|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
DiamondB*tch
Immunolog
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 5:58, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Wiem, że będzie jeszcze z Cameron. Ta część mnie powaliła. Od dawna czekałam na fica, który trochę dogryzie Cuddy, bo zabranie jej najlepszego diagnosty nie jest miłe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
tysiaaa
Troll Horumowy
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Dukla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:30, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawie. TRrochę smutne zakończenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:34, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Oto następna część a zarazem koniec prologu
Enjoy.
Walker rozglądał się z ciekawością po mieszkaniu House'a. Elegancko. Nieco eklektycznie, ale z gustem. Większość mebli to były antyki, a łóżko Gregorego wprawiło Henriego prawie w ekstazę. Zrobione z hikorowego drewna, zabejcowanego na ciemno, miało wspaniale rzeźbione wezgłowie i Walker mógł się założyć o każdą sumę, że pochodzi z osiemnastego wieku. Claire, jego żona, przez wiele lat pracowała w sklepie z antykami i Henry sporo nauczył się od niej. Jednak coś innego wprawiło Walkera w osłupienie: fortepian. Był to najprawdziwszy Bechstein, 190 cm, a numer seryjny był czterocyfrowy. Ten fortepian wart był majątek. Pomijając już samą jakość instrumentu. Walker pomyślał, że fasada narcystycznego wrzodu na dupie skrywa bardzo skomplikowanego mężczyznę. Muzyka, kompozytora, geniusza medycznego, człowieka posiadającego wyrafinowany gust, a zarazem samotnego i pełnego bólu. Zastanawiał się czy ktoś, kiedykolwiek próbował zrozumieć Gregorego House'a, a nie tylko próbować naprawić go. Rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. House nawet nie podniósł głowy znad swojego drinka, czekając aż włączy się sekretarka.
House, mam nadzieję, że wszystko w porządku. Jestem w Chicago, mój brat miał wypadek i muszę zostać tutaj kilka dni. Jak znajdziesz chwilę czasu oddzwoń. Musimy porozmawiać, proszę. Na razie.
Sekretarka wyłączyła się a Walker zobaczył, że Gregory siedzi nieruchomo wlepiając oczy w aparat. Jego twarz była maską, nie wyrażającą niczego. Tylko oczy House'a zrobiły się prawie granatowe od przepełniających go emocji.
- Zadzwonisz do niej? To twoja dziewczyna?
- Nie. I nie jest moja dziewczyną. To moja pracownica... to znaczy była pracownica. - Wyjaśnił nieco kulawo lekarz. Wybawienie przyszło niespodziewanie w postaci właściciela firmy przeprowadzkowej.
- Henry, stary draniu! Dawno cię nie widziałem, nie wiedziałem, że mieszkasz w Princeton! - Wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna serdecznie uściskał Walkera, co ten przyjął ze skrzywieniem się, wyrywając się gwałtownie.
- Danny, nie cierpię jak mnie niedźwiedzie ściskają, to grozi utratą życia! Nie mieszkam tutaj tylko w Boulder. Doktor House przeprowadza się tam i trzeba spakować jego mieszkanie i przewieźć na miejsce.
- Nie ma sprawy. - Danny rozejrzał się ciekawie po mieszkaniu i podrapał się po głowie. - Pakowanie zajmie jakieś dwa dni. Do Kolorado jest kawał drogi...długa podróż. Mam jakiś termin?
- Nie. Ale chciałbym, żeby wszystko zostało spakowane jak najszybciej. I... mam kilka próśb. - House wyrwał się ze swojego zamyślenia.
- Wal śmiało doktorku, w moim zawodzie nic mnie nie zdziwi. - Danny uśmiechnął się szeroko.
- Proszę przede wszystkim o dyskrecję. Gdyby ktoś pytał... moje rzeczy idą do magazynu. Nie chcę, żeby ktoś znał moje nowe miejsce pobytu. Mój fortepian to bardzo cenna rzecz...
- Spokojnie, znam się na tym mój brat ma sklep muzyczny.
- Świetnie. Wszystkie rachunki proszę przesłać na adres Henry'ego. I jeszcze jedno... - House odwrócił się i zaczął szukać czegoś na biurku. Danny podniósł oczy na Walkera i zobaczył jak ten mówi bezgłośnie: wytłumaczę później. Danny skinął głową. Diagnosta tymczasem wypisywał czek na sporą sumę pieniędzy. Do czeku dołączył niedużą kartkę:
Mam nadzieję, że szybko skończysz studia. Podziękowanie za to, że wiedziałaś kiedy milczeć, a co ważniejsze, kiedy rozmawiać.
GH
Wsadził obie kartki do koperty i zaadresował. Uśmiechnął się w duchu. Prawdziwy powód był taki, że Paula przypominała mu Cameron. I fizycznie i psychicznie. Jestem sentymentalnym, starym osłem!
- Czy mógłbyś oddać ten list Pauli? Do rąk własnych – podkreślił.- Byłbym bardzo wdzięczny.
- Ok, doktorku, nie ma sprawy. - Danny wsunął kopertę do kieszeni. - Kiedy możemy zacząć pakowanie?
- Jutro. Lot mamy o piątej rano. - Nagle House zamarł. - Cholera, zapomniałem o motorze i aucie! - Sfrustrowany wyrzucił rękę w powietrze.
- Nic się nie stało. Motor możemy zapakować. Auto chcesz zatrzymać?
- Nie. Sprzedajcie go. - House wyciągnął dokumenty i kluczyki. - Tutaj są klucze do mieszkania, zostawcie je później dozorcy. Jakby co dzwońcie do Henry'ego.
- Ok, proszę się nie martwić wszystko będzie w porządku, będę informował na bieżąco. - Danny skinął głową obu mężczyznom i zniknął. I tak wszystkiego się dowie od Walkera.
House oparł się ciężko o okap kominka zaciskając palce na lasce.
- Nienawidzę zmian. - Zamilkł, by po chwili kontynuować. - Może dlatego, że mój ojciec był w wojsku i bez przerwy przerzucano go z miejsca na miejsce. Europa, Japonia, Egipt... Rok tu, pół roku gdzie indziej. Po powrocie do kraju było to samo. Wieczna niewiadoma, wieczne przeprowadzki, żadnych przyjaźni... na okrągło nowa szkoła, nowi ludzie. Potem koledż, studia... Praca w różnych miejscach. Kiedy tutaj przyjechałem, poczułem, że muszę mieć coś stałego. Rutyna nie wydawała się taka zła. To była... stabilność. Ten sam poranny rytuał, ci sami ludzie w pracy, ten sam samochód od dziesięciu lat. A teraz? Zmiana i to ogromna. - Odwrócił głowę w kierunku Henriego.
- Gregory, chłopcze, nie każda zmiana jest zła. Nie musisz sprzedawać mieszkania. Masz dość pieniędzy. Możesz go po prostu wynająć.
- Nie. Powrót jest już niemożliwy. A to mieszkania... dużo wspomnień. Dobrych i złych, ale teraz te złe przeważają. Tritter przeszukał moje mieszkanie lepiej niż gestapo. Poczułem się tak, jakby mnie ktoś zgwałcił. Naruszono mój azyl. - Patrzył przed siebie, nie chcąc pamiętać Wilsona, czasu spędzanego wspólnie, śmiechu i picia piwa. Zdrada bolała bardzo. Otrząsnął się i powiedział:
- Zadzwoń do tej agentki. Niech wystawi mieszkanie na sprzedaż. Miejmy to już z głowy. A tak w ogóle... Henry, czy jest jakieś miejsce gdzie nie masz znajomych?
- Wiesz, Gregory, jak tak myślę to chyba na Syberii nie mam nikogo. Choć, po głębszym zastanowieniu się...
House wybuchnął śmiechem. Takim prawdziwym, pełnym, głośnym i szczerym.
-Ok, poddaję się. Zamówię chińszczyznę.
Walker uśmiechnął się, zadowolony, nie tyle z perspektywy jedzenia a bardziej z tego, że spowodował wybuch śmiechu u House'a. Tego ci trzeba... odrobiny beztroski i śmiechu.
Cameron była zdenerwowana jak diabli. House miał wyłączona komórkę, a domowego nie odbierał. Miała przeczucie, że stało się coś złego. Jechała z lotniska do domu i po raz kolejny wybrała numer House'a. Ku jej bezbrzeżnemu zdumieniu telefon odebrała kobieta. Czyżby House sprowadził sobie znowu prostytutkę? Ale o tej porze?
- Umm, czy mogę rozmawiać z doktorem House'm?
- Niestety jest to niemożliwe. Doktor House wyjechał, a mieszkanie jest wystawione na sprzedaż, jestem jego agentką.
Allison zrobiło się słabo.
- Jak to wyjechał?? Gdzie? Przepraszam, nie przedstawiłam się, jestem Allison Cameron i pracuję u doktora House'a. Mój brat miał wypadek i musiałam wyjechać, teraz wracam... Nic nie mówił, że wyjeżdża... - Cameron zdawała sobie sprawę, że jej bezładna gadanina jest żałosna, ale nie mogla pozbierać myśli.
Lorna Green westchnęła w duchu. Nie miała prawa informować nikogo o miejscu pobytu House'a, to zostało jasno powiedziane. I co miała teraz powiedzieć zdesperowanej kobiecie na drugim końcu kabla? Allison Cameron na pewno nie była tylko pracownicą House'a/
- Niestety doktor House nie zostawił mi adresu. Z tego co wspomniał, został zwolniony z pracy, więc o ile zrozumiałam zaczął szukać innej. Przykro mi, ale nic więcej nie wiem.
- D-dżiękuję – wyszeptała Cameron. Zwolniony?? Dlaczego?? Co on znowu zrobił? I dlaczego wysłano ich na wakacje? O co w tym wszystkim chodzi? Zdecydowała się pojechać do szpitala i na miejscu dowiedzieć się wszystkiego.
Wilson.
On będzie wiedział.
W lobby spotkała Brendę i usiłując nie pokazywać po sobie zdenerwowania, zapytała o House'a. Otrzymała nieco szokującą wiadomość, że jeszcze nie wrócił z wakacji. Co tu jest grane??
Winda wlokła się nieprawdopodobnie i Cameron prawie tupała z niecierpliwości. W końcu wysiadła i pobiegła do gabinetu Wilsona otwierając drzwi bez pukania.
- House, jestem zajęty – powiedział Wilson nie podnosząc głowy znad papierów.
- Obawiam się. że długo nie zobaczysz House'a.
Wilson poderwał głowę i popatrzył na Cameron.
- Cam? Co masz na myśli?
- O co chodzi z tym zwolnieniem House'a? Brenda mówi, że jest na wakacjach, a ja dowiedziałam się, że jest zwolniony. - Cameron usiłowała mówić w miarę spokojnie.
- Och, widzisz, to długa historia i skomplikowana. Ale wszystko będzie w porządku, zobaczysz. - Zabrzmiało to bardzo nieprzekonująco nawet dla samego Wilsona.
- Nie będzie!! On wyjechał rozumiesz??? Wyjechał! A mieszkanie ma być sprzedane! Co wyście zrobili, że zostawił wszystko i wyjechał??? - Cameron była wściekła.
- J-jak to wyjechał? Gdzie? Mieszkanie? Na sprzedaż? To niemożliwe...
- Nie wiem gdzie, nie zostawił adresu. Właśnie dzwoniłam do niego i odebrała agentka, możesz sprawdzić. A teraz wyjaśnij mi o co chodzi ze zwolnieniem - wysyczała Cam.
- No więc... nie wiem jak to powiedzieć... Cuddy postanowiła go zwolnić na niby, żeby sobie przemyślał pewne sprawy i wreszcie zaczął zachowywać się jak dorosły. Miała zamiar poczekać tydzień albo dwa i zobaczyć, co dalej. Ale o tym nikt nie wiedział...
- Jaki pretekst wykorzystała? On ma... miał tenure!
- No więc... to że jest uzależniony i złamał warunki! - Wyrzucił wreszcie z siebie Wilson.
- Skąd Cuddy wiedziała, że House bierze nadal vicodin? - Cam mówiła niebezpiecznie cichym i spokojnym głosem.
Pełne winy spojrzenie Wilsona powiedziała jej wszystko.
- Powiedziałeś jej!! Jak mogłeś! To twój przyjaciel a ty go zdradziłeś!
- Ty wiedziałaś, że bierze??
- Oooo tak. Znalazłam go na podeście tylnych schodów jak zdychał z bólu, inaczej tego nie można określić. Był praktycznie nieprzytomny, trzymał się poręczy tak silnie, że myślałam, że ją złamie. Nie pozwolił mi nikogo wezwać. Miał ostatnie trzy tabletki i nie chciał ich wziąć, bo nie miał więcej, a wiedział, że rano ból będzie większy. Wypisałam mu receptę i przyniosłam lekarstwo. Wziął od razu trzy. Ale dopiero po godzinie był w stanie ruszyć się i wstać. Zawiozłam go do domu i przesiedziałam całą noc przy nim. Widziałam, jak mój mąż umiera z bólu... ale to jak cierpiał House było gorsze, bo nie miał morfiny. Na drugi dzień była sobota, więc nie musiał jechać do szpitala. Dzięki tym cholernym tabletkom pozbierał się jakoś i w poniedziałek mógł jakoś funkcjonować. Spędziłam u niego cały weekend, pilnując, żeby coś się nie stało. Do diabła, Wilson, ludzie umierają z bólu!!!
- Ja nie wiedziałem...
- A co to za tłumaczenie??? Jesteś jego przyjacielem! Nawet nie zadzwoniłeś do niego. Nic! Już wtedy knułeś z Cuddy prawda? Znowu go chcieliście naprawić!
- Ty też go chcesz naprawiać! - Krzyknął Wilson.
- Wbrew pozorom, nie. Nie chce go naprawić. Ja go akceptuję takim, jakim on jest. A teraz zniknął. Dzięki tobie i Cuddy. - Cameron popatrzyła na Wilsona zimno i odwróciła się, żeby wyjść. - Mam nadzieję, że będziesz umiał z tym żyć. - Powiedziała nie odwracając się. Czuła się pusta. Absolutnie wyprana z emocji.
Płacz przyjdzie później...
Po wyjściu Cameron, Wilson siedział otępiały, nie wiedząc co robić. W końcu sięgnął po telefon i wybrał jakże znajomy numer. Odebrała kobieta, która przedstawiła się jako agent nieruchomości Lorna Green. Wilson zapytał o cenę mieszkania, czy są oferty kupna i umówił się na obejrzenie apartamentu, podkreślając, że właściwie jest zdecydowany kupić mieszkanie. Potem wstał i poszedł do Cuddy.
- Kiedy masz zamiar zobaczyć się z Housem? - Zapytał spokojnie.
- Nie wiem, planowałam jutro lub pojutrze. A czemu pytasz? - Cuddy pisała coś szybko na kartce.
- Nie musisz się już z nim widzieć. On wyjechał i sprzedaje mieszkanie. - Wilson rzucił swoja bombę.
- Co takiego?? - Cuddy poderwała gwałtownie głowę patrząc na Wilsona z niedowierzaniem. - On nie mógł wyjechać! Nie znajdzie nigdzie indziej pracy!
- Najwyraźniej znalazł. Agentka powiedziała Cameron, że House został zwolniony, więc wyjeżdża do innej pracy. A teraz, Cuddy, oświeć mnie w końcu, jaki to plan miałaś w stosunku do House'a?
- Czy to jest teraz takie ważne? Lisa rzuciła spojrzenie na Wilsona i westchnęła. - Miałam zaproponować mu powrót do pracy na tych samych warunkach płacowych, ale były też inne warunki. Odwyk, nie na naszym oddziale ale w innym szpitalu. Rehabilitacja. Terapia u psychiatry przez co najmniej rok. Co miesiąc badanie na obecność narkotyków.
Wilson słuchał tego z otwartymi ustami.
- Czys ty zwariowała? House nigdy by się nie zgodził na te warunki! To jest upokarzające! Miał nie brać vicodinu, a co w zamian? Tylenol? Co, do cholery, miał rehabilitować? Dziurę w nodze? Przecież on chodzi na siłownię, nie widzisz jak on jest zbudowany?? Ślepa jesteś czy co? Na cholerę mu psychiatra? Wmówi mu, że wymyślił sobie ból? Ja cię nie poznaję! Co w ciebie wstąpiło? A ja się dałem wciągnąć w to gówno! A teraz on ma nową pracę diabli wiedzą gdzie!
- Och, dowiem się gdzie... przecież jego szef zadzwoni do mnie wypytać o niego. A wtedy... - głos Cuddy był dziwny.
- I co wtedy? Powiesz, że jest narkomanem, żeby wyleciał z pracy i wrócił tutaj? Nic z tego.
- Musi pracować, więc znajdziemy go.
- Owszem musi pracować, ale nie koniecznie jako lekarz. Zapomniałaś, że jest muzykiem i kompozytorem. Bez trudu znajdzie zatrudnienie. Przegrałaś, Cuddy. Zagrałaś wysoko i przegrałaś. Przy okazji zraniłaś House'a, Cameron i mnie. Miłego szukania nowego szefa diagnostyki. - Wilson wyszedł trzaskając drzwiami.
Cuddy siedziała w milczeniu, przeżuwając swoją porażkę. Po raz kolejny House postąpił absolutnie nieprzewidzianie. Nie spodziewała się, że wyjedzie. Przecież on nienawidził zmian.
Porażka bolała bardzo. Straciła swojego najlepszego lekarza, który pomimo swoich wybryków rozsławiał jej szpital. Rada, pomimo wszystko, nie będzie szczęśliwa.
Przegrałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:07, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
a niech mnie!
Wybaczam ci wykasowywanie rozmów i nagrań.
Poziom dramatu wzrósł.
I to jest to, co lubie najbardziej. Żywe, ludzkie uczucia, głęboko schowane, a jednak na wierzchu...
Czy musze pisać że bardzo mi sie podoba? Bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 21:14, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
nefrytowa! to jest fikowy Armageddon
Sposób, w jaki wszyscy po kolei dowiadują się, że House odszedł jest genialny. I ta Cuddy, taka przekonana, że zna House'a na wylot...
Tekst o przeszukaniu policyjnym - strzał w dziesiątkę.
Ach i Cam pielęgnująca House'a przez cały weekend.. Tylko JAK ona go teraz znajdzie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:38, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
nefrytowa ten fik jest świetny wizja Cam troszczącej się o House'a
Wilsona tak jakoś dziwnie odebrałam, jak tak się na Cuddy wściekał ale ok
Ja chce następną część, w trybie pilnie ekspresowym !!!!!!!!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:08, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ależ się przyjemnie czyta Wspaniały fik, wspaniała fabuła - z rozkoszą przeczytam, co Ci się z tego urodzi (skoro to był jeno prolog)!
Tylko maleńki smuteczek, że Wilson nie jest bez winy i nic tego nie zmieni... No ale... chociaż się opamiętał, więc pewnie jakoś to odkupi
Czekam niecierpliwie na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DiamondB*tch
Immunolog
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:00, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Walnełam i leże. Ta część mnie powaliła. Jest niesamowita, te wyrzuty Cameron do Wilsona, te wyrzuty Wilsona do Cuddy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:54, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
No te wyrzuty były najlepsze
Znowu fajnie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:32, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
nefrytowa, świetne. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, napięcie wzrasta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:55, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Oto zwięzły, a jakoś tam zadawalający sposób rozwiązania "problemu" Pauli. Teraz już wiemy dlaczego tak regularnie ją sponsorował.
Cytat: | Uśmiechnął się w duchu. Prawdziwy powód był taki, że Paula przypominała mu Cameron. I fizycznie i psychicznie. Jestem sentymentalnym, starym osłem!
|
Walker to bardzo fajny facet. Z charakterem.
House mocno zdeterminowany i jak dla mnie cierpiący.
Cam pewna swego, obok Walkera najbardziej zdecydowana osoba. Ale też wie dokładnie czego oczekuje i zdecydowana o to zawalczyć.
Wilson? No cóż. Jego zachowania jestem teraz najbardziej ciekawa. Rozwój sytuacji zupełnie go zaskoczył. On też chyba nie do końca zna swego przyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:06, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
no to zapowiada się coś super szpiegowskiego i nowego.
zaciekawiłaś mnie tym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:57, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
nikt nie pofatygował dowiedzieć się, co z Housem, tylko Cam jest taka dobra ;]
część very szpiegowska, więc czekam na cd-eczka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:56, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Oto część piąta
Enjoy.
Dwa lata później.
Henry Walker siedział zatopiony w bardzo ważnych papierach i czuł, że lada moment wszystkie obrzydłe papierzyska wylądują w koszu. Powstrzymywała go tylko myśl, że może być w nich coś naprawdę ważnego. Jego sekretarka złapała wyjątkowo paskudne grypę i była już tydzień nieobecna. Była jego skarbem, który potrafił załatwić wszystko łącznie z podrobieniem jego podpisu, co zwalniało go z czytania głupot. Miał nadzieję, że Olga szybko wróci, a on będzie się mógł zająć czymś bardziej konstruktywnym. Na przykład słuchaniem nowych plotek i oczekiwaniem na nowy wybryk diabelskiej dwójki. Z trudem powstrzymał jęk na widok potwornie nudnego dokumentu, za to opatrzonego straszną liczbą pieczątek i podpisów. Drzwi do jego gabinetu otwarły się z hukiem i niezapowiedziany gość wszedł do środka. Tylko jedna osoba w całym szpitali wchodziła do niego bez pukania.
- Gregory, chłopcze, jak miło cię widzieć – powiedział Walker bez podnoszenia głowy znad papierów.
- Chciałeś mnie widzieć?
- Tak. - Henry wpatrzył się badawczo w House'a.
- Nic nie zrobiłem! - Lekarz usiłował wyglądać tak niewinnie, jak tylko się dało. Ogromne, błękitne oczy były otwarte szeroko, a na twarzy malował się wyraz skrzywdzonej niewinności.
Walker z trudem powstrzymał wybuch śmiechu.
- Nie? To znaczy, że nie maczałeś palców w tym incydencie w kostnicy??
- Ależ, Henry, nie ośmieliłbym się brać udziału w tym godnym pożałowania zdarzeniu. - House wyglądał na zranionego.
Walker wpatrywał się w niego w milczeniu. Ostatni wyczyn diabelskiej dwójki, czyli Nicka Nawel, patologa, i Gregorego House'a, przeszedł wszystko co do tej pory zrobili. Jakimś cudem namówili pielęgniarza do udziału w przedstawieniu, następnie bardzo ładnie go ucharakteryzowali na nieboszczyka w trakcie sekcji. Wreszcie Henry zrozumiał, po co Nick poleciał do Colorado Springs. Przywiózł ze studia filmowego potrzebne im rzeczy do charakteryzacji. Bardzo ładnie upozowali pielęgniarza na stole do sekcji, dekorując go prawdziwymi organami. I obaj ulotnili się z prosektorium. Stało się to tuż przed zajęciami z patologii studentów medycyny. Opiekunem studentów był Wash Burden. Walker nienawidził go z całego serca i usiłował zwolnić od długiego czasu. Burden był głupi, arogancki i pewny siebie. Zamiast zawołać patologa postanowił popisać się i sam przeprowadzić zajęcia. Tokował przez chwilę a następnie usiłował dotknąć czy też wyjąć serce nieboszczyka. Cóż, „trup” miał inne zdanie na ten temat, złapał za rękę Burdena i grobowym głosem oświadczył: nie dotykaj, to moje. Po czym zamknął oczy i ułożył się wygodniej na stole. Burden odskoczył z wrzaskiem, a następnie ciągle krzycząc wybiegł potrącając i przewracając studentów. Dwójka zemdlała, część uciekła a dwie osoby dostały napadu śmiechu. Całe zdarzenie zostało nagrane i wrzucone na Youtube. Zanotowano rekordową ilość wejść w przeciągu godziny. Sam Walker kilkakrotnie obejrzał filmik.
- Ile wziął urlopu? - Spytał w końcu House.
- Trzy tygodnie. Ma przeznaczyć go na znalezienie nowej pracy.
Prawa pięść House'a wyskoczyła w powietrze w geście zwycięstwa a sam House uśmiechnął się szeroko. Henry westchnął i poddał się. Otworzył szufladę i wyjął czerwonego lizaka, którego włożył w nadstawioną dłoń Gregorego. Lizak został natychmiast wyjęty z papierka i House wsadził go w usta mrużąc oczy z zadowolenia.
Zupełnie jak dziecko...
- Nie ciesz się tak. Jedziemy na konferencję diagnostyczną. Trzy dni. Ty, twój zespól i ja.
- Ale mamoooooo... - jęknął House
- Kiedy ostatnio sprawdzałem, nadal byłem facetem.
- Tato nie brzmi tak efektownie – mruknął ponuro House. - Naprawdę muszę jechać??
- Tak, Gregory. Potrzebuję ściągnąć kilku dobrych lekarzy do nas. Za trzy miesiące ma dojść wreszcie do przekształcenia w klinikę i potrzebuje zapolować. Ta konferencja spada mi z nieba. I wreszcie mogę się pochwalić, że pracujesz u mnie. - Uśmiech satysfakcji pojawił się na twarzy Walkera.
- Dobrze. - House się poddał, bo wiedział ile to znaczy dla szpitala i samego Walkera. - Kiedy wyjeżdżamy?
- Dzisiaj.
- Dzisiaj?? - House wpadł w panikę. - Oszalałeś? Nie zdążę wszystkiego załatwić, muszę spakować wszystko...
- Juanita pakuje rzeczy, w hotelu jest wszystko załatwione, podobnie w szpitalu. Podjeżdżam po was o szesnastej. Znikaj mi z oczu i jedź sprawdzić Juanitę – Henry zamachał ręką na pożegnanie.
House westchnął ciężko i pokuśtykał w kierunku drzwi. Walker już miał westchnąć z ulgi, kiedy Gregory odwrócił się i zapytał:
- Gdzie odbywa się konferencja?
Cholera.
- W Princeton. PPTH.
Lekarz zbladł i wstrzymał oddech.
- Henry...
- Gregory, najwyższy czas zmierzyć się z demonami. Nie wracasz na tarczy. Wracasz z tarczą. Jeszcze bardziej znany, ceniony i sławny. Prawda? - Walker przyglądał się uważnie lekarzowi.
- Tak. - Ale zabrzmiało to bardzo niepewnie. - To nie jest... łatwe. - Po czym House wyszedł z gabinetu.
Walker westchnął: rany nadal krwawiły.
Cuddy siedziała za swoim biurkiem i po raz setny przeglądała papiery dotyczące konferencji, sprawdzając czy wszystko jest gotowe. Jeszcze raz popatrzyła na uzupełnioną listę gości i otwarła usta w szoku.
Henry Walker – dyrektor Szpitala Miejskiego w Boulder
Gregory House – szef diagnostyki
Irene Ivory – diagnostyka
Brad Sample – diagnostyka
Jon Lewel – diagnostyka.
Przeczytała to cztery razy. W końcu zadzwoniła po Wilsona i podała mu kartkę bez słowa wyjaśnienia. Onkolog usiadł na krześle, pocierając ręką czoło. Po dwóch latach House odnalazł się. I przyjeżdża. Podniósł oczy na Cuddy i zobaczył ten sam wyraz zagubienia w jej oczach.
- W sumie można się było spodziewać tego... po wydaniu książki i tych wszystkich artykułach w Lancecie... - sam nie wierzył w to co mówi.
- Cóż... poczekamy do jutra. I zobaczymy co się będzie działo. - Cuddy była nad wyraz spokojna.
W głębi duszy postanowiła odzyskać House'a za wszelka cenę. Miała dwa atuty w ręku: Wilsona i Cameron. I postanowiła to wykorzystać.
Nazajutrz był wyjątkowo piękny letni dzień, ale trzy osoby nie zwróciły w ogóle uwagi na ten fakt. Cała trójka czekała na przybycie ekipy z Boulder a raczej na przybycie House'a. Pierwsza zauważyła House'a Brenda i jej szczęka opadła, a usta utworzyły klasyczne okrągłe O. Cameron stojąca w korytarzu wiodącym na ER zobaczyła tylko głowę House'a, resztę jego postaci zakrywali ludzie idący obok niego. Grupa zatrzymała się na środku lobby i Cameron podniosła rękę do ust.
Cuddy wychodząca ze swojego gabinetu, aby powitać gości zamarła w pół kroku niezdolna do poruszenia się ani wydania dźwięku. Wilson obserwujący scenę z jej gabinetu usiał ciężko na krześle w szoku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DiamondB*tch
Immunolog
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:03, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
*ómarła* cudowna część, a końcówka najlepsza Jak czytałam przesuwając suwak, błagałam, żeby to jeszcze nie był koniec.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
o my god
nie mogę...
strasznie mi sie podoba
napisz jak najszybciej następną częśc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:12, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Lizak mnie powalił, uśmiechnęłam się mimo grobowej ciemności i ulewy za oknem.
No to dałaś naszym kombinatorom zagwozdkę... Nie mogę się doczekać opisu konferencji. Idę o zakład, że będzie co najmniej tak ciekawie, jak podczas przemowy House'a o nowym leku z firmy Voglera
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agii
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 538
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kiedy?
|
Wysłany: Sob 18:13, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
ej, przerywanie w takim momencie to sadyzm!
świetne numer w kostnicy czysto House'owy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:20, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
To niesprawiedliwe! Nie powinno być pozwolenia na kończenie w takim momencie! Liczę na szybkie pojawienie się kolejnej części..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:35, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
No to kolejna część.
Akcja w kostnicy: rewelacja, świetntny pomysł na to aby zmusić człowieka do zwolnienia.
W głębi duszy postanowiła odzyskać House'a za wszelka cenę. Miała dwa atuty w ręku: Wilsona i Cameron. I postanowiła to wykorzystać.
: tak warto takie dwa asy posiadać to jest powód aby go zmusić do powrotu a i może seksowny strój i uda się jej.
Cała trójka czekała na przybycie ekipy z Boulder a raczej na przybycie House'a. Pierwsza zauważyła House'a Brenda i jej szczęka opadła, a usta utworzyły klasyczne okrągłe O. Cameron stojąca w korytarzu wiodącym na ER zobaczyła tylko głowę House'a, resztę jego postaci zakrywali ludzie idący obok niego. Grupa zatrzymała się na środku lobby i Cameron podniosła rękę do ust.
Cuddy wychodząca ze swojego gabinetu, aby powitać gości zamarła w pół kroku niezdolna do poruszenia się ani wydania dźwięku. Wilson obserwujący scenę z jej gabinetu usiał ciężko na krześle w szoku.- TO MI SIĘ SKOJARZYŁO Z MATRIXEM JAK WCHODZILI GDZIEŚ
czekam na ciąg dalszy a i jakąś rozmowe między House' m a Cameron
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tysiaaa
Troll Horumowy
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Dukla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:50, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
aaa !!
to było świetnee !!
Tak, tak po.łączmy wreszcie Cam i House'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
corazón
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:40, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
świetny numer w kostnicy! ale się uśmiałam!
a końcówka szalenie intrygująca - co oni wszyscy tacy zszokowani?? Czyżby House chodził normalnie? A może ma wyprasowaną koszulę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 22:20, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Sam początek już mnie zamordował. Dwa lata później?! Ale jak to dwa lata później? Nefrytowa, jesteś gorsza od scenarzystów House'a. Oni zwykle "połykają" tylko 2-3 miesiące wakacji...
Scena w kostnicy wywołała u mnie napad śmiechu. Ja mam wyobraźnię plastyczną. Zobaczyłam tę scenę, jak żywą, włącznie z mówionym głosem Zembatego "Nie ruszaj, to moje"
Nie no, masakra buhahahaha
I końcówka znowu buduje napięcie. Niesamowite. Nie wiem, co jeszcze wymyślisz dalej, ale zaczynam się tego bardzo, ale to bardzo bać Tak bardzo, że nie mogę się doczekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:20, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
zdziwienie wszystkich mnie zabiło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:20, 29 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
scena w kostnicy wyobraziłam to sobie.... świetne
2 lata później powrót na stare śmieci i zaszokowana końcówka... nefrytowa zakazuje ci kończyć w takim miejscu... To sadyzm nad sadyzmy... NIE! następna część... Plose *słodkie oczka*
szybciutko, bo już czuje że mnie skręca... ciekawe co sie tak zmieniło no i konferencja w twoim wykonaniu będzie świetna wiem to
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|