|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Natka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opole Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:19, 23 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Czytałam z zapatrym tchem... jedno słowo: cudowne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:38, 23 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za pozytywne opinie : ). Oto kolejny odcinek, w którym emocje wezmą górę nad biegiem wydarzeń. Taką przynajmniej mam nadzieję. Miłego czytania ; ).
Gregory i Alison w nerwowej ciszy jechali niesamowicie szybko i delikatnie na gładkim asfalcie w poszukiwaniu Annie. Żadne z nich nie śmiało nic powiedzieć w obawie, że będzie to niestosowne. Nawet Greg w tej sytuacji odczuwał ogromne przejęcie i strach. Nie tylko przez konsekwencje jakie mogą ich spotkać przez zaniedbanie Annie i brak opieki, ale też bał się o zdrowie przemęczonej dziewczynki. Alison oprócz tego, trwała w milczeniu bardzo zaskoczona. Ona, mistrzyni samokontroli, gdy obserwowała House'a niesamowicie szybko wydającego polecenia ochroniażom, lekarzom... House'a w tak ważnym momencie pozbywającego się sarkazmu i olewatorstwa. House'a przejętego i zdecydowanego, pewnego w tym co mówi, władczego, ale odpowiedzialnego. House'a dobrego człowieka, martwiącego się o cudze zdrowie. Czuła również zażenowanie. Ona cały czas wpatrywała się w niego z przerażeniem nie śmiąc wymówić słowa w obawie, że powie coś nie tak. Taka szara myszka kryjąca się w kącie i ze strachem wyczekująca skinięcia wielkiego, kulawego tygrysa. On od razu, pierwszy bez słowa pognał ile sił w lasce do ochrony, wydawał polecenia, dyskutował i przewidywał...
Gregory jeszcze dyszał po całej swojej wściekłości, którą wyładował na ślamazarnych lekarzach, nie wiedzących co z sobą począć, gdy kazał im dzwonić na policję. Był lekko zawiedziony swoją postawą, mu z kolei zdawało się, że zaregował zbyt nerwowo i gubił się w wydawanych rozkazach. Cała ta burza uczuć kotłowała się w samochodzie Cameron, gdy jechali do jedynego miejsca, które ona uważała za prawdopodobne: stadion. Oboje doszli do wniosku, że sprawcą całego okrutnego porwania i zamieszania jest ojciec małej Annie. Nagle ciche powietrze przeszył cichy odgłos, na dźwięk którego Gregory wzdrygnął się. To Alison westchnęła cicho, próbując wyzbyć się złości na samą siebie. Greg zabębnił palcami w kierownicę- Alison z powodu lekkiego drżenia nie była w stanie prowadzić. Podczas rozmów z Annie związała się z nią bardzo, szczerze mówiły na różne tematy, odbiegające od codziennego życia, wymieniały się opiniami. Annie odwiedziła dużo popularnych miejscowości, jednak nie miała sposobności ich zwiedzać, ponieważ najczęściej jeździła tam na zawody. Cameron delikatnie położyła dłoń na ramieniu Grega. Nic nie odpowiedział. Poczuł się tylko trochę mniej rozdrażniony, poczuł dziwny spokój, jakby już nic nigdy nie miało się wydarzyć. Nagle gwałtownie zachamował. Alison wydała z siebie cichy, krótki krzyk.
- O'Loyd! -syknął, wskazując na grubawego mężczyznę, stojącego tyłem na tartanie, obserwującego biegnące, dorosłe kobiety, najlepsze zawodniczki.
- Nigdzie nie widzę Annie. -powiedziała Alison ze smutkiem, wpatrzona w sztuczną, zieloną murawę i czerwoną bieżnię, która mocno odznaczała się na tle ciemnozielonych pagórków widniejących w oddali. Błękitne niebo gdzieniegdzie muśnięte było srebno-białą smugą, a słońce mocno przyświecało, nadając dynamiki czarnym cieniom zawodniczek, wyraźnie rysujących się na tartanie. Nagle Greg wstrzymał oddech. Pomiędzy czarnymi, równymi cieniami kobiet, zauważył niewyraźną, szarą smugę. Z prędkością kilku kilometrów na godzinę, rozpaczliwie machając nóżkami biegła blada jak kartka Annie. Jedna z zawodniczek odwróciła się i złapała dziewczynkę za rękę.
- Trenerze, ona na prawdę nie powinna trenować! Wygląda na chorą, niech jej pan pozwoli chociaż usiąść! -rzekła błagalnie. Po jej tonie głosu można było poznać, że prosi już któryś raz z rzędu, była lekko rozdrażniona i można było wyczuć nutkę rozpaczy. Reszta zawodniczek gorliwie pokiwała głowami.
- Nie jesteś moim doradcą, Harris, tylko zawodniczką! Jak chcesz jechać na zawody za tydzień, lepiej nie przejmuj się tym starym udawaczem, tylko biegaj! A reszta też, nie oglądać się! Niech Annie w końcu pokaże na co ją stać! -ryczał przeraźliwie, czerwieniejąc jeszcze bardziej. Po chwili zaczął wykrzykiwać bluzgi i skakał w miejscu wymachując rękoma na wszystkie strony. W tym czasie House i Cam zdążyli już wysiąść z samochodu i szybko podbiec za niski murek zasłaniający stadion.
- On jest nienormalny... -rzekła Cameron, delikatnie przejęta i oburzona. Oprócz ogromnego współczucia dla Annie i chęci mordu na panu O'Loydzie, czuła też zaszczyt, wiążący się ze sposobnością pracowania wraz z Gregiem, w tak niesamowicie zbliżających do siebie okolicznościach. Z resztą sama nie wiedziała jak to wyszło, że pojechali razem. Było takie zamieszanie, że tak jak na początku szła za House'm, tak poszła za nim do jej samochodu. Mógł jechać sam, motorem. I sama nie wiedziała czy pokierował się do samochodu Alison, widząc ją samą za sobą... I bardzo niepokoił ją ten odruch, gdy odwrócił się, zatrzymał na niej wzrok na ułamek sekundy, wzrok, który sprawił, że zawładnęły nię wszystkie emocje naraz i delikatnie złapał ją za dłoń, pomagając tym samym wydostać się z tłumu. Zadawała sobie pytanie: dlaczego? z litości?
Greg jednym susem przeskoczył murek na lasce (patent opanowany już dawno) i cicho podszedł do trenera O'Loyda, od tyłu, takim wyluzowanym krokiem, żeby nie wzbudzić w zawodniczkach większego zaciekawienia (ot tak, jakiś znajomy zauważył trenera i przyszedł się przywitać). Alison natomiast, widząc, że Tatuś Trener nie patrzy, dobiegła do małej Annie i wzięła ją na ręce. Dziewczynka była na tyle wycieńczona, że nie zauważyła różnicy między nogami w powietrzu czy na ziemi i wciąż majtała nimi rozpaczliwie, ale na jej twarzy pojawiła się ulga. Alison szła szybko, w obawie, że któraś z kobiet rzuci się na nią, ale te tylko pognały, aby zakryć ją i pomóc jej w uprowadzeniu małej. Uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością.
- Ma ranę. -szepnęła jedna z nich i Cameron dopiero wtedy zauważyła, że w miejscu, gdzie był wenflon, Annie ma niewielką dziurę, z której delikatnie kapie krew, a w tej dziurze mnóstwo piachu i kika czerwonych kwadracików tartanu. Spojrzała na Grega.
Greg w tym czasie obezwładnił pijanego trenera i położył go na ziemię. O'Loyd wrzeszczał coś, a piana ciekła mu z ust.
- Ty skuwielu! -krzyknął niewyraźnie -Gzie moja sórka?! -i z całej siły walnął Grega w chorą nogę. House'owi pociemniało na chwilę przed oczami i poczuł pod plecami tartan, a głowa bardzo go zabolała. Obraz delikatnie falował, a słyszał jedynie kroki i urywki zdań. Potem jeszcze jedno uderzenie, tym razem czymś ciężkim w głowę i całkowicie zemdlał.
***
Annie delikatnie dyszała. Powoli wracała do sił, ale dokładne oczyszczenie rany i obandażowanie zadrapań trochę trwały. Sczególnie ucierpiały jej stopy, w których czucia prawie nie było, a musiały stawiać ciężkie kroki. Po siniakach i brudnym ciele dziewczynki widać było, że średnio co trzy kroki upadała i o własnych siłach, lub przy pomocy zawodniczek, wstawała.
Greg dochodził do siebie w swoim gabinecie, gdzie Wilson przyniósł mu koc, okład z lodu na głowę i jakąś książkę. Teraz leżał sobie i próbował nie zwracać uwagi na mocne łupanie w głowie i rwanie w nodze.
...biorąc pod uwagę jej obecny stan, dziewczyna nie mogła pokazywać się publicznie, ponieważ zaawansowana ciąża...
Ból dał o sobie znać jednocześnie, powodując mimowolne jęknięcie Grega.
...jej najlepsza przyjaciółka oddaliła się od niej, ponieważ w wieku szesnastu lat wizja macierzyństwa...
- Co to do cholery jest?! -powiedział House sam do siebie i zamknął książkę, po czym z niemałym trudem odłożył na stolik. Poleżał chwilę, nucąc coś pod nosem, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Chwila nudnego napięcia i wkroczyła Cameron. Jak zwykle z wystraszoną miną, jak zwykle z lękiem malowanym na twarzy i z głupim przeczuciem, że ta wizyta zmieni jej życie. Rozdrażnionego House'a zirytował ten widok, a przeżycia z dzisiaj wprowadziły go w tak okropny nastrój, iż nie przebierał w słowach. Wyraził całą złość, która drzemała w nim od zniknięcia Annie do tego momentu, całe napięcie, całą frustrację, mówił bez przerywania krytykując decyzje i postępowanie Alison podczas akcji poszukiwawczej. Im mnie miał do powiedzenia, tym bardziej czuł, że powiedział o jedno słowo za dużo, a gdy skończył, czekał tylko na jej płacz i odejście. Wiedział, że przesadził, ale nie umiał przeprosić, przyznać się do błędu. Nie umiał powiedzieć, że nie chciał jej tak urazić, że zachowała się dzielnie nie wpadając w totalną panikę... Westchnął cicho, lecz ona wciąż stała, tym razem z lekko przejętą twarzą. Im bardziej świdrowała go wzrokiem, tym mocniej czuł się złym, wyładowującym się na niewinnej dziewczynie, zgorzkniałym staruchem. I żałował tego, że on, Gregory House, nie potrafił przełknąć uczuć, nie umiał ich gdzieś ukryć i powoli niszczyć.
- Mogę zapytać się tylko o jedno? -rzekła spokojnym tonem.
- Właśnie to zrobiłaś. -odrzekł zgryźliwie, chcąc jakoś rozładować napięcie. Cameron odczuła to i zauważyła, że robi to jednak niezręcznie.
- Jak się czujesz? -rzekła, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem, spodziewając się zupełnie innego pytania - Czy jest dziwne, że martwię się o twoje zdrowie, gdy pijany facet skopał cię i zostawił nieprzytomnego na tartanie?
- Nie. -odparł i po chwili zastanowienia dodał -Poza wybuchającym łbem i rozrywającą się nogą wszystko gra.
- To dobrze. -odpowiedziała.
- Co z O'Loydem? -zapytał po chwili milczenia -Złapali go?
- Nie. Uciekł swoim tirem. Był całkiem pijany, więc oczekujemy tylko informacji o wypadku. Już podali jego numery rejestracyjne na komisariat i szukają go. Nie chcemy, aby ktoś ucierpiał.
- A co z Annie? -spytał ledwo dosłyszalnie i jakby wstydliwie. Cameron nie sprawiała wrażenia zdziwionej, jednak wewnątrz pojawiło się pytanie : Czy on się martwi...?
- Całkiem w porządku. -i streściła mu to, co wywnioskowali z badań nad dziewczynką. Jej stan wraca do normy, jednak sprawa czucia w stopach jest wielką tajemnicą.
Nie zauważył, gdy wyszła. Możliwe, że zasnął. Wiedział tylko, że w końcu usiadła u nóg jego kanapy i o czymś rozmawiali. Potem przynał jej, że mu wstyd za to, jak ją potraktował, ale ona nie uderzyła w czuły punkt. Nie wykorzystała chwili słabości. Odrzekła tylko, że wie. I siedzieli w milczeniu. Dotknął jej dłoni przez przypadek. Poczuł wtedy miły dreszcz przechodzący przez całe ciało, łagodzący ból choć na chwilę. W tamtej chwili dojrzał w niej niewinną, ale spokojną i mądrą, młodą kobietę. Jej włosy, nie spięte niczym, opadły jej na twarz, falując kusząco, a oczy świeciły z mijającego podniecenia i strachu. Wyglądała przepięknie, ta chwila trwała jakby wiecznie, gdy nagle spostrzegł, że jej nie ma.
-Chyba musiałem zasnąć... -burknął i sięgnął po książkę, zapominając, że kilka godzin temu nie miał ochoty jej czytać.
___________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ania
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z daleka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:50, 23 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
dalej... pisz dalej... błagam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:12, 23 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
pięnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:28, 23 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Pienie? Jakie pienie? *rozgląda się*
A tak serio to dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:11, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Cuuuudownie . O'Loyd? Okay, zapamiętam sobie to nazwisko. Nie dość, że s******n zabrał swoją prawie że umierającą córkę na stadion, to jeszcze skopał House'a?? Niech lepiej teraz nie chodzi ciemnymi uliczkami , bo jeszcze ja wyskoczę zza rogu . Kolejna część musi być najpóźniej jutro, bo... nio, nie mogę już się doczekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:26, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
ach, moja żonokochanko, niezłe z ciebie ziółko
hah, piękne
nie mogłam się doczekać, co wyniknie z ich rozmowy... może jakiś buziak, albo coś...
ale to tylko podscyca mój apetyt na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:29, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Och, amandi los da mu karę ... Chociaż przypuszczam, że twoja byłaby bardziej sroga .
Wolfgang żonoo! Yy, kochanko! Yy, no both of them . Dziękuuujęę i niech apetycik rośnie .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Betta dnia Pią 13:29, 24 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:31, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Betta napisał: | Wolfgang żonoo! Yy, kochanko! Yy, no both of them . Dziękuuujęę i niech apetycik rośnie . |
ach, nie ma za co
pisz dalej, czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:08, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że go ukarzesz *zaciera ręce*. Jasne, ja bym go wsadziła na łoże tortur i mu tak porozciągała stawy, że jeden wyskakiwałby za drugim *yy, to nie ja piszę , to jakaś sadystka * . Pozdrawiam i weny życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:14, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
amandi napisał: | Jasne, ja bym go wsadziła na łoże tortur i mu tak porozciągała stawy, że jeden wyskakiwałby za drugim |
OmG!!
Niech go spotka to co zaplanowałam szybciej, niech o to błaga, bo oto nadchodzi amandi
Wolfgang nowy odcinek już jutro lub w niedzielę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:16, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Betta napisał: | Wolfgang nowy odcinek już jutro lub w niedzielę |
wyjeżdżam na cały weekend za godzinę, ale spoko, przeczytam po przyjeździe
do zobaczenia!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:26, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Wolfgang napisał: | Betta napisał: | Wolfgang nowy odcinek już jutro lub w niedzielę |
wyjeżdżam na cały weekend za godzinę, ale spoko, przeczytam po przyjeździe
do zobaczenia! |
Ojojoj No, ale przeczytasz tak czy siak . Dobra nie offtopujmy xD Do zobaczenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:10, 24 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Ten O'Loyd jest okrutny !
Za to, że skopał House'a to ja go zakatrupię xD
Allison jak zwykle piękna i słodka w twoim wydaniu
piękne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:44, 25 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
"Bo oto nadchodzi amandi" zabrzmiało jak raport w wiadomościach o nadchodzącej apokalipsie lub tsunami :. Właśnie, niech facet się strzeże
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:51, 25 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
mam nadzieję, że zginie w wypadku
część pikna, czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:52, 25 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
ana12 napisał: | mam nadzieję, że zginie w wypadku
|
Ana!!!!!!!!
Jak mogłaś mi to zrobić !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Uthar
Pacjent
Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 18:03, 25 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Nom ciekawy fic...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:00, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Pewne osoby mają ogromny talent do odgadywania moich myśli (patrzy na anę) więc nie zostało niespodzianką co spotka pana O'Loyda... Ale i tak niespodzianki nadejdą większe, więc miłego czytania
Cameron z zagadkowym uśmiechem wstrzyknęła małej Annie dawkę leku. Dziewczynka z ciekawością przyglądała się swojej stopie, w której nurkuje strzykawka, a ona nic nie czuje. Lecz nagle silnie zacisnęła powieki.
-Zdrętwiała mi łydka. -wykrztusiła z boleścią.
-To normalna reakcja, kochanie. -uśmiechnęła się Alison. Nigdy nie czuła takiej sympatii do pacjenta. Annie była ufna, ale pewna siebie. Umiała bardzo inteligentnie rozmawiać i niesamowicie odgadywała uczucia ludzi.
-Idzie ten stary pierdziel... -syknęła po chwili, gdy ból przeszedł. Cameron odwróciła się z zaciekawieniem. Wszedł House.
-Niosę wiadomości... -zaczął, ale przerwał, spoglądając na rozbawione uśmiechy dziewcząt -O co chodzi? Vicodin przylepił mi się do twarzy?
-Nie. -roześmiała się cicho Annie -Wiesz co? -rzekła odważnie -Jakbyś nie był jej dziadkiem, to pomyślałabym, że jesteś jej mężem. Pasujecie do siebie. -z niewinnym uśmiechem wpatrywała się w zaskoczone twarze obojga obecnych na sali. W końcu Alison odchrząknęła cicho i zwróciła się do Grega.
-Jakie wiadomości przyniosłeś?
-Więc... Dotarły do nas informacje o wypadku na skrzyżowaniu w Santa Yells, osiemdziesiąt kilometrów od stadionu... Twój tata jest w tamtejszym szpitalu i walczy o życie, ale nie dają mu dużych sza...
-Odwalił kitę na miejscu? -przerwała mu Annie słabo.
-Ta... Co? -zdziwił się House.
-Nie chcesz, żebym cierpiała. -uśmiechnęła się -Ale dla mnie to żadna różnica. I tak umrę, a tato nawet by się ze mną nie pożegnał.
-No tak... Odwalił kitę na miejscu. -westchnął House, ale Annie zdawała się nie przejąć całą sytuacją. Wpatrywała się w niego tak, jak wpatruje się w białą ścianę, albo w podłogę. Po chwili zamknęła oczy i zasnęła w zastraszająco szybkim tempie.
-Stary O'Loyd został wręcz zmiażdżony przez tira. Wjechał centralnie pod jego koła. Kierowca jest w ciężkim szoku, ale żyje. Nie grożą mu wielkie zarzuty. -powiedział Greg bardzo formalnie.
-Nie byłeś złośliwy, dlaczego? -zapytała Alison, odwracając ich dotychczasowe role. Tym razem to ona z zimną obojętnością grała na nim, jak na gitarze elektrycznej. Biła w niego jak w worek treningowy. Greg starał się nie pokazać, jak bardzo jest zdziwiony i zmieszany reakcją dziewczynki. Wszystko się zasłupłało.
***
House opuścił budynek szpitala, ziewając przeciągle. W jego głowie kotłowało się mnóstwo myśli. Większość z nich dotyczyła drobnej pani immunolog. Poczuł coś nieokreślonego, coś, co przepełniło go irytacją do samego siebie, złością, że nie umie tego odgadnąć i nieoczekiwanym spokojem. Bał się tego, ale czuł, że jest nieuchronne i wkrótce będzie musiał coś z owym fantem uczynić. Zachować go dla siebie? Wyrzucić gdzieś daleko? Podarować komuś innemu...?
Pasujecie do siebie.
Na samą myśl o odwadze małej Annie uśmiechnął się. Dlaczego tak powiedziała? Czy on, stary, zgorzkniały Greg pasuje do młodej i naiwnej Alison?
-Och, dlaczego zastanawiasz się nad takimi sprawami?! -krzyknął sam do siebie. Zirytowało go to, że sprawy tak górnolotne jak miłość zaplątały się w jego głowie i nic nie może ich odplątać. Bał się kolejnych rozczarowań, bał się tego uczucia. Było jak tsunami, które miało rozwalić jego dotychczasowe życie, przewrócić je do góry nogami, zostawić tylko mokre gruzy, które w końcu się rozsypią i znikną.
Zawsze jednak na gruzach można wybudować coś nowego, coś lepszego... Dawne sprawy zostawić jako fundamenty do czegoś świeżego i ciekawego. House wsiadł na motor i z cichym westchnięciem ruszył przed siebie. Chciał wyrzucić z siebie tą kotłującą się denerwująco masę. Chciał pozbyć się natłoku myśli i zdawało mu się, że pęd chłodnego powietrza, dzika szybkość pomogą mu w tym, ale oprócz szemrania w żołądku z powodu głodu, nie poczuł nic. Przyspieszył. Wskazówka wyznaczająca kilometry na godzinę równomiernie unosiła się wyżej i wyżej, czasem drgając. House nie widział nic, oprócz świecących słupków, wskazujących mu jak ma jechać, aby się nie zabić.
Zabić. Igra ze śmiercią. Dlaczego tamte sprawy zdają się być mocniejsze? Jakby szeptały: nie uwolnisz się... Greg ze wściekłością szarpnął kierownicą i nagle z wrzaskiem jego myśli zlał się głośny, miażdżący dźwięk.
Tuuuuuuu.......
Zabrzmiał głos klaksona. House pierwszy raz poczuł strach, strach tak ogromny, że mimowolnie z jego gardła wydobył się ogromny, przeszywający ciało na wskroś wrzask. Gwałtownie zakręcił, zostawiając za sobą uczucia. Im mocniej i dłużej wrzeszczał, tym bardziej odczuwał ulgę. Wszystko wylało się z niego niczym woda ze stłuczonego dzbana. Powoli zaciskał powieki, bojąc się zderzenia, bólu... I nagle nie czuł nic odprócz wiatru i bólu w płócach. Przez chwilę trwał w tej nicości, z zaciśniętymi powiekami, wrzeszcząc w niebogłosy, a odgłos jego krzyku odbijał się echem od każdej, najmniejszej skałki, każdego zielonego listka i wracał do niego z dziką siłą. Miliony Gregów było wolnych, wolnych od jakichkolwiek uczuć, poza uczuciem lotu. I nagle jego plecy wleciały w coś kleistego i mokrego, co po chwili zapełniło jego usta i nozdrza. Greg rozpaczliwie zamajtał nogami - jego organizm po tak wyczerpującym krzyku potrzebował powietrza.
Maź wybiła go na brzeg. Złapał się czegoś metalowego. Motor stwierdził po chwili. I wreszcie zaczerpnął powietrza. Do samego końca, najmocniej jak potrafił. Przepełniło go energią i radością. Powoli wyczłapał na brzeg błotnistego jeziora i wyjął motor, który tylko kierownicą zanurzony był w błocie. Kierowca samochodu, czy cokolwiek to było- odjechał. Człowiek bez honoru, nie przejmujący się innymi, tchórzliwy. Greg znów wziął mocny haust powietrza i wrzasnął.
-JA ŻYJĘ!!!!!!!
Odpowiadało mu tylko echo. Wyprowadził motor z niewielkiego rowu, lekko utykając, aż w końcu wsiadł na niego i powoli ruszył w stronę miasta. Wtedy poczuł, że jest gotowy- tsunami błota pozbyło się dawnych zachamowań. Nie bał się już niczego. Natłok uczuć utopił się w błocie, lub porwał go wiatr. Greg jechał zmarznięty, ale szczęśliwy. A że nie wiedział na co dokładnie jest gotowy i czego jest pewny? Dowie się, kiedy przyjdzie na to czas.
***
Alison z niedowierzaniem na twarzy weszła do gabinetu diagnosty.
-Cześć! -powiedział ten z zadowoleniem, obracając laskę w palcach -Ale dzisiaj ładny dzień, w sam raz na piknik!
-Tak... -bąknęła z jeszcze większym zdziwieniem -Posłuchaj, nowe leki chyba się przyjęły. Annie poczuła igłę wbitą w piętę u lewej stopy. A szukając jakiejś rodziny Annie, dowiedzieliśmy się, że jej mama zmarła trzy lata temu, potrącona przez samochód... -i Alison spuściła wzrok ze smutkiem.
-Ważne, że teraz dziewczyna zdrowieje. Zapuść jej dzisiaj podwójną dawkę- nie zaszkodzi, a może pomóc bardziej. A co do pikniku -uśmiechnął się zawadiacko -Nie byłabyś chętna na małe co-nieco w parku?
Alison uśmiechnęła się nieśmiało i kiwnęła głową. Co mu się dzisiaj stało? A tak zbaczając z tematu -faktycznie piękny dzionek dzisiaj.
Annie uśmiechnęła się z radością.
-Na prawdę, wy będziecie kiedyś razem... -powiedziała silniejszym głosem -Czuję cały spód stopy. -dodała z radością.
____________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:15, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Słodkie, momentami straszne... wspaniałe ! Cóż, Greg, nic nie poradzę na to, że żyjesz , mogę się tylko... cieszyć . Błotne kąpiele poprawiają stan urody, nie przejmuj się . A ta wypowiedź Annie "idzie ten stary..." (mała, nie nagrabiaj sobie ) i "odwalił kitę?" "ta..co?" normalnie tak się przy tym uchachałam, że nie mogłam przestać i dostałam zadyszki . great!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:36, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
amandi napisał: | Błotne kąpiele poprawiają stan urody, nie przejmuj się |
Dlatego on się tak bardzo cieszył .
Dziękii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:37, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
błotna kąpiel pewnie się przydała Gregowy
ogólnie część zajebioza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:00, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
tak, House wyszedł z niej, a wszystkie okoliczne laski rzuciły mu sie do stóp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:07, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
amandi napisał: | tak, House wyszedł z niej, a wszystkie okoliczne laski rzuciły mu sie do stóp |
Ale on czeka tylko na jedną, nie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:55, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
tak błoto pomogło i teraz chce być z Cameron
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|