|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Nie 14:36, 17 Sty 2010 Temat postu: Masaż [M] |
|
|
Inspirowane spoilerami... tylko trochę.
Cameron szła korytarzem PPTH. Zapewne po raz ostatni w swoim życiu. Ale kto to może wiedzieć, kiedy właściwe coś się zaczyna, a kiedy jest koniec? „To wszystko widać dopiero z perspektywy - perspektywy i dystansu.” – myślała Cameron. Uśmiechała się teraz do siebie w duszy, kiedy przypomniała sobie, jak była wystraszona i niepewna, kiedy zaczynała tu pracę sześć lat temu.
Właśnie wracała z rozmowy z Chasem. Nie było tak źle. Nic nie było już zresztą takie złe i te kilka miesięcy z dala od tego miejsca, pozwoliły jej się poukładać ze sobą samą. Tym razem znowu opuszczała New Jersey, ale teraz towarzyszył jej raczej nastrój nostalgii, a nie rozpaczy jak poprzednio. „Dorosłam” – pomyślała.
Pomimo całej swojej nowej i dojrzałej „Ja”, Cameron nie mogła oprzeć się pokusie zajrzenia do gabinetu House’a. Stanęła przez szklanymi drzwiami swojego dawnego szefa i jednak – rzecz zaskakująca – poczuła mocne bicie serca. „Chyba jednak nie wszystko się zmienia?” – znowu przeszło jej przez myśl. House siedział przy swoim biurku, pochylając się i chowając twarz. Zapewne podpierał się laską, ale nie była pewna, widząc jego sylwetkę zza biurka. Od Wilsona, z którym rozmawiała wcześniej, wiedziała, że House znowu cierpi i domaga się od wszystkich wypisania mu Vicodinu. „Pewnie i tak coś sam wymyśli” – myślała gorzko, słuchając argumentów Wilsona, że House zrobił już taki postęp, że nie można tego tak po prostu zmarnować. Nabrała w płuca powietrza, pomyślała, że nie może wiecznie obawiać się rozmów z Housem i najlepiej będzie potraktować to odważnie, wejść, porozmawiać i wrócić do swojego nowego życia z dala od tego wszystkiego. Pchnęła szklane drzwi i weszła do gabinetu.
Podeszła bliżej House’a. Teraz dobrze widziała całą jego skuloną nad laską postać. House nie podniósł głowy i oboje milczeli.
- Chcesz mi współczuć czy przyszłaś poprosić o posadę? – powiedział w końcu, unosząc głowę. Miał zmęczony i zmieniony bólem wyraz twarzy.
- Nie znoszę cię widzieć takiego. – stwierdziła krótko. Ich spojrzenia się spotkały i oboje poczuli, że przynajmniej pierwsze lody zostały przełamane. On będzie znowu sarkastyczny, a ona mu się odetnie albo powie coś szczerego. Jak dawniej.
- Taki jestem – zatoczył koło ręką trzymającą laskę. – Witaj w piekle.
Uśmiechnęła się.
- Wiem. W zasadzie przyszłam się pożegnać.
Chciał jej wejść w słowo, ale nie pozwoliła mu na to, tylko kontynuowała.
- Ale wiem, że to staje się nudne. Żadnych pożegnań. Obiecuję.
Patrzył na nią i widziała, jak na jego twarzy błądzi teraz u śmiech.
- W takim razie daj mi moje pastylki, księżniczko.
- Twoi rodzice byliby bardzo niezadowoleni – wzruszyła ramionami. – Ale… - Zawahała się nieco – mogę zrobić ci masaż.
Tym razem zaskoczyła go dokumentnie. Patrzył na nią i nie odpowiadał.
- Mówię poważnie. – Poczuła się w tym momencie głupio. „Co mi właściwie strzeliło do głowy?” – Umiem to robić. Kończyłam nawet kurs. To lepsze niż ładowanie w siebie chemii.
- Chcesz żebym zdjął spodnie?! – House pytał z niedowierzaniem.
- Byłoby na pewno łatwiej. Ale jak wolisz.
House wstał powoli i ku zdziwieniu Cameron zaczął rozpinać dżinsy. Następnie zsunął je i usiadł ponownie.
Cameron poczuła się… niezręcznie. To chyba dobre słowo? Ale wydawało się za późno, żeby się z całej propozycji wycofać. Podeszła do House i położyła dłonie na jego udzie. Uczucie, że cała ta sytuacja jest dziwna, stało się bardziej wyraźne. Starając się nie analizować tego dłużej, przesunęła fachowo dłońmi po okaleczonym udzie. House syknął i zamknął oczy.
- Musi trochę boleć, jeśli ma pomóc.
- Masz zimne ręce – wyszeptał z pretensją. Zabrała dłonie z jego nogi i zaczęła je szybko rozcierać. Sięgnął po jej dłonie i szybkim ruchem roztarł je w swoich dłoniach.
- To trwałoby wieki… - mruknął.
Po chwili wypuścił jej dłonie z uścisku. Ponownie zaczęła masować udo.
- Jaki on był? – House zapytał po chwili, przymykając oczy i odchylając głowę na oparciu fotela.
- Mój pierwszy mąż? – zapytała automatycznie. Znowu ich spojrzenia się na moment spotkały. Zabawne – nawet teraz tak łatwo im przychodziło zrozumienie wzajemnych intencji.
- Zwyczajny. – Wzruszyła ramionami – Chodziliśmy razem do liceum, do innych klas, a potem poszliśmy do tego samego college’u. Miał na imię Michael i był rok starszy ode mnie – kontynuowała, nie przestając masować. – Studiował matematykę i fizykę. Był zdolny, dobrze się uczył. Jeszcze w liceum zapraszał mnie randki. Potem, chciał żebyśmy byli parą. Nie byłam zdecydowana, bo chciałam się skupić na nauce. Nie byłam zdecydowana, ale…- zamyśliła się – w końcu zaczęłam się w nim zakochiwać. Był miły i opiekuńczy. Dobrze się nam razem rozmawiało. W końcu zostaliśmy parą. Potem dowiedział się o raku. Resztę chyba znasz.
House otworzył oczy i patrzył na nią badawczo.
- Nie brzmi to jak miłość od pierwszego wejrzenia.
- Bo nie była. – znowu wzruszyła ramionami. – Przypomina trochę historię z Chasem, prawda?
House nie opowiadał. Tym razem w milczeniu kontynuowała masaż.
- Wyszłaś za niego z litości?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Było w tym pewnie sporo współczucia. Choroba Michale była dla mnie wtedy szokiem. Wydawało mi się, że to dobry pomysł.
- Ale go kochałaś?
- Tak. – przytaknęła. – Na pewno go kochałam.
- Chyba jest trochę lepiej?
- Trochę – wymruczał.
Przez chwilę zatrzymała ruchy dłoni. Było to jednak dość męczące dla osoby, która jednak nie jest profesjonalną masażystką.
- Poszłaś na kurs masażu, jak już tutaj byłaś?
- Tak, pewnie ponad pięć lat temu. Nie praktykowałam jednak za dużo.
Kiwnął głową i nie komentował. Cameron poczuła się znowu głupio – no tak, kurs masażu był jedną z tych rzeczy, które robiła z myślą o nim. Było to beznadziejne i żałosne. Jak całe to uczucie do niego.
- Teraz się przydało – mruknął, jakby przed chwilą czytał jej w myślach. - Otwórz szufladę. – wskazał niecierpliwym ruchem głowy.
Niepewnie i nieco ponaglana jego gestami, otworzyła w końcu najniższą szufladę w jego biurku.
- Czerwone opakowanie. To dla ciebie. Szczęśliwego nowego roku. – dodał, czując się niezręcznie. Szczególnie, że był kwiecień.
Cameron wyjęła z szuflady małą paczkę. Patrzyła na niego z radością na twarzy.
- Płyta?
Kiwnął głową i odwzajemnił jej uśmiech.
- Nie mogę znieść, że twoje własne wybory muzyczne oscylują wokół Britney Spears.
Ponownie się uśmiechnęła. House miał świetny muzyczny gust i nie zdarzyło się jeszcze, żeby płyty, które dostawała od niego co roku na Gwiazdkę nie podobały jej się.
- Dziękuję. – Przeszło jej przez myśl, że to pierwszy raz, kiedy ona nie miała dla niego prezentu. Nawet o tym nie myślała tej zimy w Chicago.
- Kontynuuj – Ponaglił ją House. Odłożyła paczkę na biurko i ponownie zaczęła masować jego udo. Pomimo tego, że wszystko to razem było nieco dziwne, to oboje nie mieli ochoty jakoś tego zakończyć.
- Nie mam nic dla ciebie – powiedziała w końcu.
Nie odpowiedział.
- Jesteś zadowolona ze swojej nowej posady? – zapytał po chwili.
- Tak.
- To dobrze.
Znowu w milczeniu kontynuowała masaż. Dziwne, House jak zupełnie nie on, zapytał się po prostu i nie drążył tematu. „Może Wilson ma rację, że House się bardzo zmienił?”
- Hej, zaczynam tęsknić za twoimi złośliwymi uwagami!
Uniósł brwi i otworzył oczy.
- Twój nowy szef to totalny idiota.
Cameron wybuchła śmiechem. „No nie, tak bardzo się jednak nie zmienił”.
- Oczywiście. Wiesz, gdzie teraz pracuję.
- Wiem wszystko – wzruszył ramionami.
- Bolą mnie już ręce. Już chyba ci lepiej, prawda?
- A gdzie twoja potrzeba dzielenia cierpienia z pacjentem?! - House westchnął teatralnie, ale ponieważ Cameron już zdążyła się lekko odsunąć, wstał i założył spodnie.
- Normalnie przychodzi tu sto razy dziennie, a teraz, jak było ciekawie, to cisza! – dodał zapinając spodnie.
- Kto? Cuddy czy Wilson?
- Czy to nie wszystko jedno?
Cameron uśmiechnęła się. Nie czuła się już głupio ani niezręcznie. W zasadzie czuła się bardzo dobrze i nie miała ochoty wychodzić. Ale przecież nie zamieszka teraz w jego gabinecie? Sięgnęła po paczkę.
- Pójdę już. Jeszcze raz dziękuję – podniosła prezent
– Możemy nadal być przyjaciółmi. – zaproponowała nagle i poczuła, jak głupio to zabrzmiało.
House najwyraźniej chciał to skomentować, ale w ostatniej chwili jakby zmienił zdanie. Po prostu kiwnął głową.
- Idź już. W sumie to jestem nawet zajęty.
Usiadł przy biurku i zaczął przeglądać coś na swoim komputerze.
Chwilę patrzyła na niego, ale on tym razem już nie spoglądał na nią. Odwróciła się i wyszła.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Nie 16:13, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:19, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się! Zapewne dlatego, że nie ma tu przesadzonego dramatyzmu (do którego i ja mam skłonność) 'och,och! House, tak bardzo cię kochałam, odchodzę teraz na zawsze i juz nigdy mnie nie zobaczysz."
Dorosła Cameron, która uwolniła się od demonów przeszłości, i wraz ze świadomością, że sentyment/pamięć/uczucie do House'a zawsze w niej będzie.
Pierwszy raz od dawna są w stanie ze soba porozmawiać, a Greg jest w stanie niejako przyznać, że też o niej pamięta i w jakiś swój ułomny emocjonalnie sposób przejmuje się jej losem.
Ciepła miniatura z otwartym zakończeniem. Równie dobrze House może uświadomić sobie, że Allison, to właśnie ta właściwa, lub żyć sobie dalej w Princeton i dręczyć wszystkich dookoła. Cam też może wykonać jakiś ruch w jego stronę, bądż też wieść w miarę spokojne życie w Chicago.
Baaaaardzo mi się to podobało! Już trochę tęskniłam za Twoim pisaniem, ale thx niebiosom doczekałam się
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Nie 15:21, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Nie 16:16, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
troszkę poedytowałam.
Kejti Dziękuję No właśnie - z dramatami dajmy sobie może już spokój. Marzyłaby mi się taka rozmowa - zwyczajna, ale z podtekstami, w której oboje żartują, ale mówią też szczerze, kiedy to, że się rozumieją, interesują sobą, troszczą się o siebie i szanują, jest czymś bardzo naturalnym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michalina2312
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostróda-Mazury Zach.
|
Wysłany: Nie 16:46, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Aż szkoda, że się skończyło...
Będzie może kolejna część?
Cudo:) Tak trzymaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:41, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Pewnie, że mi się podobało. Taka zwyczajna rozmowa, choć jak na House'a niezwykła.
Choć dla mnie przydałby sie promyczek nadziei w ostatnim zdaniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:52, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Fajne i cieplutkie, ale jest jedno "ale": masaż bez jakiegokolwiek nawilżenia (olejku, balsamu) jest raczej nieprzyjemny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 12:09, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
DA masz rację! Hmm, powinnam im dodać ten rekwizyt.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:46, 28 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ninka, ja już Ci pisałam, że masz talent...? Pisałam, i będę pisać dalej... Cudownie oddana ich wzajemna relacja. Tak właśnie widzę to "coś", co jest między nimi. Świetnie poprowadzona ta sytuacja, ta rozmowa. Pokłony składam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sinaj
Pacjent
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:33, 01 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ale śliczne Chciałabym zobaczyć taką scenę w serialu, podsyciłaś moje naiwne hameronkowe nadzieje.
Ładne, lekkie i bardzo przyjemne, wątek z płytą jest uroczy, ale pod koniec House zachował się po swojemu i to mi się bardzo podoba - postacie jak najbardziej są sobą, ale fik jest słodki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:16, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo przyjemne, ciepłe, hameronkowe. Takie zwyczajne- niezwyczajne. Tylko pozostawia trochę niedosyt Mam nadzieję, że coś się dalej dopisze, ninko. I jeśli, to tym razem daj im oliwki nawilżającej w podwójnej dawce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
missbetty
Pacjent
Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z rodu Kraka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:47, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Strasznie ciekawy fanfic. Uwielbiam takie miniaturki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|