Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Magia świąt [BO, M, Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zuś
The Federerest
The Federerest


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 3365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:25, 31 Gru 2010    Temat postu: Magia świąt [BO, M, Z]

Zuś nie pisała nic przynajmniej od roku, ale zgłoszenie się do Secret Santa zobowiązało ją do stworzenia kolejnego ficka. Co prawda święta już dawno za nami, jednak w natłoku różnych spraw opublikowanie go wyleciało autorce z głowy. Niech więc ta historia zasieje w Waszych sercach trochę Hameronkowej nadziei na kolejny rok. Wszystkiego najlepszego!

Ze specjalną dedykacją dla Nisi, dla której ta miniaturka była świątecznym prezentem.




Przez większą część roku Biegun Północny można zaliczyć do najspokojniejszych miejsc na ziemi, jednak wraz z początkiem października zawsze wstępuje weń nowa energia. Energia nie byle jaka – magiczna! Zewsząd nadciągają niewielkie, ubrane w zielone stroje, elfy, przynosząc ze sobą stosy listów pełnych dziecięcych marzeń, a także wykradzione dorosłym pragnienia skrywane dotychczas w najgłębszych zakamarkach ich serc. Od tej pory rozpoczyna się okres intensywnego przygotowania do świąt, a radosny gwar nie cichnie aż do wigilijnego wieczoru, kiedy to podarki zostają dostarczone pod wszystkimi szerokościami geograficznymi i choć na chwilę przez każdą twarz przemyka się uśmiech.

***

Głośny trzask zamykających się drzwi spowodował, że Mikołaj, przez elfy nazywany po prostu Świętym, donośnie zachrapał, poderwał się kilkanaście centymetrów w górę, a następnie z hukiem zwalił się na ziemię tuż obok kanapy, na której jeszcze przed chwilą spokojnie drzemał. Wymruczał coś niewyraźnie, potarł dłonią zaczerwieniony nos, po czym obrócił się na bok i ponownie zapadł w sen. Na to młoda elfka, która przed chwilą bezceremonialnie wtargnęła do gabinetu, nie mogła już spokojnie patrzeć. Amira, bo tak właśnie miała na imię, szybko podbiegła do leżącego na grubym, miękkim dywanie mężczyzny i z gracją wskoczyła na jego okazały brzuch.
- Święty! – zawołała donośnym, jak na tak niewielkich rozmiarów istotkę, głosem. – ŚWIĘTY!
Za drugim razem wrzasnęła Mikołajowi wprost do ucha i tym razem udało jej się sprawić, by otworzył oczy.
- Nie, nie chcę już ciasteczek… - wymamrotał na wpół przytomnie. – Napiję się tylko mleka. Ach, to Ty – dodał po chwili, bardziej już rozbudzony.
Zdjął Amirę ze swojego swetra i delikatnie postawił ją na stole, a sam wstał, zakładając na nos okulary w delikatnej, srebrnej oprawce. Zdawał się nie zauważać podekscytowania elfki, która niespokojnie kręciła się po stole, co jakiś czas popiskując niecierpliwie.
- Święty, może zechciałbyś mnie w końcu posłuchać? Czyściłam właśnie sanie, gdy w samym kącie bagażnika znalazłam TO – pstryknęła palcami i tuż obok niej na stole wylądował kilkakrotnie przewyższający ją worek przewiązany czerwoną wstążką. – Co TO jest?!
- Wygląda… ale… - Święty wyraźnie się zmieszał, a jego policzki nabrały lekko różowej barwy.
- Ale? Chyba zdajesz sobie sprawę, że to oznacza, iż w zeszłym roku pozbawiliśmy kogoś podarku!
- Otwórz worek, koniecznie musimy sprawdzić, ile prezentów nie dotarło do swoich właścicieli. Jak to się mogło stać? – potarł z zakłopotaniem podbródek. – Chyba pora pomyśleć o emeryturze…
Amira pociągnęła za wstążkę, a na stół wysypały się pierwsze prezenty. Mikołaj chwycił worek i wywrócił go do góry nogami, by pozostałe również ukazały się ich oczom i wtedy elfka jęknęła cichutko. W ręku trzymała niewielką kartkę papieru, którą po chwili zaczęła machać przed nosem Mikołajowi.
- Pamiętasz? Własnoręcznie napisałam to życzenie po spędzeniu kilku dni w towarzystwie tych ludzi i obiecałeś, że na pewno nie zapomnisz. Chyba faktycznie powinieneś pomyśleć o emeryturze – westchnęła.

***

W Princeton Painsboro Teaching Hospital nikt jeszcze nie myślał o świętach. Październik powoli dobiegał końca, a pracy wciąż było tyle, co zwykle. Przypadek za przypadkiem, pacjent za pacjentem – niekończący się wyścig z czasem… Amirze nietrudno było pozostać niezauważoną. Bądź co bądź, spokojnie mieściła się w ludzkiej dłoni, a rozgardiasz panujący w szpitalu dodatkowo działał na jej korzyść. Szybko odnalazła gabinet, w którym ubiegłego roku spędziła całkiem sporo czasu, a delikatny uśmiech rozjaśnił jej drobną twarzyczkę, gdy ujrzała swoją podopieczną, Allison. Nie zmieniła się prawie wcale – długie, jasne włosy wciąż opadały jej na ramiona, gdy w skupieniu wypełniała dokumenty i może tylko oczy, które co jakiś czas odrywała od papieru, pozbawione były radosnej iskierki, jaka niegdyś stale w nich tańczyła. Amira przysiadła na wysokiej stercie medycznych dokumentacji i w skupieniu przyglądała się pracującej lekarce. Emocje unosiły się w powietrzu i nie musiała nawet zaglądać do jej umysłu, by wiedzieć, co zaprząta myśli kobiety.

***

- Myślę, że nie jest jeszcze za późno! – wykrzyknęła podekscytowana elfka, gdy tylko z powrotem znalazła się na biegunie.
- Na co nie jest za późno? – Mikołaj zdawał się nie podzielać radości Amiry.
- Jak to „na co”? Na dostarczenie zeszłorocznych prezentów! Niech te święta będą udane dla tych, o których zapomniałeś w zeszłym roku. Posłuchaj, wszystko już wymyśliłam – rzekła, po czym wskoczyła na ramię brodatego staruszka i zaczęła gorączkowo szeptać mu do ucha to, czego udało się jej dowiedzieć podczas wizyty w PPTH.

***

Wigilijny wieczór dla pracowników szpitala właściwie niczym nie różnił się od innych grudniowych wieczorów. Korytarze zostały przystrojone kolorowymi ozdobami, a po południu odbyło się krótkie spotkanie opłatkowe dla wszystkich lekarzy, jednak ludzie chorowali tak, jak każdego innego dnia i trudno było poczuć magię świąt, mając wokół siebie tyle bólu i cierpienia.
Zaledwie Święty Mikołaj przekroczył próg PPTH, poczuł, jak wiele osób liczy na świąteczny cud. Jedni oczekiwali na przełom w leczeniu, inni pragnęli, by w ich życiu w końcu zaszły jakieś zmiany, a jeszcze inni potrzebowali tylko odrobiny wsparcia, ale dla wszystkich wspólna była nadzieja, że tegoroczna wigilia będzie przełomowa.
- Mamo, popatrz! Popatrz! To Mikołaj, prawdziwy Mikołaj! – z zamyślenia wyrwał go pisk jakiegoś malca, który chwilę później stał już tuż obok niego. – Przyniosłeś coś dla mnie? Mamusia mówi, że grzeczne dzieci zawsze dostają prezenty, a w tym roku naprawdę starałem się jej słuchać! – w oczach chłopca zabłyszczała nadzieja.
- Poczekaj, chyba coś znajdziemy – rzekł Święty, po czym zanurzył rękę w swoim wielkim worku, szukając podarku mogącego uszczęśliwić chłopca.
Wkrótce Mikołaj został otoczony przez wiele innych dzieci, z których każde chciało usiąść mu na kolanach oraz sprawdzić, czy i dla nich znajdzie się coś w przepastnym worze. Co bardziej rezolutnym trudno przychodziło uwierzenie, że Święty jest najprawdziwszym w świecie Mikołajem i nie dawały za wygraną, póki przynajmniej kilkakrotnie nie wytarmosiły go za brodę. Amira przyglądała się temu z uśmiechem, a kiedy w końcu ostatni mały pacjent oddalił się, radośnie podskakując, przypomniała zmęczonemu Świętemu o głównym celu ich wizyty w New Jersey.
- Załatwmy to jak najszybciej, musimy jeszcze przecież zdążyć rozdać wszystkie tegoroczne upominki!

***

- Idź do niej, czeka na ciebie. Czeka każdego roku.
Co u licha?! House gwałtownie potrząsnął głową. Zdecydowanie zbyt długo o tym myślał, jeszcze tego brakowało, by zaczął konwersować z własną podświadomością. Kiedy jego wzrok powędrował do drzwi, wzdrygnął się nerwowo. W progu stał bowiem nie kto inny, jak Święty Mikołaj, który w dodatku wpatrywał się w niego przeszywającym wzrokiem. Święty Mikołaj, też coś! Staruszek pewnie nawiał z psychiatryka i kupił ten idiotycznie czerwony strój w sklepiku z rzeczami za dolara. House wstał, opierając się o biurko i schylił się, by sięgnąć po swoją laskę. Po chwili wyprostował się i ze zdumieniem spostrzegł, że drzwi do gabinetu są zamknięte i ani wewnątrz, ani na zewnątrz nie stoi żaden mężczyzna. Zaklął cicho, z powrotem opadając na krzesło i odszukując w kieszeni spodni Vicodin. Jesteś idiotą, House. Co ten kretyn z doczepianą brodą może wiedzieć o twoim życiu?!

***

Stał przed drzwiami do jej gabinetu, tocząc kolejny zaciekły bój z własnymi myślami. Wejść czy nie wejść, oto jest pytanie! Rozważał mocne i słabe strony obu tych wariantów i wiedział, że w końcu musi wybrać któryś z nich. Nie mógł przecież bez końca sterczeć na środku korytarza, zwłaszcza że już kilkakrotnie złapał pielęgniarkę Betty na posyłaniu w jego kierunku rozbawionych spojrzeń. Z logicznego punktu widzenia nie miał nic do stracenia. Wywrócił oczami i wciąż niepewny tego, co właśnie zamierzał zrobić, nacisnął klamkę.

***

Zadrżała lekko, słysząc otwierające się drzwi. Odwróciła się w ich kierunku, a kiedy zobaczyła House’a, kubek, który trzymała, wysunął się z jej dłoni i głośno uderzył o podłogę. To śmieszne, że mimo upływu lat wciąż reagowała w ten sposób, kiedy niespodziewanie pojawiał się w pobliżu. Przezwyciężyła w sobie chęć zaproszenia go do środka i z powrotem odwróciła się w kierunku okna, ale on nie czekając na przyzwolenie przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi.
- Wypatrujesz pierwszej gwiazdki?
Milczenie.
- Już się pojawiła, popatrz – wskazał palcem w odległy zakątek ciemnego nieba. Spojrzała na niego pytająco, jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ponownie się odezwał. – Wesołych świąt, Cameron.
Najpierw zesztywniała, a po chwili oblała ją fala gorąca. „Wesołych świąt”, tak właśnie powiedział! Przez chwilę stała nieruchomo, starając się uspokoić oddech, po czym powoli odwróciła się w jego stronę. Stał na tyle blisko, że bez trudu mogła dostrzec nieznany błysk w jego błękitnych oczach. Żadne z nich nie było w stanie wskazać chwili, w której ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Wesołych świąt, House. – wyszeptała, gdy w końcu oderwali się od siebie.

***

- Święty, zajedźmy choć na chwilę pod gabinet Allison – poprosiła Amira. Właśnie skończyli obdarowywanie mieszkańców New Jersey prezentami i ich długa podróż w kierunku Starego Kontynentu.
- Przecież jeszcze chwilę temu nalegałaś, byśmy jak najszybciej zabrali się za rozdawanie pozostałych paczek – przypomniał jej Mikołaj, jednak napotykając twarde spojrzenie elfki, skierował sanie z powrotem w kierunku szpitala. – Niech Ci będzie – westchnął – tylko nie narzekaj później, jeśli znowu ktoś nie otrzyma swojego wymarzonego podarku.
- Och, popatrz tylko! – wykrzyknęła Amira, kiedy stanęli na pokrytym śniegiem tarasie. – Chyba się udało!
W oczach elfki zabłysły łzy wzruszenia, gdy przyglądała się Cameron stojącej w objęciach mężczyzny, który jeszcze przed chwilą całował ją tak, jak nigdy wcześniej. Tych dwoje w końcu się odnalazło, a teraz spoglądali w rozgwieżdżone niebo snując marzenia o wspólnej przyszłości, która nagle przestała wydawać się nierealnym pragnieniem.
- W końcu zrozumieli, że są sobie przeznaczeni! Prawdziwe uczucie, choćby nie wiem jak silnie tłumione, nie zginie i któregoś dnia powróci. Czasem tylko trzeba wskazać komuś drogę… Czy to nie piękne? - westchnęła cichutko Amira. – Święta naprawdę są czasem cudów.
- Tak, to właśnie magia Bożego Narodzenia! – odparł Święty, po czym poderwał zaprzęg reniferów w górę. – Na nas już pora, wesołych świąt, New Jersey!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:29, 02 Sty 2011    Temat postu:

Zuś, z wielką przyjemnością przeczytałam twój prezent dla Nisi. Piękne opowiadanie ci wyszło, a Hameronek wdzięczny i naturalny.

W dodatku udało ci się naprawdę uchwycić atmosferę gwiazdkową.

Jakby czas miniony wrócił, a wraz z nim ja do PPTH z okolic czwartego sezonu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin