|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:51, 24 Wrz 2008 Temat postu: Kolory życia [Z+epilog] |
|
|
Witam wszystkich.
Oto pierwsza (!) mała próba sił w Hameronkowym wątku. Już od dawna myślałam o czymś takim, ale porządnego kopa dał mi początek 5 sezonu.
Coś dla osób +16. Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam we wpisywaniu kodu.
Dziękuję Zuczkowi za wyjaśnienia :-)
Zweryfikowane przez kropka_35
Ficzek dedykuję wszystkim Hameronkom.
Miłego czytania.
1/12. Szarości
Jeszcze wczoraj wydawało jej się, że na wszystko ma odpowiedź, że porusza się po wartościach jak po skale, że są rzeczy niezniszczalne, że ze wszystkim da się uporać przy odrobinie samozaparcia i cierpliwości, że przenikanie się bieli i czerni życia nie istnieje, a szarość przywodzi na myśl tylko niebo w deszczowy dzień.
Otulona własnymi ramionami, z zamkniętymi oczyma rozkoszowała się jednymi z ostatnich promieni jesiennego słońca. Wiatr łagodnie rozczesywał jej włosy. Poddała się tej delikatnej pieszczocie i uśmiechnęła. Taki sam wiatr czesał jej włosy kilka lat temu na pogrzebie Michela. Jej pierwszego mężczyzny, jej miłości, jej męża, jej początku i końca dziewczęcego marzenia. Miała wrażenie, że stoi tuż obok i pieszczotliwie tuli swój nos do jej włosów. Jak w Kanadzie podczas wariackiego wyjazdu, kiedy okazało się że mają mało czasu. Oczy stały się nagle za ciasne. W gardle skłębiła się nagle niebezpieczna kula.
Znajomy dźwięk przywrócił ją do rzeczywistości. Otworzyła oczy. Trzeba wracać. ER-ka czeka. Niebieski kod nie wróżył niczego dobrego. Jeszcze ostatnie spojrzenie na spokojną taflę jeziora w pobliskim parku i trzeba wracać. Natychmiast.
xxx
To były dwie ofiary wypadku. Na spokojnie jadącego rowerzystę wpadł pijany kierowca potrącając po drodze pieszego. Całe szczęście, że tylko wyglądało strasznie. Skończyło się na złamanych nogach, ogólnych potłuczeniach i wielkich siniakach i rozmowie z policją.
Była prawie 30 godzin na nogach. Ciało wołało odpoczynku, ale głowa pracowała jak szalona. Przyzwyczaiła się do wariackiego tempa. Zawsze było cos do robienia. Jeśli nie pacjenci to papierkowa robota do nadrobienia - rejestry, zestawienia, karty...
- Hej – usłyszała nagle gdzieś nad sobą – masz zamiar dziś wrócić do domu?Twój dyżur skończył się kilka godzin temu - Cuddy patrzyła na nią znad sterty papierów. Cameron podniosła oczy i bezradnie wskazała ręką stos dokumentów
- Chciałabym, ale zostało mi jeszcze trochę papierkowej roboty...
- Pojutrze – odpowiedziała – jesteś tu od ponad 30 godzin. Wystarczy. To był dla nas wszystkich trudny tydzień. Szpital nie zawali się jeśli dokończysz to pojutrze. Już blisko 21.00. Po prostu idź do domu. Odpocznij. To polecenie służbowe – dodała widząc że Cameron próbuje sięgnąć po kolejną teczkę.
Młoda lekarka zawahała się.
- Dziękuję – powiedziała ściszonym głosem ledwie słysząc samą siebie.
xxx
Od kilku minut stała pod prysznicem próbując zmyć z siebie brud, zmęczenie i stres. Pozwoliła kojącym kroplom wody przemierzać ciało walcząc z piekącą solą pod powiekami i tą samą gulą w gardle znad jeziora. Myślała, że ten ból ma już za sobą. Że poradziła sobie ze śmiertelną konsekwencją swojego wyboru sprzed lat. Zaledwie kilka dni temu rozmawiała z Wilsonem. Rozmawiała? Właściwie słuchała jego bólu w pozornie spokojnym głosie. Widziała go płaczącego w szpitalu przy łóżku Amber. Potem widziała jego nieme łzy na pogrzebie. Tak. Śmierć zdecydowanie zmienia wszystko. Pracując z chorymi powinna się do tego przyzwyczaić, że odchodzili, że choroba wygrywała. Ale było inaczej. Każdy, kto umierał zostawiał rysę. Wspomnienie czegoś nieokreślonego łagodzonego tylko radością kolejnego zwycięstwa nad chorobą.
Gula w gardle rozrosła się do niebotycznych rozmiarów. Otworzyła usta, by zaczerpnąć powietrza. Nieposłuszne oczy. Podniosła twarz pozwalając, by woda zmywała łzy. Poddawała się im bezgłośnie pozwalając, by przepływały mocą nagromadzonych od tygodnia, a może ostatnich dwóch miesięcy, a może kilku lat....
House... Kolejna fala emocji wstrząsnęła jej ciałem. Nigdy nie wiedziała, że jedna sekunda może się rozwlec w całą masę koszmaru sprzecznych emocji, że druga sekunda może wyzwolić prawie wszystkie wspomnienia nagromadzone w umyśle przez trzy lata pracy z nim. Od tych najlepszych, kiedy kochała (a może wydawało jej się że kochała?) aż po te najgorsze, kiedy miała ochotę wyszarpać mu wszystkie wnętrzności, bić gdzie popadnie za najdrobniejsze w jej mniemaniu upokorzenie. To co się wydarzyło dwa miesiące temu wydawało jej się konsekwencją życia jakie prowadził jej były szef. Był jak wielki TIR pędzący do samozagłady. Tylko dlaczego porozbijał tyle ludzi wokół siebie? Uśmiechnęła się przez łzy – przez te wszystkie lata powinna się do tego przyzwyczaić.
Nagle łzy popłynęły szybciej. Tłumiony szloch wypalił jej dziurę w gardle.
- Nie do końca TIR – pomyślała, bo w trzeciej sekundzie przewinął jej się film z „ludzkimi” w jej mniemaniu zachowaniami House’a. W jego dramatycznych próbach ratowania życia i zdrowia pacjentów i w jego nieokreślonym spojrzeniu, które umiało pokazać nieoczekiwaną łagodność i zrozumienie. Kluczem był Wilson. Potrafił z niego wydobyć to, czego nie udawało się nikomu innemu.
Wiedziała też, że kilka razy udało się i jej złamać nieprzystępność, pokonać sarkazm, że była jedyną której pozwolił wejść do domu, gdy był na wymuszonym sytuacją detoksie, że... prawie poczuła jego dłoń na ramieniu. Jak wtedy kiedy mówił, że jest z niej dumny kiedy siedziała zapłakana albo ten wymuszony-nie wymuszony i oddany pocałunek po którym długo czuła miękkie i łagodne rysy jego ust.
Raz prawie niedostrzegalna czułość i empatia, a za chwilę wystrzelany sarkazm z karabinu maszynowego... Emocjonalny koszmar... Myślała, że udało jej się uporządkować tę sprawę. Jakże była zaskoczona swoją reakcją na ostatnie wydarzenia...
Musiała też przyznać, że w swoim szaleństwie często miał rację. ER-ka pokazała jej to dokładnie. Pacjenci przychodzili i odchodzili. Nie sposób było ich zapamiętać. Przekazywała ich dalej, albo po prostu wypisywała do domu. Zasada „wszyscy kłamią”, a jeśli nie kłamią to kombinują – działała. I co najdziwniejsze – House miał racje w jednym – trzeba skopać tyłek chorobie. ER-ka była szybka. Nie było czasu na trzymanie za rękę i zaprzyjaźnianie się z pacjentami. Szybka diagnoza, szybkie leczenie i pacjent przechodził dalej. Wypracowała swój system, swój kod zapamiętywania pacjentów, dolegliwości z jakimi przychodzili bądź byli przywożeni – i... kopała w tyłek chorobę.
Nagle biel i czerń jej życia splotła się w szarość. Poczuła się koszmarnie zmęczona. Jakby te wszystkie lata tak starannie planowane i przeżywane uczyniły jej rewoltę.
Najdziwniejsze było nie tyle to, że nie płakała od kilku chwil, ale to że nie mogła rozpoznać głosu własnego serca, które zawsze wiedziało co zrobić.
Wszystko było zawsze takie proste. Dziś nic nie było. Nawet Chase z jego cudownie i historycznie już namolnym: „Hej! Jest wtorek...”.
„Jeszcze chwilę” pomyślała wyprostowując się pod strumieniem wody, choć łazienka krzyczała o powietrze poprzez kłęby pary.
xxx
Zanim otulona cudownie miękkim szlafrokiem zakopała się w pościel wysupłała gdzieś z głębi zmęczonej siebie jeszcze jedną myśl. Wydała jej się tak szalona jak ostatnie wypadki w szpitalu. Niemal nie do ogarnięcia. Jak uporządkować coś co wydawało się uporządkowane w jej biało-czarnym świecie? Jak zmierzyć się ze śmiercią, którą dawno uznała za zamknięty rozdział życia? Jak zmierzyć się z żywym, wspomnienie którego szarpało jej serce na wszystkie możliwe strony? Jak spędzać życie z Chasem, kiedy sama nie rozumie swojego stanu? Była taka wściekła wysyłając proszącego House’a o pomoc do piekła i za chwile pogodna rozmawiając z Wilsonem. Czuła że jej serce pokonuje diabelski młyn. Zasnąć, zasnąć. Przestać myśleć....
Czując jak sen odbiera jej świadomość pozwoliła unosić się jego otchłani. Zasypiając miała nadzieję że sen ukoi jej zmęczone ciało i serce. Że może jutro przyniesie jakąś odpowiedź, jakiś pomysł, podpowie rozwiązanie....
--------------------------------------------
Ps. Nie wiem jak miał na imię mąż Cameron. Być może komuś wpadło to imię do ucha? Wstępnie nazwałam go Michael.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Wto 17:41, 04 Lis 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
corazón
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:07, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wow!
Świetnie napisane. Wg mnie oddałaś całą Cam i jej emocje. Jestem pod wrażeniem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:41, 24 Wrz 2008 Temat postu: Re: KOLORY ŻYCIA |
|
|
kropka_35 napisał: | Zaledwie kilka dni temu rozmawiała z Wilsonem. Rozmawiała? Właściwie słuchała jego bólu w pozornie spokojnym głosie. Widziała go płaczącego w szpitalu przy łóżku Amber. Potem widziała jego nieme łzy na pogrzebie. Tak. Śmierć zdecydowanie zmienia wszystko. |
Ładnie, tak spokojnie... Fik utrzymywany jest "w takim samym rytmie", nic go nie zakłóca... I Cameron jest taka "cameronowata" Bardzo dokładnie i konsekwentnie przedstawiłaś świat widziany jej oczami. Oby tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soren jael
Student Medycyny
Dołączył: 15 Paź 2007
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:19, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
pomimo kilku zdań, które mi stylistycznie "zgrzytają", uważam, że to naprawdę dobre opowiadanie. niby mało w nim akcji, bo większość opowiadania dzieje się pod prysznicem a mimo wszystko bardzo tu bogato w emocje. a poza tym podoba mi się, bo ja jakoś tak podobnie wyobrażam sobie Cameron 'od wewnątrz', więc cały klimat fika bardzo mi leży.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Uthar
Pacjent
Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 21:20, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Brak mi fikow z camerona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Śro 21:33, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Brawo kropka! Świetny debiut i byle tak dalej Z dumą przekazuję Ci pałeczkę komentatora emitowanych odcinków.
Masz odwagę pisać o przeżyciach Cam i robisz to wyśmienicie. Eithne napisała, że wszystko jest spokojne i wyważone. Jak dla mnie, to w tym fragmencie był początek piekła przeżyć wewnętrznych, rozterek i wszystkiego tego, o czym woli się nie pamiętać, zepchnąć na dno świadomości, byle tylko przetrwać normalnie kolejny dzień. Czy jednak normalność to wszystko, czego Cam oczekuje od życia?
Nikt nie zna imienia męża Cam. Nawet nie wiemy, czy używa nazwiska po mężu, czy swojego panieńskiego. Michael - ślicznie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:58, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ufff.....
Troche mi ulżyło. Dziękuje wszystkim za ciepłe przyjęcie i dobre słowa.
Jutro wrzucę kolejny "kolor".
Mam nadzieję, że spodoba się wam cały pomysł fika i wiele niuansów, które zamierzam wprowadzić.
Narenika!
Właśnie tego sie bałam najbardziej. Pokazać coś "od środka" Cameron.
Cieszę się, że się podoba. Postaram sie kolejnych części nie zepsuć.
Tymczasem jestem pod wrażeniem twojej twórczości i tłumaczeń. Chylę czoła!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:49, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
taki spokojny , opis uczuć kogoś kto chce czuć miłość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:59, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jak obiecałam wczoraj, wrzucam kolejną część, w której dowiadujemy się trochę więcej o tym, dlaczego tamtego wieczoru House się upił
Zatem - miłej lektury!
2/12. Czerń
Biegła mijając innych porannych biegaczy jakby nagle dostała skrzydeł. Adrenalina pracowała na jej korzyść. Jeśli nie przespać – to wybiegać. Jej złota zasada radzenie sobie ze stresem działała! To było cudowne: poczuć chłód jesiennego poranka i podziwiać wstające słońce. Świat ma tyle do zaoferowania! To już prawie czwarty kilometr. Jeszcze chwila i trzeba wracać. Zatrzymała się łapiąc z trudem powietrze. Zmierzyła puls i uśmiechając się do siebie – była w niezłej formie – zawróciła. Świat nie jest taki zły – myślała. To dlatego tak kochała poranki, te chwile tuż przed wschodem słońca, kiedy chłód nocy ustępował ciepłu dnia. Kiedy światło miażdżyło mrok i sprowadzało nowe jutro, nową nadzieję, nowe wyzwanie.
Kiedy dotarła do domu okazało się, że drzwi są otwarte. - Zapomniałam zamknąć? - przemknęło jej przez myśl. Ostrożnie uchyliła drzwi..
- To ja! – usłyszała radosny głos. Uśmiechnięty Chase stał w drzwiach kuchni i machał dzbankiem świeżo zaparzonej kawy – pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę i podam śniadanie do łóżka, ale zastałem tylko twój szlafrok...
Od trzech miesięcy miał klucz do jej domu. Zresztą ona do jego drzwi również. To był impuls. Wydawało się jej, że wiodła ją wtedy dobra ręka. Odejście Formana, zwolnienie Chase’a. Czuła, że teraz ona musi coś zrobić. Zostawiła ten papier z rezygnacją przekonana, że zmiany są wręcz konieczne, że czas jest idealny, że może Chase i ona... Serce mówiło, że.... no właśnie. Co mówiło? Nie chciała na razie przypominać sobie tamtego wydarzenia
- Cześć – mruknęła mu w koszulę przytulając się do niego – chcę kawy, dużo kawy... To śniadanie do łóżka aktualne? – zajrzała mu przez ramię do kuchni.
- Jak chcesz mogę je tam zanieść – zaoferował nagle z szelmowskim uśmiechem – wiesz... mamy jeszcze trochę czasu... i...
Roześmiała się widząc jego pocieszną, pełną nadziei na coś więcej minę.
- Trzeba było dać znać. Nie biegałabym.... - wyszeptała mu w ucho. Przygarnął ją do siebie. Wtuliła się w niego czując przez skórę ciepło jego ciała. Smakował czekoladą z muffinki i miętą. Miętą? Kawa z miętą? – myślała przechylając głowę, żeby łatwiej mógł dostać się do jej szyi
- Alison – usłyszała po chwili delikatnej pieszczoty – wszystko w porządku? Widziałem jak rozmawiałaś z Housem....
- Prawie – odpowiedziała echem odsuwając się na długość ramienia – Wiesz, ta cała sprawa z Amber i Housem. No i Wilson... Nie podziałało to na mnie najlepiej – zamilkła. Usiadła przy stole próbując coś zjeść. Nagle stała się taka głodna. W nozdrza uderzał zapach świeżo parzonej kawy. Chase popatrzył na nią badawczo.
- House ma za swoje – powiedział twardo – czasami chce mi się powiedzieć: a nie mówiłem?!
Nagle nastrój poranka prysł jak mydlana bańka
- Co „nie mówiłem”? – zapytała.
- To musiało się tak skończyć. Myślę, że nic nie jest w stanie zatrzymać jego szaleństwa. Wiesz co potrafi wyrabiać i jak się zachowywać. Już dawno biegł w stronę samozagłady. Nie lubił jej!
- Przesadzasz – odpowiedziała spokojnie – myślisz, że chciał ją zabić? To koszmarny wypadek. Koszmarny zbieg okoliczności. I choć jestem na niego bardzo zła, nie winię go za jej śmierć! Chciałbyś zostać nauczony pokory wobec życia przez moją śmierć? – patrzyła na niego z rosnącym niedowierzaniem.
- Ty i ja to nie to samo co on, Amber i Wilson
- Chase... – westchnęła odsuwając nagle talerz – musze się umyć i przebrać. Praca czeka.
- Cameron! – Chase złapał ją za rękę – Jak możesz go bronić? To dupek! Zresztą – zawiesił głos - to nie tak...
- A jak? – dopytywała. Jej oczy zwiastowały nadchodząca katastrofę. Znał to spojrzenie na pamięć - nikt nie zasługuje na to, by cudza śmierć uczyła go pokory i zabierała wszystko i wszystkich, których kochasz.
Stała patrząc mu prosto w oczy. Zamknął oczy i wypuścił powietrze. Tak. Palnął głupstwo. Oczywiście Michel...
- Przerabiałam już to wszystko, co przerobił ostatnio Wilson. I choć mam ochotę czasami udusić House’a gołymi rękami i jestem zła na niego, to po prostu mu współczuję.
- Przepraszam – mruknął patrząc jej prosto w oczy – nie wiedziałem, że tak cię to wszystko dotknęło. Myślałem, że sprawa jest jasna i zamknięta. Minęło dwa miesiące. Świat biegnie swoim torem. To przeszłość.
- Tak – zgodziła się nagle – na pewno u ciebie. Jak widać ja muszę sobie jeszcze z tym poradzić. Chase... – powiedziała nagle łagodnie, a on odetchnął. Katastrofa zdawała się mijać ich poranne niebo – poradzę sobie. Potrzebuję tylko więcej czasu.
Chciała przygarnąć się do niego, ale nagle wyrósł przed nią jakiś kamień.
- Biegnij. Spóźnisz się do pracy – powiedziała nagle - ja mam jeszcze trochę czasu. Muszę się ogarnąć. Zobaczymy się potem.
xxx
Szpital tętnił swoim życiem.
Od dwóch godzin obserwował to co się działo w poczekalni. Od czasu do czasu wychylał się ze swojej pieczary i przyjmował pacjentów.
Dziś było wyjątkowo spokojne. Zwykle o tej porze roku bywały tłumy przeziębionych pacjentów. Może jesienne słońce i dobra pogoda sprawiały, że mniej było czerwonych nosów i wirusów krążących w powietrzu.
To była ta chwila. Ukrył się najbardziej oddalonym od przychodni pokoju. Usiadł i oparł głowę na zagłówku niesamowicie wygodnego fotela. Zamknął oczy. Miał ochotę na chwile spokojnej drzemki, ale sen nie nadchodził.
Jeszcze wczoraj odprowadzał wzrokiem odchodzącego Jimiego. Stało się. Nie umiał temu zaradzić. W jego racjonalno-wytłumaczalnym świecie pojawiła się niewiadoma. Było nią zachowanie Jimiego - kumpla od bros before hos, wspólnych wieczorów, wzajemnego ratowania skóry po kolejnych wpadkach House’a lub rozwodach Wilsona. Nie rozumiał go kompletnie, nie umiał ponazywać, nie umiał skategoryzować, dopasować swojej układanki. W jego wytłumaczalnym na wszystkie sposoby życiu nie miały prawa pojawiać się rzeczy, które nie da się wytłumaczyć. Zachowania Jimiego nie umiał sobie wytłumaczyć. Skoro nie obwiniał go o śmierć Amber to dlaczego za chwilę mówił, że nigdy nie byli przyjaciółmi. Nienawidził być bezradnym. Nie umieć nic zrobić, nie znaleźć rozwiązania. Czekał powrotu Wilsona po długiej nieobecności. Cuddy prosiła żeby dał mu czas. Długie, cholerne dwa miesiące, w których niczego nie był pewien. Może poza świadomością, że zrobił wszystko by mu ją uratować.
Racjonalizował tamtą sytuacje na wszystkie możliwe sposoby. Ulgę przyniosła mu myśl, że jej nie zabił.
Tamten wieczór... dlaczego napił się sam w jakimś pierwszym lepszym barze? Pił wielokrotnie. W samotności, z Jimim z... samym sobą. Niechętnie powrócił myślą do tamtego wieczoru. Kilka dni wcześniej diagnozowali aktora z jego coolerskiej telenoweli. Prawie cały czas zaczepiał Cameton. Ich słowne gierki doprowadzały go do przewrotnie radosnego szaleństwa. Uśmiechnął się na samą myśl. Moja szkoła. Kiedyś ją zapyta dlaczego wtedy odeszła.. A Wilson kupił łóżko wodne i odkrył, że ma chorobę morską... Tak... Jimi - jego kontakt ze światem żywych. Przypominający mu, ze jeszcze tli sie w nim tyle iskier. Tamtego wieczoru dał za wygraną. Jego bros chwycił wiatr w żagle z Amber. Jechał na motorze po pracy, kiedy w końcu dotarło to do jego durnego łba. Zatrzymał się przy pierwszym lepszym barze. Nie zamierzał się schlać. Ale się schlał. Każda kolejna szklaneczka sprawiała, że na chwile zapominał, że Wilson być może nigdy nie stanie z walizką na jego progu czekając na kolejny rozwód, że być może przestanie go potrzebować, bo dostanie wszystko od Amber. Schlał się. Coś go wtedy szarpało w środku. Ale co to było? Tak trudno przepuścić to przez gardło. Przyznać się przed sobą, że potrzebuje się kogokolwiek, kiedy udowadniało się wszystkim, że nie potrzebuje się nikogo. Idiota. Był narcystycznym dupkiem nie potrzebującym nikogo i niczego w życiu.
A jednak. Samo wspomnienie tamtego wieczoru kurczyło mu światopogląd. Barman zabrał kluczyki. Pomyślał, że zadzwoni do Wilsona i poprosi go o pomoc. Zamiast jego kumpla przyjechała ona. Stało się. Skąd mógł wiedzieć, że na ich autobus wjedzie przeklęta śmieciarka, że prawie wpadnie na jej głowę. Poradził sobie z tym co się wtedy stało. Przecież rzeczy się dzieją. Ludzie giną, umierają. Bywało, że za późno postawił diagnozę albo naobrażał pacjentów w przychodni. Stało się. Stawało się. Życie.
Ale tak naprawdę czuł się z tym kiepsko. Kiedy przyznawał się Wilsonowi wydawało mu się, że świat na chwilę stanął w miejscu, że wyskoczy mu serce. Koszmarny wysiłek na kogoś tak niemożliwie zmanierowaniego nieodczuwaniem i brakiem empatii jak on.
Poczuł dłoń na policzku. Drgnął.
Otworzył oczy i ujrzał nad sobą zielono-szaro-brązowe oczy Cameron. Wtedy zrozumiał: nie umiał sobie poradzić z odejściem Wilsona, a to z kolei oznaczało, że jest kretynem większego kalibru: nawet gdyby ktoś go w tej chwili kroił na najmniejsze kawałki nie przyznałby się przed nikim, że ma jakiekolwiek uczucia.
---------------
Z pozdrowieniami dla wszystkich czytających
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Nie 22:08, 28 Wrz 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Uthar
Pacjent
Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 19:27, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Fajny fik czekam na następne posty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:28, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ślicznie oddane uczucia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:22, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
O mój Boże... Końcówka jest taka... miła
Fik zaczyna podobać mi się coraz bardziej. Fajnie, że znowu, choć w jednej linijce pojawił się Michael.
Czekam na więcej bo opowiadanko czyta mi się niezwykle miło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:26, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
pięknie przedstawiłaś wnętrze Hause
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:23, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
kropka - naprawdę pięknie piszesz Tak delikatnie, taktownie i prawdziwie. Przeczytałam z ogromną przyjemnością i podejrzewam, że już stałam się wierną czytelniczką
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:33, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kropka - b.ładnie oddałaś uczucia House'a
a fick piszesz tak fajnie, że już się wciągnęłam i czekam na kolejne części
pomysł z kolorami - niezły !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:45, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie dobre słowa.
3 część prawie gotowa, ale wymaga wielgachnych poprawek i przemyślenia.
Nie jest łatwo skonstruować rozmowę "życia".
Do zobaczyska - mam nadzieję - jeszcze dziś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:46, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry wszystkim czytaczom.
Dziś kolejna część
Mam nadzieję że się nie pogniewacie na mnie, że tak mało dialogów....
Obiecuje poprawę.
3/12: GRANAT
Cameron... Obserwował jej poczynania na ER-ce. Był wściekły, że wróciła jakby nigdy nic się nie stało i nie dała znaku życia. Ba! Był wściekły na siebie, że niczego nie zauważył, a ten idiota Wilson zrobił z niego durnia nie puszczając pary z gęby. Serce zatrzepotało niespokojnie... Wilson... Bezradność czyniła go podatnym na wszelkie odruchy mikroskopijnych uczuć, które próbowały się przedrzeć przez grubą skórę wyuczonego dystansu.
Śmiać się i być dupkiem. Atakować w najmniej spodziewanym momencie, aby nie pozwolić nikomu na zaangażowanie. Nie pozwolić nikomu zbliżyć się choćby na milimetry czy na długość ramienia, żeby potem nie żałować, że ktoś znów będzie chciał przejąć nad nim kontrolę. Gdzieś z głębi gardła wysupłała się myśl, że odejście Jimiego nie zraniło go tak bardzo jak świadomość, że to on zawiódł na całej linii. Od tamtego pamiętnego wtorku nie wziął alkoholu do ust, choć bywały chwile, że chciał wlać w siebie całe litry, by odpłynąć w błogość i na chwile zapomnieć. Nie miał ani jednego pomysłu na to jak znowu przygarnąć go do swojego życia. Nawet Cameron nie potrafiła skłonić Jimiego do pozostania, dania mu jeszcze jednej szansy żeby mógł zacząć od nowa, żeby mógł odetchnąć pełna piersią.
Miał nadzieję że jej osobiste doświadczenia przełamią tok myślenia Wilsona, że zrozumie iż ucieczka nic nie zmieni, a tylko pozornie rozwiąże problem. To było takie racjonalne – nie uciekać od trudności tylko przyjąć je na siebie choćby trzaskały życie jak wodospad. Zmierzyć się z niewiadomą, utrzymać dystans. Nagle przyszła mu do głowy myśl, która o mało nie rozsadziła mu serca: czy sam nie był jak Wilson uciekający przed koszmarem swojego życia, przed zawiedzionym zaufaniem... Różniło ich tylko jedno: on uciekał pozostając w miejscu – Wilson natomiast chciał uciec daleko, pozostając w labiryncie uczuć.
Cameron... kiedy się dowiedział że trafiła na ostry dyżur myślał, że popłynie w gąszczu medycznych przypadków roztkliwiając się nad losem pojedynczych pacjentów. Zawsze uważał, że jest zbyt krucha – krucha! U licha! On tak pomyślał? – zbyt krucha na to stanowisko. Tymczasem radziła sobie. Mało powiedziane! Świetnie sobie radziła! Nie miał pojęcia, że asertywność chodzi z Cameron w parze i że potrafi całkiem nieźle robić z niego idiotę, a pewność siebie i przejrzystość działania sprawi, że ER-ka stanie się jednym z lepiej zarządzanych oddziałów.
Zanim stało się TO co się stało z przyjemnością zaczepiał ją przy każdej nadarzającej się okazji testując na niej rozmaite sposoby wyprowadzania jej z równowagi ze znanym i nieznanym sobie sarkazmem i pomysłowością. Nigdy mu się nie udało. Nigdy nie wiedział jak to się dzieje, że przychodziła machając jedną teczką w ręku z rewelacyjnie pachnąca kawą w drugiej i... teczka lądowała ma jego biurku, a ona odchodziła z szerokim uśmiechem na twarzy. Po TYM odsunęli się. I już sam nie wiedział czy dlatego że on nie chciał słuchać jej umoralniających kazań na temat Wilsona czy to ona znienawidziła go do tego stopnia, że nie chciała z nim rozmawiać, nie chciała go znać, nie chciała go słuchać...
Swoją drogą ten różowy uniform jest masakrycznie kiepski. Ciekawe jak wyglądałaby w niebieskim?
Jej kciuk na jego policzku i delikatna, prawie niewyczuwalna pieszczota zelektryzowała samo dno jego mikroskopijnych uczuć. Przez moment zawisł na jej kciuku jak na ostatniej desce ratunku. Ten nieznany ląd wystraszonych uczuć nagle zakpił z niego. Już otwierał usta, by zbyć ją czymkolwiek i uciec do swojej jamy, gdy usłyszał:
- Doktorze... – w tym samym momencie zajrzał jej tak głęboko w oczy jak tylko umiał próbując prześwidrować ją na wylot i zmieszać. Nawet nie drgnęła jej powieka. Sekundy rozwlekły się w nieskończoność, a ona stała nad nim i odpowiadała na jego spojrzenie. Jak można mieć trójkolorowe oczy? Myślał – ... jak widzę zdążyłeś się zaprzyjaźnić z moim fotelem.
xxx
Przyszła godzinę wcześniej, by nadrobić papierkowe zaległości z przedwczoraj. Zaskoczył ja widok House’a w jej fotelu. Pewnie jak zwykle ukrył się przed Cuddy nieświadomie wkraczając na jej terytorium. Zaledwie kilka dni temu otrzymała swój pokój. Nie było jeszcze nawet tabliczki na drzwiach, w kącie stało jeszcze kilka pudeł z jej rzeczami. Do niedawna dzieliła pokój z pielęgniarkami marząc o tym, że kiedy wreszcie skończy się remont będzie miała swoje miejsce.
Tylko przez moment chciała na niego krzyknąć. Stanęła przypatrując się - w jej mniemaniu – śpiącemu mężczyźnie i wymyślając sposoby na nagłą pobudkę.
Zatrzymała wzrok na jego twarzy. Zamknięte oczy i świadomość bycia samym sprawiła, że jego twarz zrzuciła maskę.
Bezbronność i łagodność – to był pierwszy rzut oka. Potem cierpienie i smutek. Dopiero teraz zauważyła, że kolor włosów nabrał odcieni bieli. Te dwa miesiące dodały mu kilka lat. Jedynie krótko ścięte i niesfornie układające się włosy dodawały mu chłopięcej niewinności. Leciutko otwarte usta - zawsze bombardujące zatykającą inne usta celną ripostą lub zbieraj-mnie-z-podłogi stwierdzeniem - odsłaniały dziwną miękkość. Nigdy go takim nie widziała. Wątpiła, ze uda się jej kiedyś zobaczyć go takiego.
Podeszła i pochyliła się nad nim dotykając kciukiem najdelikatniej jak mogła jego policzka. Otworzył oczy. To była chwila ulotna jak ostatni okrzyk odbijającego się echa. Prawie nie wierzyła w to co zobaczyła w przeraźliwej głębi jego tęczówek. Mnóstwo czegoś nieokreślonego, w którym uchwyciła szczątki całego wachlarza bólu i przeraźliwej samotności. Nie myślała, że aż tak cierpi. Myślała, że jest zwyczajnym sukinsynem, któremu chodzi o śniadania kradzione Wilsonowi i możliwość niezłego manipulowania ludźmi, by potem mieć satysfakcję z robienia ich w balona.
Tylko dlatego wytrzymała jego wwiercający się wzrok, że zdumiało ja odkrycie uczynione na jej fotelu. Zdołała tylko powiedzieć:
- Doktorze jak widzę zdążyłeś się zaprzyjaźnić z moim fotelem - by natychmiast ugryźć się w język.
- Wiesz – odpowiedział natychmiast – myślę, że to jedyny przedmiot, który jest zdolny moją przyjaźń wytrzymać.
- Witaj w moim królestwie – powiedziała szybko, aby ukryć zmieszanie i zdjęła rękę z jego twarzy. Zaraz potem zaryzykowała – myślę że wiele podmiotów jest w stanie nie tylko ją wytrzymać, ale uczynić czymś naprawdę dobrym.
Jego oczy natychmiast przybrały obojętny wygląd.
- Myślisz, że jak pozwolę ci tak na mnie patrzeć to doczekasz się klucza do mojego mieszkania? – zapytał zaczepnie.
- Jest schowany w szczelinie framugi twoich drzwi po lewej stronie – odpowiedziała – gdybym chciała zrobiłabym z nich użytek już dawno temu. Wybacz, muszę się przebrać i musisz opuścić mój gabinet.
- Twój gabinet? – znów zrobił ta swoja minę niedowierzającego dzieciaka i wstał z fotela. Dopiero teraz zauważyła, że schudł a koszula i spodnie wiszą na nim jak na kołku. Tak naprawdę w ostatnim czasie mijali się tylko z daleka. Sama do końca nie wiedziała czy dlatego, że jest na niego wściekła, że rozumie Wilsona, a nie rozumie House’a, czy też po prostu jest zmęczona całą sytuacją.
- Mój. Dostałam go dwa dni temu i dopiero go urządzam.
- Będę mógł wpadać na rozmowy z fotelem? – znów zrobił jedną ze swoich śmiesznych min i sprawił, że roześmiała się.
- Nie zamierzam cię tu przechowywać, ani ukrywać przed Cuddy, ale jeśli będziesz potrzebował rozmowy z fotelem... zawsze jesteś mile widziany – dodała.
Rozejrzał się po pokoju.
- Milutko – stwierdził – choć brakuje tu kilku rzeczy. Masz w czym parzyć kawę? Najlepiej się rozmawia z fotelem pijąc kawę.
- Dopiero się wprowadzam. Coś się znajdzie. A teraz łaskawie opuść mój gabinet. Moja praca wzywa, a twoi pacjenci czekają.
Znów zrobił tą swoją minę typu „...ależ mamo” i nagle spoważniał. Zawahał się.
- Cameron... dziekuję..
Spojrzała na niego pytająco.
- Za to że porozmawiałaś z Wilsonem i za... twój gadający fotel – dodał już prawie figlarnie. Dostrzegła w jego oczach mały błysk. Odwrócił sie i złapał za klamkę.
- House – usłyszała nagle swój głos – wiesz że jutro w nocy będzie najpiękniejsze niebo?
Odwrócił się zaskoczony.
- W nocy zwykle jest ciemno – odparł
Uśmiechnęła się.
- To największy paradoks świata – noc potrafi być przejrzysta, a niebo potrafi być najpiękniejsze.
Zrozumiał. Nawet najczarniejsze noce życia potrafią mieć swój urok.
- Chcesz mnie wyciągnąc na oglądanie nieba nocą?
- Nie nieba – odparła wskazując na podłużną tubę stojąca w kącie – gwiazd.
---------------
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Nie 19:18, 28 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:34, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
rozmowy z fotelem, to jest to. w ten sposób będzie bliżej niej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:46, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
aaaaaaaaa! Kocham cudnie ,cudnie. tak pięknie opisujesz wszystko ,że może być i bez dialogów czy tam z taką ilością. więcej ,więcej. części ))
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dyla dnia Nie 15:46, 28 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
freelance
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:31, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
dobra, zmotywuję się w końcu do napisania komentarza. kiedyś trzeba. pierwsze dwie części pozostawiłam bez komentarza, ale teraz nie mogę.
Nooo, grejt!
Tylko tak dalej, naprawdę! ^^
Uważam, że ten rozdział dużo by stracił, gdyby miał więcej dialogów. Przemyślenia trafne i interesująco opisane, nie powodują, że zasypiam przy drugiej linijce.
House nie jest zbitym szczeniakiem, a Cameron empatyczną panią weterynarz, która biedaczkiem się zajmie. Wszystko miło, nic do przesady.
Z niecierpliwością czekam na c.d.
PS. Motyw z gwiazdami baardzo mi się podoba, ukradnę go sobie, mogę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:33, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A dostaniemy jutro kolejną część? <prosi>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:14, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wszystko dopiero się rozkręca. Mam nadzieję nie zepsuć kolejnych części. Fani poszczególnych "szipów" odnajdą coś dla siebie
niespodzianek będzie sporo, niuansików pomiedzy bohaterami również
freelance napisała:
Cytat: | Motyw z gwiazdami baardzo mi się podoba, ukradnę go sobie, mogę? |
Włala - jak mówią rodowici Francuzi. Korzystaj ile wlezie.
A poza tym dzięki za komentarze, bo myślałam, że nikt tego nie czyta.
Szkoda WENA
dyla napisała:
Cytat: | A dostaniemy jutro kolejną część? <prosi> |
Będzie!
Gwiazdy górą, lunety dołem
Drodzy czytacze zatem do JUTRA
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Uthar
Pacjent
Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 19:36, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
fik nizly czekamy na kolejne kolorki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:03, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
WOW!
100% Cameron w Cameron!
Delikatnie, spokojnie i z wyczuciem.
Świetny debiut
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:09, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
wchodzę i patrzę, że przegapiłam nowy fik
przeczytałam i jest naprawdę super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|