|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Szatan
Pacjent
Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:19, 30 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy nowa część?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:01, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Jak spojrzałam na datę ostatniego kawałka to się lekko przestraszyłam. Tak wyszło...
Tym razem też dość długo, choć nie tak długo... I bardziej Lajtumitowo, chociaż...
Miłego czytania
Lubiła poranne dyżury... Te naprawdę poranne dyżury, kiedy miała do pracy na 7 rano. W szpitalu nie było jeszcze tak gwarno jak w południe, a ona po drodze mogła pozwolić sobie na ulubioną kawę ze sklepiku na rogu.
Allison Cameron odsłoniła żaluzje w swoim gabinecie i z radością zauważyła, że dzisiaj zapowiada się wyjątkowo słoneczny dzień. Od kilku dni było dość pochmurno, a wiosenne słońce przydałoby się nie tylko roślinom, ale i jej osobie. Spojrzała na zegarek. Do 7 pozostało jeszcze kilka minut. Wystarczająco aby przebrać się w fartuch i przejść na ER, gdzie wzięła dzisiaj dodatkowy dyżur za koleżankę.
Foster trafiła do Lightman Group, jak nigdy, spóźniona. Budzik nie zadzwonił o odpowiedniej porze, spiesząc się zbiła ulubiony kubek rozlewając kawę po całej podłodze w kuchni, a korek po drodze, spowodowany jakimś drobnym wypadkiem dopełnił całego obrazu porannych katastrof. Zanim trafiła do swojego gabinetu minęła jeszcze po drodze Cala, który po raz pierwszy pokazał jej na zegarek dając do zrozumienia by pospieszyła się jeśli mają razem jechać na spotkanie z klientem. Zanim więc zdążyła otworzyć pocztę już musiała wychodzić z firmy.
Na ERce jak nigdy nie było zbyt tłoczno. Przywieziono kilka niegroźnie rannych ofiar wypadku ze stłuczeniami i jednym złamaniem. Zleciła badania i opatrzyła kilka ran aby później mieć chwilę na pogawędkę z przemiłą Carol i drugą kawę. Do 11 obejrzała kolejnych pacjentów i wypełniła kilkanaście kart. W każdym szpitalu miała zwyczaj odwalania papierkowej roboty.
W południe dzwonek oznajmił przyjazd karetki z kolejnym rannym. Carol szybko podniosła się zza biurka, żeby zająć się pacjentem, a ona dalej pochyliła się nad gęsto zapisaną kartą. Po chwili coś ją jednak tknęło by podnieść wzrok. Usłyszała tylko, że mężczyznę postrzelono oraz, że stracił bardzo dużo krwi. Koleżanka zaraz zleciła przewiezienie na salę operacyjną. Dopiero wtedy dotarło do niej nazwisko “Lightman”.
Kiedy wybierała numer w komórce ręce zaczęły się jej trząść i czuła jak krew pulsuje jej pod czaszką.
Foster nie odbierała. Rozejrzała się w panice po szpitalnym korytarzu. Cal Lightman... Tak powiedziała Carol... Powiedziała, że przywieźli Cala Lightmana.
Jest lekarzem i musi opanować swoje nerwy w takich momentach, jednak nawet kiedy postrzelono House'a nie była tak przerażona. Może gdyby to jej przyszłoby asystować przy operacji to potrafiłaby sobie ze wszystkim poradzić. Jednak nie teraz...
- Allie!
Foster podeszła szybkim krokiem w jej stronę. Cameron obiecała jej, że będzie czekała na nią przed budynkiem szpitala i dotrzymała tej obietnicy.
- Co z nim? - Gillian wykrztusiła – Nie pozwolono mi jechać w karetce...
- Dowiedziałam się już wszystkiego, spokojnie...
- Ale...
- Spokojnie – Allison powtórzyła uparcie – Jest na sali operacyjnej. Wyjdzie z tego, nie martw się.
Foster pokręciła głową.
- Dureń jeden – mówiąc to potarła dłonią skronie – Mówiłam, żebyśmy wezwali policję kiedy ten człowiek zaczął nam grozić... Mówiłam, mówiłam... Ale on oczywiście, musi być upartym osłem.
Cameron dotknęła ramienia kuzynki. Teraz jej przyszło być tą spokojną.
- Gill... - zaczęła, nie bardzo wiedząc co ma jej przekazać - Opowiedz mi wszystko jeszcze raz i po kolei...
Dała Foster kilka tabletek uspokajających i zostawiła w gabinecie obiecując, że wróci z dobrymi informacjami. Cala nadal operowano.
Starała się złożyć historyjkę do kupy, ale Gillian mówiła bardzo chaotycznie. Pojechali do klienta, mężczyzny oskarżonego o oszustwa pieniężne na ogromne sumy. Musieli z nim porozmawiać, Cal zaczął sugerować winę tego człowieka. Mężczyzna zaczął im grozić, wyszedł na chwilę z pokoju, a kiedy wrócił miał w ręku broń.
Jeden z pocisków przebił lewe płuco. Kilka centymetrów, a Lightman dostałby w serce.
Spacerowała wzdłuż ściany swojego gabinetu ściskając telefon komórkowy w dłoni. Nie wiedziała czy ma iść na blok operacyjny, czy zostać z Foster. Wszystko ją rozpraszało, szpitalny hałas zdawał się być nie do wytrzymania.
Po raz pierwszy od dawna nie czuła się jak lekarz.
Obserwowały zza szyby jak przewieziono go na oddział intensywnej terapii. Cameron dotknęła ramienia Gillian i obie popatrzyły się na siebie.
- Jak tam? - zapytała cicho Allison.
Foster pokręciła lekko głową.
- Bywało lepiej. Nie martw się o mnie.
- O Cala też nie mam się co martwić. Jest pod dobrą opieką, wszystko przeszło bez komplikacji...
Kątem oka zauważyła, że pielęgniarka daje jej znak by podeszła. Uśmiechnęła się jeszcze lekko do Gillian i w ciszy oddaliła się na kilka kroków.
Było tuż po piętnastej. Foster dała się namówić na drobny obiad w szpitalnej stołówce kiedy Allison zauważyła nieodebrane połączenie od Emily.
- Allie!
Cameron znowu stała przed szpitalem, tym razem czekając na Em. Na ramiona narzuciła jedynie płaszcz i bez przerwy kuliła dłonie z zimna.
Gdy dziewczyna podeszła objęła ją ramionami.
- Dlaczego nie odbierałaś? - Emily zaczęła z wyrzutem – Co się stało... Zaszłam do firmy, a tam Ria powiedziała mi...
Allison zauważyła idącego w ich stronę Lockera.
- Przepraszam Em... Ale...
- Mogłaś zadzwonić do mnie nawet jakbym była w szkole. - nastolatka dodała stanowczo – Na miłość Boską, przecież to mój ojciec!
W pewnych momentach Emily bardzo przypominała Lightmana. Przypatrywała się teraz uważnie Cameron, która nie potrafiła znaleźć żadnych słów na swoje wytłumaczenie. Nawet nie było takich słów...
- Może pani wejść, jeżeli...
Foster podniosła głowę i spojrzała na pielęgniarkę, która właśnie wyszła z sali na której leżał Lightman. Kobieta uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco i podała zielone ubranie ochronne.
- Dziękuję – Gillian odpowiedziała cicho.
Pielęgniarka jeszcze kiwnęła głową i zniknęła za rogiem korytarza. Foster nałożyła na siebie drżącymi rękoma ten cienki płaszczyk i zrobiła krok w kierunku szpitalnego łóżka.
Obok stał biały taboret na którego brzegu niepewnie usiadła. Omiotła wzrokiem aparaturę i sieć kabli, do których był podłączony jej przyjaciel i westchnęła głęboko.
- Nie wzdychaj.
Na dźwięk słabego głosu natychmiast odwróciła głowę w jego stronę.
- Cal... - zaczęła zbliżając się lekko.
Zauważył, jak ukradkiem wytarła łzę z policzka.
- Wszystko widzę – powiedział po chwili – Masz na twarzy wymalowane poczucie winy, kochana.
Kącik jej ust drgnął lekko w uśmiechu.
- Jesteś idiotą – dodała – Upartym, zawziętym osłem.
- Ale nadal jestem twoim szefem.
- Ach, zamknij się – przerwała mu.
Westchnęła jeszcze raz.
- Nigdy więcej nie waż mi się czegoś takiego robić. Nigdy!
Dopiero teraz zorientowała się, że od dłuższej chwili ściska go za dłoń. Nie potrafiła jednak jej puścić.
- Co w firmie?
Przewróciła wzrokiem.
- Co w firmie? Jesteś niemożliwy.
- Pytam się tylko.
- Nie powiem ci. Jak stąd wyjdziesz to dopilnuję żebyś nie pojawiał się w Lightman Group przez przynajmniej miesiąc. Zabiorę ci komórkę.
- I jak mam się kontaktować z córką?
- Córka też tego dopilnuje...
Skrzywił się lekko kiedy poruszył na łóżku. Popatrzyli na siebie uważnie. Teraz on zaczął ściskać ją za rękę.
- Nigdzie nie idę – wyszeptała – Nigdzie.
Emily czuła, że wszystkie mięśnie w jej ciele są napięte, a suchość w gardle jest nie do wytrzymania. Szła za Allison nie bardzo orientując się ile sal i korytarzy już minęła. Dopiero jak stanęła przed drzwiami pomieszczenia w którym leżał ojciec i gdy zobaczyła go na szpitalnym łóżku puściły jej nerwy, a razem z nimi od dawna powstrzymywany potok łez.
Cameron przytuliła ją do siebie jeszcze raz i podała chusteczkę. Podnosząc głowę zauważyła Gillian siedzącą obok łóżka.
Kiedy Em wytarła wilgotne oczy i nałożyła ubranie ochronne mogła razem z Allie wejść na salę. Lightman natychmiast otworzył oczy, a Foster z lekkim zakłopotaniem wstała ze swojego miejsca.
- Tato... - Emily zaczęła cicho. Bardzo chciała go uściskać, ale bała się że zrobi mu krzywdę. W otoczeniu szpitalnych sprzętów wydawał się taki inny, jak nie jej ojciec. Pocałowała go w policzek i dotknęła delikatnie ramienia.
- Jak tam Em? - zapytał lekko ochrypłym głosem
- Bardzo, bardzo się o ciebie bałam.
Lightman uśmiechnął się lekko.
- Przecież nic mi nie jest.
Allison przyniosła jeszcze jeden taboret i Emily usiadła obok łóżka.
- Myślę, że nie powinno być tu takiego tłumu... - Foster odsunęła się na kilka kroków.
- Nie powinno – Cameron przytaknęła – Ale ja tu jestem służbowo, więc...
- Pilnowałaś czy nie zaszyli mi żadnego skalpela? - Lightman spojrzał w jej stronę.
Allie nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Nie bój się. Nie dostałeś żadnych gratisów przy operacji.
- Choć tyle dobrego – dodał znowu krzywiąc się lekko.
Obie z Foster wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i cicho wyszły z sali.
- Powinieneś odpoczywać tato.
- Ale ja odpoczywam, Em...
- Posiedzę z tobą... Ale pod warunkiem, że zaśniesz.
- Wszystko w porządku?
Locker spojrzał na Gillian, która razem z Cameron wyszły na korytarz.
- Jeżeli będzie się pilnował i odpoczywał, to na pewno wszystko będzie w porządku – odpowiedziała Foster.
Allie uśmiechnęła się lekko. Widziała, że jej kuzynka jest teraz znacznie spokojniejsza.
- Najgorsze jest to, że zdaję sobie sprawę... - Gillian zaczęła po chwili odwracając się i obserwując przez szybę Emily i Lightmana – Zdaję sobie sprawę, że nikt go nie upilnuje.
Locker spojrzał ukradkiem na Cameron. Jej jasne włosy, lekko układały się na ramionach w spirale.
Między nimi zapadła cisza, przez którą przebijał się jedynie szpitalny hałas.
Allison westchnęła lekko i wkładając ręce do kieszeni szpitalnego fartucha miała już odejść do swojego gabinetu, kiedy na końcu korytarza pojawiła się znajoma postać.
Obok pielęgniarki szła energicznym krokiem Zoe Landau, stukając głośno obcasami, a widząc ich tylko przyspieszyła kroku.
- Dlaczego nikt mnie nie powiadomił?!
Gillian odwróciła się w stronę byłej żony przyjaciela ukrywając swoje emocje za uprzejmym uśmiechem.
- Zoe... - zaczęła powoli
- Gillian... - kobieta dodała z przekąsem – Mogliście mnie powiadomić o tym co się stało, prawda?
Locker z zakłopotaniem oddalił się o kilka kroków. Jeżeli na horyzoncie pojawiała się Zoe Landau zawsze lepiej było się schronić w bunkrze.
- Chciałabym tam wejść – dodała do Cameron.
- Teraz jest tam Emily... - Allison odpowiedziała cicho – Myślę, że...
- Tym bardziej powinnam tam wejść. Poza tym... chcę rozmawiać z lekarzem prowadzącym.
- Jednak...
- Mamo? - Emily właśnie zamykała drzwi do sali – Co ty tu robisz?
- To samo co ty, kochanie...
Zoe zrobiła krok w stronę córki chcąc ją przytulić.
- Ale miałaś dzisiaj wrócić wieczorem...
- Jednak po tym jak nagrałaś mi się na pocztę głosową... Skarbie...
Emily mimowolnie objęła matkę.
- Myślę, że nie powinnaś teraz tam wchodzić – powiedziała półgłosem – Tata właśnie zasnął...
Skuliła się na szpitalnej ławce, która stała na korytarzu piętro niżej. Wszystko ją bolało. Objęła ramionami brzuch i pochyliła się do przodu.
Najbardziej zabolało ją jednak coś w okolicach serca, kiedy zobaczyła wszystkich bliskich ludzi swojego męża stojących przy tych przeszklonych drzwiach. Bliskich ludzi swojego byłego męża...
Nie zaliczała się do nich od dawna. Najpierw czuła się z tego powodu niezwykle szczęśliwa i wolna, ale teraz... Teraz brakowało jej tamtej przynależności.
Najgorsze było to, że jej własna córka już nie chciała z powrotem pełnej i szczęśliwej rodziny. Nie walczyła już o to, żeby mamusia i tatuś przebywali ze sobą jak najwięcej.
Co z tego, że próbuje być z kimś innym, kiedy w takich chwilach jak ta tęsknota i zazdrość obezwładniały ją i bolały najbardziej.
Foster nie potrafiła pojechać do domu czy do firmy. Wykonała kilka telefonów, przekazała swoją sprawę Lockerowi i odwołała kilka spotkań. Były teraz ważniejsze rzeczy.
Podeszła wolnym krokiem do drzwi sali szpitalnej i spojrzała na łóżko. Nic nie zmieniło się przez te kilka godzin...
Pamiętała jaki kiedyś przy sprawie Jenkinsa, psychopaty, który więził i oślepiał kobiety, gdy została zaatakowana Lightman chciał zrezygnować z pomocy przy śledztwie. Powiedział, że nic nie jest aż tyle warte jak jej bezpieczeństwo i zdrowie. “Ty oberwiesz i wszystko gra?” odpowiedziała mu “A jak ja oberwę, to nagle wszystko rzucasz?”.
Teraz było podobnie. Czuła się tak samo jak on. Czuła się winna.
On oberwał, a ona miała ochotę wszystko rzucić.
- Gillian?
Zoe stała tuż obok niej.
- Myślę, że powinnyśmy porozmawiać. – powiedziała jej.
Foster nerwowo poprawiła włosy.
- Tak? - zaczęła nie wiedząc czego może się teraz spodziewać.
- Wiem jak dużo czasu spędzasz ostatnio z moją córką. O tym chcę z tobą porozmawiać.
- Zoe...
- Wiedz, że twój plan zniszczenia dobrych kontaktów między mną, a Emily nie powiedzie się. - kobieta popatrzyła na nią zimno – Nic z tego nie będzie, zrozum to.
Gillian zamrugała gwałtownie.
- Zoe, nie wiem o czym mówisz...
- Wiesz dobrze. Cokolwiek chcesz osiągnąć, Gillian.... - Zoe uśmiechnęła się lekko sama do siebie – Cokolwiek... Nieważne, w jak bliskich kontaktach jesteś z Calem to nie masz prawa przelewać na Emily tych swoich gorączkowych macierzyńskich uczuć.
- Zoe... Nawet nie przyszłoby mi do głowy...
- Pogódź się z tym, Gillian – przerwała jej – Pogódź się z tym, że nigdy nie będziesz matką.
W łazience przyjrzała się uważnie swojemu odbiciu w lustrze. Odłożyła komórkę obok zlewu i opierając się o umywalkę oddychała szybko, jakby właśnie przebiegła kilka kilometrów.
Telefon przestał dzwonić, a na ekranie zniknął napis “Emily”.
Może Zoe ma rację?
Po chwili zauważyła przychodzącą wiadomość. Sięgnęła po komórkę aby odczytać ją.
“Gdzie jesteś?”
I co miała odpisać córce najlepszego przyjaciela?
Allison nie potrafiła przekonać Gillian aby ta wróciła z nią do domu. Ledwo widząc na oczy otworzyła drzwi do mieszkania. Zapaliła światło i zdjęła płaszcz odkładając klucze na szafkę. W kuchennym zlewie leżały resztki rozbitego kubka Foster.
Słysząc dźwięk dzwonka w telefonie rozejrzała się dookoła. Komórka nadal dzwoniła kiedy długo szukała jej w torebce.
Odebrała, na ekranie wyświetlił się nieznany numer.
- Halo?
Po drugiej stronie odpowiedziała jej cisza.
- Halo!? - powtórzyła. Była zbyt zmęczona żeby przejmować się głuchymi telefonami. Rozłączyła się i odłożyła komórkę tuż obok kluczy.
Zgasiła światło i poszła prosto do swojego pokoju.
Kolejny ciekawy fvid znaleziony w sieci...
<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Bq89WjtAMoc&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Bq89WjtAMoc&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Sob 15:05, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:28, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wreszcie Kobiety typu Zoe zawsze coś takiego wymyślą, że ręce opadają. Za to głuche telefony...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:36, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Oooo... nareszcie
Nigdy nie Lubiłam Zoe i nigdy nie polubię. Jest samolubna i zawistna. Taki pies ogrodnika.
Głuche telefony są super
Ale mi sie podobało!! Taka niespodzianka i prezent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:06, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
To zgodne jesteśmy. Zoe to paskudny charakter. Zimna, wyrachowana, bezwzględna.
Locker zaczyna czuć miętę do Cam? Mogłoby się zrobić ciekawie, zwłaszcza gdyby głuche telefony były od niepewnego tego, co zrobić, House'a. W końcu musi się kiedyś pojawić. Prawda?
*Prosi*
Ale nie zdziwiłabym się, gdyby jakaś kolejna zła postać czaiła się na Cam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:48, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Locker zaczyna czuć miętę do Cam? |
Nie byłby sobą gdyby nie zaczął czegoś do niej czuć, prawdaaaa?
Tak mi wyszło podczas pisania i charakterek Lockera też taki jest...
House się pojawi, spokojna głowa. Przecie to w końcu Hameronek!
Co do Zoe, to aż obejrzałam te fragmenty z nią w pierwszym sezonie. jej miny kiedy Foster pojawia się na horyzoncie są wręcz bezcenne.
Rozśmiesza mnie zawsze scena kiedy Lightman stwierdza, że będzie musiał poradzić się w tej sprawie Foster, na co Zoe z tym swoim uśmieszkiem mówi: "Ach... No tak, idealna Gillian".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 13:40, 22 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tylko dodam, że też mi się podoba i podpisuję się pod komentarzami dziewczyn. Piszę, bo chcę, żebyś wiedziała, że też czytam i czekam na więcej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:46, 27 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Znowu dawno mnie tu nie było... Ajjjj....
To co wklejam, miało być dłuższe, ale podzieliłam na dwie części bo kawałki powyżej 3000 tysięcy wyrazów są przesadą.
Więcej, więc w kawałku następnym... No, ale mimo to miłego czytania
- Tak, gdybyś mogła przełożyć to jutrzejsze spotkanie... - Foster odwróciła głowę w stronę Torres z którą właśnie przechodziła przez korytarz Lightman Group.
- Na szesnastą, prawda?
- Tak... - Gillian powtórzyła bez przekonania i zatrzymała się przy drzwiach do gabinetu przyjaciela.
Ria spojrzała na nią pytająco i również zatrzymała się obok.
- Wiedziałaś, że doktor Lightman wrócił już do pracy?
- Nie... - Torres podążyła za wzrokiem Foster. Pomieszczenie było puste i wydawało się wyglądać tak samo jak przed tygodniem – Ma wrócić dopiero...
- Wiem – przerwała jej – Tylko wytłumacz mi dlaczego już jest w firmie?
Gillian uśmiechnęła się lekko do dziewczyny i weszła do gabinetu.
- Wiem, że tu jesteś Cal! - powiedziała głośno – Przestań się chować jak dziecko, bo inaczej...
- Co inaczej?
Cal Lightman stał obok zasuwanych drzwi do swojej prywatnej biblioteczki. Schował ręce do kieszeni i uśmiechał się w ten charakterystyczny sposób.
- A nie mówiłam?! - Foster wykrzyknęła triumfalnie.
- Ale przecież zwolnienie lekarskie... - Ria była lekko zaskoczona.
- Zwolnienie lekarskie pewnie było wystawione na dłużej przez te wasze... - Lightman spojrzał ukradkiem na Foster - ...znajomości. Jestem zdrowy, nie ma powodu żebym siedział w domu.
- Cal... - Gillian chciała przerwać mu gestem dłoni.
- Ria... - zwrócił się do Torres ignorując Foster – może przywitałabyś się z szefem, kochana?
- Nie przeszkadzam ci?
Emily zadała to pytanie już po raz dziesiąty. Usiadła wygodnie na kanapie w mieszkaniu Foster i Cameron biorąc do ręki kubek z bezkofeinową kawą.
Zawsze piły z Allison kawę. Lubiła ten moment, bo czuła się jakby ktoś traktował ją choć przez moment poważniej i doroślej.
- Nie, Em... Nie przeszkadzasz mi. Wprawdzie chciałam trochę odespać nocny dyżur, ale skąd...
- To może jednak sobie pójdę...
Cameron roześmiała się.
- Siedź i powiedz wreszcie o co chodzi...
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Słucham więc...
Emily choć wcale nie wzięła łyka kawy znowu odstawiła kubek na stolik.
- Chodzi o pewnego chłopaka.
Spodziewała się, że Allie znowu wybuchnie śmiechem, ale nic takiego się nie wydarzyło. Em milczała przez chwilę.
- Więc...? - Cameron starała się ją jakoś zachęcić.
- Myślałam, że będziesz się śmiała.
- Dlaczego miałabym się śmiać.
- Moja mama się śmieje. Twierdzi, że w tym wieku to nie są prawdziwe problemy.
Cameron usiadła prosto.
- Jeżeli czujesz, że to jest problem... Opowiadaj.
- Jak Allie się dowie...
Foster usiadła po drugiej stronie biurka na swoim ulubionym krześle. Lightman obszedł dookoła stół i również usiadł.
- Widzę te twoje gierki. Masz to wymalowane na twarzy i na mnie to nie działa.
Gillian pokręciła głową.
- Nie żartuję. Cal... To była poważna sprawa. Zabraniam ci...
- Przestań... - przerwał jej – Naprawdę szkoda słów, kochana.
- Szkoda... – mruknęła – Szkoda, bo jesteś uparty jak osioł.
- Wiem. Już nie raz nazywałaś mnie osłem. – wzruszył ramionami. Zaczął huśtać się na fotelu.
- Bo to prawda, Cal. Jak mam ci wytłumaczyć, że powinieneś być na zwolnieniu jeszcze przynajmniej przez tydzień? Ale nie, przecież ty jesteś...
Foster przerwała ze złością szukając odpowiednich słów.
- Upartym osłem? - wtrącił
- Zadzwonię do Allie i ona z tobą porozmawia. – pogroziła mu palcem – Później powiem Emily żeby też na ciebie nakrzyczała...
- Ja nie rozumiem... - machnął ręką – Z jednej strony mówisz, żebym nie pracował bo narażam się na stres, wysiłek i powinienem odpoczywać... A z drugiej strony grozisz mi, że naślesz na mnie własną córkę. Ja nie wiem, co dostarcza więcej stresu.
Gdyby mogła znowu tupnęłaby nogą jak mała dziewczynka. Zamiast tego wstała z fotela i odeszła kilka kroków.
- Nie skończyłam z tobą – dodała odwracając się – Wyślę cię na urlop, choćby nie wiem co... I tym razem nie będziesz miał dostępu do komputera i internetu... I zabiorę ci komórkę.
- Sama jesteś uparta jak osioł.
Kiedy otworzyła drzwi do mieszkania usłyszała radosny śmiech i zapach jedzenia. Weszła do środka i nie zdejmując płaszcza przeszła w stronę aneksu kuchennego. Ani Emily, ani Allison nie zauważyły jej.
- Widzę, że świetnie się bawicie – uśmiechnęła się lekko.
Em siedziała na szafce, kiedy to Cameron podsmażała na patelni mrożone frytki.
- Przygotowujemy niezdrowe jedzenie. – odpowiedziała radośnie Emily.
- Zachowujecie się jak dwie nastolatki.
- Jesteśmy nastolatkami! - dodała Allie odwracając się w stronę kuzynki.
Gillian pokiwała głową i odeszła żeby odwiesić płaszcz.
- Jak było w pracy? - Allison zawołała za nią.
Foster z lekkim westchnieniem wróciła i wyjęła z szafki jedną szklankę.
- Jak zawsze. Emily... musisz... musisz przemówić ojcu do rozsądku.... I nie siedź na szafce.
- Ja? - dziewczyna zeskoczyła z kuchennego blatu – Co zrobił?
- Nic. Pracuje. Powinien być na zwolnieniu, a pracuje... Jest...
- Uparty jak osioł? - Allison zachichotała.
- Tak, uparty jak osioł...
Milczały przez chwilę. Cameron zaczęła wykładać gotowe frytki na trzy talerze.
- Tata słucha tylko ciebie... - Emily zaczęła powoli chowając ręce do kieszeni spodni.
- Em... - Foster chciała jej przerwać.
- Naprawdę – dziewczyna wtrąciła – Nie zaprzeczaj, bo to z twoim zdaniem zawsze się liczy i... tobie zawsze ufa najbardziej.
Popatrzyły na siebie uważnie, ale Emily po chwili odwróciła wzrok i biorąc talerz przeszła przez pomieszczenie, żeby usiąść na fotelu.
Gillian po chwili usiadła obok niej.
- Emily, ale...
- Zachowujesz się jak mój tata – Em znowu jej przerwała – Zaprzeczacie i zaprzeczacie. Jeśli staram się poruszyć temat jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej wy wszystkiemu zaprzeczacie. Nie jestem głupia.
- Emily, tylko... Ja i twój tata jesteśmy przyjaciółmi, ale to ty jako jego córka, masz u niego ostatnie słowo, wierz mi.
Dziewczyna pokiwała głową i zajęła się swoim posiłkiem.
- Tylko tak mówisz... - odpowiedziała cicho.
Foster odstawiła talerz, a Cameron usiadła obok na kanapie.
- Emily... nie osądzaj taty tak surowo.
- Nie osądzam. – burknęła – Tylko jest mi przykro, bo ostatnio... Ostatnio mama znowu mówi o nim tak wiele złych rzeczy i...
- Mama czasami się na niego złości i może powiedzieć kilka słów za dużo w tej złości, ale... - Gillian chciała za wszelką cenę ratować sytuację.
- Gillian... - Emily podniosła głowę – Tylko czasami już nie wiem kto ma rację, kogo zdanie jest prawdziwe... I myślę, że nie chcemy teraz o tym wszystkim rozmawiać.
Wzięła swój talerz, a w pokoju zapadła cisza. Jedynie Foster spojrzała znacząco na Cameron. Ta jednak wzrok utkwiony gdzieś za okno.
- Mam pomysł... - zaczęła cicho Allison – Co gdyby... Co gdyby podstępem nakłonić Cala do urlopu?
- Ciekawe jak... - Emily odstawiła talerz.
- Wyjedźmy... Tak na jeden dzień do domku po naszej babci. Do Toma.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... – Foster pokręciła głową.
- Kim jest Tom? - zapytała szybko Em.
- Tom jest bratem Gill. Mieszka w starym domku po naszej babci za miastem. Moglibyśmy pojechać tam wszyscy na jeden dzień i zwyczajnie... pospacerować na świeżym powietrzu.
- A później zostawić tatę na środku pola? To byłoby ciekawe – Emily uśmiechnęła się szeroko.
- Nie wiem... - Foster przerwała im – Naprawdę nie wiem...
Cameron sięgnęła po komórkę.
- Dzwoń – powiedziała do kuzynki podając jej telefon – Dzwoń i powiedz, że przyjedzie daleka kuzynka Allie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:31, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Szantaż tylu kobiet... ach, biedny Call. Jak im tu się oprzeć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:31, 06 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Po przerwie, komentuję od razu wszystkie części. Oczywiście świetne, ale kiedy House się pytam? Kiedy...?
A i bardzo ładny filmik znalazłaś, hameronkowy.
Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:53, 14 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Oczywiście świetne, ale kiedy House się pytam? Kiedy...? |
Cytując Foster: Wszystko w swoim czasie
Miłego czytania!
- Co?
- Nie marudź.
- Jest zimno.
- Nie marudź tato.
- Mówię tylko, że jest zimno...
- Cal!
Cameron odwróciła głowę w stronę siedzenia pasażerów. Gillian prowadziła samochód i uśmiechnęła się sama do siebie.
- I jeszcze na mnie krzyczysz... - Lightman spojrzał za okno. Emily, która siedziała obok nie mogła ukryć zadowolenia.
- Jest sobota. Dawno nigdzie nie byliśmy... Tak razem...
Przestał udawać obrażonego i objął córkę ramieniem.
- Dość dawno – dodał - Ale tak naprawdę nie wiem gdzie mnie wiedziecie... I chyba chciałbym wiedzieć...
- Wszystko w swoim czasie.
Foster spojrzała na jego odbicie w lusterku. “Wszystko w swoim czasie” powtórzyła w myślach.
Kiedy wyjechali za miasto i za oknem zaczęły pojawiać się coraz dłuższe pasy zieleni razem z małymi domkami otoczonymi ogródkami, Cameron zaczęła coraz częściej w milczeniu wyglądać przez okno. Przypominało jej to czasy dzieciństwa, kiedy razem z rodzicami wyjeżdżali na weekendy do babci, a ona trzymając swój mały plecak i ulubioną maskotkę nie mogła się doczekać spotkania. Wiedziała, że na miejscu oprócz ukochanej babci będą czekały na nią kotki i stary pies, domek na drzewie, ciepła szarlotka i gryzące wełniane koce, którymi była utulana wieczorem do snu. Była też pewność, że zastanie na miejscu ciocię i wujka, a co najważniejsze starszą kuzynkę i kuzyna. Każda minuta tych weekendowych spotkań z rodziną dodawała jej otuchy na kolejne dni, które musiała spędzić w szkole, w świecie który wydawał się jej tak niesamowicie straszny.
Skręcili w wąską drogę mijając znak witający ich w kolejnym małym miasteczku. W samochodzie panowała cisza, kiedy podjechali pod sporej wielkości błękitny dom o lekko zniszczonej elewacji.
- Już jesteśmy na miejscu? - zapytała Emily wychylając się do przodu.
Cameron i Gill nie mogły powstrzymać się od wymiany spojrzeń.
- Tak – odpowiedziała cicho Allie.
Słychać było szczekanie psa, który biegł w stronę samochodu. Drzwi do domku otworzyły się i wysoki mężczyzna wyszedł na werandę. Foster wyłączyła silnik.
- A przepraszam bardzo gdzie jesteśmy? - Lightman również wychylił się do przodu.
- Daleko od miasta – uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu.
Widzieli jak podchodzi do mężczyzny i wita się z nim. Allison przyjrzała się im zza szyby. Tom zmienił się odkąd ostatni raz go widziała. Westchnęła lekko i również wysiadła z samochodu.
- Allison! - mężczyzna zawołał radośnie w jej stronę, schodząc po kilku schodkach – To ty?
Cameron objęła swojego kuzyna.
- Wyrosłeś, Tom – uśmiechnęła się.
- Ja to nic w porównaniu z tobą. Ty naprawdę już jesteś taka duża?
- Od dawna... - wtrąciła Gillian – To tylko tutaj czas zdaje się stać w miejscu.
Lightman i Emily również podeszli w ich stronę.
- Cieszę się, że zadzwoniłyście i jesteście... Chociaż byłem zaniepokojony tym telefonem. Stwierdziłem, że skoro moja siostra się do mnie odezwała to musiało stać się coś złego...
Tom spojrzał na Cala i jego córkę.
- Potrzebowaliśmy odpoczynku od miasta. - dodała Cameron widząc jak Foster z lekkim zakłopotaniem schyla głowę. - Tom, Cala Lightmana chyba znasz, prawda?
- Coś kiedyś słyszałem. – brat Foster uścisnął Lightmanowi dłoń.
- A to jego córka, Emily... - dodała Allie.
Lightman rozejrzał się dookoła. Foster nadal stała kilka kroków za swoim starszym bratem.
- Cóż... - zaczął Tom – Nie będziemy tu tak tkwić... Zapraszam do środka.
Gestem wskazał gościom drzwi wejściowe. Allison pierwsza ruszyła po schodkach. Lightman przechodząc obok jeszcze raz spojrzał na przyjaciółkę. Chciał nawet wyciągnąć w jej stronę dłoń, ale właśnie podniosła głowę.
Emily nie mogła oderwać wzroku od tego przestarzałego wnętrza domu pełnego ciepła. Kate i Tom razem z małą Alex wydawali się jej najszczęśliwszą rodziną na świecie. Co z tego, że mieszkali daleko do miasta w bardzo zniszczonym domku na jakimś końcu świata. Nadal wydawali się jej szczęśliwi.
- Gillian, tak się cieszę że przyjechaliście do nas... - Kate zaczęła nieśmiało kiedy zostały same w kuchni – Myślałam, że po ostatnim...
Foster, odwróciła się w jej stronę.
- To nic, Kate – przerwała jej – To naprawdę nic.
- Rozmawiałam z Tomem. On bardzo żałuje tego co powiedział... Wiesz, że on nie chciał źle.
Gill podeszła kilka kroków bliżej.
- Kate... - westchnęła – Nie przejmuj się, znam swojego brata... Dla niego zawsze będę małą dziewczynką, wiem o tym.
- Tylko jest mi tak wstyd za niego... - odpowiedziała mieszając sałatkę w ogromnej misce.
- Nie powinno ci być za niego wstyd. Rozumiem go, też nie jestem zachwycona i dumna z tego jak ułożyły się sprawy między mną, a Aleckiem. Na dodatek nie mam co oszukiwać, że miałam dobry kontakt z własnym bratem... Ale to nie jest powód żebym miała się na niego obrażać do końca życia. Takie błędy już w tej rodzinie popełniano i nikomu to nie wyszło na zdrowie.
Kate pokiwała głową i odgarnęła jasne kosmyki swoich kręconych włosów.
- Szkoda mi tego ostatniego roku... Szkoda mi tego, że przestałyśmy się odwiedzać i dzwonić do siebie...
- Mi też Kate, mi też...
Obie uśmiechnęły się do siebie, jakby sobie nawzajem dodać sobie otuchy.
- Gill, myślę, że już na nas czekają...
Tom czuł się w swoim żywiole kiedy mógł oprowadzić gości po tym niewielkim gospodarstwie. Razem z dwuletnią Alex i dużym białym psem z dumą pokazywał Emily i Allie okolicę. Każde kwitnące drzewo w małym sadzie miało swoją historię.
Lightman trzymając dłonie w kieszeniach przyglądał się zdjęciom wiszącym na ścianie jednego z pokoi. Tutaj też czas zdawał się zatrzymać dawno, dawno temu.
- Nie ma tu czego oglądać...
Odwrócił się w stronę Foster, która stała w progu.
- Właśnie jest...
- To tylko kilka starych zdjęć... - powiedziała podchodząc bliżej.
- Twoich starych zdjęć – mruknął wskazując na jedno z nich przedstawiające młodą dziewczynę siedzącą na schodkach werandy błękitnego domu.
- Poznałeś mnie? - skrzywiła się lekko – Ja sama ledwo rozpoznaję siebie.
- Widziałem jeszcze gdzieś tu Allie i oczywiście twojego brata z rodziną.
- To wszystko... Stare dzieje... Wiesz, że to był ulubiony pokój babci? Jestem zdziwiona, że Tom niczego tu nie zmienił. To miejsce jest takie same jak 20 lat temu.
Stali obok siebie w milczeniu.
- Powiedz mi, kochana, dlaczego masz wymalowane poczucie winy na twarzy, odkąd przywitałaś się z bratem.
- Miałeś tego nie robić.
- Nie pytać?
- Miałeś nie przekraczać tej granicy. Tej o której rozmawialiśmy już tyle razy.
- Pytam się z prawdziwej troski o ciebie, kochana. Ufam ci i oczekuję tego samego.
Gillian westchnęła odwracając wzrok w stronę zdjęć.
- Tom uważa, że źle zrobiłam rozwodząc się z Aleckiem. Zostawiłam go, a powinnam była go wspierać w trudnych chwilach i... pomóc mu.
- Pomagałaś mu.
- Widocznie za mało.
- Wiesz, że gdyby nie rozwód byłabyś teraz nieszczęśliwa.
- A może nie...
Spojrzała na niego. Przypatrywał się jej uważnie od dłuższej chwili.
- Nie przeszkadzam?
Kate stała w progu pokoju. Oboje odwrócili się w jej stronę.
- Pomyślałam, że może chcecie przejść się na spacer? Tom chce pokazać dziewczynom wszystkie zakątki i opowiedzieć masę historii kiedy to “Allie i Gill były małymi dziewczynkami”.
- To są takie historie? - Lightman zakołysał się lekko – Sam bym chciał usłyszeć kilka.
Od dawna nie myślała o tym jako o złej decyzji. Uważała, że zakończenie jej małżeństwa z Aleckiem było rozsądnym wyjściem. Najlepszym wyjściem i prawdopodobnie jedynym.
Grupka bliskich jej ludzi właśnie wyszła z domu. Obserwowała ich zza okna jak idą razem w stronę sadu i kwitnących drzew.
Udało się jej namówić Kate, że zostanie w domu z Alex, która zasnęła na kanapie w dużym pokoju. Przykryła małą kocem, a sama w absolutnej ciszy mogła jeszcze raz przyjrzeć się zdjęciom wiszącym na ścianie.
Kiedyś wszystko było inne i prostsze. Kiedyś starszy brat był tylko obrońcą, a nie tym który krytykował jej wszystkie decyzje. Nie podobało mu się też, że odeszła od Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego dla pracy w Lightman Group. Stwierdził, że Lightman to manipulator z którym lepiej się nie zadawać. Dobrze, że go nie posłuchała.
Allison zwolniła kroku, by zrównać się z Lightmanem. Kate, Tom i Emily wyprzedzili ich rozmawiając głośno.
- Rozmawiałeś z Gillian? - zapytała.
Pochylał się lekko do przodu trzymając ręce w kieszeniach.
- Czemu pytasz?
- Jest smutna.
Przez te kilka miesięcy nauczyła się, że jedyną osobą z którą nie opłaca się grać w żadne gierki i podchody był Cal. Jeżeli chciała z nim o czymś porozmawiać, mówiła to prosto z mostu. Wszystko inne byłoby stratą czasu.
- Wiem, zauważyłem.
- Myślę, że powinieneś...
- Rozmawiałem z nią – przerwał podnosząc wzrok i patrząc na Cameron.
- I co?
- Nic.
- Cal!
- Nie wiem dlaczego, przyjechała tutaj skoro pobyt w tym domu i towarzystwo brata tak wiele ją kosztuje. Nie rozumiem tego.
- Naprawdę tego nie rozumiesz?
Allie zatrzymała się na moment.
- Przecież ona kombinuje wszystko żeby odciągnąć cię od Waszyngtonu, Lightman Group i pracy. Dlatego tu przyjechała.
Nic nie odpowiedział.
- Jeżeli mam wyrazić się jaśniej, to Gillian martwi się o ciebie i zrobi wszystko abyś... - Cameron przerwała na chwilę szukając odpowiednich słów. Cal przypatrywał się jej uważnie. - Abyś przedłużył swoje zwolnienie lekarskie.
Poczuła się niepewnie i schowała dłonie do kieszeni płaszcza. Nie mógł tego nie zauważyć.
- Jesteś ślepy – zakończyła ruszając szybko żeby dogonić pozostałych.
Wieczorem kiedy każdy dostał kubek ciepłej herbaty, ku wielkiemu niezadowoleniu Kate, Gillian zapytała czy może przejść się dookoła podwórka. “Tak po ciemku?” wtrącił Tom. “Tak” przytaknęła jego siostra - “Właśnie tak, po ciemku”.
- O czym myślisz?
Emily przysiadła się do niej na schodku werandy. Allison spojrzała na nią i przesunęła się lekko by zrobić jej miejsce obok siebie.
- Lubię te okolice – uśmiechnęła się lekko w stronę dziewczyny.
- Nie dziwię ci się. Też lubiłabym dom swoich dziadków gdybym tylko go znała...
Cameron skuliła się od zimnego powiewu wiatru. Emily lekko zadrżała.
- Twój tata nie utrzymuje kontaktu ze swoimi rodzicami?
- Nie żyją. – odpowiedziała krótko – Dziadek zmarł kiedy tata był mały, a jego mama popełniła samobójstwo kiedy on był na studiach.
- Przykro mi – Allison spojrzała na dziewczynę.
Emily wzruszyła lekko ramionami jakby chciała pokazać, że nie bardzo się tym przejmuje.
- Chciałabym odwiedzić Anglię, miejsca gdzie on się wychował... Ale raczej nie namówię go na to w tym stuleciu.
Allison odwróciła wzrok. Obie milczały przez chwilę.
- Czasem są takie momenty, że chcemy się odciąć od korzeni, zacząć wszystko na nowo i nigdy do tych korzeni nie wracać. Na koniec jednak, zawsze chce się do nich wracać...
- To trochę jak ucieczka, prawda?
Cameron pokiwała głową.
- Ty nigdy nie uciekałaś, prawda Allie?
Wahała się przez chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Uciekałam. Nie raz...
Emily schowała ręce do kieszeni jasnej kurtki.
- Zastanawia mnie dlaczego ludzie to robią.
- Uciekają?
- Jakby nie mogli jasno mówić co chcą, czego chcą, a nie okłamywać wszystkich dookoła i później popadać w różne tarapaty i czuć potrzebę ucieczki.
Allison uśmiechnęła się lekko.
- Ludzie są skomplikowani, Em.
- Są momenty kiedy nie dziwię się tacie, że... tak polubił to wykrywanie kłamstw, odczytywanie emocji z twarzy innych.
- Nie boisz się ciemności?
Podskoczyła na dźwięk jego głosu.
- Wystraszyłeś mnie.
Lightman podszedł bliżej.
- To było specjalnie. Myślałem, że panicznie boisz się dwóch rzeczy ciemności i pająków. Miałem więc tu i jakiegoś pająka w zanadrzu.
W słabym świetle, które dochodziło z okien domu nie mógł zauważyć jak Foster uśmiecha się w jego stronę.
- Jestem dużą dziewczynką, Cal. Poradzę sobie.
- To dobrze – mruknął.
Odwróciła się do niego plecami żeby odejść kilka kroków dalej.
- Allie prosiła mnie żebym z tobą porozmawiał. – zawołał za nią.
Zatrzymała się.
- O czym masz ze mną porozmawiać?
- O matkowaniu.
- Słucham? - podeszła w jego stronę.
- O czymś pomiędzy nami.
- Pomiędzy jakimi, nami?
- Pomiędzy mną, a tobą, kochana.
Tym razem to on podszedł bliżej.
- Dziękuję – powiedział – Nie zasługuję na to twoje matkowanie.
Uśmiechnęła się lekko i przytuliła go do siebie całując w policzek.
- Wiem o tym.
Pomimo zimna nadal siedziała na werandzie. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu.
Leniwie wyjęła go z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Pomimo “nieznanego numeru” postanowiła odebrać.
- Słucham...?
Po drugiej stronie nikt się nie odezwał. Spojrzała jeszcze raz na wyświetlacz, ale połączenie nie zostało przerwane.
- Słucham? - powtórzyła głośniej i bardziej niecierpliwie.
- Cameron?
Zastygła w bezruchu.
- House?
- Gdzie jesteś? - odezwał się.
- Skąd masz mój numer?
- A jak myślisz?
- Po co dzwonisz?
Chwila ciszy.
- Zamierzasz bawić się ze mną w “question only”?
Odgarnęła nerwowo włosy z twarzy. Zrobiło jej się nagle gorąco.
- Po co dzwonisz? - zapytała jeszcze raz.
- Żeby zapytać gdzie jesteś.
Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
- Nie musisz wiedzieć. - dodała zimno – Coś jeszcze chcesz?
Zamiast jego słów usłyszała sygnał rozłączonego połączenia.
I znowu "znalezione w sieci ciekawe fvidy". Tak... pasujące do końcówki...
<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/IKbTLg3fvWM&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/IKbTLg3fvWM&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:25, 14 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Akcja się rozwija, zwłaszcza pomiędzy Foster a Lightmanem.
Jak wiadomo ja czekam na rozwijanie drugiego wątku. Już jest ,,rozmowa"
Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:57, 16 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
House dzwoni do Cameron?!?!?!?
Emily jest genialna, bardzo ją polubiłam. Podobnie jak ten stary dom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DiamondB*tch
Immunolog
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:42, 22 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Aaaaa pojawił się wątek z Housem. To coś co lubię najbardziej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 5:42, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Miałam wrzucić wczoraj, ale mój internet zaniemógł. Wrzucam więc dziś o tak strasznej porze porannej
Z pozdrowieniami dla wszystkich czytających to maturzystów. Już przestańcie się wreszcie uczyć!
Dzwonek do drzwi. Cameron nie podnosząc się z łóżka spojrzała na zegarek stojący na szafce. Było siedem minut po ósmej. Oznaczało to, że zdążyła złapać mniej więcej dwie i pół godziny snu po powrocie z nocnego dyżuru.
Ktoś nie dał za wygraną dzwoniąc jeszcze raz.
“Gill pewnie zaraz otworzy” przeszło jej przez myśl.
Gillian Foster pewnie nie byłaby sobą gdyby każdego dnia nie wstawała dokładnie za piętnaście siódma. Po szybkim prysznicu i ogarnięciu swojego wyglądu zbierała teczki, jakie przeważnie zostawiała na podłodze obok łóżka. Sprawdzała rozkład dnia na dzisiaj, jaki trzymała w komórce i piła poranną kawę czytając jeszcze dokumenty, jakich nie zdążyła przejrzeć po powrocie z pracy.
Dzwonek do drzwi. Foster podniosła głowę znad kilku rachunków Lightman Group które wczoraj zapomniała uporządkować.
Kolejny odgłos dzwonka. Spojrzała na zegarek i otworzyła drzwi.
Na progu stał wysoki mężczyzna podpierający się laską. Wyglądał na zaskoczonego, jakby spodziewał się kogoś innego.
- Tak...? - zaczęła.
- Czy... - mężczyzna rozejrzał się dookoła – Czy mieszka tu Allison Cameron?
Foster przyjrzała się uważnie osobie stojącej w progu jej domu.
- A pan... w jakiej sprawie?
- Czy mieszka tu Cameron? - mężczyzna ze zniecierpliwieniem powtórzył pytanie próbując zajrzeć do środka mieszkania.
- Tak, ale...
- To dobrze. – zrobił krok do środka, ale Gillian nie ruszyła się z miejsca – Jestem jej... znajomym z Princeton. Chciałbym z nią porozmawiać.
“Nie kłamał” przeszło jej przez myśl. Choć zaniepokojona tą niespodziewaną wizytą, cofnęła się o krok i wpuściła mężczyznę do środka.
Gregory House miał wrażenie, że kolejne minuty są dla niego wiecznością. Elegancko wyglądająca kobieta zaprosiła gościa do środka i zamknęła drzwi pozbywając się w ten sposób źródła nieprzyjemnego, zimnego powietrza z podwórka.
Poprosiła go żeby zaczekał i przeszła przez mieszkanie skręcając w korytarz. Słyszał jak puka do jakiegoś pokoju.
- Allie?
Gillian niepewnie weszła do pokoju. Cameron przewróciła się na drugi bok.
- Dziwna sprawa... - zaczęła Foster – Ale właśnie przyszedł tu mężczyzna podający się za twojego znajomego z Princeton i twierdzący, że chce z tobą porozmawiać.
- Co? - podniosła się na łokciach mrużąc oczy – Kto taki?
- Nie wiem, nie przedstawił się...
- Ale, czy...
- Wygląda na takiego co naprawdę musi z tobą porozmawiać. Pomimo tej godziny. Czeka w...
- Powiedz, że za moment przyjdę.
Kobieta wróciła.
- Allie za moment przyjdzie...
Pokiwał głową. Nieznajoma uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła rękę.
- Nie przedstawiłam się. Gillian Foster.
Uścisnął jej dłoń.
- Gregory House.
Cameron wyszła ze swojego pokoju ubrana w jeansy i ulubioną szarą bluzę.
- Jakbyś dalej nie mogła wyjechać... - zaczął House stukając laską w podłogę. Zmierzył ją spojrzeniem. Nie zmieniła się prawie wcale. Jedynie zabawnie wyglądała, rozczochrana, lekko zmęczona w tej szarej, dresowej bluzie.
- House? - dopiero po chwili dotarło do niej kto stoi naprzeciw niej – Co ty tu robisz?
- Przyjechałem cię odwiedzić.
Allie pokręciła gwałtownie głową.
- Nie – powiedziała ze złością – Ty nie przyjeżdżasz w odwiedziny nie mając w tym określonej korzyści... Więc... co ty tu robisz?
- Odwiedzam cię. - dodał spokojnie – Właśnie złożyłem rezygnację w Princeton, zmieniłem telefon, którego numer dałem tylko Wilsonowi, spakowałem kilka rzeczy do walizki i postanowiłem przyjechać do Waszyngtonu.
Milczała tłumiąc swoją złość.
- Gillian – zwróciła się do kuzynki – Poznaj mojego byłego szefa, Gregory'ego House'a.
- My się już znamy. – House przerwał jej. Nie mógł ukryć satysfakcji.
Foster spojrzała uważnie na Allison, która objęła się ramionami.
- Więc usiądź... - powiedziała dobitnie podchodząc do fotela – Słyszałam, że chcesz ze mną rozmawiać... Rozmawiajmy.
- Zachowaj sobie te resztki ironii – mruknął.
- Nie żartuję – dodała zimno – Chcę się dowiedzieć co może być tak ważnego, że fatygowałeś się aż tutaj.
Foster zebrała pozostałości dokumentów, jakie były na niskim stoliku przed fotelami.
- Allie... - zaczęła cicho.
Nie bardzo wiedziała jak ma się zachować. Miała wrażenie, że nagle została wepchnięta w sam środek bardzo krępującej sytuacji.
- Poradzę sobie. – Cameron spojrzała w jej stronę.
Po chwili było słychać jak Foster wchodzi do swojej sypialni.
Nie miał wyjścia, jak nie zająć miejsca. Jego dawna pracownica siedziała naprzeciwko nadal nie ukrywając swojego bojowego nastawienia. Dawno nie widział jej, jak o coś walczyła, a teraz zdawała się walczyć o swoje spokojne życie w Waszyngtonie.
Odchyliła się lekko do tyłu i ze złością spojrzała na House'a. Widać było, że jest zmęczony, ale poza zmęczeniem skrzętnie ukrywał ogromną satysfakcję, że ją odnalazł.
- Skąd masz adres? - zapytała dobitnie cedząc każde słowo.
- Ze szpitala gdzie pracujesz.
Sprawiał wrażenie, jakby jej złość niesamowicie go bawiła.
- A skąd wiesz gdzie pracuję?
- Dzięki twojemu ostatniemu artykułowi w Medical Journal.
Milczała przez chwilę...
- Nie wiem po co przyjechałeś...
- Mówiłem ci, że złożyłem...
- Przestań sobie kpić – przerwała mu – House, nie odstawiaj tu swojego teatrzyku. Nudziło ci się tak? Powiedz mi, co ważnego tak naprawdę chcesz mi powiedzieć. Słucham cię.
House wyjął z kieszeni marynarki długopis i swoją wizytówkę, której wzór kiedyś sama mu wybierała. Na odwrocie zapisał coś i podał jej ten kawałek papieru. Nie wyciągnęła po niego dłoni.
- To jest adres motelu gdzie się zatrzymałem – mruknął kładąc przed nią wizytówkę.
- Po co mi to dajesz?
Nie odpowiedział. Wstał z miejsca i rozejrzał się dookoła. Również wstała.
- House! Po co mi to dajesz?!
Zmierzył ją spojrzeniem i zdawał się lekko wzruszyć ramionami. Wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi wejściowe.
Cameron ze złością wzięła wizytówkę i przyjrzała się adresowi. Nie żartował, zatrzymał się w Waszyngtonie.
- Allie? - Foster wyszła z korytarza – O co tu chodzi?
Cameron wymodliła sobie telefon od Lightmana w momencie kiedy już miała zacząć mówić dlaczego tak okropnie potraktowała swojego byłego szefa. Uciekła do łazienki.
- Foster?
Miała właśnie wychodzić do swojego gabinetu i wykonać kilka telefonów w związku z nową konsultacją o oszustwa podatkowe. Odwróciła się w stronę Lightmana.
- Co jest? - zapytał huśtając się na fotelu. Torres z naręczem książek wyminęła ją i zamknęła za sobą drzwi.
- Nic – wzruszyła ramionami.
Zmrużył oczy, a ona westchnęła. Oczywiście, że widział jak kłamie.
- Dzisiaj... przyjechał do Allie były szef – dodała zmęczonym głosem.
- Były szef?
- Z Princeton. Nie wiem o co chodzi... Ale ona wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Martwię się tym wszystkim.
Pokiwał lekko głową.
- Allie jest dużą dziewczynką. Poradzi sobie.
Odwróciła na chwilę wzrok. Chciała wrócić do pracy. Wstał z fotela i omijając kant biurka podszedł do niej.
- Wiem – powiedziała dość cicho – Ale...
- Poradzi sobie.
Wyciągnął rękę żeby dotknąć jej ramienia.
- Oczywiście – uśmiechnęła się niepewnie.
Przypatrywali się chwilę sobie nawzajem.
- Wracam do siebie. Muszę... muszę zadzwonić w kilka miejsc.
Zakołysał się lekko i pokazał w stronę komputera i telefonu.
- Jasne, ja też.
Cameron nie mogła zasnąć pomimo obezwładniającego ją zmęczenia po nocnym dyżurze. Spacerowała po mieszkaniu chodząc od jednej ściany do drugiej. Co chwilę siadała i wbijała sobie paznokcie w policzki zostawiając drobne ślady.
Normalnie poszłaby do przyjaciółki i wypłakałaby się jej na ramieniu. Owszem, Gillian była jej najbliższa, ale nie uważała, że to dobry pomysł aby teraz rozmawiać o tym z kuzynką. Lightman chciałby pewnie wiedzieć za dużo i nawet Emily nie byłaby dobrą słuchaczką.
Poza nimi nie miała nikogo w całym Waszyngtonie.
Foster szła powoli korytarzem czytając jednocześnie zawartość niebieskiej teczki jaka właśnie przyszła do niej faksem. Starała się na nikogo nie wpaść, więc co jakiś czas podnosiła głowę patrząc przed siebie. Za przeszkloną ścianą w jednym z pomieszczeń dla klientów zobaczyła Zoe Landau. Wyprostowana, rozmawiała z uśmiechem z Lightmanem pochylając się co jakiś czas do przodu.
“Cudownie” powiedziała sobie w myślach Foster. Spojrzała jeszcze raz na ich dwoje zanim ruszyła do przodu.
“Jestem rozwiedziona, jestem wolna i jestem szczęśliwa” powtórzyła sama do siebie. Nie dalej jak rok temu powiedziała to samo Calowi “I jeśli zrobisz cokolwiek żeby to spieprzyć...”.
Allie spojrzała na zegarek. Było po 14. Piła już drugą, mocną kawę w drobnej kawiarni na rogu do której zawsze chodzą z Gillian w wolny dzień. Katherine, właścicielka tego miejsca, przemiła kobieta o śniadej cerze podeszła do niej wolnym krokiem.
- Może coś zjesz, Allie?
Uśmiechnęła się lekko.
- Nie, Kath. Dzięki, ale muszę się już zbierać.
Kiedy wyciągała pieniądze z torebki zastanawiała się gdzie teraz pójść żeby odpędzić czarne myśli.
- Wydawało mi się, czy widziałam Zoe?
Foster usiadła wygodnie w skórzanym fotelu. Na dużym ekranie wyświetlane były dwa filmy z dzisiejszych rozmów z szefostwem firmy farmaceutycznej.
Lightman huśtał się lekko na krześle.
- Tak, była tutaj.
Gillian pokiwała głową i utkwiła wzrok w ruchomym obrazie.
- Nie martw się, nie wciągnęła mnie w żadną współpracę. - Cal dodał odrobinę ciszej.
- Czy ja coś mówię? - odwróciła głowę.
- Wręcz krzyczysz, kochana...
Ściągnęła usta i pokręciła głową.
- Zajmij się pracą.
Postanowiła skupić się na filmie, ale jej przyjaciel właśnie zaczął jeździć fotelem od jednego biurka do drugiego. Krzesło skrzypiało niemiłosiernie.
- Przestaniesz? - zaczęła lekko poirytowanym głosem.
Uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę nie zgodziłem się na sprawę jaką proponowała mi była żona.
- To cudownie – warknęła – A teraz możesz przestać zachowywać się jak pięciolatek?
Odepchnął się stopami i podjechał na krześle bliżej niej. Jej fotel również drgnął kiedy oparcia ich krzeseł obrotowych zderzyły się ze sobą.
- Jesteś zła...
- Nie jestem.
- Nie mówiłem ci jeszcze...
- Czego?
Uśmiechnął się jeszcze raz.
- Czasem warto ciebie wkurzać, wiesz?
- Nie drażnij się ze mną, Cal.
Podjechał do biurka i zatrzymał film.
- Wtedy w domu twojego brata...
- Co, wtedy w domu mojego brata – przerwała mu gwałtownie.
- Już przestań być taką zazdrośnicą, Foster. Normalnie nie wierzę własnym oczom.
Westchnęła głęboko.
- Co, w domu mojego brata? - powtórzyła.
Torres weszła do pomieszczenia i oboje odwrócili się w jej stronę. Lightman przyjrzał się jeszcze raz swojej przyjaciółce. “Jestem rozwiedziona, jestem wolna i jestem szczęśliwa” powiedziała mu kiedyś “I jeśli zrobisz cokolwiek żeby to spieprzyć...”
“Nie zrobię” odpowiedział jej wtedy “Obiecuję, że nie zrobię...”
- Dobrze.
Lightman zamknął za sobą drzwi i przeszedł na środek jej gabinetu.
- O co ci chodzi... - Foster westchnęła lekko. Uważnie śledziła jego postać siedząc za biurkiem.
- Emily co jakiś czas wbija mi do głowy żeby przestać roztrząsać przeszłość i iść do przodu... Jeśli wiesz o co mi chodzi....
Gillian odłożyła długopis, który obracała w dłoniach.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Wtedy w domu twojego brata... pomyślałem...
Znowu zaczął się kiwać w ten swój charakterystyczny i bardzo irytujący sposób.
- Emily miała rację. - zakończył nagle – Jeśli wiesz o co mi chodzi...
- Cal, na miłość Boską... Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- Cholera jasna, Foster znam cię od prawie 10 lat i myślisz, że łatwo jest mi cię zaprosić na, cholera jasna, randkę?
Zastygła w bezruchu. Miała wrażenie, że zapomniała również o oddychaniu.
- Na co?
- Na kolację. – poprawił się – Zaprosić na kolację, kochana... I to był pomysł Emily – dodał po chwili.
Upłynęło kilkanaście sekund zanim zaczęła się śmiać.
- I po to robiłeś dzisiaj wszystko, żeby mnie zirytować?
Lightman odwrócił głowę. Przez szklane drzwi zauważył jak na korytarzu stoi jego córka.
Foster wstała i uściskała go serdecznie.
- To będzie niesamowicie zabawny wieczór – dodała.
Cameron wpadła na roześmianą Emily tuż za rogiem jednego z korytarzy Lightman Group.
- Allie! - nastolatka natychmiast wykrzyknęła na jej widok – Fajnie, że jesteś.
Allison, lekko zdezorientowana, przyjrzała się uważnie Em.
- Nie wyobrażasz sobie, co się właśnie stało.
- Nie... Ale zaraz się pewnie dowiem – Cameron uśmiechnęła się lekko.
- Tata zaprosił Gill na randkę.
Allie nie mogła wykrztusić słowa.
- Bardzo zabawne – mruknął Lightman przechodząc obok – Wydarzenie roku.
Emily mrugnęła do starszej przyjaciółki i podbiegła za ojcem.
- Słyszałam... - zaczęła Allison nie mogąc przestać się uśmiechać – Słyszałam co się stało...
Foster po raz kolejny podniosła głowę znad biurka.
- Cześć Allie – odpowiedziała spokojnie – Również cieszę się, że przeszkadzasz mi w pracy.
Cameron usiadła wygodnie w fotelu po drugiej stronie blatu.
- No i jak?
- Co jak?
- Jakie to uczucie?
Gillian popatrzyła na nią z rozbawieniem.
- Takie same jak kwadrans temu.
- Przecież wiesz...
Foster złożyła dokumenty na jedną stertę.
- Mam tylko jedno zastrzeżenie. Jeżeli ten uparty.... - przerwała na chwilę szukając odpowiedniego słowa – uparciuch.... Zrobi coś głupiego żeby zepsuć naszą, jak dzisiaj delikatnie nadmienił, prawie dziesięcioletnią przyjaźń... To...
- To?
- Będzie biedny.
Cameron uśmiechnęła się jeszcze raz.
- Jest już po 16. Chyba skończyłaś pracę...
- Nie wiem.
- Te, które umawiają się z szefem mogą wcześniej wyjść z pracy...
- Nie przesadzaj.
Allie wstała z fotela.
- No chodź. Zabieram cię na obiad....
Allison pod pretekstem załatwienia kilku nagłych spraw w szpitalu pożyczyła samochód od Gillian i z głową pełną sprzecznych myśli pojechała pod, zapisany na małej wizytówce, adres. Cieszyła się, że akurat dzisiaj Lightman zaprosił jej kuzynkę na kolację. To wydarzenie przykryło wizytę jej szefa, tak bardzo, że Foster nie wspomniała o niej ani słowem i nie zapytała o nic. Zatrzymała się na parkingu przed długim budynkiem z motelowymi pokojami. Wyłączyła silnik. Na kartce, którą ściskała w dłoni zapisany był pokój numer 35. Na drzwiach, które znajdowały się na przeciwko miejsca gdzie zaparkowała samochód widniał ten sam numer. Zastanawiała się, czy wysiąść, ale światło w pokoju za tymi drzwiami właśnie się zapaliło. Mężczyzna kulejąc przeszedł przez pokój. Rozmawiał przez telefon opierając się na lasce. Miała wrażenie, że patrzy prosto na nią. Sama nie wiedziała po co tu przyjechała. Czując okropne upokorzenie włączyła silnik i nie zapalając świateł ruszyła z miejsca. “Głupia jesteś” powiedziała jeszcze sama do siebie. Zapaliła światła i zatrzymała się jeszcze przy wyjeździe z motelowego placu. Spojrzała na odbijające się w bocznym lusterku budynki.
Gregory House odłożył telefon na szafkę nocną. Wilson nie byłby sobą gdyby nie zadzwonił dzisiaj do niego po raz czternasty. On po raz czternasty nie miał ochoty odpowiadać mu gdzie jest i kiedy wróci. Rozejrzał się po motelowym pokoju. Wieczorne wiadomości jakie pojawiały się w starym telewizorze stojącym w rogu na szczęście zagłuszały hałas motelowego parkingu.
I znaleziony vid w sieci....
<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/smCnW0NtT4M&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/smCnW0NtT4M&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Wto 5:44, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:03, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
O ludzie...
jak dobrze tu wrócić.
Dzięki Eith za chwilę wytchnienia na rozstaju skrzyżowanych dróg serialu.
Dawno mnie nie było i nadrabiam zaległości. Nazbierało się kilka epów
Akcja się zagęszcza i to dobrze, a ja mogę tylko napisać, że baaaaaaardzo mi brakuje już L2M
Trzymam kciuki Eith
Powodzenia
I pisz dalej
EDIT:
zapomniałam dodać że lubię piosenkę z vida, a vida mam gdzieś w rupieciach na dysku
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Wto 17:05, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:11, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Nareszcie spotkanie!
Ale czekam na trochę dłuższą rozmowę.
Nie wiem co tu jeszcze napisać, oprócz tego że jest super napisane(ale to wiesz).
Więc czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:40, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Vid genialny, to co napisałaś jeszcze lepsze...
I tak skutecznie odciągasz człowieka od książek!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:56, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Jak mówiłam... Wszystko w swoim czasie. Oto i nadejszła wiekopomna chwila
A tak serio, to ta część miała być dłuższa, ale stwierdziłam że lepiej byłoby ją podzielić niż wkleić takiego kolosa. U mnie nigdy nie istniało pojęcie limitu słów, czy coś
W takim razie zapraszam na pierwszy part jedenastego partu
- Co w pracy? - Foster prawie codziennie zagadywała Allie, gdy ta wracała z dyżuru.
- W porządku – odpowiadała jej zanim jeszcze zdążyła zdjąć płaszcz - Jak zawsze na ostrym dyżurze... Nie ma chwili na posiedzenie.
- Posiedzimy więc w domu – dodawała od niechcenia Gillian przygotowując ich kolację.
Przeważnie przy każdym, nawet drobnym posiłku wieczorem Foster zajęta była telefonami, nowymi sprawami i kolejnymi rachunkami. Allie jadła więc sama w kompletnym milczeniu.
- Muszę powiedzieć Calowi, żeby zatrudnił ci asystentkę – powtarzała to kiedy wiecznie dzwoniąca komórka kuzynki dawała o sobie znać.
- Odkąd zaciągnął niebotyczne długi na firmę, żeby spłacić udziały Zoe i powstrzymać ją od wyjazdu do Chicago z Emily, nie stać nas na żadne asystentki – wyrzucała z siebie jednym tchem - Tym bardziej ja nie potrzebuję, żeby ktoś załatwiał za mnie to co zawsze robiłam.
Wieczorami, kiedy już prawie wszędzie gaszono światła Cameron otwierała szufladę swojej szafki przy łóżku. Tam na wierzchu drobiazgów trzymała kawałek papieru. Wizytówkę, której wzór sama wybierała i na której widniał pospiesznie napisany znajomym charakterem pisma adres motelu i na odwrocie ozdobnie wydrukowane nazwisko Gregory'ego House'a.
- Allie?
Carol chwyciła ją za ramię, kiedy mijały się na dużej sali ER. Cameron właśnie dostała do rąk nową kartę pacjenta i szła w stronę jednego z łóżek.
- Tak?
- Dobrze, że jesteś. Ktoś cię szukał.
- Kto?
- Jakiś facet... Nie wiem kto... Może jakiś pacjent?
Allison wzruszyła ramionami.
- Powiedziałam, żeby poczekał na korytarzu – ciągnęła dalej Carol – Miałam ci o tym wcześniej powiedzieć, ale oczywiście nie odbierasz komórki, a w tym zamieszaniu to nikogo nie można znaleźć.
Cameron odruchowo sięgnęła do kieszeni lekarskiego fartucha. Jej komórki tam nie było.
- Musiałam zostawić na górze, w torbie – dodała pospiesznie – Dzięki Carol, zajmę się... tym kimś.
Jednak kiedy Allie zajrzała za róg sali, na korytarzu nikogo nie było. Żadnego faceta, który wyglądałby jak jej pacjent.
Telefon komórkowy oczywiście leżał na biurku w jej małym gabinecie na górze. Trzy nieodebrane połączenia od Carol, dwa od współpracownika z immunologii, jedno od Foster, jedno od Emily i dwa od nieznanego numeru. Włożyła komórkę do kieszeni i westchnęła głęboko. Kwietniowe słońce tak silnie oświetlało jej gabinet, że w tym niewielkim pomieszczeniu zaczynało się robić duszno. Uchyliła lekko okno i nie zdążyła nawet nacieszyć się odrobiną świeżego powietrza, kiedy jej pager ponownie dał o sobie znać.
- Co z twoją randką Foster?
Gillian uśmiechnęła się zza jednej z tych ohydnych niebieskich teczek.
- To było tylko takie gadanie...
- Nie powinno takie być.
- Nie znasz go, to u niego normalne, że palnie jakąś głupotę i wtedy...
Cameron spojrzała za okno. Było już prawie ciemno.
- Umówiliśmy się na sobotę – Gillian dodała cicho.
- To świetnie. - mruknęła bez przekonania odwracając wzrok w jej stronę.
Foster kiwnęła tylko głową.
- Ktoś znowu cię szukał.
Cameron zatrzymała się w połowie kroku. Carol jak zwykle miała z nią dyżur.
- Kto?
- Jakiś lekarz.
- Lekarz?
- Nie wiem kto dokładnie, bo nie miał identyfikatora.
Allie uśmiechnęła się lekko.
- Skąd wiesz, że był lekarzem?
Carol przekładała bandaże do pojemnika.
- Miał fartuch lekarski. To chyba wystarczający znak, nie uważasz?
- Myślę, że to zły pomysł?
Allie podniosła głowę znad talerza po którym ganiała widelcem resztki sałatki.
- Co?
- To umawianie się. No wiesz...
Westchnęła tylko lekko. Czuła wiszącą w powietrzu tyradę kuzynki wygłaszaną na jednym oddechu.
- Zobaczymy – zdołała tylko dodać.
- Takie kroki w znajomościach z wieloletnim przyjacielem nigdy się nie udają.
Gillian wstała i włożył talerze do zlewu.
Tego dnia spóźniła się na dyżur. Była bardzo zmęczona i niewyspana, bo połowę nocy przewracała w dłoni wizytówkę z szuflady. Zła na siebie, pewnym krokiem przeszła przez szpitalne drzwi. Przed drzwiami windy molestowała jej przycisk i nerwowo patrzyła na zegarek. Świat jednak wcale się nie zawalił kiedy przyszła na dyżur pół godziny później. Przeszła się po oddziale zaglądając do pacjentów, wymieniła kilka zdań z pielęgniarkami i nawet zdążyła napić się kawy.
Czytając zbyt długą i zbyt niezrozumiałą wiadomość od Emily przechodziła przez korytarz z komórką w dłoni. Zbliżając się do swojego gabinetu podniosła od niechcenia głowę.
Stał tam, kilka metrów dalej i rozmawiał z jej szefem.
Zatrzymała się i biorąc głęboki oddech. Kiedy zauważył jej postać postukał laską w podłogę.
- Doktor Cameron... - Wright zaczął powoli cofając się krok do tyłu – Dobrze, że panią widzę... Chciałbym pani przedstawić naszego nowego kolegę. Doktor....
- House – dokończyła za niego zmuszając się do jadowitego uśmiechu – Słyszałam już o panu.
- Doktor Cameron – odpowiedział lekko zaskoczony – Ja o pani również... usłyszałem przed chwilą.
- Doktor House jest geniuszem diagnostyki, a Brown niedługo zamierza odejść na emeryturę... - lekko otyły Wright zakołysał się lekko. Allison odwróciła się nieznacznie w stronę szefa. Nie potrafiła jednak skupić się na tym co do niej mówił, czując na sobie wzrok House'a. Patrzył na nią uważnie uśmiechając się swoim najlżejszym uśmiechem.
- ...Nie przeczę, że byłem zaskoczony kiedy doktor House zapytał czy nie znalazłby się u nas dla niego etat... - Wright zakończył po chwili widząc, że jego “geniusz diagnostyki” bardziej zainteresował się młodą lekarką niż jego monologiem.
- Co ty tu do cholery robisz?!
Zatrzasnęła drzwi swojego gabinetu.
- Będziesz krzyczeć... - zaczął pełnym ironii głosem – Nie widziałem ciebie jeszcze....
- Siadaj. - przerwała mu gwałtownie pokazując na fotel w kącie.
- ...w takim stanie... – zakończył.
- To masz okazję – powiedziała nadal znacznie głośniej niż zwykle – Co ty tu robisz?
- Przeprowadziłem się. Kilka dni temu zostałem przyjęty do pracy.
- Kilka dni temu? - usiadła za biurkiem machinalnie przekładając kilka kartek na jego drugi koniec.
- Szukałem cię...
- Co ty nie powiesz – wyrwało jej się nagle. Gorycz w jej głosie była wręcz namacalna - Jak myślisz, czy chciałam żebyś mnie znalazł? - dodała po chwili.
Kilka sekund zdawało się być wiecznością.
- Myślę, że wolałabyś żebym to ja cię znalazł niż papiery rozwodowe od Chase'a.
Westchnęła lekko odgarniając jasne włosy z twarzy. Próbowała opanować swoją złość.
- Nie będziemy już ze sobą pracować. To jest duży szpital i ja zrobię wszystko żebyś nie chodził tymi samymi korytarzami co ja.
Zmrużył oczy.
- Nie wiadomo. Może będzie różnie...
- Jestem zmęczona twoimi gierkami... – dodała wstając po chwili z fotela – Nie wiem jak ty, ale ja chciałabym wrócić do pracy.
Wstał z fotela i wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Kiedy mijał jej postać lekko dotknął swoim ramieniem, jej ramienia.
- Allie? Co ci jest?
Foster sprzątała właśnie ich talerze ze stołu.
- Nic – wzruszyła ramionami uśmiechając się lekko – Jestem zmęczona... Wiosenne przesilenie daje mi się we znaki.
W takich momentach zapominała, że mieszka pod jednym dachem z ludzkim wykrywaczem kłamstw. Czując na sobie wzrok Foster postanowiła szybko odwrócić jej uwagę.
- Jak tam nastrój przed jutrzejszym spotkaniem?
- Jakim spotkaniem? - zapytała oddalając się od stołu.
- Randką?
Gillian wzięła dwa kubki.
- Mówiłam... To się nie uda.
Gillian Foster często powtarzała swojemu przyjacielowi, że nigdy nie należy dawać po sobie znać, kiedy dostrzega się ludzkie kłamstwa. Na dodatek przecież istniała pewna linia, o której tyle razy wspominała i o której on nigdy nie potrafił zapamiętać. Granica, jakiej lepiej nie przekraczać, szczególnie przy kontaktach z bliskimi.
Oczywiście, że zauważyła w jakim nastroju była Cameron. Widziała to od kilku dni, widziała jej rozkojarzenie i zmartwienie. Dzisiaj zobaczyła do tego prawdziwy, tak realny i namacalny smutek. Chciała pomóc swojej kuzynce, swojej małej Allie... Zdawała sobie jednak sprawę ze swojej złotej zasady nie wchodzenia z butami w cudze życie.
Foster stała przy drzwiach do pokoju Cameron zastanawiając się czy powinna zapukać i wejść. Nawet wyciągnęła już dłoń gdyby zdecydowała się na jakiś ruch, ale jej ręka zastygła w powietrzu. Może nie powinna pytać.
Widzię kiedy kłamiecie, ale jedno co mnie interesuje, to dlaczego kłamiecie.
Lightman siedział w jej głowie nawet w takich momentach. “Zamknij się” powiedziała do własnych myśli i przeszła do swojej sypialni.
Allison, tuż za drzwiami stała tuż przy szafce nocnej i zastanawiała się czy powinna otworzyć szufladę i wyjąć wizytówkę.
Wiem, że wyszło smutnawo... Na koniec równie smutnawy vid. Tym razem mój własny, bo jakoś pośród cudzych nie mogłam znaleźć odpowiedniego (pomijam fakt, że jestem strasznie wymagająca od vidów i te chyba wszystkie "naprawdę dobre" mi się skończyły... Ale będę jeszcze grzebać
<object width="640" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/EsNy_j5yHbg&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/EsNy_j5yHbg&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:10, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wow!
Jestem pod wrażeniem zarówno tej części, jak i vida
Dziękuję że zaserwowałaś nam House'a, jakim jest, czyli po prostu... House'a. Po ostatnim odcinku wciąż trudno otrząsnąć się z szoku.
Vid świetny
Mam nadzieję, że jednak randka z Lightmanem wypali
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:33, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Oh, Eithne... jestem, pod wrażeniem, wiesz...?
Miałam jedynie nadrobić zaległe części, ale doszłam do wniosku, że lepiej się całość czyta. Bo całość jest genialna. I wciąga, cholernie wciąga.
Nieczęsto ostatnimi czasy zdarza mi się znaleźć dobry crossover... A Twój zdecydowanie jest lepszy niż jedynie dobry.
Ogólnie ficków z fandomu L2M strasznie mi brakuje, więc Twój fick strasznie mi pasuje.
Ostatnio coraz częsciej się łapię, że Hameron mi się podoba *odezwała się stuprocentowa Hilsonka* Ale prawda jest taka, że każdy pairing jest dobry - jeśli tylko jest dobrze napisany. A tu zdecydowanie tak jest. Wątek House/Cameron nie rozwija się do razu, najpierw większy nacisk stawiasz na relacje Cala/Gill/Emily, a nawet Zoe (dzisus, jak ja jej nie lubię), no i oczywiście Allie też się zaprzyjaźnia z Emily (strasznie podoba mi się ten wątek) oraz Calem.
Ogólnie fabuła jest strasznie interesująca - nie ma się do czego doczepić. I kocham Twoje opisy. Strasznie dobrze Ci one wychodzą. Zresztą dialogi również - są takie prawdziwe, nie brzmią sztucznie.
Błędów w zasadzie nie widziałam - jedynie raz mignęła mi literówka przy imieniu Allison (zabrakło jednego l), ale nie pamiętam w którym miejscu, w którym rozdziale to było oraz parę razy brakowało kropek na końcu zdania - ale to nic wartegi zwrócenia uwagi.
Niecierpliwie wypatrywać będę kolejnej części, żałując że vida obejrzeć nie mogę (mój komputer... pożal się, Merlinie...).
Życzę wena i czasu.
Pozdrawiam,
nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:58, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki, dzięki za ciepłe słowa
Cytat: | Ogólnie ficków z fandomu L2M strasznie mi brakuje, więc Twój fick strasznie mi pasuje. |
Coolness, ponieważ wyznaję zasadę - chcesz coś przeczytać, to sama to napisz, więc też cierpię na bark fików Lajtumitowych.
Taki był i plan żeby nie bombardować od razu skruszonym Housem, który niczym pies z wywieszonym jęzorem tydzień później znajduje załamaną Cam na końcu świata. Ludzie wiele rzeczy duszą w sobie, stąd np. Gillian i reszta nie ma pojęcia o Housie, stąd też Cameron nie wie o tym jak bardzo Emily potrzebuje przyjaciółki, a Gillian rodziny.
W każdym razie cieszę się że i Tobie fik przypadł do gustu, a jak to wiele osób podkreśla - komentarze karmią Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:34, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Eith.... vid jest... cudowny
A reszta?
Słodko gorzka. Prawdziwa do bólu. Moim zdaniem udało Ci się idealnie pokazać wszystkie postaci. Sa prawdziwe. Takie jak w jednym i drugim serialu. Lubię Gillian i jej interakcje z Cameron.
I masz rację. House ganiające za Cam zaraz po jej odejściu to mało wiarygodne. On potrzebuje na wszystko czasu. Przemyśleć, zanalizować... i dopiero działać. I jest uparty
Jeszcze!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:56, 11 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ekhem...
Mogłam odrobinę zaspojlerować, jeśli chodzi o Lie to me i odcinek 2x12 który będzie już za kilka dni (!!). Cóż, promo jest tak obiecujące że bardzo, bardzo nie mogę się doczekać Jeszcze się okaże, ze Gillian to wcale nie jest ta Gillian którą znamy
W każdym razie miłego czytania.
Tego dnia pogoda zdecydowanie nikomu nie sprzyjała. Padało, a ogromny parasol który miał chronić przed deszczem postanowił się połamać. Kiedy wreszcie udało się jej dotrzeć do małej restauracji w której byli umówieni, miała nadzieję, że niczym nie przypomina zmokłej kury.
Siedział przy barze i pił drinka. Stukając obcasami podeszła bliżej.
- Cześć... - Foster zaczęła dość cicho nie bardzo wiedząc jak ma się odezwać.
Odwrócił się w jej stronę.
- Hej, kochana – mruknął – Jak tam nastrój?
Przewróciła wzrokiem.
- Poza tym, że ostatni raz byłam na tak zwanej randce wieki temu, to... - uśmiechnęła się – I tak będziesz wiedział, że skłamałam więc po co pytasz?
Również się uśmiechnął.
- A jak u ciebie? - dodała przechylając głowę.
- Chyba jestem głodny – skwitował wstając od baru i dziwiąc się, że jego przyjaciółka zaczęła się śmiać.
- A ty kiedy byłeś na randce ostatni raz? - zapytała kiedy już siedzieli przy stoliku.
- Dawno temu.
- Cal!
- Zależy jak definiujesz randkę, kochana...
Foster nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Nie powiesz mi?
- Nie pamiętam – odpowiedział wzruszając ramionami.
- Skleroza, czyli kolejna oznaka starości.
- Tylko bez starości, proszę! - obruszył się – I dlaczego mówisz, że kolejna? Jaka była pierwsza?
- Nie powiem.
- Bo nie pamiętasz – uciął.
Milczeli przez chwilę przypatrując się sobie nawzajem. Gillian podniosła kieliszek i napiła się wina. Lightman nie odwrócił wzroku.
- Ładnie wyglądasz – mruknął w jej stronę.
- Słucham?
- Mówiłem, że... Ładnie dzisiaj wyglądasz.
Uśmiechnęła się niezręcznie.
- Dziękuję... Ty też... – dodała po chwili.
Oparł się wygodniej na krześle trzymając nadgarstki na krańcach stołu. Miała wrażenie, że zaraz zacznie się huśtać, jak to zawsze robił.
- Emily prasowała mi koszulę. – powiedział.
- Jakbyś sam nie mógł tego zrobić, Cal.
- Lubię chodzić w wygniecionych – uśmiechnął się.
Foster lekko przechyliła głowę opierając podbródek na dłoni. Za chwilę będzie mrużyła oczy w swój charakterystyczny sposób – pomyślał.
Gillian wiedziała, że dawno temu, kiedy dopiero zaczynali wspólną pracę to wyprasowana, czy wygnieciona koszula Lightmana była wyznacznikiem w jakim stanie jest jego związek z Zoe. Tuż po rozwodzie stwierdziła, że chyba nie będzie miała wyjścia i sama zajmie się opłakanym stanem jego koszul. W końcu był szefem, a wyglądał gorzej niż pracownik budowy w roboczym ubraniu.
Dzwonek do drzwi nie tylko przerwał jej zmywanie naczyń, ale także ciche nucenia jednej z piosenek jakie słyszała dzisiaj w radiu. Cameron wytarła ręce w papierowy ręcznik i poszła otworzyć. W progu stała najmniej oczekiwana osoba.
- Nie przeszkadzam?
Emily odruchowo przełożyła swoją bransoletkę z drewnianych koralików na drugi nadgarstek i schyliła głowę w dół.
- Nie, Em... oczywiście, że nie...
Allison otworzyła szerzej drzwi.
- Wybacz, że zapytam, ale... Ktoś wie, że tu jesteś?
Emily przewróciła wzrokiem przekraczając próg mieszkania.
- Nie jestem dzieckiem – burknęła cicho – Tylko... wiesz... chciałam z kimś pogadać.
Cameron pokiwała nieznacznie głową.
- Zrobić ci coś do picia?
- Wytrzymaliśmy ponad godzinę nie rozmawiając o pracy – powiedział Cal spoglądając na zegarek – Jeszcze trochę, a ustanowimy jakiś rekord.
- Jeśli nie przychodzą ci do głowy żadne głupie pomysły to...
- Głupie pomysły? Mi?
- Taki jak pochopne podejmowanie ważnych dla przyszłości firmy decyzji.
Lightman skrzywił się lekko. Nie chciał żeby rozmowa zeszła na ten temat.
- Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też.
- Więc, po co o tym wspominasz?
Emily usiadła wygodniej na jednym z foteli kiedy Allie postawiła przed nią kubek.
- Powiedziałam mamie, że nocuję u taty. Miałam iść na imprezę z koleżanką, ale... - wzruszyła lekko ramionami.
- Ale co? - Cameron usiadła obok.
Dziewczyna milczała przez chwilę przygryzając dolną wargę.
- Pokłóciłam się z mamą. Ona nie wie, że tata umówił się z Gill, a wiesz... - westchnęła – To jest tak strasznie głupie, Allie...
Cameron nie odpowiedziała. Napiła się tylko ciepłej, owocowej herbaty.
- Nie wiem o co chodzi mamie. Powiedziała mi ostatnio, że zbyt dużo czasu spędzam z tatą i nawet nie próbuję dogadać się z Rogerem. Jeszcze trochę oskarżyłaby mnie, że specjalnie chcę utrudnić jej kontakt z narzeczonym i planowanie ślubu. Nie wiem, jest mi to wszystko jedno jak będzie się jej układało z Rogerem. Na dodatek wcale nie robię wszystkiego żeby rodzice się zeszli, nie chcę tego... Chcę tylko żeby wszyscy dali mi święty spokój.
Emily wyrzuciła to z siebie jednym tchem i przymknęła oczy.
- Nie może ci być wszystko jedno, Em...
Dziewczyna spojrzała na nią pytająco jakby wcześniej nie spodziewała się, że Cameron może jej cokolwiek odpowiedzieć.
- Ale jest.
- Nie może, ponieważ to twoja mama. Zawsze już nią będzie... I nawet jeśli teraz nie możesz się z nią dogadać, to jest to tylko chwilowe. Nigdy nie wiesz jak będą wyglądały wasze relacje za rok... Jej zależy na tym, żebyś i ty zaakceptowała Rogera tak samo jak on zaakceptował ciebie...
- Tylko, że moja mama zawsze sobie poradzi. Beze mnie, czy ze mną... Gorzej jest z tatą, który nie potrafi sobie nawet uprasować koszuli.
- Nie wiesz tak naprawdę twoja mama radziłaby sobie bez ciebie – dodała po chwili – Tego nie wiesz, Em...
- Chciałabym na stałe zamieszkać z tatą.
- Powinnaś to najpierw ustalić z nimi....
- Wiem, ale...
- Ale?
- Nie mogę o tym z nią rozmawiać. Nie chcę żeby mama później oskarżała go o to, że ukradł jej córkę...
Emily znowu milczała przez chwilę.
- Czasem mam wrażenie, że wszyscy dookoła podejmują za mnie decyzje. Tak jakbym ja na nic nie miała wpływu... Znasz to uczucie?
Allie uśmiechnęła się ciepło.
- Nie martw się, Em... Wszystko się ułoży...
Cameron znała to uczucie i czasami miała wrażenie, że zamiast z Emily Lightman rozmawia z swoją o wiele młodszą kopią.
- Zawsze dorośli tak powtarzają. Jakbym słyszała Gill.
- To był miły wieczór... - zaczęła Gillian niepewnie kiedy stali przed restauracją. Oboje mieli właśnie wezwać taksówki.
Lightman włożył ręce do kieszeni.
- Tak... Miły... - powtórzył.
Jedna z taksówek podjechała powoli zatrzymując się tuż obok, a Cal otworzył tylne drzwiczki. Foster odwróciła się jeszcze wyciągając ramiona i przytulając najlepszego przyjaciela. Zanim wsiadła do samochodu pocałowała go w policzek uśmiechając się lekko.
Była mu bliska, nie mógł na to nic poradzić.... Nawet nie wiedział kiedy stała mu się tak bliska i w jaki sposób. Zawsze była obok, zawsze się z nim dogadywała, potrafiła być uparta, a na dodatek wiedziała kiedy iść na kompromis. Zawsze irytująco perfekcyjna, zawsze rzetelna i poświęcona temu co robi. Matkowała mu, ale choć droczył się z nią o to średnio co tydzień to uwielbiał kiedy to robiła.
Zaufał jej bardzo dawno temu, wtedy kiedy po raz pierwszy przekroczył próg gabinetu pani psycholog Foster od której zależała jego ocena pracy.
Gillian Foster była taką stałą w jego życiu, jakiej potrzebował najbardziej. Nie robiła mu awantur, że poświęca się nauce i nie miała zmiennych nastrojów charakterystycznych każdej nastolatce.
Plan Emily jest niemożliwy do zrealizowania. To się zwyczajnie nie uda, nie jemu.
Allison zasnęła gdzieś w połowie trzeciego zdania na drugiej stronie książki którą czytała. Rano, kiedy otworzyła oczy Foster już nie było w domu. Bolała ją głowa, bo znowu zanosiło się na deszcz. Niewyspana i zmęczona, po drodze do łazienki stwierdziła, że tak naprawdę, na koniec, pomimo wspólnego mieszkania każda z nich jest samotna na własny sposób...
Nawet nie tylko one.
- Doktor Cameron...
Odwróciła głowę w jego stronę. Oboje czekali na windę.
- Doktorze House?
Drzwi rozsunęły się i weszli do środka.
- Dawno pani nie widziałem – dodał
- Wolę pana unikać.
Pielęgniarka stojąca obok spojrzała na nią z lekkim zaskoczeniem. Czyżby House dał już o sobie znać reszcie personelu medycznego?
- Nieładnie.
Allie zauważyła kątem oka, że House nieznacznie się uśmiechnął.
- Myślałem, że... Może zjemy razem lunch? - zapytał
- Jeszcze nie znalazłeś kogoś kto płaciłby za twoje posiłki? Mnie w to nie wrobisz.
Mało dyskretne kaszlnięcie pielęgniarki obok miało stłumić jej parsknięcie śmiechem. Drzwi windy rozsunęły się, a Cameron zrobiła krok do przodu.
- Do widzenia... - zaczęła, ale nagle poczuła szarpnięcie za rękaw fartucha.
- Doktor Cameron.... - House powiedział powoli – Chciałem powiedzieć...
Drzwi już miały się zamknąć, ale powstrzymał je ruchem dłoni.
- Chciałem powiedzieć, że ładnie pani dzisiaj wygląda.
Nie widziała go do południa. Po dwunastej minęła na korytarzu drzwi do jego gabinetu. Były lekko uchylone, a Lightman siedział tam przy biurku ze wzrokiem wlepionym w monitor.
Chciała zajść żeby tylko powiedzieć “cześć”, ale stwierdziła, że...
Nie zaszła, chwilę później spotkała Torres która przyszła do niej z kilkoma pytaniami.
Cameron usiadła przy swoim ulubionym stoliku w rogu. Stał on przy dużym oknie. Cała szpitalna kafeteria znajdowała się na piętrze więc z okna rozciągał się widok na zielony park przed szpitalem.
Peter, inny lekarz z immunologii pomachał jej stojąc w kolejce. Uśmiechnęła się w jego stronę i też odmachała drobnym ruchem dłoni zanim znowu odwróciła wzrok w stronę widoku z okna.
House postawił swoją tackę obok.
- Sam zapłaciłem – mruknął siadając naprzeciwko.
Obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem. On, nie zwracając na nią uwagi, wyjął fiolkę z Vicodinem i łyknął jedną tabletkę.
- To miejsce jest zajęte – powiedziała spokojnie.
- No tak, ja tu siedzę.
Westchnęła lekko. Widziała jak bardzo jest z siebie zadowolony.
- Mogę się dosiąść?
Wysoki brunet stał obok jej krzesła ze swoją tacą.
- Jasne, Peter. – uśmiechnęła się w jego stronę i przesunęła lekko swoją tacę żeby zrobić mu miejsce na kwadratowym stoliku.
House obrzucił go krytycznym spojrzeniem.
- Nie będę przeszkadzać? - lekarz spojrzał na nią i na House'a.
- Nie, skąd... – powiedziała szybko – Doktor House za chwilę idzie.
- Doktor House? - Peter zwrócił się uprzejmie w jego stronę – To pan zaczął u nas pracę na diagnostyce jakiś czas temu?
House milczał. Ugryzł jedynie swoją kanapkę.
- Bez pikli – powiedział w stronę Cameron.
- Nie znacie się – Allie postanowiła zignorować House'a – Peter Green... Gregory House. Peter pracuje ze mną na immunologii.
Peter wyciągnął dłoń w stronę House'a. Diagnosta uścisnął ją, ale znowu spojrzał wymownie w stronę Cameron.
- Wiele o panu słyszałem... - zaczął Peter – Jako student czytałem pańskie artykuły z nefrologii...
- A ja o panu nic nie słyszałem. – przerwał mu House.
Przy stoliku zapadła chwila niezręcznego milczenia. Cameron odłożyła swój plastykowy widelczyk od sałatki.
- Peter, czy zaglądałeś do pani Morris? - zaczęła wreszcie próbując ratować sytuację.
- Tak... Godzinę temu, jej wysypka...
House głośno kaszlnął, a Allie zmierzyła go wzrokiem.
- Jej wysypka...? - powtórzyła uparcie
- Już prawie zeszła. Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej... - odwrócił się lekko w stronę House'a - Przepraszam, że zapytam – zaczął po chwili – Wiele o panu słyszałem, ale... dlaczego zrezygnował pan z prowadzenia własnego oddziału w Princeton? Tamtejszy szpital jest przecież naprawdę dobry...
Diagnosta odłożył resztkę kanapki na talerz.
- Myślę, że nie jest to pańska sprawa – dodał House odchylając się lekko do tyłu – Panie....
- Green.
- Panie “lekarz, który próbuje się przystawiać do doktor Cameron”
Allie pociemniało przed oczami.
- House... – powiedziała cicho – Przepraszam cię Peter, ale ja i doktor House musimy zamienić kilka słów na osobności.
- Przesadziłeś. – powiedziała stanowczo kiedy odeszli kilka stolików dalej – Grubo przesadziłeś, House.
- Nie widzisz tego, że on się ślini na twój widok?
- Przesadziłeś – powtórzyła raz jeszcze. Brakowało jej słów.
- Przypominam ci, że jesteś mężatką. Wiem, że masz dziwny sposób załatwiania spraw przez romans z innym facetem.
- Nie będę z tobą rozmawiała – odpowiedziała głośniej.
Spojrzała w stronę stolika. Petera już tam nie było, a ona kompletnie straciła apetyt na resztę sałatki.
Chciała z nim porozmawiać, ale burknął coś niezadowolony i zniknął jej z oczu zanim zdążyła coś odpowiedzieć. Foster na próżno rozglądała się po korytarzach i dzwoniła do niego na komórkę. Zresztą wiedziała, że potrafi nie odbierać telefonów godzinami. Lightman był pracocholikiem i dbał o swoją firmę, ale na swój własny sposób. Dopiero od Lockera dowiedziała się, że pojechał na gościnny wykład na uniwersytet.
- Jak w pracy? - Gillian usiadła obok Allie przy stole.
Cameron pomyślała o Housie, który obraża jej znajomych z pracy, nawale pacjentów i nagłym pogorszeniu się stanu pani Morris.
- W porządku. Jak u ciebie?
Poza tym, że Lightman od kilku dni zdawał się zrobić wszystko żeby uniknąć spotkania z nią, a Locker znowu postanowił załatwić samodzielnie kilka spraw, które wcale nie należały do niego i które ona później przez pół dnia odkręcała wykonując mnóstwo nudnych telefonów...
- W porządku.
- Na pewno, Gill?
Foster westchnęła lekko. Nie tknęła jeszcze swojej zapiekanki z makaronem którą w desperacji przygotowały razem z Allison.
- Dawno nie rozmawiałyśmy – zaczęła.
Cameron pokiwała lekko głową.
- Allie... Wiem, że od kilku dni cię coś gryzie. Widzę to, nie chcę nic mówić... Nie chciałam nic mówić, bo czasami lepiej jest nie pytać o wiele rzeczy... Ale jeżeli... Jeżeli, masz jakiś problem.
Jej młodsza kuzynka odłożyła sztućce.
- Wiesz, że to działa w dwie strony, Gill...
Cal Lightman już kolejną godzinę siedział w fotelu, w swojej biblioteczce w firmie, gdzie pośród stosów książek mógł pozbierać myśli. Komórka sygnalizowała kolejne nadchodzące połączenia od Zoe i Emily. Wyciszył ją i starał się nawet nie patrzeć w tamtą stronę.
Od dawna zastanawiała się kiedy powinna to zrobić. Nie wiedziała jednak jak zacząć zdanie, jak wyrzucić z siebie cały potok słów. Kuląc się w swojej szarej bluzie przeszła przez drobny korytarz.
Gillian stała przy zlewie zmywając ostatni talerz. Cameron wzięła głęboki oddech.
- Powinnam ci o czymś powiedzieć... - zaczęła powoli podchodząc bliżej i opierając się o szafkę.
Foster zakręciła kran i wytarła dłonie o ręcznik.
- Zbiłaś wazon? – uśmiechnęła się.
- Gill – Allie szybko jej przerwała – Nie powiedziałam ci całej prawdy o moim wyjeździe z Princeton...
Gillian gwałtownie podniosła głowę.
- Nie wspomniałam o kimś kto odegrał w całej sytuacji dość dużą rolę i kto... Kto teraz znowu tutaj jest.
Jej kuzynka milczała. Cameron starała się znaleźć jak najbardziej odpowiednie słowa.
- Jakiś czas temu... - zaczęła powoli – Jakiś czas temu odnalazł mnie mój były szef. Nie wiem tak naprawdę dlaczego mnie szukał, może po to żeby zrobić mi na złość... Nie wiem. Rzecz w tym, że zaczął pracować w tym samym szpitalu co ja i...
Miała wrażenie, że wszystko to co mówi jest jednym wielkim bełkotem.
- Rzecz w tym – powtórzyła – kiedyś byłam w nim bardzo zakochana... I... Rzecz w tym, że... on...
House... on...
Foster spojrzała na nią ciepło.
- Może on przyjechał tylko na kilka dni, Allie...
Cameron natychmiast pokręciła głową.
- To nie jest jak myślisz – powiedziała wycofując się – To... to skomplikowana sytuacja, a ja... wiem, że to nie jest tylko kilkudniowa wizyta.
Poczuła jak kuzynka dotyka jej ramienia.
- Nie martw się na zapas, Allie...
Drgnęła i znowu cofnęła się o kilka kroków.
- To nie tak – powiedziała powoli.
Zostawiła samą Gillian pomiędzy szafkami, w przejściu do ich aneksu kuchennego. Dopiero gdy zamknęła drzwi do swojej sypialni rozpłakała się starając się nie wydać żadnego dźwięku. Bezgłośnie krzyczała opierając się o drzwi i zastanawiając się, co ją podkusiło żeby poruszać ten temat. Powinna pozostawić to sobie.
Foster długo przyglądała się swojemu odbiciu stojąc przed dużym lustrem przy drzwiach od szafy. Była wykształconą kobietą, skończyła psychologię, pracowała z wieloma ludźmi i jakoś zawsze wiedziała co im powiedzieć, wiedziała kiedy ma do nich podejść, a kiedy się oddalić.
Najpierw był Tom, później Alec, teraz Cal i Allie. Przy nich była głupia. Zapominała o całej przeklętej psychologii, zapominała o wszystkich swoich szkoleniach i zwyczajnie nie wiedziała jak ma z nimi rozmawiać.
Rano, w drodze do winy minęła Petera. Miała wrażenie, że uciekł na jej widok. Chciała go przeprosić, za zachowanie House'a. Chciała mu wytłumaczyć i zapobiec w jakiś sposób falę szeptów na jej widok, jaka pojawiła się wokół pielęgniarek na ER.
Kiedy drzwi się rozsunęły zobaczyła tam znajomą postać.
- Doktor Cameron... - zaczął
- Doktorze House...
Przez kolejne sekundy oboje milczeli.
- Odrobinę więcej zaufania, Cal... - dodała kiedy oboje wychodzili ze spotkania z bogatym biznesmenem, który miał dla nich kolejne zlecenie.
- O czym ty mówisz? - skrzywił się lekko zatrzymując się w połowie kroku.
Westchnęła lekko. Dzisiaj, kiedy razem jechali samochodem zauważyła, że coś go gryzło, coś o czym nikomu nie powiedział. Chciała jak zawsze dać mu do zrozumienia, że może jej powiedzieć o wszystkim.
- O... tym, że powinniśmy zaufać Torres i Lockerowi przekazując im tę sprawę – powiedziała ciszej.
Ruszył w stronę samochodu wyjmując kluczyki z kieszeni.
- Chyba oszalałaś – dodał.
Stała w kolejce po lunch, kiedy po raz kolejny się z nim spotkała.
- Nie wziąłem drobnych – rzucił w jej stronę i poszedł w stronę jej stolika pod oknem
Zignorowała to, ale i tak zapłaciła za jego kanapkę. Zajęli te same miejsca co wczoraj.
- Nie będziesz się do mnie odzywać? - zapytał biorąc od niej opakowanie z kanapką.
- Tak.
Zmierzył ją rozbawionym spojrzeniem.
- Nie wytrzymasz.
Specjalnie odwróciła wzrok w stronę okna.
- Cholera, specjalnie wzięłaś tę z piklami?
Uśmiechnęła się do siebie widząc reakcję House'a, który krzywił się niemiłosiernie w stronę swojego posiłku.
- Tak – powiedziała powoli.
Odłożył kanapkę. Tym razem on też szczerze się uśmiechnął.
- Jesteś mściwa, tak?
Milczała, ale miała wrażenie, że odrobina dobrego humoru właśnie pojawiła się w powietrzu między nimi.
Kątem oka widziała Petera, który stał przy kasie. Spojrzał w jej stronę.
- Nie wybaczę ci tej kanapki – dodał House – To był bardzo... zły ruch, pani doktor.
Wzięła głęboki oddech.
- Zły ruch to wykonałeś ty, pojawiając się w Waszyngtonie, odwiedzając mnie w moim mieszkaniu i...
- Jednak się do mnie odzywasz?
Zbita z tropu znowu popatrzyła za okno.
- Wiesz... Po tym jak Foreman przespał się z Cuddy, która obiecała mu posadę szefa diagnostyki, a Wilson przestał kupować mu lunche...
- Co? - wykrztusiła – Foreman...
- Wiem jak zwrócić twoją uwagę – ugryzł znowu znienawidzoną kanapkę z piklami – Widzisz jak cierpię jedząc to ohydztwo?
Między nimi zapadła chwila ciszy. Cameron miała wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem.
- Ale to nie koniec... - powiedział wreszcie House – teraz moja kolej na okrucieństwo.
- Nie bawię się w twoje gierki.
- Sama zaczęłaś... doktor Cameron.
- Doktorze House – przerwała mu, ale uciszył ją gestem ręki.
- Potrzebuję pomocy w przeprowadzce.
Allison prawie zakrztusiła się sokiem pomarańczowym.
- W przeprowadzce?
- Nie, w poderwaniu twojego chłoptasia z immunologii.
Postanowiła nie dać się sprowokować.
- Wynająłeś tu mieszkanie?
- Tak.
- Gdzie?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- House!
- Dzisiaj. Po dyżurze. Będę czekał w samochodzie przy szpitalu.
- House...
- Sama zaczęłaś tę gierkę. Teraz cierp.
- Słyszałaś o nowym lekarzu?
Carol zajrzała do niej do gabinetu pod pretekstem przyniesienia kilku dokumentów do podpisania.
- O nowym lekarzu? - Cameron podniosła głowę – Zależy którym i zależy jak bardzo nowym.
Jej koleżanka ściągnęła z poirytowaniem usta.
- Nie udawaj, że nie wiesz. O tym, który zdążył już obrazić dwie pielęgniarki z pierwszego piętra, wkurzyć Browna udowadniając mu błąd, wylądować dwa razy na dywaniku o Wrighta, zgarnąć kilka skarg od pacjentów z przychodni i uzyskać miano niezwykle chamskiego narkomana.
Allie nie odezwała się, tylko zgarnęła dokumenty do podpisania przeglądając je wzrokiem.
- O tym... - ciągnęła Carol – którego znasz i z którym ostatnio jadasz lunch.
- Domyślam się, że te dokumenty są tylko wymówką, tak?
Carol usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
- Allie... - zaczęła powoli – Znasz go?
- Kiedyś znałam.
- Kiedyś?
- Chcesz coś jeszcze?
- Allie! Nie bądź okrutna!
Pomyślała o jej upartym milczeniu i kanapce z piklami.
- Carol, ale ja jestem okrutna.
- Ale... Kim on tak naprawdę jest?
- Nazywa się Gregory House i... pracował wcześniej w tym samym szpitalu co ja.
- Tylko tyle?
- Więcej nic nie wiem.
- Żadnych plotek?
- Żadnych nie znam.
- Cal?
Zatrzymała go przy wyjściu z Lightman Group. Od dawna nie widziała, żeby wychodził tak wcześnie z pracy. Podeszła szybkim krokiem.
- Co się dzieje? - zapytała cicho dotykając jego przedramienia.
- Nic – wzruszył ramionami.
- Przestań udawać – warknęła – Zachowuj się normalnie, a nie...
- Dzieje się – przerwał jej – Cholernie się dzieje.
Zaskoczona jego odpowiedzią cofnęła się lekko do tyłu. Odwrócił się w stronę swojego gabinetu i poszedł w jego stronę. Foster nie była pewna czy powinna iść za nim.
- Wtedy... - zaczął kiedy w końcu weszła do pomieszczenia – Wtedy, tego samego wieczora... Jak wróciłem do domu to przez przypadek dowiedziałem się, ze Zoe wychodzi za mąż.
Usiadł w fotelu opierając się niedbale o poduszkę. Wiedziała o jaki “ten sam wieczór” mu chodzi.
- Emily rozmawiała z matką przez telefon na ten temat kiedy wszedłem do domu i usłyszałem wystarczająco żeby się domyślić... A moja córka jest bardzo słabą kłamczuchą, więc...
- Przez to nie odzywasz się do mnie? Cal, na miłość Boską!
- Nie wiesz jak to jest, kochana...
- Nie wiem jak to jest zauważyć, że osoba z którą spędziło się kawałek życia i którą się kochało układa sobie życie na nowo kiedy ty sam jesteś w rozsypce? Wiem, Cal. To akurat wiem.
Wstał z fotela i podszedł w jej stronę.
- Skoro wiesz...
- Ale to nadal nie jest powód, żeby... Wiesz...
Odruchowo chwyciła go za rękę.
- Zoe nigdy nie będzie ci obojętna, ale czasami trzeba odpuścić.
- Odpuściłem.
- Wcale nie – zaprzeczyła szybko.
- A ty odpuściłaś Alecowi?
Co do vida.... To miał tu być inny, ale tak ostatni fragment olśnił mnie na coś innego...
Coś mojego tym razem...
<object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Bywguko4br0&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Bywguko4br0&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Sob 0:03, 12 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:20, 12 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo zręcznie zapętlasz relacje między bohaterami - Cal/Foster, Cam/House, Cam/Foster.
Jakie one do siebie emocjonalnie podobne. Co mi bardzo odpowiada, bo to nietuzinkowe charaktery.
Czekam niestrudzenie na odczytywanie Cam przez Cala oraz na spotkanie House'a z Calem i jego rezultat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|