|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:50, 28 Paź 2009 Temat postu: Halloween [BO, Z] |
|
|
Angstowy Halloween.
Halloween
Wróciła do punktu wyjścia, po ponad pięciu latach. Zapadał zmierzch i ulica pełna była dzieci, biegających od drzwi do drzwi, w oczekiwaniu na słodycze, hojnie rozdawane przez mieszkańców. Przyglądała się paradzie księżniczek, czarodziejek, supermenów, spidermenów i wszelakiej maści przebierańców cieszących się Halloween. Wszędzie rozbłyskiwały światełka lampek zrobionych z dyni.
Dla jednych Halloween to święto radości, dla innych czas zadumy i wspomnień.
Siedziała w zimnym samochodzie, kurczowo ściskając kierownicę i nie będąc w stanie odjechać z tego miejsca, i porzucić obserwację oświetlonych okien mieszkania na parterze. Wróciła tylko na jeden dzień, aby wydać dyspozycje dotyczące transportu jej rzeczy do Chicago i zabrania najbardziej potrzebnych ubrań ze sobą. A w końcu wylądowała na tej ulicy, przed jego domem, żałosna jak zawsze.
Nienawidziła się za to.
Za słabość, za miłość, za bycie żałosną, za brak zdecydowania, za popełnione błędy, za spieprzenie sobie życia na własne życzenie. Nawet nie miała pretensji do niego. Tylko gdzieś tam głęboko w niej, coś umarło. Czuła się pusta i niezdolna do uczuć, żadnych uczuć, nawet nienawiści.
Noc była pogodna i księżyc oświetlał widmowym blaskiem domy, drzewa i puste samochody zaparkowane przed budynkami.
Jak w jakimś horrorze...
Jednak nie pokazał się ani Freddy, ani Jason, ani nawet nędzny wampir. Dzieci wróciły do domów na kolację i została ona sama siedząca w wyziębionym samochodzie, nie potrafiąc podjąć decyzji o odjeździe. Ona była żałosna, jej życie było żałosne i w wieku trzydziestu czterech lat... no dobrze, prawie trzydziestu pięciu, nie osiągnęła nic. Najpierw młoda wdowa, potem bardzo samotna dziewczyna zakochana w swoim szefie, w końcu chory zwiazek z Chase’m, zakończony małżeństwem które skonczyło się katastrofą. Nie miała domu, nie miała dzieci, nie miała nawet dobrej pracy. Przez dwa lata okłamywała siebie, że praca na ER ją zadowala.
Kłamstwo.
Jak większość rzeczy w jej życiu. Zawsze chciała zadowolic kogoś, nawet kosztem samej siebie i nie skończyło się to dobrze.
Może czas pomyśleć o sobie? Tylko o o sobie?
No więc dlaczego siedzi w lodowatym aucie na przeciw mieszkania House’a czekając na nie wiadomo co?
Pytanie bez odpowiedzi.
Nie potrafiła poradzić sobie z przeszłością. Ze wspomnieniami. Nie potrafiła już płakać. W środku czuła tylko pustkę i lód. Pomyślała nagle, że nikt nie będzie po niej płakał, czy żałował jej odejścia. Nikt nawet nie zauważył, że odchodzi. Ta świadomość sprawiła, że żołądek zwinął się w kamienisty węzeł a ona sama skuliła się na siedzeniu, oddychając szybko.
Cameron, powszechnie lubiana i ceniona... to wszystko było fałszem... Przecież powinna, jak przykładna, dobra żona zostać i ratować swoje małżeństwo. Koszmar tego, co przeszła przed kilkoma dniami spadł na nią znowu.
Najpierw dowiedziała się, że to Chase zabił Dibalę. Nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości, zwłaszcza, że jej mąż uważał, że postąpił słusznie. Pozbierała się z trudem i zaproponowała, żeby wyjechali gdzieś, zaczęli pracę w innym miejscu i spróbowali naprawić swoje małżeństwo. I Robert się zgodził. Bardzo chętnie. Po to, żeby w trzy dni później oświadczyć, że zostaje w zespole House’a. Od Foremana dowiedziała się, że eks szef powiedział Robertowi, że ona mu tego nigdy nie wybaczy, z tą jej chorą moralnością.
Poczuła się podwójnie zdradzona.
Spakowała się, zostawiła list z wyjaśnieniem dla swojego męża, późnym wieczorem pojechała do domu Cuddy wręczając jej zwolnienie od zaraz. A Cuddy była dziwnie zadowolona z tego powodu... Cameron była zaskoczona podejściem Cuddy. Od dawna nie stanowiła żadnego zagrożenia w jej walce o House’a. Zresztą... House był mężczyzną, a nie paczką, którą można zabrać komuś.
Późna pora sprawiła że nie obawiała się spotkać kogoś w szpitalu, więc spokojnie i bez przeszkód spakowała swoje rzeczy do samochodu. Wróciła jeszcze opróżnić swoją szafkę w szatni i przypomniało się jej, że kilka drobiazgów zostało w sali konferencyjnej. Było już po jedenastej, więc całkowicie spokojna wjechała na trzecie piętro i pozbierała swoje drobiazgi.
Jego głos złapał ją bezbronną.
- Przyszłaś się pożegnać – w głosie House’a słychać było wyraźną drwinę.
- Nie, to już stałoby się nudne. Przyszłam zabrać moje rzeczy. Nie wiedziałam, że ktoś tu będzie, a zwłaszcza ty. – Starała się być spokojna i całkiem nieźle jej to wychodziło, z czego była dumna, zwłaszcza, że serce waliło jej jak głupie.
House nie spuszczał z niej świdrującego wzroku, diagnozując ją po swojemu. Nie miała zamiaru się poddawać i nie odwróciła spojrzenia. House przechylił głowę na bok i zmrużył oczy.
- Ten pomysł ze ślubem był naprawdę głupi.
- Przypominam ci, że sam mnie do tego namawiałeś – stwierdziła, mają na myśli ich rozmowę przy kontuarze.
- Nie kochasz Chase’a, prawda? - Spytał niespodziewanie.
- Nie – odpowiedziała spokojnie i zgodnie z prawdą.
- Ach, Cameron, ty ciągle coś czujesz do mnie! – W jego głosie słychać było zadowolenie.
- Owszem – zmusiła się do spokoju. – To prawda.
- Ale ja kocham Cuddy! – House palnął to, zanim zdążył pomyśleć, obserwując jak twarz Cameron kamienieje.
- Tak, wiem. Lata temu powiedziałam ci, że wiem, że jesteś zdolny do miłości, tylko nie jesteś w stanie pokochać mnie. Nic nie zmieniło się od tego czasu. Pogodziłam się z tym. – Sięgnęła po pudełko, wyminęła House’a i bez słowa wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę windy. Osłupiały House patrzył za nią w milczeniu nie wiedząc co myśleć, a już tym bardziej co zrobić.
I jak to on, nie zrobił nic, a wszelakie myśli o Cam zepchnął do czarnej dziury.
Cameron, zwinięta w kłębek na siedzeniu drżała gwałtownie nie tylko z powodu zimna. Żałowała, że nie może płakać. Płacz przyniósłby ukojenie. A jednak nawet pojedyncza łza nie popłynęła z jej oczu. Tego wszystkiego było za wiele jak na nią. Czuła się mała, upokorzona, i zniszczona.
I co ja mam teraz zrobić? Praca w Chicago... jeszcze jeden ogromny szpital, plotki, zdobywanie pozycji... Nie miała na to siły. I nagle coś a raczej ktoś się jej przypomniał.
Sabrina.
Sabrina, jej przyjaciółka z koledżu. Zwariowana, pełna szalonych pomysłów, życia i humoru. Po skończeniu koledżu, zapisała się na kilka kursów a potem, za pieniądze odziedziczone po dziadkach założyła małą stadninę niedaleko Chicago. Hodowała quartery i bardzo szybko stała się cenionym hodowcą. Utrzymywały ze sobą kontakt telefoniczny i mailowy, czasem rzadziej, czasem częściej, bo obie były zajęte. Nie przyjechała na ślub Cameron ponieważ w tym czasie odbywała się najbardziej prestiżowa wystawa, na której musiała być.
Tak, Sabrina była najbardziej odpowiednią osobą, która mogła jej pomóc wrócić do siebie. Indianie powiadają, że każdy człowiek gromadzi problemy, które potem ciągnie za sobą jak łańcuch z czaszek. I nadchodzi wreszcie moment w życiu, kiedy ciężar czaszek staje się nieznośny. Wtedy należy odciąć czaszki i ruszyć do przodu już bez obciążenia.
Sabrina była najlepsza osobą, która mogła jej w tym pomóc.
Cameron usiadła prosto za kierownicą i włączyła silnik, czekając aż ciepłe powietrze ogrzeje samochód i ją samą. Jednocześnie obserwowała okna House’a patrząc na przesuwający się cień właściciela. Wolno ruszyła do przodu, zostawiając za sobą House’a, pustą ulicę oświetloną srebrzystym blaskiem i opadające liście wirujące na wietrze niczym duchy.
- Żegnaj, House.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Czw 13:50, 29 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:00, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Jak widzę nastrój Haloweenowy działa na wszystkich
Smutne... to było strasznie smutne... Ale może i to dobrze? Bo w końcu ile można czytać opowiadać z happy endem?!
Zawsze wolę szczęśliwe zakończenia, nie zmienia to jednak faktu, że strasznie mi się podobało.
Niby takie krótkie zdanie... a takie smutne i przez to piękne.
Śliczne opowiadanie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:47, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Prześliczny fik. Zrobilo mi się tak... smutno. Ładnie to ujęłaś, przeraża mnie jednak myśl ze w serialu koniec może być podobny do tego opisanego przez ciebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Śro 22:25, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Piękne, Nefryt!
Idziemy widzę podobną drogą melancholii. Arystoteles uważał, że do katharsis należy zmierzać małymi krokami - mam nadzieję, że DS też to wie (chociaż serial, to serial...) ;-)
Ciekawa jestem uczuć House - one są teraz tajemnicą (pytanie, dlaczego tak zgłupiał staje się męczące).
Co to są quotery? :-))
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:15, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam o 18.03 na wykładzie z ekonomii... no i popłakałam się.
Świetny fik, bardzo wzruszający. I mimo, że oczywiście niemiłosiernie żal mi było Cam, to w słowach 'Żegnaj House', tkwiła nadzieja. Taka druga szansa dla Cameron, gdy teraz będzie żyć bez House'a,od którego uzależniała większość swoich decyzji...
Piękne i jak zawsze genialne
P.S przyłączam się do pyatania ninki, co to są quotery?
Czy to jakaś rasa koni?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:32, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ostatnia wypowiedź... nie mogę...
Piękne...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:56, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze: składam samokrytykę i kajam się. Nie quotery, tylko quartery, nie wiem jak walnęłam takiego pawia
Quartery to rasa koni, bardzo wytrzymałych, szybkich i inteligentnych. Uzywane były do zaganiania bydła, w wyścigach (stąd nazwa: wyścigi były na ćwierć mili), rewelacyjne do reiningu i rodeo.
Do nich należą słynne palomino (albo izabelowate ), czyli konie o maści złotawej, gdzie grzywa i ogon są biszkoptowe.
Mój fatalny błąd.
Za wszelkie komentarze dziękuję, bo jak wiadomo komentarze karmią wena
Ech... nie wierzycie we mnie
A ja tu szykowałam niespodziankę... buuuu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:13, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi bliski sposób patrzenia na działania (nie-działania) Cam, na jej sposób poddawania się biegowi spraw.
Ta pierwsza część o Cam, rewelacyjna.
Podsłuchianie przeze mnie rozmowy Cam z Housem - to nauka o tym jak się zadaje ból.
Część druga - zapowiedź niewiadomej.
Po kie licho ona podjechała pod jego dom! Po takiej klęsce życiowej, której przyczyny są dla niej jasne, ona nadal popełnia ten sam błąd. Jakby lubiła sobie zadawać ból. Jak widać nadal nie potrafi dokonać stanowczego cięcia tylko używa tępego noża.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:27, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Eigle, ponieważ ona kocha nadal House'a, do czego nie chciała się przyznać wcześniej i dlatego zabrnęła w ślepy zaułek. Wybrała jakąś tam przyszłość, usiłując przekonać samą siebie, ze pokocha Chase'a. Ale to nie jest facet dla niej.
Do House'a pojechała ponieważ na rozstaju dróg czasem robi się głupie rzeczy. I zdając sobie sprawę, że torturuje w okrutny sposób samą siebie, ucieka do Sabriny.
Dokonuje wyboru. Nareszcie.
A co będzie dalej? O tym w drugiej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:07, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dokonuje w końcu wyboru?
Ona zawsze w końcu dokonywała wyboru, zawsze po zastanowieniu.
Chodzi o sposób podjęcia decyzji. Taki jak zwykle. Najbardziej bolesny.Wybiera, ale nie rozstaje się z przeszłością (zresztą, czy którakolwiek osoba wrażliwa potrafi się odciąć całkowicie od wspomnień?). Chwyta niczym na fotografii ostatnie wspomnienie House'a. Jego sylwetkę za szybą. To będzie jej ostatnie skojarzenie z Princeton.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:37, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Cameron jest wrażliwa i delikatna a zarazem twarda. Jej słabością jest House. Jesli masz taką słabość nie uporasz sie z tym łatwo. Czasem wystarczy rok, a czasem całe życie. Logicznie i rozumowo, ona wie, ze on jest poza jej zasięgiem mimo , że tyle razy wysyłał nęcące sygnały. Jednak to on ukradł jej serce na zawsze.
Wie, ze musi rozprawić sie z prze3szłością, ale musi to zrobić w swoim czasie i po swojemu. Zwłaszcza, że to wszystko spadło na nia nagle. Gdyby nie sprawa z Dibalą... kto wie jakby to było.
Więcej w drugiej części: "Niewylane łzy, nie wypowiedziane słowa".
Premiera wkrótce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Czw 16:48, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się pomysł Nefryt, że Cameron wybiera tym razem bardziej szczery, autententyczny i chroniący ją wybór. Wybór jest trudny, ale zgodny z jej prawdziwymi uczuciami, od których już nie ucieka. Do tej pory zawsze odchodziła, ale nie do końca. I było to bardzo impulsywne i połowiczne. Po drodze wybrała Chase jako ucieczkę od House. Później jej się trochę ten wybór zautonomizował, ale sprawa Dibali cofa ją do punktu wyjścia.
Podoba mi się, że Cam nie obawia się na wyznanie wobec House. Jeśli jego problemem jest to, że nie wierzył w jej uczucia, to będzie musiał teraz to sobie od nowa przemyśleć (w każdym razie ja tak bym chciała zobaczyć jej odejście w serialu).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|