|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:27, 21 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Wy mnie naprawdę zamordujecie...
Nie napiszę co planuję, bo wszystko wymyśliłam w grudniu i całą fabułę jedynie dopracowuję... po przeczytanie waszych komentarzy próbowałam wymyślić alternatywną wersję, ale coś mi nie wyszło.
Błagam, nie wieszajcie mnie:)
Część szósta
beta: Kropka
To nie mogła być prawda.
To BYŁA prawda, ale NIE MOGŁA BYĆ prawdą!
Bo to było nierealne!
Takie rzeczy dzieją się w „General Hospital”, a nie w PPTH!
- Jak do tego doszło?!
Pytanie zawisło w pokoju.
- Proszę, nie mów, że nie wiesz, skąd się biorą dzieci - Cameron, mimo że próbowała odpyskować, przybrała ton, jakby się spowiadała z najgorszych win.
- Uściślę: jak do tego doszło, że urodziłaś moje dziecko, a ja nie miałem o tym pojęcia?!
Wyglądał, jakby wszystko, co mogło go w tej chwili rozzłościć, właśnie rozzłościło.
- Miałam wrócić i uczepić się twojej klamki z małą na ręku, jak to robiły kobiety w średniowieczu? House, proszę, nie udawaj, że nagle polubiłeś dzieci! Znam cię, i wiedziałam, że to ostatnia rzecz, jaka by ci odpowiadała! Myślisz, że to planowałam? Pojęcia nie miałam, co się stanie po jednej, jedynej nocy, jaką wspólnie spędziliśmy!
- Chyba mam prawo wiedzieć, że mam dziecko, tak?
- A co by to zmieniło? Przyjechałbyś do Atlanty i opiekował się nią przez godzinę, kiedy próbowali mnie wyleczyć? Śpiewał do snu? Zmieniał pieluchy?
- A gdyby nawet!
- House, ty nienawidzisz ludzi!
- A ty nie mówisz ojcom o ich dzieciach, i dzieciom o ich ojcach!
Cameron, powoli tracąc ochotę na dalszą kłótnię, podniosła się na łokciach.
- Sam wiesz jak to jest, kiedy ojciec cię ignoruje i wciąż próbujesz zwrócić na siebie jego uwagę! Tak samo zachowywałeś się w stosunku do nas! Te twoje komentarze, wieczne niezadowolenie… Podkochiwałam się w tobie, ale ty uwielbiałeś wykorzystywać i drwić z tego! Które dziecko chciałoby, żeby jego ojciec był taki jak ty?
Przegięła. I dobrze o tym wiedziała.
Znów zaczęła kaszleć, lecz po kilku sekundach nie mogła złapać oddechu, a wszystkie monitory złowrogo zapiszczały.
Wciąż zły, czując że w każdej chwili może jeszcze wybuchnąć, podszedł do niej i przyłożył jej do twarzy maskę z tlenem, chwytając jej chude ramiona i kładąc ją na poduszkę.
Po chwili jego miejsce szturmem przejęły pielęgniarki, a jemu pozostało tylko wpatrywać się, jak podają jej zastrzyk i oddech Cameron powoli wraca do normy.
Przestał nawet czuć ból nogi.
Trzynastka siedziała z Gillian w stołówce. Wszystko wskazywało na to, że Paskuda świetnie się bawi z Panną Huntington, bo uśmiech nie schodził z jej twarzyczki.
Będąc w bezpiecznej odległości, przyglądał się jej dokładnie, analizując ostatnie słowa Cameron.
Każdy miał czyste konto, kiedy się urodził. Dlaczego więc Cameron miała psuć konto swojej córki zachowaniem jej ojca? Które dziecko chciałoby całymi dniami wysłuchiwać utyskiwań na pracowników, bolącą nogę i zbyt anielską pod względem moralnym matkę? Ojcowie powinni się z dziećmi bawić, a on nie znosił kretyńskich piszczałek. Monster Trucki były lepsze od Teletubisiów. I ktoś, kto potrafi się uganiać za piłką, był lepszy od tego, który kulał.
Gdyby Cameron mu powiedziała, że jest w ciąży, czy to cokolwiek by zmieniło?
Byłby pewnie w szoku, coś jak teraz. Potem napiłby się Burbona, przez dziewięć miesięcy żartował sobie z Cameron, i odhaczył odpowiednią ilość kreseczek na skali Apgar po porodzie.
„House, zachowuj się tak jak przez całe życie”.
Ale nagle poczuł, że nie jest w stanie.
Bo co niby miało znaczyć to „kocham cię” tamtej nocy?
Co niby czuł przez ostatnie pięć lat?
Co poczuł na samym początku, kiedy ją wczoraj zobaczył?
Gdyby był tak obojętnym sukinsynem, przyglądałby się teraz swojej córce?
Moja córka… Jak to dziwnie brzmiało.
Był w szoku, ale on powoli ustępował miejsca całkiem innemu uczuciu. Najdziwniejszemu, jakie dotychczas przeżył.
Bo czuł, że... polubił tą Małą Paskudę. Od kiedy ją zobaczył, zaintrygowała go swoim zachowaniem. Była jego córką, więc jakaś jego część była w niej. A skoro lubił większość części siebie, to trudno mu było zaprzeczyć, że tej znajdującej się w Paskudzie nie polubił.
Więcej…?
Kochał Cameron. Może próbował tą myśl odrzucić, zapomnieć o tym, wydrzeć z siebie wszelkimi sposobami, ale nie był w stanie. Gdzieś tam, w środku, czuł, że wciąż ją kocha. Taką, jaka była, z tym miłosierdziem dla wszystkich ludzi i wariackimi marzeniami o uratowaniu całego świata dobrocią i serdecznością. A skoro ona była matką Małej, to Paskuda miała w sobie i część Cameron.
Jeżeli kochał Cameron, całą Cameron, nie jej fragment, dlaczego miałby nie pokochać tej części Cameron, która znajdowała się w Gillian…?
Koniec końców… sprowadziło go to do jednego.
Dopuszczał do siebie myśl o czymś takim jak miłość, ale uświadomi ł to sobie o wiele później.
Wszystko zwaliło się na niego tak nagle. Uporządkowany świat, gdzie nie było miejsca na uczucia, nagle skurczył się, i posłusznie schował się do ciemnego kąta.
- Cameron prosiła, żebym się nią zaopiekowała - wyrwał go z zamyślenia głos Cuddy. Czuł się jak zahipnotyzowany, bo nie mógł oderwać wzroku od Paskudy bawiącej się jedzeniem z Trzynastką.
- Cameron czasem nie wie, co robi - odrzekł, nieco zasmucony.
Jak bardzo okrutny musiał być w stosunku do niej i reszty ludzi, że doszła do takiego wniosku - że nie będzie się interesował własnym dzieckiem?
- House…
- Później. Doszła już jej karta choroby z Atlanty? Czy Wilson ją obejrzał? - wreszcie odwrócił się do swojej szefowej. Wilson, który wyjechał na konferencję do Pittsburgh’a, otrzymał po północy do zdiagnozowania wszystkie badania Cameron.
- Tak.
House wziął głęboki oddech, starając się powstrzymać zawroty w głowie.
- Ile? - zapytał, jednocześnie nie chcąc usłyszeć wyroku.
- Miesiąc - odpowiedziała mu Cuddy, a choć stała obok, słyszał ją jakby zza szklanej ściany.
Czyli to wszystko, co pozostało Wielkiej Marzycielce? Miesiąc?
I ty, tam na górze, pozwalasz, by ktoś taki jak ona, był wśród nas jeszcze tylko marne trzydzieści dni?!?
Ludzie umierają, szepnął mu cichy głosik. Amber, Kutner…
Cameron nie powinna znaleźć się na liście obok nich!
Spojrzał na Cuddy, jakby próbowała mu coś odebrać, po czym otworzył drzwi stołówki i skierował się ku stolikowi na środku.
- Wszystko zjadłam. Mogę iść do mamy? - zapytała Gillian, przeżuwając jeszcze w buzi ostatni kęs kanapki.
Posłał Trzynastce jedno spojrzenie.
- Muszę najpierw ją obudzić - powiedziała do Małej, wstając od stolika. Kiwnęła głową w stronę House’a, dając mu znać, że zrozumiała, co ma zrobić - iść do Cameron, i sprawić, by Mała nie przestraszyła się wszystkich rurek powbijanych w jej matkę.
- Chcę dostać lizaka - stwierdziła Paskuda, zeskakując z krzesła i wyciągając rączkę w jego stronę - Masz jakiegoś?
Oniemiał przez chwilkę, próbując nie dostrzec w niej tych licznych podobieństw, ale po chwili wyciągnął z kieszeni lizaka i podał jej.
- Mała Paskudo… - zaczął.
- Nie jestem Mała! - dziewczynka oburzyła się - Masz jakieś zniknięcia pamięci.
- Chyba zaniki - House powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Zniknąć a zaniknąć… Jestem Gillian, nie Mała Paskuda. Jedno słowo chyba łatwiej pamiętać niż dwa?
- Może.
- A ty jak się nazywasz?
- Zniknęła ci pamięć? Wczoraj mówiłaś, że mnie znasz.
- Bo cię znam. Widziałam cię na zdjęciu. Ale nie wiem, jak masz na imię.
House westchnął. Dzieci były proste i tak skomplikowane jednocześnie.
- Greg House.
Twarz Małej rozświetlił szeroki uśmiech.
- O! - krzyknęła zaskoczona i uradowana - to tak jak ja! - wyciągnęła do niego wolną rączkę - Gillian Cameron House. Możemy już iść do mamy?
Prowadząc Gillian za rączkę do pokoju Cameron zastanawiał się, ile jeszcze zaskakujących rzeczy przyjdzie mu doświadczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Michalina2312
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostróda-Mazury Zach.
|
Wysłany: Pon 9:15, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Boskie
Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciacho
Stomatolog
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Princeton :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:45, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
CUDOWNA część!!
Bardzo ciekawie piszesz, już nie mogę się doczekać kolejnej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:28, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
boska część, czekam na kolejną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:18, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Wow, kin!
Świetna cześć.
Jak zwykle czekam na kolejną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hubbabubba
Pacjent
Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:50, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
ładnie napisane
kiedy nast. część?
A może bardziej rozwinięty komentarz?/Eith
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:21, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
jak znajdę czas by poprawić, to jeszcze w tym tygodniu:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:04, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Cześć!
Przed wami siódma część, najbardziej refleksyjna z mojego dotychczasowego zbioru zeszytowego.
Ale mam nadzieję, że nie odstraszy:)
7
Udawał, że jest zajęty czytaniem teczki z historią choroby jego obecnego pacjenta, ale tak naprawdę obserwował bacznie, co takiego dzieje się w sali naprzeciw.
Odwrócona do niego plecami Gillian musiała zadawać masę pytań odnośnie tego, co się wokół niej działo - a to wskazywała na coś rączką, a to kręciła głową, gdy czegoś nie zrozumiała lub przytakiwała po kilku minutach. Doszedł do wniosku, że jego wiedza co do dzieci było niekompletna - ot, kolejna istota ludzka, która kiedyś doprowadzi do szału rodzicieli i zacznie sama egzystować szukając sensu życia. Większość zachowywała się tak przewidywalnie, że znudziły go - i dlatego unikał ich nie chcąc czuć na każdym kroku irytacji.
Tymczasem Paskuda - Gillian Cameron House, poprawił się w myślach, prychając - zdawała się obalać ten mit. Czy wszyscy rodzice nie wpajają swoim dzieciom, by nie ufały obcym, ale lekarzom - tak? Wiadomo, jeżeli dziecko jest chore, to idzie do lekarza, ten je wyleczy i zdobywa jego zaufanie, nawet jeśli lek był nie wiadomo jak ohydny i nie darzą medyka zbytnią sympatią. Za to rozmawianie z obcymi, podawanie im jakichkolwiek informacji, branie od nich cukierków czy innej żywności - stanowczo zabronione!
Gillian działała odwrotnie. Zaufała Trzynastce, dając się zaprowadzić na śniadanie, choć wcale nie miała pojęcia, kim owa ‘ciocia’ jest, a Panna Huntington nigdy jej nie leczyła. Zaufała jemu i opowiedziała o objawach Cameron, choć nie przypominał sobie, by w jakikolwiek sposób próbował zdobyć sobie jej zaufanie. Była dzieckiem, więc powinna być ostrożniejsza! Co z tego, że był lekarzem? Co z tego, że widziała go na zdjęciu? A pedofilii dzieci nie widzą na zdjęciach, podając rodzicom rano gazetę?
Wyczuwał też, nie że powiedziała mu jednak całej prawdy, a gdyby pytania dotyczące jej matki zadawał ktoś inny, nie pisnęłaby słówkiem. Dlaczego? Czy Cameron przestrzegła ją, by nie opowiadała o wszystkim? Sama zdecydowała co powinna powiedzieć, a czego nie?
Dzieci może i są nieprzewidywalne, ale ta nieprzewidywalność opiera się na kilku nudnych schematach.
Jej działanie i sposób myślenia był dla niego totalną abstrakcją.
Przywołał sobie obraz Cameron sprzed jej zniknięcia.
Dobroć bijąca z jej twarzy, ten spokój, cierpliwość, troska… widział to tyle razy, i tyle razy z tego drwił. Czy zasługiwała na to? A skąd! Jego chwilowy kaprys, któremu musiał ulec! Tak, ktoś taki jak Cameron nie powinien stykać się z jakimkolwiek przejawem wadliwego działania ludzkiej natury - może i niesienie pomocy dawało jej radość, ulgę, pozwalało zapomnieć o tym wszystkim, co sprawiało jej ból, przez co nie miała siły wstać rano z łóżka, ale jakim kosztem? Uwielbiał udawać egoistycznego dupka, żeby nikt nie dowiedział się, co skrywa pod tymi wszystkimi płachtami kpin i wyszydzania. Ona żadnej z tych płacht nie zakładała na siebie, i choć próbował nie zwracać na to uwagi, to widział… jak przywiązywała się do pacjenta, jak im współczuła, dbała, starała się… Taka Matka Cameron z New Jersey, można powiedzieć. A że żadna płachta nie chroniła jej samej, to nie dziwiło go, że czuła się okropnie… bo mogła, zachęcał ją kiedyś do tego, żeby okryła się czymś, co chroniłoby ją przed tymi ‘atakami’, przed nim samym - ale nie zrobiła tego. Podejrzewał, że nie była w stanie i nie chciała się do tego przyznać, a z drugiej strony… czy nie poraniłaby się jeszcze bardziej, gdyby musiała ubierać się w ten płaszcz obojętności i pogardy? Po jakimś czasie nie miałaby siły go udźwignąć. Może więc dobrze się stało…?
Nie, nie stało się dobrze, pomyślał.
Zrobiłeś to, przed czym chciałeś ją chronić. A kiedy już cię olśniło, że mógłbyś poznać ją lepiej, wpuścić małymi kroczkami do swojego świata… zniknęła.
Które dziecko chciałoby, żeby jego ojciec był taki jak on?
Mógł uważać Cameron za nastolatkę, której życie dało trochę za mocno w kość. Bo kim tak naprawdę była? Czy wiek określał jakieś granice, wyznaczał poziom dorosłości? No to spójrzcie na mnie, pomyślał, jeżeli macie jakieś wątpliwości.
To samo dotyczyło Cameron.
Była wtedy kobietą, nie zaprzeczał - ale gdzieś tam, w najskrytszych zakamarkach tej anielskiej duszyczki, była małą, samotną dziewczynką, zadającą sobie pytanie „Co ja robię między tymi dziwnymi ludźmi?” Skoro nie znalazła miejsca wśród kłamców, ignorantów, samolubów i oportunistów, odsunęła się w cień i pomagała tym, którzy tej pomocy potrzebowali. Tak, dawała siebie innym, pozwalała się wykorzystywać, a w zamian nie otrzymywała od nich nic. Czy któryś z tych padalców pamiętał o tej małej dziewczynce, która go wyciągała z objęć najdziwniejszych dolegliwości i chorób? A gdzie tam. Żaden z tych ludzi nie zadaje sobie nigdy trudu zapamiętania kogoś, kto wyciąga pomocną dłoń. Ludzie pamiętają tylko o wrogach, o tych, których trzeba się wystrzegać. A po co zawracać sobie głowę tą małolatą? Co, pozbawi go czegoś? Odbierze mu coś siłą? Właśnie. Nie rozckliwiajmy się nad nią. Jak będzie potrzebna, da o sobie znać.
A ta mała dziewczynka… zapomniana przez świat, siedziała Bóg wie gdzie (poprawka- w Atlancie) i pewnie marzyła o tym, by spotkało ją w życiu coś dobrego, nawet maleńka rzecz…
Mała dziewczynka dostała więc w darze maleńką rzecz, która z czasem rosła. Kto jak kto, i House sam to w duchu przyznawał, ale Cameron nadawała się do dzieci. Może nie wyobrażał jej sobie zabieganej z poplamioną kaszką bluzką, z trojgiem rozwrzeszczanych smarkaczy doprowadzających ją do rozpaczy, ale jeżeli chodziło o ogólny obraz - tak, pasowała do pokoju w pastelowych kolorach, pełnego misiów i innych głupich zabawek, gdzie w bujanym fotelu mogłaby siadać każdego wieczora i snuć opowieści o królewnach i królewiczach. A snucie takich bajek musiała mieć we krwi - w końcu sama była jedną z księżniczek…
Przyznaj sam przed sobą, House. Cameron była Księżniczką.
Kiedy pomyślał o niej nagle, wpadając na jakikolwiek jej wątek przez przypadek, była po prostu Cameron. Ale gdy się głębiej nad nią zastanowił… nazywał ją w myślach Księżniczką, bo nią była. Po co się oszukiwać…
I stało się. Kiedy już myślałeś, że teraz będzie lepiej, że dacie sobie nawzajem szansę - nagle Księżniczka zniknęła, a ty zostałeś sam.
Czy aby nie zrobiła tego, żeby ci dokuczyć?
Powiedziała, że nie zniosłaby TEGO tutaj…
A może zniosłaby, gdyby nie on?
Spojrzał na nią.
Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jego Księżniczka dorosła. Nie chodziło mu o zmianę zewnętrzną - wiedział, że gdyby nie choroba, nie byłaby tak blada, tak zmęczona…
Ale wszystko to, co śmiertelny wyrok odwzorował na jej ciele, przyćmiewała jej dusza. Cierpliwość, spokój i radość biły od niej, gdy tłumaczyła wszystko swojej córce. Dziwił się, że po takiej dawce morfiny jaką sam jej zaaplikował by zmniejszyć ból, była tak przytomna. Prawa ręka tak delikatnie odgarniała kosmyki włosów Gillian za jej małe uszko, druga, z której wychodziła igła kroplówki, splatała się z paluszkami dziewczynki. Każdy najmniejszy ruch wykonywała ostrożnie, ale z pewną nieznaną dotąd House’owi subtelnością - uśmiech, uniesienie brwi w zdziwieniu, przewiercenie się na łóżku, odwrócenie głowy w stronę, którą wskazywała Gillian… Ruchy zupełnie nowe, a jakby znane mu od zawsze.
Pomimo dzielącej ich odległości, drgnął, gdy usłyszał jej śmiech, przytłumiony przez szklane drzwi i szpitalny hałas - nie nastolatkowy wybuch śmiechu, trochę niekontrolowany i nerwowy; nie był to też żartobliwy, tłumiony chichot, który towarzyszył pielęgniarkom gdy usłyszały jego kolejną ciętą ripostę- ten śmiech wydał mu się opanowany, szczery… dorosły.
Przestał się już ukrywać z potajemnym obserwowaniem pokoju naprzeciw.
Nie było już Cameron - nastolatki, podkochującej się skrycie w szefie. Może zniknęła zaraz po śmierci jej męża, ale teraz miał co do tego pewność - nastolatka znikała stopniowo po każdym spędzonym z nim dniu, po każdym przypadku, jaki razem udało mi się rozwiązać. Nastolatka musiała zniknąć na dobre, gdy zdiagnozowali jej chorobę. Albo po tym, jak się dowiedziała, że zostanie matką.
Jego Księżniczka dorosła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów (W sercu Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:44, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Piękne ;* .
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:13, 27 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
cudowne
czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hubbabubba
Pacjent
Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:54, 28 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
ah!
i wkoncu sie odczekałam tej kolejnej części ;p
no więc:
troche mało sie działo ...
akcja sie nie posuwa, a ja juz bym chciala wiedziec jak sie skonczy ;p
ale rozumiem, wszystko w swoim czasie
ogolnie to jest pieknie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:22, 30 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Nie mogę tak wszystkiego od razu napisać bo to musiałaby być miniaturka, a niestety... miniaturki i tak mi na trzy strony wychodzą na razie:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michalina2312
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostróda-Mazury Zach.
|
Wysłany: Wto 17:42, 30 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Ajjj miód dla mojej podświadomości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów (W sercu Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:20, 30 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
kiedy kolejna część ? ; >
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:45, 30 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
wyślę dziś do mojej bety, więc.. tak może przed piątkiem być
a mam nadzieję że po tym co zrobię to nadal będziecie chcieli coś tam poczytać... bo poniekąd mam kilka planów, i to bardzo, bardzo w przyszłość wychodzących.
Powiedzcie mi tylko czy jest taka możliwość, by jakiś lekarz (jakikolwiek!) był w stanie pracować mając... no na przykład 90 lat?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów (W sercu Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:58, 01 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No mi się wydaję, że w wieku 90 lat, to tak nie za bardzo, prędziej 80-85 lat . .
Czekam na kolejną część .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:54, 02 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Moje śmieszne kalkulacje będę musiała nieco zmienić, bo to rzeczywiście trochę nierealne.
Ach, takie małe ogłoszenie... Już kiedyś pisałam jedno opowiadanie, i nie zwracałam uwagi na "ramkę czasową", to znaczy... pisałam jakieś wydarzenie, ale następne działo się kilka lat później, kolejne jeszcze wcześniej...
I tak sobie planuję, że po 13 części chyba do tego wrócę, bo to mi bardziej służy niż ścisłe trzymanie się kolejności.
Postaram się, żebyście nie mieli mętliku w głowie podczas czytania:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:02, 02 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Sorry, ale żaden lekarz nie może pracować w wieku 80-85 lat. Maks przyjęte na świecie to 75 i naprawdę rzadko. Tzn nie czynna medycyna a konsultacje i wykłady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:40, 02 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Nie, chodzi mi właśnie o wykłady i coś podobnego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:19, 06 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
łhohohoo bogaty tekst ta 'Mała Paskuda' wydaje sie byc przesłodka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:37, 06 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Staram się jak mogę, w końcu to córka House'a... kiedyś wyrośnie jej diabelski ogonek i różki:)
8
Przed zapadnięciem zmierzchu w szpitalu pojawił się Wilson. Chociaż Cuddy informowała go o stanie Cameron na bieżąco - spodziewano się jego powrotu pojutrze - nikt nie był zaskoczony, widząc go na oddziale onkologii, analizującego ostatnie wyniki badań Cameron. House nigdy by się do tego nie przyznał, ale jakieś niewypowiedziane ciepło ogarnęło jego ciało, gdy zobaczył swojego najlepszego przyjaciela, zmierzającego w jego stronę. Śledzenie Cameron i Gillian tak go pochłonęło, że nie zwracał uwagi na płynący czas.
- Pielęgniarki niedługo ochrypną - mruknął Wilson, siadając obok niego.
- Cuddy zamknie przychodnię - odpowiedział mu House. Zerknął kątem oka na Wilsona - zwykle w takich chwilach czekał, aż na twarzy przyjaciela pojawi się mały uśmieszek - ale nie dzisiaj.
Oboje zamilkli na chwilę, wpatrując się w dwie postacie za szybą.
- Więc ta Mała… - zaczął obojętnym tonem Wilson, ale House mu przerwał.
- Tak, jest moją córką, tak, nie miałem o niej pojęcia, tak, jest równie irytująca jak ja. I nie mów do niej „mała”, to ją denerwuje.
Tym razem Wilson się uśmiechnął.
- Po prostu powiedz, co wiesz - House spojrzał wreszcie na Wilsona, a James przestraszył się - jeszcze nigdy w życiu oczy jego przyjaciela nie miały tak smutnego wyrazu…
- Z jej badań wynika, że dowiedziała się o nim bardzo późno. Rak płuc często wygląda jak zwykły, przewlekły kaszel, dlatego nie zwróciła na to uwagi. Kiedy zrobiono te zdjęcia – wyciągnął z teczki dwa zdjęcia rentgenowskie - była w stopniu IIIA. Po tym, jak… zniknęła… - Wilson zawahał się, po czym kontynuował - usunęli go operacyjnie, ale zostało kilka małych guzków, których nie można było zoperować. Miała zapewnioną chemioterapię, by całkowicie wyeliminować przeżuty, ale… - tu James wyciągnął z teczki wyniki krwi i zdjęcie USG - przed podaniem chemii zrobili jej dodatkowe badania, bo źle reagowała na leki. Wtedy dowiedziała się, że jest w ciąży.
House wziął do ręki wydruk z USG. Nic nowego - widział podobne zdjęcia milion razy, i za każdym milionem nie potrafił zrozumieć, czego cudownego można się dopatrzeć w rozmazanym kształcie kilkutygodniowego płodu - podobnie było teraz. Tu nosek, tam rączka… pod tym względem Gillian nie różniła się od reszty. Ale co czuła Cameron, gdy zobaczyła swoje dziecko na monitorze? O czym myślała, kiedy usłyszała bicie małego serduszka po raz pierwszy? Czy wiedziała, jak ta jedna wiadomość zmieni jej życie?
Jego ręka zadrżała.
To było zbyt oczywiste…
- Natychmiast przerwała leczenie - jego myśli wypowiedział na głos Wilson. - A dziewięć miesięcy wystarczyło, by te małe nieoperacyjne guzki się rozrosły. Po porodzie znów ją zoperowali i tym razem podali chemię, ale tylko jedną dawkę - jej płuca były za słabe, nie wytrzymałyby takiej ilości leków. Załatwili jej naświetlania, chodziła na inhalacje… ale nie mogli wycinać płuc w nieskończoność. Kupowała sobie czas.
- Jak… jakim cudem akurat płuca? - House oddał mu zdjęcie i znów zaczął się wpatrywać w dziewczyny za szybą. - Nie paliła, nie miała styczności z substancjami…
- Czynniki dziedziczne - Wilson spojrzał w tą samą stronę co House - jej ojciec zmarł na raka płuc. Pracował w fabryce likwidującej azbestowe odpady, dopóki nie skończyła trzech lat*.
House ukrył twarz w dłoniach.
Cameron wyjechała, bo miała jeszcze nadzieję, że wyzdrowieje. A gdyby jej się nie powiodło, wolała umierać tam, gdzie nikt by się nad nią nie litował. Ale wtedy…
Przetarł ręką oczy.
Zapłaciła wysoką cenę za jedną wspólną noc.
Zbyt wysoką.
Zgodziła się umrzeć, by jej dziecko mogło żyć.
Jego dziecko.
O ironio, i ona chciała od niego uciec?
- Miesiąc? - jego cichy głos przerwał panującą między nimi ciszę.
- Przy codziennej dawce leków - Wilson wstał i ruszył powoli w stronę pokoju - Cameron zauważyła go i przywołała ręką do siebie.
House obserwował przez chwilę, jak James wita się z Cameron, a zniecierpliwiona Gillian zaczyna robić do niego głupie miny i powrócił do rozmyślania. Czy ktoś, kto przechodziłby obok i zerknął na tę trójkę, powiedziałby, że brunetce na łóżku pozostało tak mało czasu? Przypuszczałby, że ta dorosła dwójka nie widziała się kilka lat?
House wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu.
Doskonali aktorzy odgrywający przy Gillian teatrzyk „To nic, że twoja mama zniknęła bez słowa pięć lat temu”, albo nominowana do Oskara gra Wilsona „Przy umierającej Cameron nie należy płakać” – nie potrafił stwierdzić, które zachowanie wywoływało u niego większą złość. Z zamyślenia wyrwało go szarpnięcie za rękaw marynarki.
Spojrzał, próbując szybko powrócić do teraźniejszości na dziewczynkę stojącą przed nim. Wilsona już nie było w pokoju.
- Mama cię woła - oznajmiła spokojnie Gillian, patrząc na niego podejrzliwie – Dobrze się czujesz?
- Jak nigdy wcześniej - odpowiedział, wstając powoli i masując nogę.
Nagle naszła go ochota, by stąd uciec - powiedzieli sobie wystarczająco wiele niemiłych słów, a nie chciał powiedzieć jej czegoś, co zraniłoby ją jeszcze mocniej…
Swoją drogą, był wykończony i marzył o swoim łóżku i panującej w sypialni ciszy.
Każdy krok wywoływał wrzaski protestu w jego głowie. „Wcale nie musisz tam iść! Nie musisz jej słuchać! Niby dlaczego miałbyś to robić? Nie idź tam!”
Tak, to prawda, nie musi tam iść.
Ale tego chce.
Spokój na jej twarzy aż go poraził, gdy zbliżył się do jej łóżka.
Czy ona miała pojęcie o tym, że umiera?!
- Przepraszam za ranek - szepnęła cicho, wyciągając rękę i głaszcząc nią czuprynkę Gillian.
Chciał jej coś odpowiedzieć, coś miłego, ale nic nie przychodziło mu na myśl, więc kiwnął tylko głową.
- Lisa kończy za pół godziny, więc…
- Będzie zajęta swoją córką - przerwał jej, ale nie podniósł głosu – Gillian przenocuje u mnie.
- Greg, naprawdę… - Cameron drgnęła niespokojnie, po raz pierwszy zwracając się do niego po imieniu. Na jej policzkach wykwitły rumieńce, a House uśmiechnął się - nikt nie rumienił się tak jak ona, i żadne rumieńce tak go nie cieszyły.
- Nakarmić, umyć, położyć spać. Więcej wiary, jestem lekarzem - ostatnie zdanie rzucił lekkim tonem, rozśmieszając stojącą obok Gillian, ale Cameron wyczuła, że to nie zwykłe zapewnienie „poradzę sobie”.
To była House’owa wersja „zaufaj mi i pozwól pobyć z własną córką”.
Widząc tą prośbę w jego błękitnych oczach, kiwnęła wreszcie głową, i uśmiechnęła się.
- Gilly, bądź grzeczna – Cameron pocałowała córkę, a potem znów zwróciła się do House’a – Będzie próbowała cię przekonać, że jak zaśnie nie przebrana, to zaoszczędzi rano dużo czasu.
- Mamooo! – Gillian przeciągnęła ostatnią samogłoskę w tak znajomy House’owi sposób, że ten podskoczył i spojrzał na nią zaskoczony. – Nie muszę się przebierać w piżamkę. Cały dzień miałam ją na sobie. – To mówiąc, wyciągnęła spod rękawa sweterka, w który ubrał ją House kilkanaście godzin wcześniej, rąbek koszulki i dumnie zaprezentowała go Cameron.
Tym razem to jej oczy zrobiły się wielkie i już miała zapewne w planach ulokowanie Gillian u Cuddy, ale House szybko pożegnał ją „Dobranoc, pani doktor” i oboje opuścili jej pokój, jakby Cameron mogła ich dogonić.
- Ale mama miała dziwną minę! Zwykle taką robi, kiedy zrobię coś, czego nie wolno mi robić – stwierdziła Gillian, próbując mu dumnie dotrzymać kroku.
- Nie dziwię się, że weszło jej to w nawyk. Do gabinetu! – krzyknął, kiedy dziewczynka pobiegła w stronę windy.
- Pojedziemy znowu motorem? A mieszkasz daleko? Masz duży dom? – jej pytania wprawiały go w dziwne zakłopotanie - oto ktoś pyta się go o jego mieszkanie, największa samotnię w New Jersey!
- Sama zobaczysz. A jak przestaniesz zadawać pytania, to pozwolę ci oglądać do późna telewizję – mruknął, zbierając z biurka kluczyki i zakładając kurtkę.
- Postaram się. Ale czy mogę zadać jeszcze tylko jedno? Jedno, jedno maleńkie? – Prawie zetknęła ze sobą dwa paluszki, jakby wielkość pytań można było określić jakąś miarą.
- Jedno. – Odrzekł House, biorąc jej kurteczkę z fotela i pomagając jej ją założyć.
- Jesteś moim tatą?
Pożałował natychmiast, że się zgodził.
Zbiła go z pantałyku.
Tak, oczywiście że nim był - ale co miał jej odpowiedzieć? A jak zacznie pytać, dlaczego nie mieszkał z nimi? Nie miał pojęcia, co Cameron jej powiedziała, prócz tego, że jej ojciec pracuje w szpitalu. Co, jeżeli zacznie tupać nogą i nie ruszy się z jego gabinetu, żądając jakiś wyjaśnień? Albo zrobi coś jeszcze bardziej nieprzewidywalnego?
Westchnął, i spojrzał w jej niebieskie oczy.
Wydawało mu się, że bije z nich… tylko ciekawość.
- Tak – odpowiedział krótko, zapinając jej kurtkę.
Patrzyli jeszcze przez chwilę na siebie, po czym House będąc już pewnym, że żaden dramat nie nastąpi, miał zamiar wstać, ale wtedy Gillian zrobiła coś, czego się oczywiście nie spodziewał - przylgnęła do niego, a swe małe rączki oplotła wokół jego szyi, omal go nie przewracając do tyłu.
Już miał ochotę zaprotestować, gdy sama od niego odskoczyła i z uśmiechem na twarzy pociągnęła ku górze i zaczęła prowadzić za rękę ku windzie.
Gdzieś w połowie drogi do domu, gdy mknęli na motorze poczuł, jak coś ociera się o jego tors – to główka Gillian odziana w jego kask kiwała się na bok, a po chwili przylgnęła do jego prawej ręki.
W pierwszym momencie wystraszył się, że zemdlała i zaraz mu spadnie z motoru – ale zauważył, że wciąż trzymała się obiema rączkami jego maszyny. Zasnęła, wykończona ciężkim dniem.
Gdy zaparkował przed mieszkaniem próbował ją obudzić, ale nie udało mu się. Gillian mruknęła coś niewyraźnie, kiedy zdejmował jej kask i ustawiał w pionie na chodniku. W końcu, zrezygnowany, wziął ją na rękę, a ona przylgnęła do niego jak mała małpeczka z filmu dokumentalnego na „National Geography”.
Trzymanie na jednej ręce pięciolatki i próba dostania się do środka mieszkania okazała się niemałym wyczynem. Powstrzymywał się od łyknięcia trzech tabletek vicodinu, póki Mała nie znajdzie się w łóżku, a on nie rozsiądzie się wygodnie na kanapie ze swoim iPodem.
Kiedy wreszcie udało mu się pokonać złośliwe zamki i progi i zaniósł Gillian do swojej sypialni („- Daj rękę, Paskudo, albo sama sobie zdejmuj kurtkę!” „- Ja śpię…”), kanapa przestała mu się wydawać najlepszym miejscem. Zamiast tego, usiadł w fotelu i wpatrywał się w jej twarzyczkę, na której malował się spokój.
Być może dopiero teraz wszystko, co wydarzyło się od wczoraj, zaczęło do niego naprawdę docierać. Pozwolił, by jego myśli biegły w nieznanych kierunkach, byle tylko nie skupiać się na niczym.
Dwie spośród kilkuset nie obrały jednak tej samej drogi, co inne.
Miał córkę, a jego ukochana umiera…
* - nie mam pojęcia co robił ojciec Cameron, rzecz wymyślona wyłącznie na potrzeby fika.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kin dnia Pon 21:44, 06 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:14, 06 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
oo Kin, jesteś moją guru teraz heh bardzo dobry fic, pisz dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów (W sercu Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:07, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Boskoo . . Tylko tyle mogę z siebie wydusić .
Czekam na kolejną część . ;* .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:05, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Pięknie kin...
Bardzo mi się podoba.
Czekam na C.D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mashe
Pacjent
Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:13, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Oj... Teraz tylko żaluję, że nie ma czegos takiego jak cudowne uzdrowienie Cameron Bo wtedy wszystko skończyłoby się dobrze
A House i mała Paskuda... Cud miód i orzeszki po prostu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|