|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pią 0:57, 30 Paź 2009 Temat postu: Behind the scenes (Razem możemy wszystko!) [15/NZ, +18] |
|
|
Oto przed Tobą, drogi Czytelniku, prawdziwe dzieło zbiorowe, wytwór wyobraźni kilku (kilkunastu?) użytkowniczek Horum zakochanych w magii Hameronka. :-) Kolejne rozdziały pisane są przez autorów z naszej listy.
Więcej informacji znajdziesz TUTAJ
Oświadczamy ponadto, że całość praw autorskich należy do DS&co. Mogą się dowolnie inspirować naszym wytworem i filmować nasze pomysły (chętnie obejrzymy).
Rozdział 1 by ninka_m
Od ich mieszkania do restauracji, w której byli umówieni, była naprawdę krótka droga. Dlatego zdecydowali się pójść na piechotę, a raczej zdecydował House, który widocznie uznał, że jego niepełnosprawna noga sprosta temu zadaniu. Szli każde pogrążone w swoich myślach, a House podpierał się laską. Był styczeń i jak to w Denver zima była w pełnym mroźnym rozkwicie. Była to pierwsza zima House’a u podnóża Gór Skalistych, druga – Cameron, a zarazem dziewiąty miesiąc ich związku.
Związku. Cameron nawet dziś to słowo wydawało się nieco dziwne w kontekście jej i House’a. Odkąd House przyjechał do niej niespodziewanie do Denver, świat stanął na głowie, a jednocześnie – jak myślała Cameron - doszedł wreszcie do punktu, gdzie wszystko osiąga równowagę i znajduje się na swoim miejscu. Po trzynastu dniach spędzonych głównie w mieszkaniu Cameron, a będąc bardziej szczerym – w jej łóżku, House postanowił wrócić do PPTH. Miał tam zamiar załatwić swoje sprawy. Cameron nie pytała o szczegóły. Obiecała House’owi, że zawsze będzie z nim szczera i po prostu mu zaufa i postanowiła trzymać się tej nowej, bardzo dojrzałej roli. Jakby w zgodzie z jej najgorszymi przypuszczeniami telefoniczne rozmowy z Housem, który był teraz w New Jersey jakoś im się nie kleiły. Cameron drżała na myśl, że może już nigdy do niej nie wrócić, a House wypytywał o codzienne sprawy Cameron i nie inicjował rozmów na temat spraw PPTH i życia w New Jersey. Po ośmiu dniach obwieścił, że wraca. Wyszła po niego na lotnisko i stojąc pod tablicą przylotów miała poczucie deja vu. Tylko tym razem była ubrana w ładną letnią sukienkę i czerwony rozpinany sweterek, a przez ramię miała przewieszoną torebkę, do której schowała książkę, na wypadek, gdyby samolot House’a miał się spóźnić.
Samolot House’a wylądował o czasie. Cameron od razu dostrzegła wychodzącego House’ a i z bijącym sercem czekała, aż do niej podejdzie. Podszedł, chwycił w dłonie jej twarz i namiętnie pocałował. Oddając pocałunek, czuła bezbrzeżną ulgę. Kiedy wsiedli do taksówki – samochód Cameron był dziś w naprawie – House nachylił się do niej i spokojnym głosem poinformował:
- Przeprowadzamy się.
Poczuła przerażenie. Nie chciała wracać do PPTH.
- Miałem na myśli – House zauważył od razu panikę w jej oczach – to, że zostajemy tutaj, ale zmieniamy mieszkanie.
Mieszkanie Cameron, które wynajęła po przyjeździe było maleńkie i w sam raz nadawało się dla pojedynczej, zapracowanej i oszczędnej osoby. Zanim zaczęła poważniej myśleć na ten temat, House następnego dnia rano zadzwonił do niej do pracy i podał jej adres, pod który ma przyjechać. Z mieszanymi uczuciami jechała do centralnej dzielnicy Denver. Zaparkowała i poszła pod wskazany adres. W pustym mieszkaniu czekał już House. Mieszkanie było ogromne. Składało się z salonu, kuchni z jadalnią, dwóch łazienek i trzech sypialni. Było na parterze.
- Jest piękne – powiedziała Cameron po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń, podchodząc do House’a stojącego przy oknie w salonie – ale nie wiem, czy nie za duże … i czy nas na nie stać.
- O to się nie martw – stwierdził krótko House.
I tak zamieszkali w ich nowym wspólnym mieszkaniu, do którego wkrótce przyjechały tony rzeczy House’a, włączając w to jego fortepian.
W ich stronę wiał mroźny wiatr utrudniający dalszą drogę i Cameron skuliła głowę w ramiona. Zapomniała rękawiczek i teraz wciskała z całej siły ręce w kieszenie płaszcza.
House po przyjeździe do Denver skupił się na przeprowadzce. Gdy już udało im się zamieszkać w nowym mieszkaniu, okazało się, że House przywiózł ze sobą stosy papierów ze szpitala. Całymi dniami, gdy Cameron była w pracy pisał artykuły do czasopism naukowych. Cameron wieczorami czytała, komentowała – dwa były pisane wspólnie z nią - i była zdumiona tym, jak House potrafi być skupiony i pracowity oraz śmiała się w duchu z tego, że myślała kiedyś, że jedynym zajęciem House’a oprócz bieżącej pracy jest oglądanie telewizji.
Poza tym House świetnie gotował i Cameron nie pamięta, żeby kiedykolwiek przedtem jadała taka dobrze i regularnie. W połowie października House poszedł do pracy. I znowu wbrew temu, co sądziła, House bez problemu dostał posadę lepszą niż ona po kilku miesiącach pracy w Szpitalu Uniwersytetu Colorado.
Dostrzegła, że House spogląda na nią ukradkiem. Mocniej wcisnęła ręce w kieszenie, a wtedy House sięgnął po jej zgrabiałą z zimna dłoń, chwycił mocno i przełożył ich splecione dłonie do swojej kieszeni. Uśmiechnęła się patrząc przed siebie i czuła, że House również się uśmiecha. Po niedługiej chwili stanęli przed drzwiami restauracji.
Teraz kolej na kropkę.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pon 21:03, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 10 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:47, 30 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Czy ja już mówiłam, że jesteś świetna? Jak nie, to mówię to teraz
Czekam na na pewno piękną kontynuacje kropki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
`Roks.
Pacjent
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:43, 30 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
to było śliczne, szczególnie gdy słucha się przy tym 'Last Christmas'
również czekam na kontynuację ; )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:39, 30 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Kocham cię za takie pisanie, wiesz?
Nic więcej nie wykrztuszę - ta minka powinna wystarczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pią 19:23, 30 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dzięki!
Gwoli wyjaśnienia klasyfikacji wiekowej: zdecydowałyśmy z kropką, że roboczo damy +18 - możecie więc swobodnie rozwijać swoje weny.
Mamy świadomość, że i niektóre czytaczki i pisaczki moga mieć mniej. Jako dyplomowany "badacz" mogę Wam jednak zaręczyć, że wykazano tylko niedobry wpływ scen przemocy na umysły nieletnich, zaś sceny erotyczne - nie szkodzą. Tak więc bez obaw - czujcie się rozgrzeszone (tzn. unikamy przemocy, rzecz jasna .
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:09, 31 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Świetnie że już ruszyłyście z tą zbiorową opowieścią!
Od razu człowiekowi weselej jak czyta Hameronka:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:33, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Okej! Wstawiam kolejną część. Miłego czytania i komentowania.
BAJeczKo - teraz kolej na ciebie
Część 2 - kropkowa
Denver był z rodzaju tych miast, których nie dało się nie lubić. House polubił je dość szybko szczególnie ze względu na okolice. Niedawno Allie wyciągnęła go na tygodniowy urlop po kanionie. Poddawał się jej obecności i widokom. Pozwalał się wozić w nieznane, pływać kajakiem, zaliczać punkty widokowe, jeść traperskie jedzenie. Czuł się jakby rzeczy, które wydawało mu się, że zna, nabierały nowego znaczenia. Szczególnie związek z nią. Odważył się nazwać tę rzecz po imieniu, kiedy wspólnie otworzyli drzwi do ich nowego mieszkania. Wszystko było nowe. Od miasta, w którym zamieszkali, poprzez ludzi, których poznawał, aż do nowego poznania JEJ. Bo musiał przyznać sam przed sobą, że dopiero teraz poznawał ją na nowo i nowa Allison przyprawiała go o zawrót głowy. Nie mógł jednak powiedzieć, że czuł się do końca pewnie i komfortowo. Mimo, że jego tępy uczuciowo mózg rozłożył na części pierwsze relację z Allison i ją samą, to on sam patrząc na nią nie umiał sobie do końca wytłumaczyć tego, że młoda i piękna kobieta ryzykuje z nim.
– Nie masz wyjścia. Musisz mi zaufać. – Powiedziała mu kiedyś, gdy przy okazji jakiejś poważniejszej rozmowy wyszło szydło z worka. – Jesteś TEN. Jesteś JEDYNY.
Wiosna w Denver zaparkowała samochód na dobre. Nigdy nie widział, żeby przyroda w tak cudowny sposób reagowała na zmiany. Lubił, gdy otwierała rano okna ich sypialni, wpuszczała jeszcze chłodne i rześkie powietrze i natychmiast wskakiwała do łóżka przytulając się do niego i udając zziębniętą. Uśmiechnął się na samo wspomnienie minionego poranka. Zapragnął nagle zaszyć się z nią gdzieś na uboczu. Tymczasem musiał ją oglądać za szybą gabinetu, w którym jakiś obleśny typ w białym fartuchu taksował jej sylwetkę, a jego mowa ciała wyraźnie wskazywała, że w mózgu rozlał mu się nadmiar testosteronu, a wyobraźnie robiła swoje. Spojrzał na Allison. Jej twarz mówiła mu, że była po prostu miła. Niemniej jednak… wkurzył się. Na nią, na cały świat, na siebie najbardziej. Kiedy już chciał zastukać laską w szklane drzwi, odwróciła się. Pomachała mu dłonią i posłała ten rodzaj uśmiechu, który za każdym razem sprawiał, że nie umiał jej niczego odmówić. Przeprosiła mężczyznę i wyszła. W normalnych warunkach nigdy nie zrobiłby tego, teraz jednak zmierzył stojącego mężczyznę wzrokiem typu łąpyzdalekaodniej, a potem otoczył ją ramieniem i pocałował. Właściwie „pocałował” to było zbyt płaskie określenie na to co zrobił. Chwilę później zdążył spotkać dwa spojrzenia: zdziwione jego i zdecydowanie wściekłe jej.
– House? – Zapytała, kiedy udało się jej złapać oddech.
– Stęskniłem się. – Powiedział obrzucając jednocześnie stojącego mężczyznę wymownym wzrokiem.
– House?
To byłą cała Allie. Wiedział, że delikatnie przesadził. Ona żądała wyjaśnień, on nie miał zamiaru do niczego się przyznawać.
–Ok. – Odpowiedział marszcząc brwi, które zwiastowały nadchodzącą dawkę ironii – Nie lubię go. – Wskazał głową mężczyznę, którego zdążył w myślach najłagodniej nazwać „idiotą”.
– Tylko dlatego, że go nie lubisz, nie musisz robić mi scen. – Odpowiedziała złowrogo.
– To nie była scena. Pocałowałem cię na dzień dobry.
– Nie całujesz mnie TAK na dzień dobry. – Odpowiedziała. Teraz ona zmarszczyła brwi.
– Wybacz. – Odpowiedział przeszywając ją wzrokiem. – Rzeczywiście dziś na dzień dobry całowałem cię inaczej. Jak chcesz mogę to powtórzyć.
– Greg! – Barwa jej głosu niebezpiecznie się podwyższyła.
Wzruszył ramionami chcąc załagodzić nagłe napięcie, które powstało między nimi.
– No co? Uratowałem cię!
Jej zdziwienie warte było ustąpienia w dziwnie rozpoczętym sporze.
– On cię rozebrał wzrokiem. – Odpowiedział wyjaśniająco. – Myślałem, że nie czujesz się komfortowo stojąc naga przed obcym facetem.
Roześmiała się.
– Mój bohaterze. Cóż ja zrobiłabym bez ciebie. Swoją drogą to powinno wyglądać TAK. – Wyciągnęła rękę i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała delikatnie w policzek.
– Płakałabyś co noc w poduszkę i upijała się tanim winem. – Odpowiedział. – TAK? To ma być pocałunek?
–Zatem uratowałeś mnie od rozsmakowania się w tanich winach i postępującej choroby alkoholowej. Jesteś tu, bo…?
– Blisko godzinę temu skończyłaś pracę, więc pomyślałem, że wpadnę po ciebie i zabiorę do domu. – Odpowiedział najzwyczajniej jak umiał. Nie, żeby od razu dać po sobie poznać, że przyjechał do niej ze sprawą i że po ostatniej rozmowie z Wilsonem po prostu chce żeby była gdzieś blisko.
Uśmiechnęła się.
– Musiałam porozmawiać z nowym lekarzem. Od jutra rozpoczyna pracę.
– To ten… – nie dokończył tylko machnął kciukiem w nieokreślone miejsce, gdzie przed chwilą jakiś koleś pozwolił sobie taksować i rozbierać wzrokiem jego Allie.
– Ten sam. – Spojrzała na niego tak… zalotnie? Zanim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób odwróciła się i rzuciła przez ramię.
– Daj mi chwilę. Przebiorę się i zaraz wracam.
Zniknęła za szklanymi drzwiami, za którymi jak zjawa pojawiła się sylwetka „idioty” podążającego jej śladem. Zdążył tylko zauważyć, że zdołał wskoczyć za nią do windy.
Właściwie wszystko przez Wilsona. Gdyby nie jego telefon, nie stałby tu i nie robiłby z siebie żałośnie zazdrosnego idioty.
xxx
Kilka godzin wcześniej
– Cześć Greg! – Głos Wilsona był prawie radosny i brzmiał słodko jak nigdy.
– Wilson! – House szczerze się ucieszył słysząc jego głos. – Co cię do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że masz dla mnie garść najnowszych plotek.
– Odkąd wyjechałeś zrobiło się nudno i nieciekawie. – Zamarudził nagle Wilson. – Cuddy rozwiązała diagnostykę. Mam teraz pusty gabinet za ścianą czekający na opiekuna.
– Rozwiązała? – Głos House’a wyrażał zdumienie. – Powiedziała mi, że chce zatrudnić Foremana.
– Zatrudniła. Na nieco ponad miesiąc. A potem rozwiązała umowę i zatrudniła na nowo. Jako neurologa. Chyba nie muszę ci mówić, że Foreman chodzi śmiertelnie obrażony. Diagnostyka była czymś prestiżowym. Objąć krzesełko po tobie, to miało być coś! Tymczasem… – Głos Wilsona zdecydowanie obniżył zawartość decybeli. – Mam wrażenie, że ona pozbywa się wszystkiego, co miało związek z tobą. Udało mi się uratować ostatnią część twoich rzeczy, którą znalazłem po twoim wyjeździe i trzymałem u siebie w gabinecie.
– Pozbywa się? – Głos House’a zabrzmiał mało rozgarnięcie.
– Wiesz jak jest… - Wilson zachichotał. – Zranione i zazdrosne kobiety stać na wszystko. Choć… mogłoby być ciekawie…
– Ciekawie? – House nie dawał za wygraną.
– Myślę, że gdybyś pojawił się w PPTH, rozpętałbyś piekło.
– Przesadzasz. – Głos House’a nabrał pewności siebie.
– Nie przesadzam. Cuddy dopiero teraz odreagowuje rozstanie i twój wyjazd. Wierz mi, nie chciałbyś tego oglądać. Mam nadzieję, że jesteś pewien tego co zrobiłeś, bo gdybyś się nagle rozmyślił… i pojawił… – Wilson znów zachichotał. – Zostałbyś zmiażdżony obcasem rozczarowanej kobiety. Ale, ale!! – Cichy dotąd głos Wilsona przybrał na sile. – Właściwie to chciałem cię zapytać czy nie mógłbym was odwiedzić. Wiesz… miodowy miesiąc za wami… No wiesz… mam nadzieję, że już na tyle nacieszyliście się sobą, że obecność starego przyjaciela, który przywiózłby ci resztę ocalałych dokumentów, nie przeszkodziłaby wam… A ja… – Wilson plątał się nie umiejąc się do końca wypowiedzieć.
– Wilson. – House odetchnął z ulgą, gdy rozmowa przeszła na inne tory. – Istnieje poczta, kurierzy, przesyłka lotnicza…
– Greg… – Głos Wilsona zabrzmiał nagle żałośnie. – Stęskniłem się za tobą. Nie widziałem Allie już kupę czasu… Greeeeg….
– Jimieeeeeee…. – House przedrzeźniał głos Wilsona.
– Jak chcesz to mogę zadzwonić do Allie. Ona mi nie odmówi. – Głos Wilsona przybrał zdecydowanie złośliwsze tony.
– Ok. Zgodzę się. – Przez chwilę House widział jak Wilson wykonuje zwycięski gest uniesionej pięści w górę, a na jego twarzy rozpromienia się ten rodzaj błogiego uśmiechu, którego szczerze nienawidził. –Pod warunkiem, że powiesz mi po co chcesz przyjechać tak naprawdę.
W słuchawce zabrzmiała cisza.
– Wilson? Za pięć sekund się rozłączam.
– Ok.! Ok.! – Wypalił – Powiem ci! Tylko się nie rozłączaj!
– Chcesz się przekonać czy dokonałem właściwego wyboru i jestem... jak to brzmi po twojemu? Szczęśliwy?
– Masz mnie. – Wilson westchnął tak mocno, że House prawie poczuł jego oddech na policzku. – Pozwól mi po prostu was zobaczyć.
– Nie będziesz na mnie stosował swoich psychologicznych pierdół? – House rozpoczął negocjacje.
– Nie będę. Ale będę mógł powiedzieć ci prawdę w oczy? – Wilson nie był dłużny.
– Góra tydzień. – House zdawał się zgadzać na rzucony przez Wilsona warunek. – Porozmawiam z Allie. A jeśli się dowiem, że szpiegujesz…
– Coś ty!! – Wilson krzyknął w słuchawkę. – Ja chcę tylko was zobaczyć. Czekam na termin!!
Rozłączył się.
House westchnął. Wilsonowe: „chcę tylko was zobaczyć” nie brzmiało najlepiej. Zdecydowanie inaczej brzmi: „chcę się z WAMI zobaczyć”. Poczuł się przez chwilę jak zwierzątko w ZOO. Wiedział jednak, że po niedawnej przygodzie Wilsona ze szpitalem warto pokazać mu, że… na swój sposób jest mu dobrze z Allie.
xxx
Usiadł w poczekalni i sięgnął po Denver Post. Nagłówek wypisany wielkimi literami donosił o pomyłce policji, której nie udało się jeszcze złapać groźnego przestępcy, przez którego stan Colorado od ponad roku wstrzymywał oddech, a strony sportowe donosiły o rozpoczynającym się sezonie baseboll’owym i kontuzji najlepszego pałkarza drużyny Colorado Rockies.
Stuknęły drzwi. Podniósł głowę i zobaczył ją. Była cudowna jak wiosna, która oszałamiała go swoim zapachem i widokiem. Patrzyła na niego i uśmiechała się odpowiadając coś od niechcenia temu samemu mężczyźnie, który jeszcze niedawno doprowadził go do wybuchu zazdrości. Mężczyzna miał diabelski uśmieszek wymalowany na zbyt aniołkowatej twarzy. House westchnął. Zanosiło się na naprawdę niezłą zabawę.
------------------------
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pon 0:53, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:54, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kropkowa część...
*rozpływa się*
Biedna Cuddy, aż mi się jej żal zrobiło... albo nie, nie jest mi jej żal.
Fajnie, że Wilson przyjeżdża. Mam nadzieję, że będzie gleba, prawda BAJeczKo?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 9:37, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kropko, świetne *rozpływam się kompletnie*!
Wrażenie, kiedy wydaje ci się, że wiesz, co się dalej zdarzy, a dzieje się coś innego - jest świetne!
Bardzo bardzo mi się podoba twój part i czekam niecierpliwie na dalsze...
ps. Dziewczyny, błagam, nie dawajcie im tak od razu dzieciątka! :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:01, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Ja tam spodziewam się wkrótce jakiejś afery kryminalnej i implantacji Wilsona do Denver. Dziecko za ... dłuższą chwilę.
Ale muszę deklaratywnie stwierdzić, że fajne to jest. Klimat części nieco inny, ale i tak pasują do siebie.
Jak na dłoni widać, że TA para jest naturalna, niewymuszona, autentyczna. TE charaktery, TE typy wrażliwości (a raczej sposobów jej ujawniania) są stworzone, by być razem.
*rozmarzenie*
I czekanie na część kolejną
P.S.
Traktuję ten fik jako naturalną kontynuację fika ninki. Jakby jej części były wstępem do "historii prawdziwej miłości w Denver".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:33, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Zazdrosny House - to jest coś, o czymś marzy każda kobieta:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:38, 03 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo bardzo piękne I zazdrosny House... mniam. Wilson proszący o pozwolenie na przyjazd i referujący poczynania Cuddy
No i Kropka wprowadza ZBRODNIĘ!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Czw 18:55, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Halo, halo... BAJeczKo... (wiem, że czas jeszcze nie minął, ale mnie już tak niecierpliwość zjada...)
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Czw 18:56, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:26, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Ja osoba wielce inteligentna, dopiero z opóźnieniem trzydniowym zorientowałam się, że kropka wstawiła nową część.
Jak powiem, że cudnie - wystarczy?!
Wiecie co dziewczyny przez was popadnę w depresję - za dobrze piszecie. A jak popadnę w depresję - to czwarta część będzie strasznie, ale to strasznie smutna. A tego raczej nie chcecie.
Bajeczko, ja chcę już kolejną część weny!
ps. Miejmy nadzieję, że Bajeczka niedługo wstawi... bo ja jutro wyjeżdżam ;/
ps2. ninka_m, jako, że jesteś pomysłodawcą hameronkowego ficka pisanego wspólnymi siłami mam do ciebie prośbę. Jako, że wyjeżdżam jutro na ponad tydzień, nie będę miała jak przeczytać parta Bajeczki. Mogłabyś mi go wysłać na emaila? To prowadzi do jeszcze jednej prośby - ja piszę rozdział po Bajeczce. Nie będę mogła go wstawić jeśli będę jeszcze na wyjeździe. Mogłabym ci wysłać na emaila? Wstawiłabyś wtedy za mnie...
Edit: skasowałam...
ninka_m, jestem ci strasznie wdzięczna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Czw 19:35, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Czw 19:31, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
jakastam OK, nie ma problemu. Maila już zapisałam. Radzę go skasować ze strony jeśli chcesz unikać spamu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:46, 05 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ninka_m napisał: | Halo, halo... BAJeczKo... (wiem, że czas jeszcze nie minął, ale mnie już tak niecierpliwość zjada...) |
Ninko i jakaśtam. Moja część pojawi się jutro wieczorem, poniewaz nie jest ona jeszcze ukończona, a jutro mam sparwdzian z angileskiego i parę innych rzeczy na głowie. Mam nadzieję, ze sie nie pogniewacie. Ale zaspoileruję i powiem że będzie Hilson, będzie Cuddy i oczywiście nasz kochany hameronek. Bądźcie cierpliwe
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bajeczka dnia Czw 19:46, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:36, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Moi drodzy przetrzymałam Was trochę. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Część bardzo długa (według mnie). Nigdy nie napisałam czegoś równie długiego. Po drugie strasznie się bałam pisząc to bo zdaje sobie sprawę, że znalazłam się wśród najlepszych. Wierzę jednak że dobrze zaczętą pracę nie jest tak łatwo zniszczyć.
Oddają pałeczkę jakiejśtam
Zapraszam na
3 część BAjeczKową
Wilson przyjeżdża. Była to tak naprawdę myśl przewodnia ostatnich kilku dniu. Oboje starali się, być jak najlepiej przygotowani. Cieszyli się z przyjazdu starego przyjaciela, lecz w ich głowach rodziły się obawy.
Było już bardzo późno gdy oboje znaleźli się w łóżku. Allison od progu po prostu na nie padła, szybko usypiając z potwornego zmęczenia. Greg kładąc się obok, wciąż wpatrywał się w nią. Jej spokojny oddech, jasne kosmyki włosów, uśmiech na ustach... Ogarnęła go taka błogość, spokój.
- Jest taka piękna. Taka prosta i oczywista myśl, a jednak... Czy nie zauważał tego w PPTH? Widział to wiele razy. Pamiętał dobrze jej widok w tej czerwonej sukience, na imprezie charytatywnej. Zachwycająca. Jeszcze raz spojrzał na nią i po chwili odwrócił wzrok. Jest nie tylko ładna, ale i mądra. Pamiętał to jak ja zatrudniał. Zaintrygowała go. Pośród wszystkich kandydatów na to stanowisko coś ja wyróżniało. Po prostu nie była taka jak wszyscy. Wtedy zastanawiał się jak takie piękna kobieta, która mogłaby mieć wszystko- zostać modelką lub chociażby wyjść bogato za mąż chciała pchać się do takiej zwykłej pracy. Widział jej dobre oceny na studiach, referencje ze stażu, jednak to go nie obchodziło. Chciał ja rozgryźć, poznać. Rozwikłać zagadkę o nazwisku "Allison Cameron". Obrał to sobie za cel, który powoli realizował i nieświadomie pozwolił jej się w sobie zakochać. Zbliżał się do niej, lecz szybko ją odrzucał. Był jak ślimak, zamknięty w swojej skorupie i tylko czasami pokazywał rogi. Poznał jej historię i wielkie miłosierdzie oraz tak wiele sprzeczności, które w niej targały. Na pierwszy rzut oka wydawałaby się idealna, lecz tak naprawdę nikt taki nie jest. Była małą wystraszoną dziewczynką, próbującą zbawić świat i choć czasem go to irytowało, doceniał to. Tak wiele razy stawała mu na drodze z jej dylematami moralnymi, lecz tak naprawdę miała rację. Tylko jego osobista duma, nie potrafiła przyznać jej racji. To właśnie ją widział przy swoim łóżku w halucynacjach. Teraz już wie, że gdyby umierał chciałby ją mieć obok siebie. Pocałunek go zaskoczył. Wtedy chyba po raz pierwszy zauważył to, jak ona zaczęła się zmieniać. Już nie była taką bezradną dziewczynką jak wcześniej. Stała się silniejsza. A jemu bardzo to odpowiadało. Zaskoczenie, ale bardzo przyjemne. Potem pomyślał, ze był to odruch strachu "a co się stanie jeśli on umrze"? Nie, tam była odwaga. Cuddy nie było stać na taki ruch. Związek z Kangurem był za to kompletną pomyłką. I znów ona go zaskakiwała. Z jednej strony widział to, że ona tak naprawdę traktowała go jak "zabawkę do seksu", a z drugiej jednak wszyscy uważali ich za idealną parę. On jednak wciąż obserwował i diagnozował objawy. Widział w tym związku uczucia, ale nie obustronne. Więcej tam było współczucia, litości i odrobina zauroczenia. Ze strony Cameron było to wszystko. Choć była z Chasem wciąż widział, że ona coś czuje do niego i w pewien sposób chełpił się tym. Dlatego wyrzucił Chase'a, gdy tylko nadarzyła się okazja. Chciał być z nią sam i zobaczyć, jak ona na to zareaguje. A ona odeszła. Nie uciekła, jak spłoszona sarenka, tylko odeszła jako silna kobieta. Szanował ją za to. Widział jak doskonale radzi sobie na ER, jak dojrzała. Jako były szef mógł sobie pogratulować sukcesu, tego, że pod jego skrzydłami tak się zmieniła i stała się doskonałym lekarzem. On jednak tego nie czuł. Wiedział, że to jaka teraz jest zależało tylko od niej. U niego tylko w pewien sposób wyszlifowała swoje umiejętności.
- Nieoszlifowany diament - myślał. - Tak, to dobre porównanie. On ciągle jej potrzebował. Dlaczego więc wtedy wybrał Cuddy? Z jednej strony rady Wilsona, z drugiej własne marzenia erotyczne. I koniec. Tak na tym się chyba kończyło. A ona żyła własnym życiem. Z niewiadomych mu powodów wyszła za Chase'a. Zaskoczyło go to, wiedział, że to był błąd. I nie pomylił się. Po szybkim rozstaniu znów uciekła, tym razem tutaj. Stawała się cenionym lekarzem, czytał każdy jej artykuł. Dobrze sobie radziła, gdy on nie wiedział jak postąpić z Lisą. Teraz już wiedział, że źle to rozegrał. Ona potrzebowała jakiegoś wytłumaczenia. A on postąpił jak dzieciak. Zrobił awanturę i bez słowa wyszedł. Czuł się z tym źle. Był teraz szczęśliwy z Allie, choć nie potrafił tego okazać. Jednak w sprawie z Cuddy, czuł lekki niesmak. Nie opowiedział Cameron żadnych szczegółów związanych z jego związkiem z administratorką szpitala. Czuł, że musi naprawić swój błąd. Po raz pierwszy w życiu dopadło go sumienie. Jakie to dziwne uczucie. Zmienił się. Świat się zmienia. Sześć lat temu zatrudnił pewną młodą kobietę, a teraz ona, leży koło niego. Jej spokojny oddech prawie go przeszywa i teraz wie, że nie zamienił by jej na żadną inną kobietę.
Z samego ranka pojawił się Wilson. Nie sam, tylko z nową , potencjalnie czwartą już panią Wilson. Joanna okazała się bardzo miłą osobą i właściwie od samego początku znalazła wspólny język z Allison. Panie wraz z Wilsonem wesoło rozmawiali i bardzo dobrze bawili się w swoim towarzystwie. Tylko House trzymał się z boku. Myśli w jego głowie zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wilson zauważył, że coś jest nie tak. Choć House starał się zachowywać tak, by nie wzbudzać podejrzeń, James znał przecież Grega już tyle lat, czasem nawet lepiej, niż on sam siebie.
- Co się dzieje.
- A co miałoby się dziać. Przyglądam się nowej pani Wilson. Ma dość mało włosów. Czyżby była pacjentka?
- Tak. Ale nie jest to jeszcze pani Wilson. Dopiero przyjechałem Was zaprosić.
- Rozumiem, że potrzebujesz wieczoru kawalerskiego. Ostatni dzień wolności. Ja mam wieczory kawalerskie prawie codziennie od dwudziestu lat. No dobra, czterdziestu.
- Tak House, dlatego się tym zajmiesz.
- Serio? Ja bym się bał na twoim miejscu. - Wilson przemilczał tę uwagę. W końcu postanowił przejść do sedna sprawy.
- House mówię poważnie. Co się dzieje? Chyba nie chodzi o Allie? Wydaje się, że wam ze sobą dobrze...
- Tak. Wilson polecisz ze mną do PPTH.
- Teraz!
- Czego nie robi się dla przyjaciół. Allison, Joanno jedziemy z Wilsonem do knajpy.
Prawie pociągnął Wilsona za sobą.
New Jersey. Znowu się tu pojawił i chyba nie po raz ostatni. Pomimo wszystko łączył jednak z tym miejscem miłe wspomnienia. Poznał tu Allie, zaprzyjaźnił się z Wilsonem. Jednak koniecznością był wyjazd. W pewnym momencie zaczął się dusić i potrzebował przestrzeni. Z Cameron ja odnalazł. Jednak żeby się przeprowadzić trzeba zakończyć pewne sprawy. Tutaj została mu jedna. Wilsona zostawił gdzieś za sobą, a sam powędrował do gabinetu Cuddy. Był jej to winy. Rzadko przepraszał, ale teraz musiał wszedł do gabinetu bez pukania. Podniosła głowę znad papierów.
- House czego chcesz.
- Żadnego witaj? Tak postępuje się w stosunku do kolegi.
- Po co tu przyjechałeś. Wyśmiać mnie? Robiłeś to już wiele razy wystarczy mi.
- Przyszedłem przeprosić.
- Nie..
- Właśnie, że ich potrzebujesz. Postąpiłem nie fair w stosunku do ciebie. Nasz związek był pomyłką. Ale to nie oznacza, że miałem prawo tak się zachować. Jesteś dobra matką dla Rachel. Gdyby nie ty jakie wiodłaby życie? Z jakimiś bezdomnymi? Nie wiadomo czy przeżyłaby. A ty jej dałaś dom. Dałaś mi też kiedyś pracę. Zawsze mogłem zrobić coś na własna rękę, ale po co. Dziękuję więc i przepraszam. Nie musisz przyjmować ani jednego ani drugiego. Zrobiłem to co powinienem - odwrócił się i złapał klamkę.
- House. Przyjmuję przeprosiny. Muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie. Kiedyś powiedziałam ci, że tylko Cameron jest w stanie z tobą wytrzymać. Teraz widzę, że miałam rację.
- Do widzenia Cuddy
- Do widzenia House.
Było późno gdy wylądowali z Wilsonem. Potrzebował tego. To było jak oczyszczenie. Nareszcie czuł się dobrze. W domu czekała Allie z kolacją. Jej umiejętności kucharskie były wyśmienite. Widział jej uśmiechniętą twarz. Odwzajemnił uśmiech. Zdarzało się to rzadko, że zobaczył na jej twarzy nawet nutkę zdziwienia. Po kolacji wypili jeszcze lampkę wina wraz z Wilsonem i Joanną. Była prawie pierwsza w nocy gdy udali się do sypialni.
- Wyglądasz na szczęśliwego.
- Bo mam Ciebie.
Znów zdziwienie. Chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Sob 20:24, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bajeczko, dziękuję za nową część! Wysłałam już do kolejnej autorki.
Bardzo ładnie!
Choć trochę mi potencjalnego angstu związanego z Cuddy żal... ;-) (ale to już moje prywatne zboczenie). No i mamy nową postać - Joannę.
Czekamy, czekamy na ciąg dalszy by jakastam...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:31, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Choć trochę mi potencjalnego angstu związanego z Cuddy żal... ;-) (ale to już moje prywatne zboczenie). No i mamy nową postać - Joannę.
|
Jeżeli chodzi o Cuddy... Mi osobiście tę scenę pisało się najtrudniej jednak czułam takie coś w sobie że poprostu musiałam. Rozwiązałam tę sprawę rozgrzeszyłam House i jest mi z tym lepiej.
Co do Joanny.. Tak samo jak z Cuddy poprostu czułam że muszę dać kogoś Wilsonowi. Nie miałam tylko żadnego pomysłu na to jak ją nazwać więc nadałam jej swoje imię To tyle część broni się sama
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bajeczka dnia Sob 20:33, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:50, 08 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Czwarta pani Wilson... a przez chwilę się bałam że to będzie Cuddy i oczywiście będzie scena zazdrości o Cameron.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:56, 08 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Czwarta pani Wilson. Extra xD
Mam nadzieje, ze będzie opisana uroczystość ślubna i House czegoś nie wywinie, a możne wywinie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 17:17, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Zamieszczam Rodział 4. autorstwa jakastam (która ma chwilowy problem z netem i stąd moja edycja).
Teraz kolej na Nefrytowąkotkę !
Nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem cytatu, który jakoś tak mi pasuje do Hameronka Do połowy części w zasadzie jestem niezadowolona, a całość przy waszych rozdziałach to jak opowiadanie pisane przez pierwszoklasistę...
No cóż w każdym razie jest... miejmy nadzieję, że mnie za to nie zabijecie.
'Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.'
Allison już spała. On nie mógł. Myśli kłębiły mu się w głowie. Spojrzał na nią i znów dotarło do niego jaka ona jest piękna. Po prostu anioł. Jego własny anioł. Objął ją ramieniem, a ona przylgnęła do niego, jakby szukając w nim opieki. Jej włosy łaskotały jego klatkę piersiową. Zadrżał. A gdyby ona odeszła? Gdyby ją stracił? Przecież wszystko przemija... Przycisnął ją mocno do siebie, chcąc w ten sposób uchronić ją przed złem tego świata. Lecz nawet on nie był zdolny uchronić jej przed wszystkimi. Nie był Bogiem. Zaakceptował to wreszcie... to, że nie może zrobić wszystkiego... Ale mógł się przynajmniej starać.
Kochał ją. Tego był pewny. Zastanawiał się czy kiedykolwiek czuł coś takiego do innej kobiety. Chyba nie... One przychodziły i odchodziły... a ona wciąż niezmiennie przy nim trwała. Najpierw naiwna, zauroczona, niczym nastolatka, później silna kobieta. A on nie zauważył tej zachodzącej w niej zmiany. Co z tego, że później odeszła... Wspomnienia o niej wystarczały - wciąż była obecna. Wszystko w szpitalu, w domu... kojarzyło mu się z nią, choć nie chciał się do tego przyznać. Teraz byli razem. Nie wiedział, czy tak zawsze będzie, ale wiedział, że będzie o nią walczył. Była gwiazdą oświetlająco mu drogę. Dzięki niej życie jawiło mu się w kolorach tęczy.
Gdy wybiła szósta, stwierdził, że już dzisiaj i tak nie zaśnie. Wstał i usiadł przy oknie, za które chwilę później wyjrzał. Zwykły krajobraz wydawał mu się być piękny. Po chwili zaczął wybijać palcami rytm na parapecie, chcąc odgonić myśli wciąż kłębiące mu się po głowie.
Dlaczego ona go wybrała? Przecież nie był odpowiedni dla niej. House nie wiedział co ona w nim widzi. Stary, kulejący, chamski... Owszem był przystojny... ale...
Czy to jej wystarcza? Za co ona mnie kocha?, zastanawiał się często. Była piękna, młoda... mogła mieć każdego... a jednak była z nim... Kochała go. Tak mówiła. A ona nie rzucała słów na wiatr. Fakt, że wcześniej też go kochała, ale wtedy to było bardziej zauroczenie.
Teraz to już była miłość dorosłej kobiety, która wie czego chce. Zmieniła się. Znów sobie to uświadomił.
Nie zaprzeczał - on też się zmienił. Zaczął się uśmiechać. Niezbyt często, ale jednak. Wciąż wprawiał tym Allison w osłupienie. Ale najbardziej tym zdziwiony był Wilson. Tak szczerego uśmiechu na twarzy przyjaciela nie widział nigdy wcześniej. Można się pokusić nawet o stwierdzenie, że House z biegiem czasu stał się czuły i opiekuńczy.
Oczywiście w stosunku do tej jedynej kobiety, tej którą kochał. Tak,
Gregory House, największy i najbardziej chamski dupek na świecie się zakochał. Teraz uświadomił sobie to w pełni. Miłość. to słowo w kontekście z nim brzmiało co najmniej dziwnie. Ale tak było. On
kochał i przez tą miłość zaczął się zmieniać. Powoli, aczkolwiek nieodwracalnie. Czy na lepsze? Czas miał pokazać.
Wieczór kawalerski Wilsona zbliżał się wielkimi krokami. House zaczął w myślach planować co ma na niego przyszykować. Musiało być to coś oryginalnego. Mimo woli zaczął się zastanawiać czy to kiedyś onkolog nie będzie mu przygotowywał takiego wieczoru. Szybko jednak odrzucił te myśli.
Nagle poczuł ból w nodze, a nie czuł go od bardzo dawna. W głębi duszy miał nadzieję, że on już nie powróci...
Allison obudziła się, lecz nie otworzyła jeszcze oczu. Było jej ciepło i dobrze. Zaczęła wspominać wczorajszą rozmowę z Joanną, przyszłą panią Wilson.
- Allie... mogę tak do ciebie mówić, prawda? - pyta Joanna.
Blondynka mimowolnie uśmiecha się słysząc zdrobnienie, którego ostatnimi czasy używał aż nader często Gregory House. Nie żeby jej to przeszkadzało. Była więcej niż zadowolona słysząc je z jego ust.
- Oczywiście.
- Wydajesz się być godna zaufania. Powierzę ci pewną tajemnicę... Tylko nie wspominaj o Jamesowi... ani House'owi, bo znając życie by mu wygadał. Dowiedzą się w swoim czasie.
Allison kiwa potakująco głową. Nie zamierza stracić zaufania koleżanki, być może przyszłej przyjaciółki.
- Jestem w ciąży - przyszła pani Wilson uśmiecha się ze szczęścia.
- To świetnie... - mówi Cameron, lecz momentalnie blednie. Dopadają ją niewesołe myśli.
Na szczęście Joanna nie zauważa zmiany nastroju koleżanki.
I znów zaczęła o tym co wtedy rozmyślać. Czy Greg jej się kiedyś oświadczy? Czy będą mieli dzieci? Na razie żadne z nich nie zaczęło
jeszcze o tym rozmowy. On, bo zapewne nawet o tym nie myślał. Ona, bo bała się jak on zareaguje.
Cameron poruszyła się i przewróciła się na drugą stronę łóżka. Dotarło do niej, że jej ukochany nie leży koło niej. Momentalnie otworzyła oczy. To, co zobaczyła spowodowało, że natychmiast wyskoczyła z łóżka
Doskoczyła do niego szybciej niż się spodziewała, że jej się to uda. Już chciała wyciągnąć komórkę, kiedy jęknął i złapał ją za rękę, najwyraźniej przewidując co chciała zrobić.
- Nie - powiedział słabym głosem.
- Nic mi nie jest - dodał po chwili.
Nie powiedział tego dlatego, że chciał grać twardego, tylko dlatego, że nie chciał aby się o niego martwiła. Nie chciał przysparzać jej trosk.
Cameron nie uwierzyła mu. Na Boga! Przecież przed chwilą połknął całe opakowanie vicodinu! Nie mogło z nim być dobrze. Blondynka przestraszyła się nie na żarty. Odkąd zaczęli swój związek noga zdawała mu się nie dokuczać. Prawie nie kulał, nie brał żadnych
lekarstw przeciw bólowych. A teraz vicodin... musiało być bardzo źle...
Nie chciała aby halucynacje wróciły. Kojarzyło jej się to z najgorszym okresem jej życia. Pamiętała jak obwieścił na głos, tak, że cały personel szpitala usłyszał, że przespał się z Lisą Cuddy. Uwierzyła w to... o ich domniemanym związku było wtedy głośno. Jej serce pękło na tysiąc kawałków, umarło. Popełniła najgorszy błąd w życiu - wyszła z Chase'a. Ten którego kochała naprawdę trafił do psychiatryka. Kiedy z niego wyszedł, ona tkwiła w beznadziejnym związku z Chase'em. Ich małżeństwo rozwalało się z każdym dniem. W końcu legło w gruzach.
Zyskała pretekst aby odejść. Jej mąż zabił pacjenta. Nie mogła tam zostać. Nie wtedy kiedy, ten którego kochała próbował związać się Cuddy za radą swojego najlepszego przyjaciela. Nie chciała żeby halucynacje powróciły. Bała się, że wydarzenia zatoczą koło i sytuacja się powtórzy. Nie przeżyłaby tego. Nie po tych wszystkich szczęśliwych chwilach, które razem przeżyli.
Razem z rozważaniami przyszły wyrzuty. Dlaczego jej nie owiedział, że ból wrócił? Dlaczego jej nie obudził? Nie ufał jej?
Lisa Cuddy została obudzona płaczem swej adoptowanej córki. Śnił się jej bardzo dziwny sen. Że House ją przeprosił i, że ona mu wybaczyła.
Administratorka Princeton Plainsboro Teaching Hospital nie mogła uwierzyć, że przyśniło jej się coś aż tak absurdalnego.
Po pierwsze House w życiu nie zniżyłby się do przeprosin. To w najmniejszym stopniu nie było podobne do niego.
A ona by mu tak łatwo nie przebaczyła. Co to, to nie. Zranił ją strasznie. A ona miała dumę. Musiałby się bardziej postarać aby uzyskać jej przebaczenie.
Kobieta wstała i poszła do drugiego pokoju. Wzięła na ręce Rachel i przytuliła. Mała momentalnie się uspokoiła. Na twarzy Cuddy momentalnie pojawił się uśmiech. Ta mała, słodka istotka potrafiła ją uszczęśliwić w nawet najgorszy dzień. Kochała ją z całego serca. I dlatego nie chciała aby wychowywała się bez ojca. Rachel musi mieć ojca.
Z tym postanowieniem odłożyła z powrotem córkę do łóżeczka i położyła się ponownie spać.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pon 17:24, 09 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:25, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Część baardzo fajna. Podoba mi się bardzo.
Tylko cala moja koncepcja poszła się bujać No i teraz mam zagwozdkę stulecia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 17:27, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
No to teraz komentarz: podoba mi się! Serio. Cuddy szuka ojca dla Rachel, och będzie się działo ;-). Jedyne, co mi trochę zgrzyta, to, to, że Joanna takiego newsa sprzedaje mało znanej kobiecie zamiast swojemu partnerowi. No ale cóż - zakładam, że hormony w ciąży rozkręcają włosy i zwijają rozum ;-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:36, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Niech Cuddy szuka se tego ojca, tylko ma się z dala trzymać od Denver xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|