|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 20:56, 21 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Kin mam nadzieję, że ruszyło...
Trochę emocji mam nadzieję, że się przyda Szczególnie, że Chase może Cam uratował życie? Może za węgłem czaił się Rozpruwacz i przyjście Chase pokrzyżowało mu plany... Nie sądzicie, że to dziwne, że House wyszedł? No i oczywiście pytanie: jakąż to straszną tajemnicę House zna Cuddy (bo najwyraźniej Chase wie o tym od niej).
Na te i inne pytania odpowiedzą wkrótce fikopisarki!
*Uwielbiam to, co piszecie: zwroty akcji, nowe wątki, splatanie się wątków (na razie mamy zaskakująco spójną historię!), fluffy, sceny sypialniane i humor!*
Edit:
i bardzo podoba mi się to, że w naszym fiku nadal centralną postacią jest House rozwiązujący zagadki. I nadal jest tajemniczą postacią (chociaż tym razem ma też autentyczne uczucia).
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pon 21:17, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:15, 22 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Kangurzy skok Chase'a mnie powalił W ogóle mi też się nasz fik podoba. Każda z nas wnosi do niego coś od siebie, coś niepowtarzalnego. Choć akurat nie podejrzewałam, że to ja będę tą od fluffu
ninko, jak widać da się pisać spójną historię, nawet jeśli piszą ją różne osoby
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 4:58, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za opóźnienia - wysoko ustawiona poprzeczka, brak weny i święta - to moje jedyne usprawiedliwienie.
Mam nadzieję, że nie zepsuję świetnej historii...
Część kropkowa - zdecydowanie bajkowa z morderczym instynktem zabójcy
Kiedy przeszedł pierwszy szok po wizycie Chase’a, wpadła we wściekłość. Jak mogła dać się tak podejść! Jak mogła tak bezprzytomnie otworzyć drzwi nie zerkając kto za nimi stoi! Jak mogła być tak głupia i nierozważna! Jak mogła mu tak okazać swoją słabość!! Powinna wyrzucić go za drzwi i nie pozwolić na milimetry zbliżyć się do niej!
Jak on śmiał! W dodatku był pijany!
Jest wściekła kiedy wchodzi pod prysznic i jeszcze bardziej wściekła, kiedy wychodzi z łazienki wprost w ramiona Grega, który próbuje ją zatrzymać i o coś pyta. Omija go i idzie do kuchni, gdzie wściekle zaczyna brzęczeć kubkami na kawę.
– Jestem idiotką. Od dziś możesz mnie tak nazywać! – Mówi mu wprost.
Nic nie odpowiada, tylko zaczyna się jej bacznie przyglądać.
– Nic mi nie jest – dodaje za chwilę przez zęby. Jej gwałtowne ruchy sprawiają, że jeden z kubków roztłukuje się z trzaskiem na podłodze zalewając ją brązowym płynem, a z cukierniczki wysypuje się cukier.
– Allie…? – Jego pytanie przełamało ciszę, która zapanowała po tym jak nagle ucichł brzęk tłuczącego się szkła. Wraz z jego dźwiękiem zgarbiła się i zamarła. Cała złość nagle gdzieś wyparowała. Pozostała bezradność i powrócił strach.
Przytulił ją. Poddała się temu najprostszemu w świecie gestowi i schowała się w nim jak mała dziewczynka. Kurczowo wczepiła się palcami w jego koszulę.
– Hej… – Próbował trzymać ją ze wszystkich sił, ale noga zaczęła odmawiać mu posłuszeństwa więc po prostu wziął ją za rękę i zaprowadził na kanapę. Odgarnął włosy z jej twarzy i spojrzał badawczo.
– Wszystko dobrze?
Machnęła głową. Nie wiedział czy to potwierdzenie czy zaprzeczenie.
– Zrobił ci krzywdę? Uderzył?
Pokręciła przecząco głową i milczała dalej, bo każde wypowiedziane słowo wyzwoliłoby z niej potok łez, którego tak naprawdę nie chciała. Zdążyła się już pozbierać i wyciszyć. Są jego ramiona i bliskość. Czuje się w nich bezpiecznie i dobrze.
– Allie…? Powiedz coś… Cokolwiek… – Wciąż słyszy jego łagodny ton.
Nie, nie jest dobrze. Przeciwnie. Jest kiepsko. Jest żałośnie i smutno. Już zdążyła pogodzić się z przeszłością, zamknąć kilka rozdziałów życia i rozpocząć nowy. Myślała, że wszystko ma swoje miejsce, a wizyta Chase’a pokazała jej, że tak mało wystarczy, żeby znów poczuć się winną grzechów całego świata.
Zagrzebuje się w jego koszuli i zaczyna płakać. To płacz przynoszący oczyszczenie, ulgę i ukojenie. Wypływa z niej ogromne morze łez. Wypłakuje cały nagromadzony strach, bezradność, ból i poczucie winy. Jakby uwalniały się z niej całe lata zagrzebane w podświadomości. Wydaje jej się, że wraz z tymi łzami wychodzi z niej całe morze zranionych uczuć i jej własna bezradność.
Znał ten rodzaj płaczu i wiedział co ze sobą przynosi. Kiedy miał niespełna 11 lat zaszył się w najdzikszym miejscu w okolicy i wypłakał swoją bezradność, strach i odrzucenie.
Bał się tego, co może mu powiedzieć potem, kiedy już dojdzie do siebie. On wtedy postanowił , że nigdy więcej nie pozwoli się zranić i otoczył się murem. Ona? Ona może chcieć go zostawić , odejść i zaszyć się gdzieś w jakimś miejscu na kuli ziemskiej i nie pozwolić, żeby po raz kolejny uderzały ją powracające fale koszmaru i poczucie winy za błędne decyzje.
Dlatego przytula ją najczulej jak umie i mruczy jej do ucha jakieś uspokajające słowa. Sam nie wiedział, że w swoim osobistym słowniku takie posiada, ale wie, że to ona rozszerzyła jego emocjonalny słownik o całe połacie znaczeń nowych terminów.
Płacz i emocje wyciszają się. Kiedy zasypia w jego ramionach House oddycha z ulgą. Na chwilę wszystko się ucisza. Właściwie nie chciał wypuszczać jej z ramion, ale wpadł na pewien pomysł i chciałby po prostu go zrealizować.
Układa ją wygodnie na kanapie i otula kocem, a potem idzie do swojej tajnej skrytki, wyciąga z niej prezenty i chowa pod choinką, a potem wędruje do kuchni, otwiera butelkę wina i najciszej jak umie zaczyna szykować świąteczny obiad. Nie chce jej zbudzić, bo wie, że zarówno ona jak i dziecko powinni odpocząć po emocjonalnej huśtawce.
xxx
25 grudnia to najlepsza data na to, żeby znów pokazać świat od lepszej strony. Jego oczy śledzą kroki młodego mężczyzny, który lekko chwiejąc się na nogach opuszcza dom przy Carnival Street. Współczuje mężczyźnie porzuconemu przez kolejną niewierną i zdradliwą kobietę. Czuje na sobie wszystkie emocje porzuconego i zmieszanego z błotem męża. Kobiety są największym złem tego świata. To przez nie mężczyźni cierpią męki, to one są źródłem zła i zarazy. To one doprowadzają na skraj rozpaczy. Ich ciała są złe, bo przez nie mężczyźni stają się zwierzętami. Kłamliwe bestie…
Idzie za młodym mężczyzną, żeby go ochronić. Jeszcze poczeka. Wejdzie głębiej w żal młodego mężczyzny, żeby pojawił się w głowie nowy, wyrafinowany plan. A jeśli temu kalece wydaje się, że potrafi go powstrzymać…
Nie! Nie idź tam! Nie idź do tej kobiety! Ona nie zasługuje na ciebie! Jest jedną z tych, które są takie same jat tamte pozostałe!!
Jest wściekły na młodego mężczyznę, który daje się wciągnąć w szpony kolejnej niewiernej, która otwiera mu drzwi motelu, w którym mieszkał…
xxx
– Jesteś tchórzem. – Mówi do niego patrząc w jego mętne od alkoholu oczy. – Nie powiedziałeś jej! Miałeś się z nią pożegnać i przeprosić! Błagałeś mnie o jej adres i tylko dlatego tu z tobą przyjechałam! Mieliśmy wyjechać i rozpocząć nowe życie! A tymczasem zachowujesz się jak dziecko!
– Przestań. Nie potrzebuję twoich pouczeń. Uciekłaś od Wilsona nawet nie informując go, co się dzieje. – Warczy jej pod nosem. – Byłem jej mężem. To nie takie proste powiedzieć jej, że ją zdradzałem jeszcze przed ślubem! To jak przyznać się, że tak naprawdę nasze małżeństwo nie miało sensu.
Nie ma zamiaru jej mówić, że jak ją zobaczył, to oszołomiła go swoim wyglądem i znów jej zapragnął. Jak dawniej. Świadomość, że była szczęśliwa z Housem dobiła go. Myślał, że on doprowadza ją na skraj, a tymczasem ona… wyglądała kwitnąco. I jeszcze ta wiadomość o ciąży…
– Uciekłam jak pojawiłeś się w moim życiu po raz drugi! Trzeba było mnie już zostawić i nie pojawiać się więcej! Wróciłeś do mnie i wywróciłeś mi po raz drugi życie do góry nogami! A potem się dowiedziałam, że jestem w ciąży! – Krzyczy mu prosto w twarz.
– Przestań… Joanno, proszę przestań… – Chase chwyta się za głowę próbując zagłuszyć narastający ból głowy.
– Chase… – Zmienia nagle ton. Jest łagodna i spokojna. – Jeśli nie zamkniesz swojego rozdziału z nią… Jak mamy zacząć od początku?
– To nie jest proste… – Chase siada na skraju łóżka i zatapia twarz w dłoniach. – Powiedziałem jej, że House ma tajemnicę i że chodzi o Cuddy. Chciałem ją zranić. Sprawić, żeby ją bolało.
– A ma? – Joanna siada obok niego próbuje go przytulić.
–House i Cuddy? Myślę, że niejedną. Myślisz, że on ją tylko raz wystawił do wiatru?
– Sam ją też zraniłeś… – dodaje pospiesznie.
–Ale ona o tym nie wie. Chase nagle podnosi głowę i patrzy intensywnie w jej oczy. – I chyba wolałbym teraz żeby tak pozostało… Po prostu wyjedźmy i dajmy temu spokój.
Potem pozwala się przytulić i całować.
Oboje nie zauważają, że jakaś postać odsuwa się nagle od okna ich motelowego pokoju wyłączając urządzenie podsłuchujące.
xxx
Jestem zły. Wściekły. Jak mogłeś mi to zrobić… Ty mały krętaczu… Jeszcze kilka dni temu płakałeś w moje ramię w tamtym barze na rogu… Chciałem poznać ogrom twego bólu, by nasycić cię zemstą, a teraz…
Nie niszcz mojego planu… UWAŻAJ! Żebyś nie stał się POŚREDNIKIEM oczyszczania świata z zakał tego świata i OMEGĄ wszystkich rzeczy…
Dam ci jeszcze jedną szansę…
A jeśli nie zdasz egzaminu… znajdę cię na końcu świata i OBNAŻĘ twoją słabość i nędzę!
xxx
Kiedy otwiera oczy widzi nad sobą twarz Grega, potem przenosi wzrok na świątecznie nakryty stół, i czuje jakieś zapachy.
– Długo spałam? – Pyta zanim wraca pamięcią do porannych wydarzeń.
– Dwie godziny. – Odpowiada pomagając jej usiąść.
Patrzy w jej jeszcze przykryte snem oczy i włosy rozrzucone w nieładzie i stwierdza, że wygląda cudownie.
– Co tak pachnie? – Pyta
– Mam nadzieję, że jesteście głodni… – Mówi kładąc sugestywnie rękę na jej brzuchu. – Przygotowałem obiad…
Przytakuje i kładzie głowę na jego ramieniu.
– Daj mi chwilę… Muszę się doprowadzić do porządku. Ciągle mam na sobie szlafrok. – Mówi po chwili.
– Mi to nie przeszkadza. – Odpowiada buszując ustami w okolicach jej skroni.
Wymyka mu się z ramion i zmyka do łazienki przygotować się do świątecznego obiadu. Zauważyła, że Greg postarał się. Pięknie nakryty stół, obiad, jego śnieżnobiała koszula i nie jeansowe spodnie. Postanowiła wyglądać dla niego wyjątkowo. Potrzebowała tego dnia jego zachwyconych oczu jak powietrza, jak potwierdzenia, że sytuacja z Chase’m była jakimś przywidzeniem.
Układa włosy tak jak on to lubi, kładzie dyskretny makijaż, podkreśla oczy i nakłada sukienkę, którą wybrała z myślą o nim, a która jeszcze mieściła jej brzuszek. Spojrzała na siebie w lustro i uśmiechnęła się. Potem kładzie rękę na brzuchu i ogląda swój profil. Jedenasty tydzień tydzień za nimi. Jeszcze chwila i ciąża zacznie być widoczna.
Dziecko zaskoczyło ją. Mniej jego. Myślała, że będzie odwrotnie. On przyjął to w naturalniejszy sposób, co było ze wszech miar dziwne i pokazało jej, że akceptuje ich życie i że ona jest dla niego ważna. Poprawka: najważniejsza. A fakt jak bardzo szybko wpisał się w nowe miejsce tylko potwierdziło jej przypuszczenie.
Kiedy wyszła z sypialni wiedziała, że coś się święci. Był ubrany w nowy garnitur. Stał przy oknie i wpatrywał się w zimowy krajobraz. Zatrzymała się w drzwiach salonu.
– Greg…
Odwrócił się. Spojrzały na nią jego zamyślone oczy.
– Greg…? – Powtórzyła czując, że coś się święci.
Ruszył w jej stronę. Jego zamyślone oczy zaczęły przybierać zachwycony wyraz. Szedł do niej powoli wyciągając rękę.
Włożyła w nią swoją dłoń.
– Cudownie wyglądasz…
Wiedziała, że właśnie tak powie. Mówiły to jego oczy. Zresztą sam też wyglądał niebanalnie. Garnitur szyty na miarę podkreślał jego sylwetkę, a stalowo-szary kolor oszałamiająco kontrastował z błękitem jego oczu. Pociągnął ją w stronę choinki.
– Niespodzianki czekają. – Odparł beztrosko, gdy popatrzyła na niego zdziwiona. – Najpierw prezenty, a jeśli nie wyrzucisz mnie po nich z domu, zjemy spóźniony obiad.
Roześmiała się i spojrzała pod choinkę. Cholera – pomyślała jak uświadomiła sobie, że jej prezenty dla niego leżą schowane na dnie szafy za jej butami.
– Znalazłem je. Nie martw się. – Powiedział, gdy zobaczył jej zakłopotana minę. – Dorzuciłem je jak spałaś.
Otworzyła szeroko oczy. No tak. Nie powinna się dziwić. Uśmiechnęła się i położyła czoło na jego piersi.
– Zaczynamy? – mruknął jej w ucho – Który mam otworzyć jako pierwszy?
Pochyliła się i wyjęła niewielkie pudełeczko spod choinki.
– Ten jako pierwszy.
Sprawnie rozpakował pudełeczko i za chwilę wyjął z niego zegarek.
– Widziałam jak się na niego gapiłeś w sklepie i nie potrafiłeś się zdecydować. Twój stary zegarek powoli się dezeluje.
Fakt. Kilkakrotnie do niego podchodził i mierzył go. Kiedy ona to zobaczyła?
– Ma już prawie 12 lat… – Odpowiedział sprawnie zamieniając zegarki. – Dziękuję. Teraz moja kolej. – Uśmiechnął się do niej i wyciągnął spod choinki… coś. Niewielki prezent w niezidentyfikowanym kształcie. Ni to romb, ni to sześcian, zapakowany w platynowo-złoty papier przepasany czerwoną, prostą wstążką.
Stał naprzeciw niej i patrzył jak sprawnie radzi sobie z kokardką i papierem i za chwilę wyjmuje niesymetryczne pudełeczko. Zanim zdążyła je otworzyć kładzie rękę na jej dłoniach i zatrzymuje jej gesty. Patrzy na niego z zaciekawieniem.
– Zanim je otworzysz…. Z tym pudełkiem związane są dwie opcje. – Mówi patrząc jej głęboko w oczy. – Albo je otworzymy i zapomnimy o wszystkim, albo go nie otworzymy, bo nie będzie nam do niczego potrzebne.
Allie patrzy na niego zdumiona. W jego oczach jest coś, czego nie potrafi zdiagnozować. Jeszcze go nigdy takiego nie widziała. Oszałamia ją tym do tego stopnia, że gubi jakiekolwiek słowa, które mogłaby teraz wypowiedzieć.
– Wiem, że się tego boisz i chyba nie chcesz o tym słyszeć…– Zaczyna dziwną jak na niego przemowę. – Wiem, że wszystko do tej pory było jednym wielkim chaosem i kończyło się źle dla ciebie, ale sytuacja się zmieniła na tyle, że chciałbym…
Zawiesza głos i sięga w stronę choinki. Na jednej z gałęzi leży mały przedmiot. Drugą dłonią odwraca jej dłoń i kładzie na niej pierścionek.
– Albo go schowamy do pudełka i zapomnimy o sprawie, albo wyrzucimy pudełko i zostanę twoim mężem.
Jest zszokowana. Fakt, nigdy o tym nie rozmawiali, nigdy nie wspomniała, że chce sformalizować cokolwiek, nigdy żadne z nich w jakikolwiek sposób nie dało do zrozumienia, że potrzebuje jakiegoś papieru, który miałby wyznaczyć im krąg ich wzajemnej relacji i nazewnictwa.
Milczy zdumiona i zaskoczona do granic tym co zobaczyła i usłyszała. Patrzy w jego pytające oczy, które zatrzymały się na małym pierścionku leżącym na jej dłoni.
– Wiem, że jest dobrze tak jak jest. – Mówi widząc jej konsternację i wahanie. – Chciałbym, żebyś wiedziała, że nic się nie zmieni potem…
– Więc dlaczego…? – Zadaje pytanie.
– Wiesz… – Odpowiada na wpół niedbale. – Jedyna w życiu szansa na ponoszenie obrączki. Poza tym będziesz mogła obdarzać mnie jeszcze jednym epitetem… – Uśmiechnął się drapieżnie. – „Mężu” podobno brzmi nieźle… No i doktor Wielki Ptak musi zrozumieć, że nadszedł czas poszukać innego terytorium… – Dodał na wpół żartobliwie.
Była tak oszołomiona, że nie zwróciła uwagi na żart.
– Naprawdę tego chcesz? – Zapytała, kiedy już udało się jej odzyskać w całości głos.
– Chcę. Po raz pierwszy w życiu chcę. Tylko z tobą. Z nikim innym dotąd nie chciałem. – Odpowiedział zbliżając się do niej. – Ale zrozumiem i nie będę nalegał, jeśli ty nie będziesz chciała.
– Ufasz mi? – Zapytała nagle.
Uśmiechnął się. Pytanie na miarę tego, które jej przed chwilą postawił.
– Ufam. – Powiedział i zabrał pierścionek z jej dłoni i położył w tym samym miejscu na choince. – Masz rację. Nie jest nam to potrzebne.
– Jestem głodna. – Powiedziała nagle, gdy cisza między nimi przedłużyła się do dwóch wieków. – Co ugotowałeś? Ładnie pachnie.
– Niespodzianka. – Odpowiedział uśmiechając się do niej.
Odwrócił się i poszedł do kuchni. Stała przy tej głupiej choince i nie potrafiła od niej odejść. Widziała go wciąż stojącego przed nią, ogołoconego z siebie i proszącego o – w jej wykonaniu – gwiazdkę z nieba.
– Allie… – Wyrwał ją z zamyślenia. Wciąż gapiła się na niesymetryczne pudełko, które nadal trzymała w ręku. – Zapomniałbym o tym…
– Co to jest? – Zapytała odbierając z jego rąk kolejną paczuszkę.
– Jest nas troje. – Powiedział całując ją w policzek. – Ten pasożyt też powinien coś od nas dostać.
Potem znów poszedł do kuchni zostawiając ją z… małą ramką z dwoma zdjęciami usg ich maleństwa, które sam niedawno zrobił.
Wzruszyła się.
xxx
Trzeba odsłonić światu kolejną tajemnicę, tę, która była ALFĄ wszystkiego zła, tę która stała u początku zdrady i była KLUCZEM wszelkich niegodziwości popełnionych na mężczyznach.
Już dawno spoczywa w najgorszym kręgu piekieł, ale świat jej jeszcze nie zna. Leży oczekując swego objawienia. Nie pokazał jej jeszcze, bo nie była gotowa. Teraz czas się dopełnił i pokaże im matkę stworzenia zła.
xxx
Patrzyła na plecy krzątającego się Grega. Czas dzielony z nim w Denver mogłaby określić spełnieniem marzenia, które zmartwychwstało z nicości. Było dobrze i cudownie, były łzy i złość, czasami się gniewała na niego, czasami potrafił jej dopiec na swój House’owy sposób, ale nigdy jej nie zawiódł. Denver jawiło się jej jak miejsce z bajki określane mianem „za siedmioma…”.
Tak. Greg zdecydowanie pokonał dla niej swoje siedem gór, mil i rzek… Może teraz ona spróbuje pokonać swoje „za siedmioma…” i zaryzykuje trzecie małżeństwo?
Waży w ręku pierścionek i puste pudełko, a potem podchodzi do swojego księcia z bajki, który dziś oszałamia ją swoim zachowaniem i wyglądem…
– Możemy wyrzucić to pudełko. Nie jest nam potrzebne. – Mówi do pleców jej przyszłego męża, który odwraca się do niej i zaczyna patrzeć na nią tak, że czuje się jakby powiedział jej magiczne słowo „kocham”.
– Chcę żebyś miał szansę ponosić obrączkę i mam ochotę mówić do ciebie „mężu”. Chciałabym żebyś mi go założył, a ja wyrzucę pudełko. – Mówi szybko próbując ukryć gulę wzruszenia, która zaciska jej gardło. – No i doktor Wielki Ptak…
Nagle czuje jego ciepłe dłonie w swoich dłoniach, kiedy próbuje włożyć jej pierścionek na palec. Trochę im obojgu drżą ręce, ale kto by się tym przejmował, kiedy wszystko znika potem w pocałunkach, które sama zainicjowała.
xxx
Mróz dawał się we znaki, a szpital poświątecznie tętnił życiem. Podwójna kawa nie pomagała złapać dobrze pionu, a zaspany mózg nie umiał rozpocząć procesu myślowego. Ostatnie dwie „świąteczne” noce spędzili na… – House odchrząknął znacząco uśmiechając się do własnych wspomnień – i rozmowach. Tak naprawdę czuł się świetnie i nie przeszkadzał mu nawet świdrujący ból nogi.
Nagle zadzwoniła komórka. Spojrzał na wyświetlacz – Bowman.
– Kolejna ofiara?
– Jest ofiara „zero”.
– Zero? Od jak dawna nie żyje?
– Około roku. – Bowman był szybki i konkretny. – Na pewno należy do niego, ale jest inaczej… – próbował znaleźć odpowiednie słowo – …zamierzona.
– Zamierzona? – House zdziwił się.
– Nie była w ciąży, ale sygnatura jest ta sama. No i pojawił się dodatkowy element. Ma na brzuchu wycięty napis ALFA. Dlatego nazwałem ją ofiarą „zero”.
– Stan rozkładu?
– Zerowy. – Bowman westchnął w słuchawkę. – Ktoś chciał żeby była dobrze zachowana. Jest… zmumifikowana…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Nie 5:04, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:59, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Świetne, kropko! Scena choinkowa mnie wzruszyła. I tylko Wilsona szkoda. Nie ma facet szczęścia w lokowaniu uczuć, oj nie ma. Przerywniki Rozpruwacza bardzo ładnie rozpruwały idyllę. Dzięki temu nie wychodzi nam taki całkiem fluff
BAJeczko, czekam na kontynuację!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:45, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
No wreszcie moja potrzeba fluffu została zaspokojona !
Choinka, scena z pierścionkiem rewelacyjna Podoba mi się taki House. Zawsze uważałam, że coś w nim jest łagodnego i czułego.
A przerywniki ze Szkarłatnym Rozpruwaczem idealne.
A Wilson? No cóż... on potrzebuje silnej kobiety, która nie będzie "potrzebująca". Ale trafia na takie.... Jest momentami za miły a potem obrywa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Nie 13:24, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że jestem zachwycona kropkową częścią. Nie tylko kropka przeskakuje zgrabnie przez poprzeczkę, ale w dodatku unosi ją znacznie wyżej .
Podobają mi się trzy rzeczy:
- rozwój fabuły - Kropka świetnie kontynuuje wątek Rozpruwacza i w dodatku rozbudowuje wątek Chase i... Joanny (biedny Wilson, ale o tym zaraz);
- fabuła wewnątrz tej części - jeśli oświadczyny, to tak je sobie właśnie wyobrażam (kobieta po dwóch nieudanych małżeństwa raczej nie marzy o trzecim; to House ma wszelkie powody być tym chcącym);
- styl w jakim pisze Kropka (jest wręcz wycyzelowany). Bardzo podobają mi się i skomplikowane emocje Cameron - która nadal jest tym, kogo znamy, jak i House - który zostając starym Housem, zmienia się tylko w relacji z Cameron - i idzie na całość w tej zmianie. W końcu to człowiek nie uznający kompromisów i bardzo szczery! .
A co do biednego Wilsona. No cóż, znam szpital Uniwersytetu Colorado od podszewki i mogę powiedzieć, że pracuje tam miła Clair - dojrzała i poukładana kobieta, samotna matka i dobra lekarka na oddziale Cam - może należałoby ich kiedyś poznać ze sobą?
I jeszcze jedno - to zaskakujące, jak udaje nam się kontynuować tą skomplikowaną i sensacyjną fabułę, budując równocześnie związek House i Cam!
Bajeczko , jeśli masz obawy, jak pociągnąć tą historię, pamiętaj, że nie masz "obowiązku" dodawać nowych wątków, ani rozwiązywać już istniejących. Może być bardziej statyczny przerywnik. Można też cofnąć się w wydarzeniach w tył - fik zaczyna się tym, jak House i Cam idą na spotkanie do restauracji w styczniu. Potem cofnęłyśmy się kilka miesięcy w tył i obecnie mamy moment tuż po świętach.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Nie 13:25, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:21, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
kropko, yeah!
To jest coś! Nie dość, że Twój styl faktycznie się rozpoznaje, to jeszcze w świetny sposób połączyłaś fluff z rozmyślaniami psychopaty w tle.
Plus: Czesiek to gnida, Joanna to wesz, a Wilson'a tulimy
P.S Mini kryptoreklama Kluczy nam się wkradła? Nawet jeżeli nie, to i tak dobrze, bo przypomniało mi się, że nie poozstawiłam komentarza ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:14, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięks za komenty.
Tę część pisałam nocą ciemną i dosłownie i w przenośni
DA - pozwalam wykorzyctać w realu scenę spod choinki
ninka -
nefrytowa - wiedziałam, ze spodoba ci się romantyzm "proszenia o rękę"
Kejti napisał: | Nie dość, że Twój styl faktycznie się rozpoznaje, to jeszcze w świetny sposób połączyłaś fluff z rozmyślaniami psychopaty w tle. |
UPS! Stałam się szablonowa. Muszę nad sobą popracować
A psychopata zaczerpnięty został od ciebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pavulon
MegaMind
Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod dygestorium w umieralni Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:48, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
to jeden z moich ulubionych fików, bezsprzecznie.
Kropka jak zwykle świetna robota
Kejti zaś ściągnęła do fika fajnego psychopatę psychol pierwsza klasa:>
scena pod choinką niestety mnie nie poruszyła ale to z racji mej męskiej gruboskórności. widać dobrze jak Greg z Cam znają siebie
Czejs jak zwykle się popisał bardzo czejsowo^^
i czekam na następnego parta i dalsze wyczyny Rozpruwacza!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:48, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Rewelka, jeśli pozwolicie slangiem, rewelka po prostu
I Rozpruwacz będzie mścił się nie tylko na Housie/Cameron? To czeka nas naprawdę wiele 'zabójczych' emocji!!
Gwiazdka jak z nieba, tyle napiszę ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pią 19:58, 08 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Bajeczko, czekamy na kontynuacje!
Przypominam o nominowaniu fików w konkursie fikowym (nie trzeba nominować we wszystkich kategoriach!!!)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:58, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ninko, obiecuję na jutro. Dziś mam urodziny, i przez impreze nie mam czasu. Oczekujcie jutro wieczorem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Nie 20:44, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Mam pytanie: kontynuujemy, czy zostawiamy w tym miejscu?
Bajeczko, jeśli nie masz czasu napisać - daj znać - wtedy dam znać następnej osobie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:34, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Piszemy dalej.
Jeśli Bajeczka nie ma czasu.. niech da znać, będzie pisać następna osoba. Miało być tydzień temu i cisza...
Dawać następna w kolejce i już.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:46, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
właśnie! Trza wykastrować Cześka, zobaczyć młodego House'a, który to urodzi się od razu z laską i porozmawiać z psychopatycznym mordercą!
Jeszcze tyle przed nami! Więcej! Chleba, igrzysk i fika!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Nie 22:50, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Okej, w takim razie poprosiłam jakaśtam o kolejny part.
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:43, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tak tylko z informacją wpadam. Następna część będzie jutro wieczorem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę zwłokę. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że dzisiaj w nocy wróciłam z zawodów i właśnie trzeci raz próbuję napisać rozdział 12. Wcześniejsze próby skończyły się fiaskiem, gdyż przez swój paskudny nastrój, zaczęły wychodzić zupełnie bezsensowne rzeczy. Jeszcze raz przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:26, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Sześć razy pisałam tą część. Za każdym razem nie odpowiadała mi. Pięć razy kogoś z głównych bohaterów uśmierciłam, a przecież tego byśmy nie chcieli...
W każdym razie, przed wami wersja szósta dwunastej części. Nie jestem z tego zadowolona. Miejmy nadzieję, że nie udało mi się zepsuć tak genialnego opowiadania.
Rozdział 12
House rozłączył się nawet nie żegnając. Wyszedł ze szpitala nikomu nic nie mówiąc, nawet Allison. Wiedział, że ona go zrozumie. Bądź co bądź znali się nie od dziś. Zamierzał udać się czym prędzej na posterunek i obejrzeć ofiarę „zero”. Pospiesznym krokiem, nie zważając na ból nogi, ruszył na parking i trzy minuty później jechał już samochodem.
Zaklął siarczyście, kiedy tuż przed nim, światło zmieniło kolor na czerwony. Niecierpliwie stukał ręką w kierownicę. W końcu ruszył, jeszcze na pomarańczowym świetle. Podjeżdżał już pod komisariat, kiedy nagle wpadło mu coś do głowy. Jeszcze nie rozwiązanie, ale kolejny puzzle, z którego powoli składała się układanka, coraz bardziej przybierająca już określony kształt.
Zahamował i zawrócił. W szalonym tempie przebył odległość, jaka dzieliła go od domu. Domu jego i Allie.
Wysiadł czym prędzej z samochodu i zapominając o zamknięciu drzwi, pobiegł do drzwi, niemalże nie opierając się na lasce. Był w euforii, tak więc ból nogi nie był teraz istotny. Najważniejsze było znalezienie rozwiązania lub wpadnięcie wreszcie na jego trop. Czuł się jak małe, około pięcioletnie dziecko, które wreszcie po wielu trudach, już prawie kończy budowę zamku z piasku. Jeszcze chwila i…
House wpadł do domu. Czym prędzej udał się do salonu. Bystrym okiem wnikliwego obserwatora, rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie pamiętał gdzie położył stare gazety, przywiezione z New Jersey.
„Jak nie są potrzebne, to plączą się pod nogami… a jak są, to nigdzie ich nie ma…” takie miał myśli.
W końcu dojrzał dość pokaźnych rozmiarów pudło, stojące pod stolikiem. Jedyne pudło, którego do tej pory nie rozpakował. Tak, to musiało być to. Był niemalże pewny… nie, on był całkowicie pewny, że znajdzie tam to o czym myślał. I tak też się stało.
Niewiele później pudło leżało przewrócone na podłodze, obok walało się milion starych gazet bądź pojedynczych artykułów, a House stał z miną dumnego pięciolatka, trzymającego w rękach wymarzoną zabawkę. W tym wypadku tą „zabawką” był artykuł. Trzeba dodać, że już dość stary artykuł.
Thomas M. Roveswille, pseudonim: „Rozpruwacz”, został zatrzymany dziś rano, niedaleko stanu Montana.
W minionym roku doszło do wielu szokujących morderstw, których ofiarami były kobiety w ciąży. Każda z nich miała wyciętą lub wygrawerowaną szkarłatną literę „A”.
Policja odmawia udzielenia jakichkolwiek szczegółów na temat zatrzymania wymienionego wyżej Thomasa R. Wiadomo tylko, że rozprawa sądowa odbędzie się w ciągu niecałego tygodnia.
Gregory House zaklął. Głośno. Dlaczego on wcześniej tego nie skojarzył?
Zaraz jeszcze zaczęła świtać mu w głowie kolejna część układanki.
- Roveswille, Roveswille… - mruczał pod nosem. To nazwisko już gdzieś kiedyś wcześniej słyszał… Pytanie tylko: gdzie?
- Allison! – olśniło go.
Chwycił komórkę i wykręcił numer, który znał na pamięć. Jego narzeczona odebrała po dwóch sygnałach.
- Tak, Greg? – spytała.
- Allie, jak miał na nazwisko twój pierwszy mąż? – zapytał bez wstępu.
- Roveswille, a co? – odpowiedziała i jednocześnie zaciekawiła się po co mu to.
- Nic… - zamyślił się. – Przyjeżdżaj szybko do domu.
Po tych słowach się rozłączył. Musiał wykonać jeszcze jeden telefon.
- Bowman?
- Tak – odpowiedziała osoba po drugiej stronie słuchawki. – House, dlaczego cię jeszcze nie ma na posterunku? Gdzie ty jesteś, do licha?
- W domu. Przyjedź tu. – I tym sposobem genialny lekarz zakończył rozmowę. Położył komórkę na stoliku, a sam rzucił się na kanapę stojącą nieopodal.
Dla postronnego obserwatora wyglądałby na zwykłego, zamyślonego mężczyznę. Tak było, z tym, że jego mózg pracował na najwyższych obrotach. House analizował wszystko, co się zdarzyło nie aż tak dawno.
Najważniejsze było i tak pytanie: Czy wymieniony w artykule Thomas Roveswille był mężem Allison? To było raczej niemożliwe, ale musiał rozważyć i taką ewentualność.
Zamyślony, nie usłyszał, przekręcanego zamka.
- Greg, możesz mi wytłumaczyć o co ci chodziło? – odezwała się Allison, wchodząc do mieszkania.
- Jak miał na imię twój mąż? Thomas? – House zignorował pytanie i zadał inne.
- Nie… - Cameron chciała dokończyć, ale Greg jej przerwał.
- To dobrze – westchnął.
- Spójrz na to. – Podał jej artykuł.
Kobieta przeczytała.
- Jego brat, Thomas… mówił, że zginął w wypadku… kłamał… A ja mu wierzyłam… - Allison podniosła wzrok i spojrzała na swojego przyszłego męża.
- Wszyscy kłamią – zauważył House.
Przez chwilę milczeli.
- Idę się przejść – odezwała się Cameron.
- Ok. – Lekarz wiedział, że ona musi to przemyśleć. Nie na co dzień człowiek dowiaduje się takich rzeczy o rodzinie zmarłego męża.
Niewiele po wyjściu Allison, do mieszkania wpadł Bowman. House nalał mu do kieliszka burbona, sobie też. Usiedli przy stole i rozpoczęli rozmowę. Greg był w sowim żywiole… analizowanie, odrywanie…
Nie zauważyli nawet kiedy minęło parę godzin. A na zewnątrz zrobiło się już ciemno.
- Cameron – odezwał się nagle House, po paru godzinach.
- Co, Cameron? – zapytał zdezorientowany detektyw.
- Wyszła już dawno. Jeszcze nie wróciła…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 19:28, 25 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 21:42, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki! Mam nadzieję, że Cameron nic się nie stanie, chociaż to dziwne, że najpierw H. naciskał, że nikomu nie otwierała, nie wychodziła, a teraz ją tak puszcza luzem... No, nic Gdzie indziej pisałam, że H. ma borderline, może to jeden z symptomów.
Teraz kolej Nefrytowej
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:03, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
*oddycha z ulgą na widok nowej części* Wreszcie!
Zgadzam się z ninką, to dziwne, że pozwolił jej wyjść...
Kiedy napisałaś o bracie nieboszczka, skojarzyło mi się z "Lilijami" Mickiewicza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:19, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
No tak. Czuły i troskliwy mąż w wykonaniu House'a... Oby Cam zasiedziała się na herbatce u znajomej pielęgniarki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cherry Lady
Pacjent
Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:24, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Hah, dobre! Masz talent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:26, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Pętla zbrodni zacieśnia się wokół Allie. Oby Nefrytowa zbyt szybko nie doprowadziła do decydującej rozgrywki i odwlekła konfrontację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:36, 01 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Następny part. Mam nadzieję, ze się spodoba
Tak bardzo drżały mu ręce, że nie mógł wybrać numeru komórki Allison. W końcu kliknął i spocony jak mysz, czekał aż ona odbierze. Miał ochotę walić głową w ścianę z całej siły albo robić gorsze rzeczy. Gzie on miał rozum, żeby wypuszczać ją samą na spacer??
- Ring. Riiing.
W gardle House’a narastała gula strachu. Odbierz Allison...
- Halo? Greg? Właśnie miałam do ciebie zadzwonić... – głos Cameron był nieco niepewny. Gdzieś w tle House słyszał rozmowy i muzykę.
- Gdzie byłaś?? Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? – Fala ulgi zalała jego ciało i usiadł na kanapie, ponieważ nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Obie.
- Poszłam do galerii, wypiłam kawę, przymierzyłam masę ciuchów i... – Allison zawiesiła głos. – Ja... jestem w tej naszej knajpce. Mam wrażenie, że ktoś za mną szedł, wystraszyłam się i schowałam tutaj...
- Nie ruszaj się z miejsca, nawet do toalety – rozkazał House. – Zaraz tam będziemy.
Bowman już zakładał płaszcz na siebie i szedł w kierunku drzwi nie czekając na House’a. Obydwaj pospiesznie wyszli z budynku i wsiedli do auta, by pięciu minutach zaparkować pod „Czerwonym Lwem”. Allison siedziała przy stoliku w głębi sali, z oczami wlepionymi w drzwi. Na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi, gdy zobaczyła obydwu mężczyzn zmierzających w jej kierunku. House zapłacił za jej nietkniętą kawę i Bowman zawiózł ich do domu obiecując skierować radiowóz do patrolowania ulicy.
W mieszkaniu House złapał ją w objęcia wtulając twarz w jej włosy i szepcząc „przepraszam” jak mantrę. Allison przytuliła się mocno do niego mrucząc coś niezbyt zrozumiałego w odpowiedzi. Nie odrywając się od siebie powędrowali do sypialni, rozbierając się nawzajem niecierpliwie. Kochali się rozpaczliwie, gorąco i namiętnie, House przerażony, że mało brakowało a mógł ją stracić. Wpatrywał sę w uśpioną narzeczoną a jego mózg pracował na najwyższych obrotach. Musi znaleźć rozwiązanie i to szybko, zanim nie będzie za późno.
Dopiero nad ranem zapadł w niespokojny sen, by obudzić się w dwie godziny później z gotową solucją. Uśmiechnął się i zasnął ponownie.
Odprowadził Allison do jej gabinetu, powtarzając w kółko, by nie chodziła nigdzie sama, nie używała schodów, do łazienki ma iść z kimś i tak dalej. Cameron, wystraszona a zarazem rozbawiona pouczeniami Grega, kiwała jedynie głową. Miała masę papierkowej roboty i nie zamierzała nigdzie chodzić. Nie widziała, że House szepce konspiracyjnie z jedną z pielęgniarek a potem kiwa głową i znika.
Pojawił się u niej w porze lunchu wyraźnie zadowolony z siebie, z papierami w dłoni.
- Masz coś przeciwko, żebyśmy się pobrali? – Na widok jej zdumionej twarzy, uściślił:- Na przykład w sobotę.
- W sobotę? W tę sobotę? Greg dzisiaj jest wtorek! Nie mamy badań, papierów... niczego! Nie mam sukienki!
- Tak, tak. Tu są papiery, wypełniłem już swoje. Jesteśmy w szpitalu, wyniki badań będą na jutro. Bowman ma znajomego sędziego, który może nam dać ślub w sobotę o dwunastej. Dzwoniłem do Wilsona, przylatuje wieczorem, wiec będzie miał na ciebie oko, kiedy ja nie będę mógł. – Chrząknął nieco zmieszany. – Kupiłem też obrączki. – Wyciągnął z kieszeni aksamitne pudełeczko.
Cameron otworzyła je i zamarła. W środku znajdowały się dwie obrączki z białego złota. delikatnie grawerowane. Były absolutnie zachwycające. Podniosła na niego oczy i mrugnęła kilka razy.
- Czy to ma oznaczać tak? – Spytał niecierpliwie. – Zamówiłem też kwiaty, a sukienkę możesz kupić w każdej chwili. – Urwał na chwilę. – Nie chcesz chyba białej? – Niepewność pojawiła się w jego głosie.
- Nie, nie chcę białej. I tak, to oznacza tak. – Głos jej leciutko drżał. Rozumiała dlaczego to robił i choć początkowo zjeżyła się, zaimponował jej, i nagle zrobił się jej przyjemnie, że się o nią boi, troszczy i jest odpowiedzialny.
House poczuł ulgę.
Zrozumiała.
Podniósł się, żeby ją pocałować, ale do gabinetu wszedł znienawidzony doktorek i House zmierzył go morderczym spojrzeniem. Mężczyzna się nieco spłoszył, położył na biurku Cam akta i już miał się odwrócić by wyjść, kiedy zobaczył pudełeczko z obrączkami.
- Wychodzisz za mąż?? – Jego głos zabrzmiał piskliwie i House uśmiechnął się z satysfakcją.
- Tak w tę sobotę. Chyba nie masz nic przeciwko? Cameron była chłodna a zarazem uprzejma.
- Co? ja... nie, nie, oczywiście, że nie – i wybiegł z biura jakby go goniły wszystkie furie.
Cameron wybuchnęła śmiechem patrząc na zadowolonego House’a. Pomyślała, że może życie z Housem jest dziwne, czasem denerwujące, ale na pewno nie jest nudne.
House zabrał Cam ze sobą na posterunek. Bowman miał dla nich wiadomości, a do tego nie chciał spuszczać z niej oka. Bał sie jak diabli. Bowman przywitał ich na dole i zaprowadził do swojego gabinetu.
- Dobre, bardzo dobre i złe wieści. – Oznajmił. - Thomas M. Roveswille zmarł trzy lata temu na oddziale więziennym szpitala psychiatrycznego w Billings.
- A więc mamy naśladowcę – mruknął House.
- Tak i to jest ta zła wieść. Nasz ukochany agent FBI miał sprawdzić, czy nie było podobnych zabójstw i dał dupy. Jakim cudem on skończył Quantico?? Niemniej został odsunięty od sprawy i mam nadzieję, że zostanie posłany do jakiejś koszmarnej dziury. Na jego miejsce został przysłany agent specjalny Frank Lundy*. Bardzo znany i ponoć dobry specjalista od seryjnych zabójców. Ostatnio działał w Miami... ta sprawa zwłok znalezionych w rozpadlinie morskiej...
House skinął głową a Cam westchnęła. Czy naprawdę jest rzecz, o której Greg by nie wiedział??
- No cóż w takim razie chodźmy spotkać naszą gwiazdę – mruknął Bowman niezbyt zachwycony.
Przeszli do znajomej sali konferencyjnej, w której siedziało kilku detektywów i policjantów. Na przeciw ściany na której rozwieszono zdjęcia ofiar i informacje stał wysoki, szczupły mężczyzna po pięćdziesiątce mówiący coś do policjantów. Urwał, gdy zobaczył wchodzącą trójkę.
- Detektywie Bowman, jak miło, że raczył pan dołączyć do nas! – Stwierdził sarkastycznie Lundy.
- Mnie też miło. Chciałem przedstawić doktora House’a i jego narzeczoną Allison Cameron. To jest agent specjalny Frank Lundy. – Bowman dokonał prezentacji i klapnął na pierwsze z brzegu krzesło pociągając Allison za sobą. Był ciekaw konfrontacji pomiędzy nieco nadętym agentem a House’m.
- Ach, nareszcie mogę poznać cywilnego doradcę w tej sprawie. Nie wiedziałem, że lekarze posiadają zdolności dedukcyjne. – Lundy zmierzył wzrokiem wysoką postać House’a, a potem spojrzał mu w oczy i zamarł. Lekarz świdrował go przenikliwym, błękitnym spojrzeniem i nagle Lundy poczuł się dziwnie. Zupełnie jakby go prześwietlano, oceniano i czytano w myślach. Odetchnął lekko usiłując nie pokazać po sobie wrażenia, jakie na nim zrobił House.
House skinął jedynie głową i nadal wlepiając oczy w Lundy’ego usiadł na krześle wyciągając nogi przed siebie i stukając lekko laską w podłogę.
- Mogę tylko stwierdzić, że popełniono w tym śledztwie masę błędów, niestety także przez naszego agenta. Na szczęście został już odsunięty od sprawy i wysłany gdzie indziej.
- Gdzie? – Wyrwało się jednemu z policjantów.
- Na Alaskę.
Przez sale przetoczył się wybuch zadowolonego śmiechu.
- Wracając do sprawy... przeoczono coś ważnego... – Lundy zawiesił głos wpatrując się w ścianę z napięciem.
- Owszem Jedna sprawę. Skąd Rozpruwacz wie, że jego ofiary są w ciąży? – Skąd sprawca wie, że moja narzeczona jest w ciąży? O tym fakcie wie naprawdę kilka osób i jakoś nie wierzę, żeby któraś z nich była Rozpruwaczem. – House brzmiał spokojnie, ale dawało się wyczuć jego podekscytowanie.
Lundy rzucił mu krótkie spojrzenie.
- Sprawdzono lekarzy, pielęgniarki, darmowe kliniki... nie ma tam nazwiska ofiar. – Powiedział Bowman.
- On nie jest lekarzem, mimo że prawdopodobnie ma przeszkolenie medyczne. Otrzymał te wiadomości w inny sposób. – Lundy zrozumiał, że House wie kim jest sprawca i odczuł niechętny podziw. – Tylko jedna osoba mogła uzyskać wiadomość o ciąży i o tym, że to nie jest dziecko męża. – House zawiesił teatralnie głos. On jest księdzem. Katolickim księdzem.
Po sali rozszedł się zaskoczony szept. Ale to pasowało idealnie. Jeden z policjantów sprawdzał coś gorączkowo w komputerze.
- House ma rację. Wszystkie ofiary to katoliczki, ale nie należały do tych samych parafii.
- Nie musiały. W Denver jest duża katedra, sądzę, że jest tam bardzo dużo księży, co zapewnia anonimowość. I jeszcze jedno. Trzeba znaleźć Roberta Chase. Mam nadzieję, że jeszcze nie wyjechał z Denver. To jest eks mąż Allison, który złożył jej niezapowiedzianą wizytę, i który wie o ciąży. Kiedyś był w seminarium... więc może w ten sposób sprawca dowiedział się o ciąży. W jego oczach rozwód nic nie znaczy, więc Cameron jest potencjalna ofiarą. – Zakończył, rzucając spojrzenie na Allison, która siedziała blada jak prześcieradło, ale uśmiechnęła się do niego z dumą. - Jeśli sprawdzicie,kto odwiedzał Roveswille w szpitalu założę się, że będzie wśród nich ksiądz.
Przewidywania House’a sprawdziły się i na liście znalazło się nazwisko księdza: Joseph Roth. To samo nazwisko figurowało w spisie aktualnie przebywających w katedrze księży.
Mieli sprawcę
Niestety, okazało się, ze Roth rozpłyną się w powietrzu, więc zarządzono poszukiwania na ogromną skalę. House wątpił w powodzenie. Wystarczy, że facet zgoli brodę, zacznie używać szkieł kontaktowych i przefarbuje się na rudo... i szukaj wiatru w polu... rozmyślał ponuro, wioząc Wilsona i Cam z lotniska do domu. Jego komórka zabrzęczała, wiec wyciągnął ją sprawdząjąc kto dzwoni.
Bowman.
- Lepiej żebyś mial dobre wieści – mruknął w słuchawkę House.
- Niestety, niezbyt dobre. Znaleźliśmy Chase’a. Nie był u spowiedzi... ale po wizycie u was, poszedł się upić i potem wypłakiwał się w mankiet facetowi w okularach i z brodą. I... doktor Chase nie mieszka sam. Jest z kobietą w ciąży. Joanna. – Bowman wiedział o wizycie Wilsona i zniknięciu Joanny.
- O cholera.
- Dokładnie. Według niej dziecko jest Chase’a. Na wszelki wypadek obejmujemy ich ochroną. Trzymaj się – Bowman wyłączył się pozostawiając cały pasztet na głowie House’a.
Wilson był bardzo milczący przez całą drogę, wyglądał starzej i na bardzo zmęczonego. House wiedział, że nie może trzymać wiadomości o Joannie w tajemnicy. Zawołał Cam do kuchni i po cichu zreferował sprawę. Allison usiadła na krześle, zerkając do salonu, gdzie Wilson siedział na kanapie.
- Powiedz to mu jakoś delikatnie...
- Postaram się.
Razem wrócili do salonu, gdzie House wyjął butelkę najlepszego bourbona i dwie szklaneczki. Postawił to na stoliku przed przyjacielem i szczodrze napełnił naczynia. Wilson spojrzał na niego z zaskoczeniem.
House westchnął.
- Mam dla ciebie złe wiadomości. Joanna jest tutaj, żywa, ale za to z Chase’m a dziecko jest jego a nie twoje – palnął.
Allison jedynie przewróciła oczami. W sumie nie spodziewała się niczego innego. Wilson który akurat upił łyk alkoholu, zakrztusił się gwałtownie i zaczął kaszleć. Cameron cierpliwie poklepywała go po plecach czekając aż złapie oddech. Wilson wypił bourbona i bez słowa podsunął szklankę po dolewkę. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy. Nie odzywał się tylko pił. W końcu odstawił szklankę, zapatrzył się w ścianę i stwierdził:
- Idę do klasztoru.
- Nie możesz. Jesteś Żydem, a wy nie macie klasztorów. – Powiedział rzeczowo House.
Przyjaciel rzucił mu wściekłe spojrzenie.
- To założę klasztor. Zawsze ktoś musi być pierwszy. Albo nie. Wymyślę nową religię. Założę sektę i dopuszczę wielożeństwo...
Cameron nie wytrzymała i roześmiała się histerycznie, łzy polały się jej ciurkiem po twarzy, w końcu dostała czkawki. Obaj mężczyźni przyglądali się jej z lekką zgrozą. Oni rozpatrywali takie ważne sprawy a ona się śmiała.
- Kobiety – wymruczał House.
- Okropność – zgodził się Wilson i kolejny raz podsunął szklankę po dolewkę.
Allison nadal krztusząc się ze śmiechu zniknęła w sypialni, stwierdzając, ze House poradzi sobie doskonale sam z Wilsonem.
Obudziło ją mamrotanie zdrowo ululanego House'a który usiłował rozebrać się po cichu, ale zaplątał się w nogawki spodni.
- Jak tam Wilson? – Wymruczała Allison przytulając się do Grega.
- Uchlany w zimnego trupa chrapie na kanapie – oznajmił radośnie House, wsuwając nos w jej włosy. – Będzie miał kaca – giganta, ale przynajmniej nie będzie się użalał nad sobą.
- Ty też będziesz mieć kaca.
- Tym będę się martwić jutro – mruknął House usypiając niemal natychmiast.
* Frank Lundy, agent FBI ukradziony z Dextera
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Wto 15:11, 02 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 20:59, 01 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
O Rany - Boskie!!! Chciałabym napisać: Nefrytowa, pisz dalej .
Agent Lundy - wspaniałe. Aż zaczęłam sobie wyobrażać też Debrę . No i rozwiązanie intryg - świetne.
Teraz kolej na Narenikę .
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pon 21:04, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|