|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:01, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- To Cameron... Ona troszczy się o każdą mrówkę-
piękne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:05, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, błagam o wybaczenie za tak okropne postępowanie z fikiem. Obiecuję poprawę, następny part będzie szybciej. Nawet nie będę się tłumaczyć, bo czymże są moje tłumaczenia wobec tak ogromnej zniewagi
Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam duża ilość Wilsona, ale cierpię na jego "niedobór" spowodowany piątym sezonem.
Pozdrawiam serdecznie
- Nudzi ci się? - Wilson tracił resztki cierpliwości kiedy House po raz piąty dzisiejszego dnia usiadł na jego kanapie i robił wszystko aby onkolog nie mógł wykonywać swojej pracy.
- Mi? Nigdy... - obruszył się przekładając między palcami fiolkę Vicodinu – Obowiązek pracy w klinice nigdy nie pozwala mi się nudzić.
- Gdybyś stosował się do tego obowiązku bez wątpienia byś się NIE nudził
- Ale czy ja powiedziałem... - zaczął House poirytowanym głosem
Przerwało mu krótkie pukanie do drzwi. W progu stała kolejna pacjentka jego przyjaciela, więc chcąc czy nie chcąc musiał usunąć się z gabinetu.
- Doktorze House...
Zawsze kiedy winda jest najbardziej potrzebna to jej nie ma...
- Witam doktor Cuddy.
Zmierzyła go wzrokiem, kiedy maltretował przycisk przy rozsuwanych drzwiach, które NADAL były zamknięte.
- Co ty tu robisz? - zapytała wreszcie.
- Jestem... w drodze na konsultacje.
- Konsultacje?
Ironia w jej głosie udowodniła mu, że mógł wymyślić cos bardziej wiarygodniejszego.
- No coś ty... Za kogo ty mnie masz?
Drzwi rozsunęły się, a pusta, klaustrofobicznie mała kabina windy wreszcie nadjechała...
- Przypominam ci o klinice House. Kiedy naprawdę stracę cierpliwość i wyciągnę z tego jakiejś konsekwencje...
- Zwolnisz mnie? - wpadł jej w słowo
Lisa wypuściła głośno powietrze jakby chciała dodać “Przecież wiesz, że nie”, pokręciła głową i odeszła ze zrezygnowaniem.
“Klinika nie zając, nie ucieknie” - pomyślał House wsłuchując się w drażniącą windową muzyczkę.
- No dobrze... - Wilson westchnął głęboko. Musiał wyjść ze swojego gabinetu po tym jak sporej wielkości papierowa kulka trafiła w szybę jego balkonowych drzwi – Mamusia nie kupiła nowych zabawek?
House zignorował jego uwagę. Opierał się o murowaną barierkę i dalej przyglądał się temu co działo się na ulicy.
- O co chodzi? Cierpisz na brak przypadków? Słyszałem, że Cameron podesłała ci dzisiaj rano dwa kolejne.
Tym razem diagnosta odwrócił głowę w stronę przyjaciela.
- Rozumiem, że któryś temat, który przed chwilą poruszyłem jest drażliwy... I nie sądzę żeby chodziło tu o przypadki...
House nagle zaczął iść w stronę swojego gabinetu.
- Zaprzeczasz sam sobie. – zaczął Wilson nieco głośniej – Właśnie mi się wydawało, że wyciągnąłeś mnie tu żeby ze mną porozmawiać, a teraz uciekasz?
Widok jak dociska klamkę zamykając dokładniej przeszklone drzwi zakończył rozmowę.
Siedział do późna. Spacerował po pokoju, rozmasowywał dokuczające mu udo, żonglował Vicodinem i softbalową piłką, a nawet wyjadł wszystkie krakersowe zwierzątka jakie akurat były pod ręką. Kaczuszki bezskutecznie biegały po szpitalnych korytarzach, a Foreman po raz setny czytał zawartość karty pacjenta, którego przywieziono po południu. House wpatrywał się w tablicę jakby oczekiwał że sama wreszcie rozwiąże za niego tą medyczną zagadkę.
- Kutner?
Było po ósmej. Cameron właśnie przyszła do pracy. W wejściu minęła bardzo zmarnowanego Lawrence'a. Prawie jej nie zauważył.
- Co się stało, że... - zaczęła patrząc na niego współczująco.
- House. – powiedział krótko, ale widząc jej minę podszedł bliżej – Mieliśmy bardzo nadzwyczajny przypadek...
- Pracowaliście całą noc? - przerwała mu – I jak diagnoza? Było aż tak źle...?
- Aż tak źle z Housem... – dodał mrugając szybko – Przepraszam, cię ale jestem tak skonany i...
- A co się stało z Housem? - zapytała, ale jedna z pielęgniarek zaczepiła ją podając kilka dokumentów. Kutner skorzystał z okazji i szybko się ulotnił.
- Wilson... Mogę?
Cameron stała w nieśmiało uchylonych drzwiach gabinetu onkologa. Stał on przy biurku i widać, że przygotowywał się do wyjścia.
- Chyba, że... jesteś zajęty... – dodała cicho
- Nie, wejdź...- uśmiechnął się – Co cię do mnie sprowadza?
Zamknęła za sobą dokładnie drzwi i podeszła bliżej.
- Chciałabym z tobą porozmawiać o Housie.
- Housie? Ale...
- Nie zauważyłeś, że ostatnio zachowuje się dość specyficznie...?
Wilson zmrużył oczy nie mogąc powstrzymać kolejnego uśmiechu.
- Ale... o co ci chodzi?
- Od trzech dni go u mnie nie było. Ani w mieszkaniu, ani nie widziałam go na ER. Kutner mówił, że coś... coś nie gra.
- Chcesz zgłosić mi jako niepokojący fakt, że dał sobie spokój z napadami na twoją lodówkę, tak? - zapytał z rozbawieniem
Westchnęła głęboko.
- Wiesz, że nie o to chodzi. Nie nabijaj się ze mnie... Jeśli coś dzieje się złego to wiesz przecież na czyje to spadnie ręce. Nie lepiej jest zapobiegać niż leczyć?
- Cameron... z Housem jest wszystko w porządku. Bywa irytujący, ale to House. On taki już jest... Nic złego się nie dzieje.
Widział, że jednak nie była przekonana do jego słów.
- Zauważyłbym – dodał siląc się na uspokajający ton – Myślisz, że nie?
- Nie, no jasne...
Czuła się bardzo zakłopotana.
- Przestań o tym myśleć, House ma swoje humorki i podejrzewam, że żadnemu z nas nie uda się mu ich wyplenić.
- Masz rację. Przepraszam, że zajęłam ci czas.
Schyliła głowę i marzyła teraz żeby jak najszybciej ulotnić się stąd. Zrobiła krok w kierunku drzwi.
- Cameron...
Postanowił ją jeszcze zatrzymać, musiał o to zapytać.
- Ale u ciebie wszystko w porządku, prawda?
Uśmiechnęła się ciepło.
- Jasne, u mnie wszystko w porządku... Do zobaczenia.
Po czternastej kiedy na ER zrobiło się trochę luźniej Allison Cameron usiadła w biurowym fotelu żeby wypić zimną już kawę. Dziwnie się czuła po wczorajszej rozmowie telefonicznej z Chasem. Znowu chciał ją zaprosić na “cokolwiek”, ale odmówiła. Przecież to nie miałoby największego sensu...
- Obijasz się, tak?
Słysząc głos Gregory'ego House'a musiała powstrzymać się od wymownego odetchnięcia z ulgą. To, że nie widzieli się kilka dni było dla niej dość dziwną zmianą. Owszem, zarzuciła mu ostatnio że jest o nią zazdrosny, że staje się człowiekiem który troszczy się o innych... Bała się później jakie mogły wyniknąć z tego konsekwencje. House mógł przecież już nigdy się do niej nie odezwać, mogli przestać spędzać wspólnie tyle czasu “na niczym, a ona bardzo tego nie chciała... House, który znowu pojawił się na ER to był dobry znak, że między nimi... wszystko jak dawniej. Ona robi zakupy, a on wyjada wszystko z jej kuchni.
- Dzień dobry House – podniosła do góry głowę i spojrzała na niego uważnie – Dawno się nie widzieliśmy.
Sprawiał wrażenie jakby zignorował jej uwagę przyciągając sobie drugie krzesło obrotowe. Usiadł i natychmiast założył nogi na biurko.
- Jak tam twoje medyczne zagadki?
- Skończyłem z nimi na dzisiaj.
- A jak tam klinika?
Zmierzył ją wzrokiem.
- Chyba sobie ze mnie kpisz.
- Nie kpię sobie z ciebie tylko pytam “Jak tam klinika”.
- Może mam ci jeszcze powiedzieć co jadłem na lunch?
- Nie, dziękuję. - obruszyła się
Odwróciła wzrok i odstawiła pusty już kubek. Nie widziała jak diagnosta nieznacznie uśmiecha sie za jej plecami. Oboje milczeli przez kilka minut, a kiedy w końcu Cameron wstała oznajmiając, że wraca do pracy House zagrodził jej drogę laską.
- Nie chcesz jeszcze się poobijać? - zapytał
Zmrużyła oczy.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie...
- Jasne, jasne – przerwał jej – Chcę sobie z człowiekiem porozmawiać i już natychmiast muszę usłyszeć całe kazanie.
Podniósł się ciężko i skierował w stronę długiego korytarza. Allison postanowiła jednak zapytać, w końcu... co szkodzi i tak spędzają ze sobą mnóstwo czasu... jako sąsiedzi oczywiście.
- Wiesz co House? - zawołała za nim – Skoro tak bardzo brakuje ci mojego towarzystwa to może powinniśmy zjeść razem lunch, czy coś?
Zauważyła, że to pytanie go zamroziło. Znieruchomiał, a później powoli odwrócił się w jej stronę i kiwnął głową.
- Okej, to jutro możemy oficjalnie, zjeść ze sobą lunch.
- House... powiem wprost.... Idź sobie – Wilson zamierzał właśnie wrócić do swojego pustego domu. Stał na korytarzu czekając na windę i bawił się kluczykami od samochodu.
- Już wychodzisz? - diagnosta przeciągnał każdą sylabę
- Nie nabijaj się – mruknął James – Jeśli chcesz mi coś powiedzieć to mów, a nie robisz ze mnie idiotę...
Stali w milczeniu przez kolejną minutę. Kiedy drzwi windy rozsunęły się obydwaj do niej weszli.
- Masz ochotę na chińszczyznę?
Wilson zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.
- No teraz, teraz... Nie później... - obruszył się House wzruszając ramionami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Pią 19:06, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:58, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
z Housem coś nie gra ?
fajna część, czekam na kolejną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:07, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ach, znów będziemy czytać o spotkaniach sąsiadów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
freelance
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:59, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jeee, wracamy do plądrowania lodówki ^^
Wilsona wcale nie jest za dużo. Jest go w sam raz, jak nie za mało Uważam, go za rewelacyjną postać, i gdyby nie był to Hameron, krzyczałabym.. WIĘCEJ
póki co, też krzyczę WIĘCEJ, ale w oczekiwaniu na kolejny rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:05, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
cudne
chcę jeszcze....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:20, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monique1
Stażysta
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Czechy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:51, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze wspaniałe! Fajne przygody i czarujacy House! A Wilson moze sie pojawiać nawet cześciej! Cudowne sa momenty odwiedziny sasiadki Prosze wiecej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:02, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Muszę przyznać, że zdecydowanie nie uważam kolejnego part'u za mistrzostwo... Zresztą tak to bywa z kontynuacjami, że są gorsze
W każdym bądź razie życzę miłego czytania.
- Czego?!
Nikt, ale to nikt nie ma prawa go budzić wcześniej niż o godzinie 9 rano. Ogólnie nikt nie ma prawa go budzić! Była szósta, a Foreman spokojnym i niesamowicie opanowanym głosem wyjaśnił mu jak bardzo i szybko potrzebny jest w swoim gabinecie i jaką pacjentkę właśnie przywieziono. House rozłączył się po minucie kazania wygłaszanego przez neurologa i włożył komórkę pod poduszkę. Nigdzie się nie wybierał... Członkowie jego zespołu też ponoć skończyli medycynę więc dlaczego nie mogą sami sobie poradzić z pacjentami i chorobami? Nie zdążył nawet zamknąć oczu kiedy zadzwonił jego domowy telefon. Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka, a ten znajomy głos nie dawał mu spokoju.
- Mam nadzieję, że to coś naprawdę niezłego. – oświadczył wchodząc do sali. Wszystkie kaczuszki siedziały już przy stole i sprawiały wrażenie naprawdę przerażonych. Było grubo przed siódmą, a on już pracował... Co ludzie pomyślą?
Cameron musiała wstać za piętnaście siódma żeby zdążyć do pracy. Krzątając się po domu wyjrzała przez okno. Przed kamienicą nie znalazła motoru House'a. Uśmiechnęła się sama do siebie, odrobinę karcąc w duchu za zwracanie na takie rzeczy uwagi. Później okazało się, że przypaliła sobie ulubione francuskie tosty, czas niespodziewanie się skurczył i znowu wybiegła z mieszkania w towarzystwie porannego roztargnienia. Zamykając ze sobą drzwi zewnętrzne nie zwróciła już nawet uwagi czy słynny motor stoi przy schodach. Znowu nie miała na to czasu.
Kutner schował się za przeszklonymi drzwiami ciesząc się, że jego szef go teraz nie widzi. Skończyli właśnie z Trzynastką przeszukiwanie domu pacjentki. Nic ciekawego nie udało im się znaleźć, a on był wykończony. House siedział przy swoim biurku przekładając w dłoniach czerwoną piłkę i wpatrywał się za okno.
- Nie wchodzisz? - usłyszał obok siebie głos Trzynastki
- Może nie będę mu przeszkadzał? Kto wie, może teraz właśnie ma w głowie rozwiązanie swojej zagadki...?
- Kutner, nie stój tak, bo to wygląda naprawdę żałośnie.
Spojrzał na nią ze zrezygnowaniem.
- Nie jesteś zmęczona?
- Jestem, ale nie możemy teraz myśleć o tym jak bardzo jesteśmy zmęczeni. Mamy zbyt mało czasu na uratowanie ludzkiego życia, nie możemy go marnować na użalanie się nad sobą.
Nie podobało mu się to co właśnie usłyszał od koleżanki, ale zdecydował się na przejście przez próg gabinetu House'a.
Cameron przyszła do stołówki równo o dwunastej. O tej porze House dość często pojawiał się tam z Wilsonem, który jak zwykle żywił go o tej porze dnia.
Wzięła ulubioną sałatkę i usiadła przy stoliku w rogu czekając cierpliwie. Nie miała nawet odwagi żeby otworzyć plastykowe pudełeczko. Położyła więc widelczyk na serwetce, a pojemnik stał sobie spokojnie obok. Po kwadransie wpadło jej do głowy, że może powinna zadzwonić do House'a, ale później sama siebie za to zganiła. Nie upadła przecież TAK nisko... Po dwudziestu minutach ruch na stołówce odrobinę się zmniejszył. Ordynatorzy oddziałów, lekarze i pielęgniarki wracali do swojej pracy. Czasami tylko przybiegali zmęczeni pracownicy szpitala kupując coś pospiesznie i ulatniali się w jeszcze szybszym tempie. Wytrzymała pół godziny. Gdyby miał się pojawić na pewno pojawiłby się już dawno. Poczuła jak zalewa ją fala nieuzasadnionego żalu, bo jakoś cieszyła się na perspektywę spędzenia czasu z diagnostą.
- Na co czekasz?
Podniosła głowę. Głos, który usłyszała nad swoim lewym ramieniem należał do Chase'a.
- Cześć – uśmiechnęła się automatycznie.
Usiadł obok stawiając swoją tacę na stole.
- Nie możesz się zdecydować czy zjeść tą biedną sałatką?
- Żebyś wiedział... Jestem bardzo niezdecydowana. - odpowiedziała dość cicho
- Czy może nie chcesz jeść sama?
- Nie przepadam za samotnymi posiłkami... - zaczęła powoli – Ale...
- Wiem, zawsze to mówiłaś – wpadł jej w słowo
Znowu mimowolnie uśmiechnęła się w jego stronę.
- Smacznego – dodał zabierając się za swój posiłek – Jedz, póki masz towarzystwo.
W myślach odpowiedziała mu tylko “Nie pochlebiaj sobie” i sięgnęła po widelczyk. Chase był naprawdę inny, bardzo się zmienił... i nie była ślepa, zauważyła że chciał wywrzeć na niej pozytywne wrażenie.
- Smacznego – mruknęła cicho.
Jedli chwilę w milczeniu.
- Skoro nie lubisz jeść sama to pomyślałem, że może...
Podniosła szybko wzrok spodziewając się “tego najgorszego”.
- Zjedli razem kolację, co?
Już miała odpowiedzieć “Nie, bo będę musiała zrobić coś w domu do jedzenia i nakarmić House'a czymś innym niż Vicodinem i masłem orzechowym”
- Dobrze... Myślę, że moglibyśmy razem gdzieś się wybrać...
- Zasłaniasz mi.
House siedział w swoim fotelu. Białą tablicę ustawiono dość niedaleko żeby diagnosta mógł odczytywać hasła zapisane czarnymi, suchymi markerami. Podniósł wzrok kiedy Cameron weszła w jego pole widzenia.
- Dzień dobry – wycedziła – Gdzie się podziewałeś?
- Nadal mi zasłaniasz.
- Będę zasłaniać. Masz nowy przypadek?
- Nie twój interes. Spadaj na parter i swoje ER.
Allison włożyła dłonie do kieszeni. Jego słowa nie brzmiały jako kolejny, przykry żart.
- House... - zaczęła próbując nadać swojemu głosowi stanowcze brzmienie.
- Mówię poważnie, spadaj. Zasłaniasz mi do cholery.
Obróciła się ze złością i szybko wyszła z jego gabinetu. House wyjął tabletkę Vicodinu i połknął ją nawet nie odprowadzając Cameron wzrokiem.
Uśmiechnęła się szczerze i odetchnęła sierpniowym, jeszcze ciepłym powietrzem. Chase uparł się, że ją odprowadzi. Na początku nie była tym zachwycona, ale później stwierdziła, że skoro wieczór jest tak miły...
- Wiesz... - zaczął powoli – Nie mogę zrozumieć, dlaczego zostałaś sąsiadką House'a.
- Chase... - westchnęła – Powiedz mi dlaczego to tak wszystkich interesuje? Przecież gdybym mieszkała w innej kamienicy to też byłabym czyjąś sąsiadką i...
- Wszyscy w szpitalu mówią, że między wami...
Zaśmiała się cicho.
- Wiem, Trzynastka mi już przekazała takie informacje. Jak ludzie chcą mówić to niech mówią...
- Ale ty z tym nic nie robisz.
- A co mam robić? Niech mówią, mi to naprawdę nie przeszkadza.
Skręcili w lewo. Już było widać schodki prowadzące do budynku w którym mieszkała.
- Więc przepraszam, że zapytałem... - uśmiechnął się lekko - Pewnie jest to dla ciebie drażniące, ale pamiętaj że to ty jesteś osobą która wymusiła na nim randkę za powrót do pracy. Taki historyczny fakt już robi swoje...
- To wcale nie było tak jak na to wygląda... – obruszyła się
- Ale czułaś coś do niego, nie zaprzeczaj.
Pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
- Nie wracajmy do tego.
Szli kilka kroków w milczeniu.
- Może... - zaczęła kiedy stanęli przed wejściem do kamienicy – Wejdziesz na kieliszek wina?
- Ale później...
- Porozmawiamy, a później razem wypijemy... Co ty na to?
Zaskoczyła samą siebie.
- Czemu nie – odpowiedział jej po chwili.
Wchodząc do budynku nie zauważyła nigdzie stojącego motoru House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monique1
Stażysta
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Czechy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:09, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Wcale mi sie nie wydaje, ze twoje kontynuacje sa gorsze! Przeciwnie, zapowiada sie bardzo ciekawie... Kutner za drzwiami Kocham te postać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 7:12, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Eithne, zamierzasz znowu wpakować w Cameron w wyrzuty sumienia względem Chase'a? Protestuuuję!
W tym odcinku brakowało mi trochę Wilsona, ale jego brak wynagrodził mi, odrobinkę, spłoszony Kutnerek Twoje pisanie nic a nic nie traci na urodzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:24, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
bardzo fajna część,
ale czemu cameron musi znowu z chasem?
nie,nie,nie! protestuje
i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:16, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
ciekawa gra w stosunku do Cameron ze strony House .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:27, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
co tu robi Chase?
No i teraz dokop mu w mieszkaniu, zadzwoń po House'a i będzie się działo!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:36, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
A kto tu powiedział, że "Cameron musi coś z Chasem"?
Widzę, że jesteście czujni
Co do Kutnera, to pojawił się specjalnie dla was, bo wiem jak go koffacie ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
corazón
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:36, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Już sobie wyobrażam tego Kutnerka za drzwiami
Co Chase się znów kręci koło Cam? Oj nieładnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:03, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Eithne napisał: | A kto tu powiedział, że "Cameron musi coś z Chasem"? |
no nie powiedział, tylko się niepokoimy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:17, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Wolfgang napisał: | Eithne napisał: | A kto tu powiedział, że "Cameron musi coś z Chasem"? |
no nie powiedział, tylko się niepokoimy... |
Spokojnie, nikomu nie stanie się krzywda
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:50, 03 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Eithne napisał: | Wolfgang napisał: | Eithne napisał: | A kto tu powiedział, że "Cameron musi coś z Chasem"? |
no nie powiedział, tylko się niepokoimy... |
Spokojnie, nikomu nie stanie się krzywda |
oby!
niech Chase się stąd zmywa!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:10, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Mam dzisiaj ładne słońce za oknem, pogoda w sam raz na nowy part
Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie zlinczujecie mnie za końcówkę, która jest dość... specyficzna. (Gdzież podziała się nasza siostra Ironia?)
Miłego czytania życzę.
... I nie myślcie, że to już koniec. O nie, nie. Jeszcze będziecie musieli przeżyć jeden odcinek
Przetarła oczy, zła że ktoś obudził ją bladym świtem akurat w ten dzień kiedy miała wolne.
- Czego... - warknęła otwierając drzwi – A to ty... - dodała ze złością na widok House'a stojącego w progu.
- Bojowe nastawienie... - skrzywił się lekko
- Że niby ja jestem bojowo nastawiona? - stanęła tak żeby nie mógł wejść do mieszkania.
- A co, może ja?
- Byliśmy wczoraj umówieni House. Mogłeś zadzwonić i powiedzieć, że nie przyjdziesz. Mamusia nie nauczyła, że tak trzeba robić?
- Cameron... - potrząsnął fiolką z Vicodinem – Daj spokój...
- I na dodatek – wpadła mu w słowo – Potraktowałeś mnie jak ostatniego śmiecia. Teraz ja nie mam dla ciebie czasu.
Zamknęła mu teatralnie drzwi przed nosem. Zaczynało ją to bawić, ale powstrzymała napad chichotu.
- Daj spokój... Mogę chociaż dojść do twojej lodówki? - Allison usłyszała zza drzwi
- Moja lodówka też nie ma dla ciebie czasu, bo zajmuje się teraz trudnym przypadkiem medycznym.
House wzruszył ramionami i zszedł na dół do swojego mieszkania. Zaskoczyło ją, że tak szybko dał za wygraną.
Około dziesiątej po raz setny przyłapała się na wyglądaniu za okno i szukaniu wzrokiem motoru diagnosty. Od ostatniego razu minął kwadrans, a teraz miejsce w którym stał motor było puste. Odnotowała sobie to w pamięci, tak naprawdę nie wiedząc w jakim celu. Chociaż skoro on ma kontrolę nad tym co ona robi, to dlaczego ona nie mogłaby go chociaż raz skontrolować?
- Widziałeś Cameron? - rzucił House beztrosko kiedy Wilson płacił za jego lunch
- Nie, ponieważ ma dzisiaj wolne.
- Wolne?
- Czemu jesteś taki zdziwiony... Ludzie czasami chcą odpocząć w domu... Jeśli oczywiście mają dom. - zakończył dość niepewnie idąc w kierunku stolika
- A skąd to wiesz? - zapytał House kiedy usiedli
- Orientuję się w tym co dzieje się w szpitalu...
House włożył sobie tabletkę Vicodinu w kanapkę i z mrużył oczy.
- A wiesz kiedy ta pielęgniarka ma wolne? - wskazał niedbale na kobietę stojącą przy kasie
Wilson westchnął ze zrezygnowaniem.
- Nabijasz się ze mnie. Nie mam pojęcia, bo nie znam tej kobiety.
- Mógłbyś poznać. Nie nadawałaby się na piątą żonę, ale na ósmą, czemu nie...
Onkolog miał czasami ochotę wyrwać House'owi laskę z rąk i zwyczajnie mu przywalić.
- Dobrze, wezmę to pod uwagę – powiedział zmęczonym głosem.
Kiedy tylko wrócił postawił pójść na górę nie zachodząc nawet do swojego mieszkania. Noga bolała go dzisiaj bardziej niż zawsze. Podejrzewał zmianę pogody, bo końcówka sierpnia mogła przynieść deszcz...
Z wielką trudnością stanął wreszcie przed drzwiami do mieszkania Cameron. Zapukał, ale nie otworzyła mu. Nie mógł uwierzyć, że nadal dąsa się za jakąś głupotę. Nacisnął na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Wyszła? On przecież chciał tylko porozmawiać z jej lodówką!
- Pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj pójść w jakieś ciekawsze miejsce... - zaczął Chase kiedy oboje usiedli przy stoliku.
Wieki minęły odkąd nie była w tej restauracji... Trochę się nawet tu zmieniło... Ale nadal miejsce zachęcało do odwiedzin.
- Właśnie widzę – uśmiechnęła się lekko.
Dziwnie się czuła, jakby jej świat obrócił się o kolejne 180 stopni. Jednego dnia była przecież w szczęśliwym związku z Robertem, drugiego dnia wypłakiwała sobie oczy na kanapie w mieszkaniu House'a, żywiła go i spędzała z nim każdą wolną chwilę, a teraz kończy znowu tutaj – w tej restauracji z Chasem. Tak naprawdę już bała się tego co prawdopodobnie usłyszy po powrocie do domu. Czuła się trochę jak niesforna córka, która przełamała zakazy rodziców. Dziwne, bo jak dotąd było to dla niej nieznane uczucie.
- Chciałem tym razem, z tobą naprawdę, poważnie porozmawiać... - Chase unikał spojrzenia jej w oczy.
- Za każdym razem chcesz ze mną poważnie porozmawiać.
- Wiem, wiem... Ale tym razem... Naprawdę muszę i chcę...
- Więc porozmawiajmy... - nachyliła się trochę bliżej – Nic nie stoi na przeszkodzie.
Robert głośno wypuścił powietrze, jakby chciał odwlec wszystko w czasie.
- Jestem pewny, że słyszałaś... Chcę odejść ze szpitala, przeprowadzić się do Waszyngtonu... Dostałem tam bardzo interesującą propozycję pracy w szpitalu... - urwał jakby jego ledwo odzyskana pewność siebie nagle się ulotniła.
- Słyszałam... - przyznała zabijając krępującą ciszę.
- Chciałbym... - powiedział cicho – Bardzo chciałbym żebyś pojechała ze mną... - dodał odrobinę głośniej.
Cameron odchyliła się do tyłu zaskoczona jego słowami.
- Ja wiem... - zaczął – To brzmi bardzo absurdalnie, ale ja czuję... czuję, że między tobą, a mną jest jakaś specyficzna więź. To co było... myślę, że moglibyśmy odbudować nasz związek na jeszcze silniejszych fundamentach. Gdybym tego nie czuł nie prosiłbym cię o to...
House był w trakcie oglądania kolejnej powtórki “The L World” kiedy pukanie do drzwi zakłóciło jego spokój. Wstał ociężale uważając na niemiłosiernie bolącą nogę. Wchodził dzisiaj na górę chyba z kilkanaście razy, wiedział że przesadził z wysiłkiem, ale musiał sprawdzać co jakiś czas czy już jest w domu.
- A to ty... - mruknął widząc Cameron stojącą w progu
- Mogę poprosić o spotkanie z twoją lodówką?
A tak - pomyślał - To przez tę głupią kartkę...
- Nie wiem... - zmrużył oczy – Poczekaj, sprawdzę co robi.
Wycofał się powoli i wszedł do kuchni. Allison uznała zostawienie otwartych drzwi jako pewne zaproszenie do środka. Przeszła za nim.
- Możesz teraz z nią porozmawiać – House sięgnął po stojący na szafce obok Vicodin
- A później?
- Później też możesz... - łyknął tabletkę zapijając ją wodą z butelki
- Muszę ci coś powiedzieć... - Cameron zaczęła powoli. Bardzo bała się jego reakcji.
Nic nie odpowiedział, a ona wpatrywała się w niego przenikliwym wzrokiem.
- Mówisz do mnie czy do lodówki? - postukał laską o podłogę.
- Do ciebie – wyszeptała.
- Więc mów.
Musiała wziąć głęboki oddech.
- Chase poprosił mnie dzisiaj żebym z nim wyjechała do Waszyngtonu gdzie się przeprowadza i gdzie będzie pracował – wyrzuciła jednym tchem.
- To musiałaś mi powiedzieć?
- Musiałam ci powiedzieć, że odmówiłam.
Wzruszył ramionami.
- Dobra, więc wszystko jest bez zmian, tak? Chyba, że chcesz się przeprowadzić...
- House... - w jej głosie słychać było odrobinę żalu – Muszę ci powiedzieć dlaczego odmówiłam.
Między nimi zapadła chwila ciszy.
- Dlaczego?
Albo jej się wydawało, albo głos mu odrobinę zadrżał kiedy zapytał “Dlaczego?”
- Nie potrafiłabym wyjechać, bo wokół mnie zbyt dużo rzeczy nieodwracalnie zmieniło się... - odgarnęła z zakłopotaniem włosy opadające jej na oczy i spojrzała na podłogę – Ja się zmieniłam... i ktoś do kogo miałam bardzo mieszane uczucia też się zmienił. To stało się zbyt poważne żeby teraz wyjechać.
- Co z tego, sama perspektywa wyjazdu z tym sepleniącym kangurem jest okropna. - odezwał się po chwili śmiertelnie poważnym tonem
Roześmiała się choć przed chwilą była bardzo bliska płaczu.
- I jak ty byś wytrzymała bez tych rozmów z moją lodówką?
- House... - zaczęła i uśmiechnęła się szeroko podchodząc bliżej.
On też zrobił krok w jej stronę. Cameron położyła obie dłonie na jego przedramionach nie bardzo wiedząc jak ma go przytulić.
- Cieszę się, że nigdzie nie pojedziesz – mruknął cicho
Stali obok siebie nie wiedząc co mogą dalej zrobić. House jednak pochylił się nagle do przodu kładąc swoją lewą rękę na jej talii. Uśmiechnęła się sama do siebie wiedząc co za chwilę nastąpi.
- Nie mam teraz strzykawki do pobrania krwi... – powiedziała powoli - Zapomniałam ją zabrać ze sobą.
- To mamy dać sobie spokój?
W odpowiedzi pocałowała go delikatnie.
- I do tego... – zaczął House odsuwając się powoli – Myślę, że lepiej będzie to wszystko wyglądało w trochę innym świetle... Chociażby w świetle lampki jaką mam w sypialni...
- To pójdziemy do sypialni? - zapytała nie mogąc powstrzymać już śmiechu
- A co będzie później...? Muszę wiedzieć...
- A później... - zaczęła wymykając się z jego objęć – Ile ty masz lat, że mam ci mówić co będzie później?!
Nie miał wyjścia, pokuśtykał za nią.
Skoro świt Allison Cameron poszła wreszcie na górę do swojego mieszkania. Na drzwiach wisiała niedbale przyklejona kartka “Czekam na rozmowę z twoją lodówką”. Uśmiechnęła się szeroko widząc to charakterystyczne pismo House'a. Zerwała ten kawałek papieru i weszła do mieszkania nerwowo patrząc na zegarek. Jeszcze trochę i spóźni się na dyżur...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:30, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
wiedziałam, że nie pozwolisz chaseowi zostać dłużej
piękne zakończenie - jednocześnie sweet i zabawne, czyli takie housowe
czekam na obiecaną ostatnią część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:32, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
KOCHAM CIĘ! KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!
To cudowne, cudowne, przepiękne!
W niektórych momentach jest tam wplątane coś śmiesznego, żeby niezauważalnie ubarwić tekst, ale nie zmienić go w kabaret, tylko nadać mu takiego specyficznego charakterku... To jest najważniejsze ^^ Po prostu przeboskie!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:28, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Ach te rozmowy z lodówką...
I dobrze, że Chase wyjechał.
Po prostu słiiiit
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:02, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Tak naprawdę już bała się tego co prawdopodobnie usłyszy po powrocie do domu. Czuła się trochę jak niesforna córka, która przełamała zakazy rodziców. Dziwne, bo jak dotąd było to dla niej nieznane uczucie.- no prosze zaczyna sie . super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:32, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
No i jak można się nie zakochać w takim fiku ,tej części. Ślicznie opisana relacja HouseCam. i cudne spławienie Chase'a. Oczywiście z niecierpliwością czekam na tą kolejną część. Mam nadzieję ,że jak najszybciej. ;d
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|