|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile oceniasz odcinek? |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
50% |
[ 1 ] |
5 |
|
50% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 2 |
|
Autor |
Wiadomość |
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:12, 09 Lut 2011 Temat postu: 02x12 "Silly Love Songs" |
|
|
Na samym początku odcinka walentynkowego mamy przedstawioną sytuację Dwóch Ogierów, którzy chcą Tych, Których Nie Mogą Mieć. Jak dla mnie, ciekawszy tu jest wątek Pucka - gdy już w filmach/serialach przystojny chłopak zakochuje się w brzydkiej dziewczynie, to ta dziewczyna najczęściej w ogóle nie jest brzydka, tylko nieśmiała.
Lauren jest niemalże zaprzeczeniem tego stereotypu, ale mimo wszystko sądzę, że nie jest tak pewna siebie jak Mercedes, na co wskazuje fakt, że przez część czasu w ogóle nie czuje się przy Pucku pewnie, rezygnuje z randki, a swoje prawdziwe odczucia odsłania dopiero pod koniec odcinka.
Z jednej strony strasznie szkoda mi Rachel - z fajerwerkami nie ma co konkurować... - ale z drugiej cieszy mnie, że zaczyna się zmieniać w Rachel z pierwszego sezonu (nawet grzywka znikła), który został nam przypomniany chociażby przez taki banał jak śpiewanie przed lustrem do szczotki. I... Czyżby jakaś głębsza budująca się przyjaźń z Mercedes i Kurtem? (urocze pidżama party!)
Kurt i Blaine - chociaż chciałabym tego, ich możliwości romansowe nie zostały definitywnie zakończone. Mam wrażenie, że lepiej tutaj poznaliśmy Blaine'a. Nie jest już tym słodkich chłopakiem, który uśmiecha się do Kurta, zaczyna być też romantykiem, który wydaje się taki pewny siebie, ale kilka miesięcy temu też przecież uciekał przed prześladowaniem i tak naprawdę nie jest jakimś guru. Zdecydowanie mi się to podoba, i po raz kolejny pytam: kiedy w końcu spotkam kogoś, kto zaangażuje chór w zaproszenie mnie na randkę?
Jak dla mnie, Sam i Quinn nie czują do SIEBIE nic - chłopak jej sam wypomina, że mogłaby go porzucić dla Finna tylko dlatego, że to by jej zapewniło lepszą pozycję społeczną w szkole. Nawet nie ukrywa, że to jedyne, o co mu chodzi: bycie najfajniejszymi w szkole. Moje nadzieje na to, że zobaczymy jeszcze Sama z Kurtem, coraz bardziej się umacniają.
Zazwyczaj nie przepadam za Santaną, ale w tym odcinku była przezabawna, zwłaszcza w scenie płaczu i walki z Lauren.
Plus, podoba mi się oglądanie cheerleaderek bez mundurków, mają super ciuchy.
chlubne miejsce najnudniejszych par roku zajmują Tina i Mike i Artie z Brittany. Wszystko tu jest zbyt cukierkowo słodkie, a ten "żart" z płaczącą Tiną zdecydowanie nie był śmieszny.
Co do piosenek:
- Fat Bottomed Girls - z min rzucanych przez Willa miałam się chyba domyślić, że to dość kontrowersyjne. wykonanie mi się podobało, zwłaszcza, gdy dziewczyny okazały swój entuzjazm.
- P.Y.T - w teorii fajnie było znowu usłyszeć Artiego i zobaczyć Mike'a, ale w praktyce mam już dość slow-montionu... I cała scena ocieka takim lukrem, że od samego patrzenia można dostać cukrzycy.
- When I get You Alone - najlepsza piosenka, wykonanie i występ odcinka. Taki mój mały wet dream Lepiej sobie tego nie mogłam wyobrazić.
- Firework - lubię tę piosenkę u Katy (a raczej teledysk), ale Rachel powinna się trzymać epickich klasyków, nie popu. Mimo to umiejscawianie sceny w całym odcinku i występ mi się bardzo podobały.
- Silly Love Songs - dobre podsumowanie odcinka, uroczy Chris i Darren, ten ostatni zwłaszcza śpiewając przy Santanie swoją drogą, to ciekawe - w zeszłym roku między Vocal Adrenaline i New Directions była taka wielka nienawiść, a tutaj mamy fajną "przyjaźń" z Wablersami.
Generalnie odcinek jak dla mnie świetny, w dodatku, że spodziewałam się go za tydzień, więc zrobił mi miłą niespodziankę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kama
She-Devil
Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:53, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Na pewno lepiej niż odcinek po Super Bowl.
Wielokąt związkowy nieco męczący, chociaż w sumie sama nie wiem, kogo z kim bym chciała widzieć. Przez jakiś czas kibicowałam Finnowi i Rachel, ale po tym, jak scenarzyści rzecz przedstawiają, już nie jestem pewna. Z drugiej strony Rachel i Puck to byłby jakiś pomysł. Puck i Lauren - na razie nie jestem przekonana. Sam mi się na początku podobał, teraz jest irytujący. Za to coraz bardziej lubię Quinn.
Santana ma świetne teksty, w tym odcinku też.
Lubię Mike'a tak, że cukierkowość jego związku z Tiną mi nie przeszkadza. Brittany wolę w wygłaszanych pojedynczych, powalających kwestiach niż w wątku z Artie'em.
Blaine... Ok, ale nadal nie wiem, czym on tak wszystkich ujmuje. Chociaż wykonanie piosenki w sklepie bardzo mi się podobało.
Cieszę się, że nie było Sue, mam przesyt po poprzednim odcinku.
Piosenki mnie nie zachwyciły, ale były ok. Zwłaszcza "When I get You Alone". "Fat Bottomed Girsl" - w oryginale w wykonaniu mojego ukochanego zespołu - wyszło całkiem nieźle. Reszta łatwa do zapomnienia. Zgadzam się, że Rachel najlepiej wychodzi klasyka, chociaż dotyczy to solówek. Nie jestem pewna, czy powinna być z Finnem, ale na pewno powinna śpiewać z nim duty, bo je uwielbiam.
Naciągnięte 4/5
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
evi
Messi Oosom Łajf
Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:27, 28 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Uważam, że bez sensu jest wracanie do wątku Quinn i Finna, to odgrzewanie starych kartofli, nie podoba mi się to, tym bardziej, że Quinn (którą uwielbiam już od połowy mniej więcej pierwszego sezonu) zdawała się być (była!) szczęśliwa z Samem. Mam nadzieję, że ten wątek się szybko skończy.
Kolejny wątek: Puck i Lauren mnie zaskoczył. Nie wiem jeszcze czy na plus, czy na minus, w każdym razie zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Coś mi się wydaje, że Puck chce ją mieć tylko dlatego, że ona nie chce jego, ale mogę się przecież mylić... Podoba mi się piosenka, którą zaśpiewał dla Lauren!
Aha, nie znoszę walentynek! Ten odcinek jest dużym sprawdzianem cierpliwości
The Warblers są nietypowi, trochę śmieszni, trochę dziwni. Wśród nich jeden Blaine się wyróżnia i dostaje wszystkie solówki (co trochę wydaje mi się niesprawiedliwe, ale z drugiej strony lubię jego głos i interpretacje), reszta jest tylko tłem. Po przyjęciu Kurta może coś się tam zmieni, bo przyszedł drugi dobry głos (osobiście nie jestem fanką śpiewu Kurta). No i przykro mi, że Blaine'owi nie wyszło z Jeremiahem.
Dziwi mnie nagła zażyłość między Rachel, Mercedes i Kurtem, ale muszę powiedzieć, że jednocześnie cieszy i podoba. Brakowało mi w tym serialu takiej małej grupki przyjaciół, bliższych sobie niż innym w Glee Clubie.
Widzę, że Santana i Sam mają się ku sobie... No, zobaczymy, co to będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|