Alcusia
Alice in Downeyland
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:45, 12 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
To było... Wow. Bardzo, bardzo emocjonalny odcinek, w którym dosłownie nic się nie udawało. Takie epy przypominają mi bardzo dosadnie, że to naprawdę jest genialny serial dramatyczny.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co czują po operacji Henry'ego Webber, Cristina i Owen. Po prostu nie potrafię. Oczywiście uroniłam łzę podczas zabiegu, bo bardzo lubiłam postać Henry'ego i lubiłam oglądać Teddy zadowoloną.
Jeśli chodzi o adopcję Zoli... Zła jestem! Bo byłam pewna, że Mer/Der ją jednak dostaną. Szkoda... Ale może jeszcze ta sytuacja się wyjaśni?
Fakt, że coś jednak uderzy w karetkę na środku drogi był jednak trochę przewidywalny. Jednak widok ulicy, kiedy Mer i Alex wysiedli, po prostu ściął mnie z nóg. TEGO na pewno się nie spodziewałam.
Oglądnęłam odcinek dobre kilkanaście minut temu, a nadal mam gęsią skórkę. Genialny i nieprzewidywalny ep, chociaż bardzo, bardzo smutny...
Post został pochwalony 0 razy
|
|