|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:24, 27 Lut 2008 Temat postu: Fic: Almost A Romeo And Juliet Story (Hilson, OMG !!!) [+18] |
|
|
W życiu bym się nie spodziawała, że wklejając linka do tego fica... wzbudzę TAKIE emocje...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 11:32, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:34, 24 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:25, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Em. napisał: | To takie słodkie... Aczkolwiek czekam na mrożący krew w żyłach moment, kiedy razem skoczą z dachu szpitala, krzycząc do siebie "Kocham cię" . |
Jeśli ktoś napisał coś takiego: [link widoczny dla zalogowanych], to pewnie znajdzie się coś o skoku z dachu
Bruno, jeśli Leatning Is Hard Ci się podoba, to czytałam dziś chyba kilkanaście podobnych fików Ależ ci ludzie mają pomysły... Jeśli chcesz, to jutro wkleję linki, do tego, co czytałam, bo dziś już nie mam czasu :?
Uwielbiam Ciebie i Twój gust
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Nie 21:16, 24 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:28, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 to było cudowne wklejaj ile tylko masz sił w palcach
również Cię uwielbiam i Twój gust też
Co do Almost a Romeo...
to jest genialne
przeczytałam
i muszę się Wam przyznać, że to jedyny fic, po przeczytaniu którego płakałam...
cudowny
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bruno dnia Nie 21:42, 24 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:52, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:30, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
No, pięknie Jeszcze chwila i nie będzie sensu tłumaczyć na polski fika o Romeo i Julci, bo wszyscy w oryginale przeczytają... A ja się tak napaliłam na to tłumaczenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Wto 15:01, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:32, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Em. napisał: | To takie słodkie... Aczkolwiek czekam na mrożący krew w żyłach moment, kiedy razem skoczą z dachu szpitala, krzycząc do siebie "Kocham cię" . |
Jeśli ktoś napisał coś takiego: [link widoczny dla zalogowanych], to pewnie znajdzie się coś o skoku z dachu |
Po Almost a Romeo and Juliet story żaden skok z dachu nie zrobi na mnie większego wrażenia Miłość, zdrada, gniew, żal i ...wiecie jaki jest koniec tej Hilsonowej historii O rany...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto 19:39, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:33, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
O tak
Almost wzięłam sobie dziś na mecz i przeczytałam to po raz 100000
siedze czytam i dochodze do końca..płacze
podchodzi trenerka
- czemu płaczesz? jesteśmy w finale
- a bo House umarł
- Dom Ci umarł?
Pozostawiłam to bez komentarza
Co do fików to już się zabieram za czytanie
edit by Richie117: zakrywam w imieniu Bruno - już się na nią nie złośćcie Ten fic naprawdę odbiera razum
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bruno dnia Wto 19:42, 26 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gatha
Scenarzysta
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:41, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:34, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
hey! zdradziłaś końcówkę a ja jeszcze nie czytałam, nie miałam czasu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto 19:44, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:34, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Wybacz
no ale zdradziłam tylko rabek tajemnicy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gatha
Scenarzysta
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:45, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:35, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
i tak przeczytam, choćbym wiedziałą całość co będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 20:38, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:36, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Bruno, ty ZŁY człowieku!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto 21:08, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:37, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Zły nie zawsze znaczy zły. Czasami znaczy gorszy od dobrego co wcale nie znaczy zły.
dokładna definicja zła nie jest znana
okej sory
jakoś tak wyszło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 21:17, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:37, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Bruno, możesz to napisać w temacie "czego nauczył mnie House"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto 21:51, 26 Lut 2008 PRZENIESIONY Śro 18:38, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Już tam wpisuję
co do fików
właśnie jestem po
Wilson's Balcony i stwierdzam, że jest cudowny i ta końcówka ,,Fuck"
A i dzięki Richie. Almost Romeo... odebrało mi rozum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Śro 18:44, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
zlitujcie się nad nieposiadającymi wystarczających zdolności językowych i przetłumaczcie go na język ojczysty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tyniak
Pacjent
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zawiercie
|
Wysłany: Śro 18:57, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
właśnie... niech sie ktoś zlituje<robi oczy kota ze shreka>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:31, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117, evay, Marau Apricot
Cytat: | Jak mogliście pomyśleć, że nie będzie tłumaczenia tego... (sama nie wiem, jak go określić) fika :? Miałam najpierw zdać oblany exam, ale skoro i tak ten fic nie daje mi żyć, więc się za niego zabrałam. Ehhh... |
Tytuł: Prawie jak Romeo i Julia ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: amandacrazypants
Tłumaczenie: moje
Para: House&Wilson
Streszczenie: (przecież już chyba wszyscy wiedzą, o co chodzi)
OSTRZEŻENIE:
PROLOG
16. września James Wilson został dwukrotnie postrzelony, w prawą rękę i w klatkę piersiową. Miało to miejsce dokładnie o 11:24 w nocy, przed Princeton Plainsboro Teaching Hospital, właściwie na parkingu. Wilson był wciąż przytomny, leżąc na chodniku. Jego ciało i umysł były w szoku. Nie czuł bólu, nie zdawał sobie sprawy, że krew wypływa z jago ciała - w tym momencie wiedział tylko dwie rzeczy. Wiedział, że płacze po raz pierwszy od długiego czasu. I wiedział, kto go postrzelił. Widział postać mężczyzny, stojącego nad nim. Mężczyzna szybko ukrył broń w kieszeni. Nikt nie widział, co się wydarzyło, ale ludzie już zaczęli gromadzić się wokół nich. Zaalarmowały ich strzały.
Tym człowiekiem, człowiekiem, który tak bezlitośnie strzelał do niego, był z całą pewnością Greg House, jego powiernik, jego najlepszy przyjaciel, a przez ostatnie 3 miesiące - jego kochanek. A teraz, walcząc o każdy kolejny oddech, Wilson patrzył, jak House pomimo bólu nogi, pada na kolana. Ukrył twarz w dłoniach i, kołysząc się w tył i w przód, płakał razem z Wilsonem. Dźwięk, jaki wspólnie wydawali, był najsmutniejszą pieśnią, jaką kiedykolwiek słyszeliście.
Kiedy wieźli go przez szpitalny hol, kierując się na chirurgię, wszyscy szeptali podejrzliwie, patrząc na House'a, idącego tak szybko jak tylko był w stanie obok noszy, doskonale wiedząc o ciągle jeszcze ciepłej broni w jego kieszeni.
Kilka sekund przed tym, jak mieli się rozstać, Wilson otworzył oczy i spojrzał na niego. House wciąż płakał, i był więcej niż zaskoczony, gdy Wilson uśmiechnął się do niego przez łzy. Otworzył nieznacznie usta, żeby coś powiedzieć - nie do House'a, ale do wszystkich wokół.
- House... - zaczął, z trudem łapiąc oddech już po pierwszym słowie.
Wszyscy pochylili się nad nim, by go usłyszeć.
- House próbował go powstrzymać. Próbował mnie ocalić - powiedział cicho, zamykając na powrót oczy.
House nie mógł się poruszyć. Nie wierzył, że Wilson to powiedział. Wiedział z całą pewnością, że Wilson mógł kłamać, oszukiwać, nawet kraść dla niego. Troszczył się o House'a bardziej niż o siebie, i chciał go chronić. Ale tym razem House nie chciał ochrony. Chciał krzyczeć: "To ja! Ja go postrzeliłem!" Ale zamiast tego po prostu stał tam. Nie był w stanie się ruszyć. Nie był w stanie się odezwać. Nie był już w stanie nawet płakać.
cdn...
Cytat: | *idzie sobie popłakać* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 2:52, 02 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Śro 21:46, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
House postrzelił Wilsona? Jak na razie nic się kupy nie trzyma, specjalnie mnie nie wzruszyło (bo ja twardy człowiek jestem ), czekam jak się akcja rozwinie, chociaż nam zakończenie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Czw 3:21, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Ojoj... dobrze, ze nic wiecej nie czytalam, to bede miec zaskoczenie... poczatek jest... szokujacy O.O Ale ja Em, nie placzliwa xD
*idzie spac*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 21:11, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Dwukwiat, fajny banner . Sama zrobiłaś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Czw 23:12, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, tak, sama Dzieki xD Porobie wiecej i powrzucam na forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pią 15:39, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Fajnie . Pozwolisz, że cię potem "wykorzystam" (a właściwie to twoje bannery) ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Pią 15:43, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Juz mozesz mnie (je) wykorzystywac xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:57, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
CZĘŚĆ I
House zacisnął palce na rączce laski. Trzymał ją tak mocno, że jego kłykcie zbielały i stracił czucie w dłoni. Nie był zły. Na pewno nie na kogoś konkretnego, najwyżej na siebie.
W ten poniedziałkowy poranek był w pracy już od godziny. Z nikim się nie widział, niczego nie zrobił, tylko cały czas siedział w swoim gabinecie. Przyszedł wcześnie, absurdalnie wcześnie jak na niego, trochę wcześniej niż pozostali. Przyszedł wcześniej niż jego zespół, więc nie pozostało mu nic innego, jak czekać. Przełożył laskę do drugiej ręki i ścisnął jeszcze mocniej. Jego twarz była bez wyrazu, sprawiał wrażenie naprawdę wkurzonego; tak właśnie wyglądał, gdy nie wiedział, co powinien czuć. Po prostu gapił się przez szklane drzwi na piękną rudowłosą pielęgniarkę w purpurowym uniformie, zmierzającą z jakimiś dokumentami w stronę Wilsona, który właśnie szedł się z nim zobaczyć.
Jego uścisk zelżał, ale tylko dlatego, że zabrakło mu sił. Wciąż wpatrywał się w korytarz, ale nie na piękną rudowłosą pielęgniarkę, właściwie to w ogóle nigdy na nią nie patrzył. House patrzył na Wilsona, ale pielęgniarka zasłaniała mu widok.
House wyłapywał każdy ruch Wilsona - gdy położył ręce na biodrach w ten "chłopięcy" sposób, gdy włożył prawą rękę głęboko do kieszeni swojego białego fartucha, gdy przeniósł ciężar ciała z lewej nogi na prawą i kiedy potarł kark, rzucając House'owi spojrzenie mówiące Pomocy.
Zachichotał, złapał laskę opartą o biurko i pokuśtykał do drzwi. Wiedział, że Wilson tak naprawdę nie chce rozmawiać z tą kobietą. Wiedział o tym, z powodu sposobu, w jaki Wilson patrzył na niego przez ostatnie kilka tygodni. Jeśli House nie patrzył na niego w ten sam sposób, Wilson czuł się nieswojo.
Spojrzenia, jakie sobie posyłali, miały proste przesłanie. Dla Wilsona było oczywiste, że musi czuć się potrzebny. I doszedł do wniosku, że czuje się spełniony tylko wówczas, gdy jest z House'em. Więc gdy Wilson zerkał na House'a albo wręcz wpatrywał się w niego, chciał tylko dać mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Że może na nim polegać jak długo zechce, a on wciąż przy nim będzie.
Dla House'a to było coś, do czego pragnął przekonać samego siebie. Spędzał z Wilsonem mnóstwo czasu przez te lata. I znał go lepiej, niż ktokolwiek. Wydawało się logiczne, że House znał go, cenił, zależało mu na nim, i że darzył go nieznacznym uczuciem - nieporadnym romantycznym uczuciem, które próbował stłumić. I gdy spoglądał na Wilsona, próbował mu w ten sposób powiedzieć: "Lubię cię, ale nie chcę cię lubić. Powiedz pierwszy, że mnie lubisz." To było dziecinne, ale on właśnie taki był.
Otwarł drzwi swojego gabinetu i uśmiechnął się do pielęgniarki.
- Doktorze Wilson, potrzebuję pana na moment - powiedział oficjalnym tonem.
Wilson westchnął z ulgą. Właśnie został ocalony przed rozmową o pielęgniarce i jej trzech kotach. Uśmiechnął się i skinął głową pielęgniarce, zanim poszedł za House'em do jego gabinetu.
House z powagą na twarzy odwrócił się do kobiety.
- Miałem na myśli, że on mi jest naprawdę, naprawdę potrzebny - powiedział dość uwodzicielskim tonem przymykając oczy, udając (cóż, na ile mogła to stwierdzić) podniecenie.
To sprawiło, że pielęgniarka poczuła się niezręcznie i odeszła.
Wilson siedział na kanapie, gdy House wrócił i zamknął drzwi.
- Zjawiłeś się bardzo wcześnie. Mogę spytać, dlaczego? - Wilson chciał zaspokoić swoją ciekawość.
House pokuśtykał do swojego fotela i usiadł, stękając z bólu.
- Zalało mi mieszkanie - odpowiedział, mając pewność, że Wilson będzie się tym denerwować przez cały dzień.
- Co? Jak to się stało? Co się zniszczyło? Musisz coś wymienić? Mam iść z tobą w weekend na zakupy? Pewnie potrzebujesz mnóstwa nowych rzeczy. Woda potrafi wszystko zniszczyć. Będziesz potrzebował nowej kanapy i stolika do kawy, i... och, musimy zrobić listę - Wilson złapał kartkę papieru ze stołu i wyciągnął długopis z kieszeni. /nie wiem, jak ktoś mógł to tak napisać? Wilson AŻ TAK się nie zachowuje - przym.tłum./
House nie kłamał do końca. Rzeczywiście, tego ranka około 5:30 w jego łazience był niewielki potop. Wstał właśnie, żeby przynieść sobie szklankę wody, a gdy zakręcał kran rura pod umywalką pękła pod ciśnieniem wody. Półtorej godziny zajęło House'owi ściągnięcie do domu kogoś, kto by to naprawił, i przez ten czas było na podłodze trochę wody. Ale wytarł wszystko i nie chciało mu się już wracać do łóżka.
Wilson ciągle spisywał listę zakupów, wykazując troskę o przyjaciela. House tylko uśmiechał się i obserwował go, snującego plany, jak mu pomóc. Wilson był takim właśnie typem przyjaciela. Oczywiście, o wszystkich troszczył się w pewnym zakresie, ale dla House'a zrobiłby wszystko.
- Nie przejmuj się tym. I tak zamierzałem się przeprowadzić. Jestem przekonany, że jedna z prostytutek ukradła mój zegarek. Prawdopodobnie wróciła do swojego alfonsa i powiedziała mu, jakie mam fajne rzeczy - powiedział, wyciągając się wygodnie na fotelu.
Wilson nie ukrywał, że wzmianka o prostytutce wyprowadziła go z równowagi. Nie cierpiał, gdy House korzystał z ich usług, a tym razem nawet nie chciał myśleć, że to się zdarzyło.
- Tak naprawdę nie zalało ci mieszkania, prawda? - spytał.
Odłożył kartkę i długopis, i wstał.
House się uśmiechnął.
- Oczywiście, że tak. Czemu miałbym kłamać? - próbował zrobić niewinną minę.
Wilson skrzyżował ręce na piersi.
- Wszyscy kłamią, pamiętasz? - przypomniał mu jego ulubione powiedzenie.
- Nie okłamałbym cię - odparł House, poważniejąc nagle.
Wilson nie wiedział, czy to kolejny podstęp, czy rzeczywista powaga. Gdy chodziło o House'a zawsze trudno było to stwierdzić.
- Jak poważne było to zalanie? - spytał, podnosząc brwi.
House westchnął.
- Nie bardzo. Udało mi się wszystko posprzątać, więc się nie martw.
Twarz Wilsona od razu złagodniała, gdy zdał sobie sprawę, że niewiele ma do zrobienia w tej sprawie, że nie musi się tym martwić. Wiedział, że wkrótce, może jeszcze dziś, House będzie miał kolejny problem, i z jakiegoś powodu podekscytowało go to. Bezradność House'a nakręcała go przez wszystkie te lata.
- Co? - spytał House, patrząc, jak Wilson zagapił się w przestrzeń.
Wilson zakaszlał lekko, odrzucając wszystkie myśli o byciu nakręcanym przez House'a.
- Co? - odpowiedział pytaniem.
House spojrzał na niego pytająco.
- Coś z tobą nie tak? - spytał bezceremonialnie.
- Nic, dlaczego? - Wilson usiadł na jednym z krzeseł przed biurkiem House'a.
- Albo myślisz o czymś bardzo intensywnie, albo próbujesz powstrzymać pierdnięcie. Nie wiem, ile razy ci mówiłem, żebyś sobie odpuścił. Daj temu spokój. Nie widzisz, że nie zależy mi na niektórych sprawach w ten sposób - powiedział trochę ostro.
Wilson spojrzał na niego krzywo.
- Nie zależy ci na wielu sprawach, House.
- Na niektórych mi zależy - odpowiedział House z takim samym spojrzeniem.
- Na przykład? Oprócz twojego vicodinu. - To było prawie jak wyzwanie, by sprawdzić, czy House odkryje się z czymkolwiek.
House sprawiał wrażenie zakłopotanego, gdy myślał o rzeczach, na których naprawdę mu zależy.
- Nie zawracaj tym sobie swojej pięknej główki. Zależy mi na wielu rzeczach, dziękuję ci bardzo.
Najwidoczniej House nie miał zamiaru powiedzieć już nic więcej na ten temat. Ale Wilson był zdecydowany poznać prawdę. Wiele razy zdarzało im się rozmawiać o sprawach, które są dla nich ważne. Zwykle to Wilson mówił. House nie był typem człowieka, który po prostu wyjawiłby takie informacje, nawet Wilsonowi.
- Nie zamierzam wyciągać tego z ciebie, ale jestem twoim przyjacielem, a rozmowy o tym, na czym nam zależy, są tym, na czym polega normalna przyjaźń - Wilson potarł dłonią kark.
- Od kiedy to jest normalna przyjaźń? - spytał House kpiąco.
Wilson podniósł się z krzesła. Nie chciał słyszeć już nic więcej. House zamierzał zachowywać się tego dnia jak dupek. Dlaczego spodziewał się czegoś innego? Każdego ranka miał nadzieję, że kiedy zjawi się w pracy, House zmieni się choć trochę. Że być może będzie chciał pogadać o poważnych sprawach. Ale tak się nigdy nie stało. Codziennie spotykało go rozczarowanie, gdy stwierdzał, że jego przyjaciel się nie zmienił. Ale równocześnie wady House'a, jego sarkastyczna postawa i chamskie odzywki były powodem, dla którego się z nim przyjaźnił.
- Gdzie się wybierasz? - spytał House.
- Do mojego gabinetu. Mam trochę roboty. Reszta twojego zespołu będzie tu lada chwila - Wilson nie chciał już dłużej przebywać razem z nim w tym pokoju.
House tylko nieobecnie skinął głową.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 12:58, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Nie 20:12, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Już czytałam ten fic
ale czytanie po raz kolejny przysparza mi kolejnych emocji
jest cudowny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 20:23, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Całkiem niezłe . Wilson czuje się nakręcany przez House'a - zaczyna się fajnie. Nie wiem tylko, czym był prolog? Snem House'a, który go tak wyprowadził z równowagi? .
Brawa dla tłumaczki, nie mogę doczekać się następnej części .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|